Patrząc na Afganistan

Alisher, Masooma i ich czteromiesięczny synek Kianush są już w Polsce. Kilka dni i nocy trwała ich dramatyczna droga.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Kilka dni i nocy napięcia, niepewności, strachu: od momentu, gdy w niedzielę 15 sierpnia opuścili w pośpiechu swoje mieszkanie w Kabulu i zaczęli się ukrywać – z chwilą, gdy do stolicy Afganistanu wkroczyli talibowie – aż do piątku rano, gdy kolejny, trzeci już z polskich samolotów z ewakuowanymi Afgańczykami, na pokładzie którego oni się znaleźli, wylądował w Warszawie.

Ściśle rzecz biorąc, ich strach skończył się w czwartek nad ranem. „Dzięki Bogu, są tu polscy żołnierze” – napisała Masooma na komunikatorze WhatsApp do naszego dziennikarza Pawła Pieniążka po tym, jak najpierw brytyjscy żołnierze pozwolili im schronić się za swoimi liniami, a wkrótce potem opiekę nad nimi – i nad innymi Afgańczykami z polskich list ewakuacyjnych – przejęli żołnierze polscy, którzy przybyli właśnie na kabulskie lotnisko, by pomóc w ewakuacji. Kolejnym godzinom oczekiwania na samolot nie towarzyszył już strach, lecz, jak napisał potem Alisher, straszliwy żal: że muszą pożegnać swoją ojczyznę, i że nie mogli nawet objąć przedtem swoich bliskich.

Alisher (28 lat) i Masooma (25 lat) mieli powody, aby się bać. Są dziennikarzami, angażowali się w budowanie demokratycznego Afganistanu. Alisher był współpracownikiem „Tygodnika”: w minionych latach towarzyszył naszym autorom, Pawłowi Pieniążkowi i Agnieszce Pikulickiej-Wilczewskiej podczas ich podróży po kraju, był także współautorem tekstów Pawła. Dziś są w Polsce, a ja – w imieniu naszej redakcji – chciałbym podziękować instytucjom państwowym (zwłaszcza MSZ, KPRM i MON), a także wielu ludziom dobrej woli, dzięki którym udało się doprowadzić do tego, że tych troje ludzi związanych z „Tygodnikiem” jest dziś bezpiecznych.

Rozmowę z Alisherem i Masoomą, w której opowiedzą swoją historię, opublikujemy w „Tygodniku”, gdy tylko zakończy się kwarantanna, którą przechodzą teraz w ośrodku dla uchodźców. Poprowadzi ją Paweł Pieniążek, którego tekst – pokazujący moment wkroczenia talibów do Kabulu, widziany oczami samych Afgańczyków – czytelnik znajdzie w tym numerze obok artykułu, w którym Wojciech Jagielski podsumowuje ostatnie 20 lat w historii tego kraju. W naszym „Tygodnikowym” archiwum dostępne są liczne teksty obu tych naszych autorów, powstałe w ostatnich latach – a także artykuły innych autorów, którzy na przestrzeni minionych dekad pisali o Afganistanie (nie sposób ich wszystkich tu wymienić).

Patrząc na dramatyczne sceny z Kabulu, mam przed oczami także dziennikarkę Jagodę Grondecką, która została ewakuowana tym samym samolotem co nasza rodzina. Jej znajoma napisała, że w ostatnich dniach Jagoda z narażeniem życia ratowała afgańskich współpracowników, przeprowadzała ich na lotnisko, negocjowała z talibami, opiekowała się spanikowanymi ludźmi, a po zabezpieczeniu pierwszej grupy, nie bacząc na własne bezpieczeństwo, wróciła po kolejne, zamiast wsiąść do samolotu. Aby się dowiedzieć, kim jest (o, wstydzie!, do tej pory nie wiedziałem), sięgnąłem po dostępne w internecie jej artykuły. Przeczytałem, że jest iranistką i komentatorką ds. bliskowschodnich, że doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie, że jest współautorką publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”. W Afganistanie mieszkała od września 2020 r. Gdy znalazła się już w Polsce, na Twitterze napisała: „Nie będę dziś dostępna dla mediów. Dziękuję za zaproszenia, ale priorytetem jest ewakuacja naszych Afgańczyków”. Jagoda Grondecka pomogła także naszej rodzinie, gdy przed bramą lotniska wybuchła panika – i za to jej dziękuję.

Kłaniam się wszystkim, którzy w tych dniach – aby nie porzucić tych, którzy nam zaufali – wykonali nieprawdopodobnie trudną pracę. Było to niewyobrażalne, jednak okazało się możliwe. Wielu z nich ze zrozumiałych powodów woli pozostawać w cieniu. O wielu ich działaniach może nigdy się nie dowiemy, a jeśli, to pewnie nieprędko.

Pozostaje sprawa zorganizowania życia w Polsce uchodźców ocalonych z Afganistanu. Ale to już osobny temat, do którego na pewno będziemy wracać.©℗


CZYTAJ WIĘCEJ: SERWIS SPECJALNY O AFGANISTANIE >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021