Pierwsze kroki w chmurach

Poluzowano ograniczenia. Wolno spotykać się z tymi, z którymi łączy nas „utrwalona więź”.

11.05.2020

Czyta się kilka minut

Rzym, 29 kwietnia 2020 r. / VINCENZO PINTO / AFP / EAST NEWS
Rzym, 29 kwietnia 2020 r. / VINCENZO PINTO / AFP / EAST NEWS

Tak zwana druga faza, rozpoczęta 4 maja, pozwoliła czterem milionom ludzi wrócić do pracy i wznowić działalność niektórym sklepom. Włosi mogą wreszcie, stojąc karnie w kolejce, zamówić kawę w barze – dostaje się ją na wynos w papierowym kubeczku. To samo dotyczy restauracji sprzedających posiłki do odgrzania w domu.

Poluzowano ograniczenia dotyczące wychodzenia z mieszkania. Wolno biegać, spacerować po parku, a przede wszystkim spotykać – bez uścisków i z zachowaniem dystansu – osoby, z którymi łączy nas „ustalona, długotrwała więź”. Nie dotyczy to zatem niedawno poznanych kolegów, narzeczonych czy kochanków. W pogrzebach i obrzędach religijnych może uczestniczyć maksymalnie 15 osób.

W prawie wszystkich regionach obowiązuje noszenie maseczek. Ale trudno je dostać. Rząd narzucił „cenę regulowaną” 50 centów za sztukę, jednak natychmiast zniknęły. Wiele sklepów i aptek sprzedaje je na czarnym rynku nawet po 10 euro. Wciąż robi się za mało testów, by wykryć osoby zarażone.


CZYTAJ WIĘCEJ: AKTUALIZOWANY SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>


Jak zauważają przytomni wirusolodzy, nie jest to bynajmniej kolejna fala choroby. Ona wciąż krąży i zbiera żniwo (średnio 250-300 osób dziennie). Kierownictwo Obrony Cywilnej komunikuje liczby z niechęcią i mętnie. 2 maja, tuż przed początkiem „odmrażania”, liczba zgonów wystrzeliła do prawie 400, budząc panikę. Następnego dnia okazało się, że objęła 120 zmarłych, których nie ujęto wcześniej – dodano ich w ramach „miesięcznego rozliczenia”. Klarowna komunikacja to jedna z wielkich ofiar pandemii.

Głównym problemem wielu Włochów jest brak pieniędzy na jedzenie, czynsz czy benzynę, na środki potrzebne do pracy. Tymczasem w wielu wypowiedziach, zwłaszcza przedstawicieli świata przemysłu, przeważa myślenie, że pieniądze wypłacane przez państwo ludziom, którzy nie mogą pracować lub utracili pracę (600 euro), powinno się raczej przekazać firmom, a nie „marnować na rozdawnictwo, które jest celem samym w sobie”.

Dawanie pieniędzy komuś, kto od 2,5 miesiąca nie ma możliwości zarobkowania (drobni kupcy, właściciele i pracownicy gastronomii, artyści, młodzi pracujący wcześniej bez stałej umowy), bywa więc uznawane za „nieproduktywne”. Owszem, trzeba wspierać firmy, by nie musiały się zamykać (to by jeszcze pogorszyło sprawę, PKB i tak spadnie w tym roku o prawie 10 proc.). Jednak w tym momencie mamy do czynienia już nie tylko z kryzysem sanitarnym, ale z sytuacją, która może przerodzić się w ślepą rozpacz. A partie populistycznej prawicy już podsycają ten ogień. ©

Przełożył PB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2020