Order Uśmiechu to przykład manipulacji, a nie partycypacji dzieci

Jest mitem stworzonym wbrew zasadom etyki i prawdy historycznej, za to mocno promowanym przez obecnego przewodniczącego Kapituły.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Marek Michalak na Międzynarodowej Konferencji Korczakowskiej podczas której odbyło się wręczenie Orderu Uśmiechu Marcie Santos Pais - byłej pełnomocniczce ONZ ds. obrony praw dzieci. / fot. Piotr Molecki / EAST NEWS
Marek Michalak na Międzynarodowej Konferencji Korczakowskiej, podczas której odbyło się wręczenie Orderu Uśmiechu Marcie Santos Pais - byłej pełnomocniczce ONZ ds. obrony praw dzieci. / fot. Piotr Molecki / EAST NEWS

„Żądam, abyś na przekór wiatrom i burzom był zawsze pogodny i radość dzieciom przynosił. Czy przyrzekasz?” – choć tej obietnicy w praktyce nie da się spełnić, złożyło ją już ponad tysiąc osób, które dołączyły do „elitarnej grupy dorosłych, jaką są Kawalerowie Orderu Uśmiechu”. Są wśród nich lekarze, pisarze, politycy, społecznicy, celebryci, pedagodzy, aktorzy i duchowni. Podczas ceremonii wręczenia orderu musieli wygłosić przyrzeczenie i wypić bez skrzywienia ust sok z cytryny, po czym promiennie się uśmiechnąć. Dorośli, którzy przyznają tę odznakę, zapewniają, że robią to na wniosek dzieci, i że to wyraz podmiotowego ich traktowania oraz „realizacji testamentu Janusza Korczaka”. Czy rzeczywiście?

Piękna legenda

„Myślisz, że dzieci nie napisałyby wniosku na nią? Jestem pewien, że zasypałyby nas listami” – powiedział Cezary Leżeński, gdy ktoś przypomniał mu, że Ewa Szelburg-Zarembina otrzymała Order Uśmiechu na wniosek Kapituły, a nie dzieci. Cytat pochodzi z książki „Za jeden uśmiech” Leżeńskiego, który niemal od początku współtworzył to odznaczenie jako akcję społeczną „Kuriera Polskiego”, czasopisma Stronnictwa Demokratycznego. W latach 1969-1981 był redaktorem naczelnym tej gazety, a poetka została pierwszą przewodniczącą Kapituły Orderu Uśmiechu.

Pomysł zrodził się w redakcji „Kuriera Polskiego” w 1967 r., po publikacji wywiadu z Wandą Chotomską, pisarką i autorką tekstów do obchodzącej wówczas pięciolecie dobranocki „Jacek i Agatka”. Chotomska wspomniała w nim o spotkaniu z dziećmi w sanatorium rehabilitacyjnym.

„Po imprezie odwiedziłam w poszczególnych salach te dzieci, które nie mogły opuszczać łóżek – mówiła. – W pewnej chwili zatrzymałam się przy chłopcu, który mimo bardzo ciężkiego stanu zdrowia był pogodny i uśmiechnięty. I właśnie on w rozmowie na temat audycji nagle mnie zapytał: »Dlaczego właściwie nie ma orderu uśmiechu? Powinien być – i pierwszy taki order dałbym Jackowi!«” (cyt. za Leżeńskim).

Pomimo tego, że chłopiec chciał przyznać order postaci z bajki, a nie żadnemu dorosłemu, historia ta stała się zaczynem mitu założycielskiego, wedle którego odznaczenie powstało z inicjatywy dziecka i jest nadawane dorosłym przez dzieci. Leżeński współtworzył ten mit, ale w swojej książce przyznaje, że to nie wspomniany chłopiec „jak głosi piękna legenda, zaproponował, by Order nadawały dzieci swym dorosłym przyjaciołom. Chciał go tylko dać wesołej, wzruszającej laleczce”.

Książka została wydana w 1996 r., gdy Leżeński od prawie 30 lat był już członkiem Kapituły. I choć od tak dawna nadawał odznaczenia „w imieniu dzieci”, wciąż nie rozumiał, dlaczego chłopiec chciał przyznać order tylko Jackowi. „Dlaczego nie obydwojgu: Jacusiowi i Agatce? – zastanawiał się. – Może był w wieku, w którym nie lubi się dziewcząt i ciągnie je za warkocze albo przezywa...”.

Niedługo minie kolejne 30 lat, ale dorośli przyznający odznakę (ostatnio „w imieniu dzieci świata”) wciąż roztrząsają tę sprawę. Na stronie orderu piszą: „Dlaczego tylko Jacusiowi (...) – tego nikt nie wie. Może chłopiec był antyfeministą i nie lubił nawet małych kobiet?”.

Wystarczy obejrzeć choć jeden odcinek „Jacka i Agatki”, by dostrzec, że kontrast między bohaterami jest uderzający wcale nie ze względu na płeć. Chłopiec chciał przyznać order Jackowi zapewne dlatego, że tak naprawdę tylko ta postać jest w bajce dzieckiem, które dopiero zaczyna poznawać świat. Jackowi autograf bardziej się kojarzy z marką samochodów niż z podpisem osoby, którą uważa się za ważniejszą od innych. Agatka zaś jest starszą siostrą Jacka, ale zachowuje się jak zrzędliwa dorosła. Wciąż go strofuje i poucza.

Chaos w dokumentach

Procedura nadawania Orderu Uśmiechu teoretycznie polega na tym, że dzieci składają wnioski, a decyzje podejmują dorośli. W Kapitule nie ma jednak żadnych dzieci, a jak pokazuje przykład Szelburg-Zarembiny, order mógł być przyznany wręcz bez ich wniosku. Leżeński nie wspomina, czy to była jedyna taka sytuacja, ale opisuje przypadek, w którym z inicjatywą nadania orderu wystąpiły nie dzieci, lecz telewizja. W 1993 r. do Leżeńskiego zadzwonił „pewien telewizyjny facet”, który zażądał przyznania orderu przebywającemu wówczas w Polsce Stevenowi Spielbergowi i zapewnił, że wniosek dzieci będzie za parę dni. Zanim wpłynął, informacja o tym orderze już była rozpowszechniana w mediach.

Odznaczenie dla Spielberga było pierwszym, które Kapituła przyznała jako organizacja niezwiązana z redakcją „Kuriera Polskiego”. W 1992 r. została zarejestrowana jako odrębny podmiot prawny – stowarzyszenie Kapituła Orderu Uśmiechu, na czele którego stoi kanclerz. Do 2006 r. funkcję tę pełnił Leżeński. Obecnie organizacja nosi nazwę Międzynarodowa Kapituła Orderu Uśmiechu, a na jej czele od 2007 r. stoi Marek Michalak, który jako Rzecznik Praw Dziecka (2008-2018) witał kolejne odznaczone orderem osoby (co najmniej kilka) w urzędowych pismach RPD.

Zmiana kanclerza została zgłoszona do Krajowego Rejestru Sądowego, ale później dane stowarzyszenia nie były aktualizowane ani razu. W KRS wciąż widnieją nazwiska osób, które zasiadały we władzach 17 lat temu (kilka już nie żyje), choć wszelkie zmiany powinny być zgłaszane w terminie 7 dni, a niewywiązanie się z tego obowiązku stanowi powód do podjęcia przez organ nadzoru – Prezydenta m. st. Warszawy – czynności nadzorczych wobec stowarzyszenia. Również na stronie stowarzyszenia znajdują się nieaktualne dane. Najnowsze informacje (z 2022 r.) o członkach i władzach stowarzyszenia można znaleźć na Facebooku. Przewodniczącą Komisji Rewizyjnej została wówczas sędzia w stanie spoczynku Anna Maria Wesołowska. Jej nazwiska nie ma w KRS.

Wybiórcza historia

W książce „Order Uśmiechu – wspólny świat dzieci i dorosłych” (wyd. 2020 r.) Marek Michalak podtrzymał mityczną opowieść o dziecięcej nominacji dla Szelburg-Zarembiny, choć powinien wiedzieć, że tej nominacji nie było, bo korzystał z publikacji Leżeńskiego. O Spielbergu pisał, że „po wypiciu z pucharu soku cytrynowego oznajmił: »Jest to najsłodszy sok cytrynowy, jaki kiedykolwiek piłem«”, cytując go za Leżeńskim. Nie wspomniał jednak o tym, że order dla niego wymyśliła telewizja.

Z książki Michalaka nie dowiemy się też, że właściwie nie wiadomo, ile orderów przyznano, bo – jak mętnie wyjaśnia Leżeński – pierwsza Kapituła, funkcjonująca przy „Kurierze Polskim”, „nadała około 380 orderów, ale wskutek nieuporządkowania archiwum trudno było stwierdzić, jaki kolejny numer legitymacji należy wpisać Spielbergowi”. Uznano, że numeracja orderów przyznawanych już przez stowarzyszenie zacznie się od 401.

Michalak pisze z kolei, że „Order Uśmiechu w latach 1968-2020 przyznano 1043 osobom”, ale na liście odznaczonych zamieszcza 1039 nazwisk. W dodatku brakuje tam ośmiu laureatów (np. ks. Bogdana Wegnerowskiego, Billa i Hillary Clintonów) wymienionych w wydanej w 2003 r. i znanej Michalakowi książce „Fenomen Orderu Uśmiechu” Henryka Łyczka, byłego sekretarza stowarzyszenia.

Nie dowiemy się też, ile wniosków o order zostało odrzuconych (i dlaczego), a także – ile ich czeka na rozpatrzenie (na stronie Kapituły czytamy, że co roku wpływa od kilkuset do tysiąca wniosków, co oznacza, że pozytywnie rozpatrzono nikły procent). Autor nie wspomniał też o ciekawym przypadku Jerzego Owsiaka. Otrzymał on order w 1993 r., ale przyjął go po 25 latach, bo wcześniej uważał, że „ktoś tu uwija sobie prywatny biznes, że ci ludzie chcą zaistnieć. (...) Karykaturalnie to wygląda: loża starców przebrana w jakieś dziwne insygnia, wyglądało, że dzieci służą tam jedynie do dekoracji”.

W książkowej opowieści Michalaka nie ma historii wręczenia orderu Janowi Pawłowi II, który otrzymał go bez żadnej ceremonii, i to z rąk polityków (m.in. Edwarda Kowalczyka, ówczesnego przewodniczącego Stronnictwa Demokratycznego), a nie Kapituły. Jak było naprawdę, dowiadujemy się z publikacji Leżeńskiego: „Kowalczyk wolał, by cały splendor dekoracji papieża i profit z tego płynący spadł na niego, a nie na jakąś tam Kapitułę”.

Order dla innego papieża, Franciszka, Michalak wręczył za to osobiście, w towarzystwie nie wnioskodawców, lecz własnych dzieci. Ich życie zresztą niedawno zbeletryzował, czyniąc bohaterami swoich utworów i w jednym z opowiadań pisząc, że dzieci mają „prawo do nadawania Orderu Uśmiechu”, co przecież jest fikcją.

Michalak w swej książce zataił wiele informacji, które mogłyby utrudnić mu budowę wiarygodnego mitu Orderu Uśmiechu jako odznaczenia przyznawanego na wniosek dzieci i świadczącego o podmiotowym ich traktowaniu. I można by powiedzieć, że to jego autorskie prawo. Problem w tym, że książka jest opublikowaną wersją jego doktoratu, obronionego w 2019 r. na Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.

„Pasja i rzetelność”

Publikacja została wyróżniona w konkursie Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego na wybitną monografię naukową z zakresu nauk pedagogicznych lub nauk pokrewnych za rok 2020. W uzasadnieniu czytamy, że obie wyróżnione wówczas monografie „cechuje bardzo wysoki poziom teoretyczny i metodologiczny”, „nacechowane są pasją badawczą i rzetelnością naukową”, „napisane są z zachowaniem najwyższych wymagań etycznych”.

„Uwagę zwraca bogactwo przypisów, co świadczy o rzetelności Autora dysertacji przy prezentowaniu opinii” – napisał w recenzji doktoratu Michalaka ks. prof. Stanisław Dziekoński. W opublikowanej rozprawie przypisów jest 1310, w tym ok. 220 takich, których bez zgody Michalaka nie da się zweryfikować, gdyż odsyłają do dokumentacji stowarzyszenia. Zdarzają się też przypisy wprowadzające w błąd. Jeden z nich odsyła do książki Michalaka pt. „...Najważniejsze w świecie i w życiu jest Dobro” (Warszawa 2018, wyd. Rzecznik Praw Dziecka). Kłopot w tym, że takiej książki nie ma, a jedyny tekst autora pod takim tytułem to artykuł o objętości 2,5 strony opublikowany w czasopiśmie APS „Praca socjalna” (nr 1/2018, współfinansowany przez RPD w czasie, gdy Michalak miał tam otwarty przewód).

Oprócz studium przypadku Orderu Uśmiechu Michalak dokonał w swej pracy analizy biografii wybranych osób należących do „elitarnej grupy dorosłych, jaką są Kawalerowie Orderu Uśmiechu”, z zastosowaniem metody Fritza Schützego. Metoda ta wymaga jednak przeprowadzenia bezpośredniej rozmowy, tzw. wywiadu narracyjnego, tymczasem Michalak po prostu wysłał do kilkudziesięciu osób ankiety z pytaniami w stylu: „W jakich okolicznościach dowiedział/-a się Pan/Pani, że został Panu/Pani przyznany Order Uśmiechu?”, „Jak zareagowała Pani/Pana rodzina, bliscy, przyjaciele, współpracownicy?”. Części ankietowanych nie poinformował nawet, że prowadzi badania naukowe na potrzeby doktoratu (prosił o wypowiedzi do książki), a w swojej analizie uwzględnił też odpowiedzi udzielone przez męża zmarłej w 2017 r. laureatki orderu Jolanty Chmielik, do której wysłał ankietę rok po jej śmierci.

Analizując odpowiedzi tych osób, Michalak stosował terminy z teorii Fritza Schützego, ale najwyraźniej bez zrozumienia jego koncepcji „trajektorii”. Termin ten dotyczy doświadczeń trudnych, negatywnie wpływających na życie człowieka lub społeczności, Michalak zaś określa tym mianem doświadczenia pozytywne.

Według samego Schützego „proces trajektorii charakteryzuje się doświadczaniem coraz boleśniejszego i w coraz większym stopniu pozbawionego wyjścia cierpienia. Dotknięci trajektorią są w coraz mniejszym stopniu zdolni do aktywnego działania, są natomiast niejako pędzeni przez – odbierane jako przytłaczające – wydarzenia”. Michalak pisze natomiast o... „trajektorii Orderu Uśmiechu” oraz o „potencjale trajektoryjnym Korczaka”.

Niewygodne pytania

Co na to recenzenci? Prof. Tadeusz Pilch (UW) „z aprobatą odnosi się do warsztatu badawczego doktoranta”, a ks. prof. Stanisław Dziekoński (UKSW) wspomina o „wielkim kunszcie metodologicznym promotora” (prof. Barbary Smolińskiej-Theiss). Ta druga recenzja zasługuje zresztą na uwagę również ze względu na fakt, że jej znaczna część stanowi po prostu kompilację obszernych fragmentów skopiowanych – bez cudzysłowu – z recenzowanego doktoratu. Dziekoński skopiował np. zdanie: „Te unikalne badania biograficzne były prowadzone w perspektywie teorii struktur poznawczych Fritza Schützego” (z błędem, bo chodzi o struktury procesowe) czy stwierdzenie, że „znaczącym i wyraźnie akcentowanym momentem trajektoryjnym w biografii Kawalerów Orderu Uśmiechu było zetknięcie się z myślą Janusza Korczaka”.

Zapytałam księdza profesora, dlaczego tak zrobił. W nadesłanej odpowiedzi zarzucił mi nieobiektywność, za to sobie nie miał nic do zarzucenia, bo jego zdaniem recenzja doktoratu „nie jest dziełem naukowym w ścisłym sensie. Jest jedynie (...) utworem o charakterze odtwórczym, nie wnoszącym nic nowego poza – opartą na wiedzy i doświadczeniu, ale jednak mającą charakter subiektywny – opinią”. Wprawdzie „świadomie przywoływał wręcz literalnie te fragmenty dysertacji, które w jego przekonaniu miały szczególną wartość”, ale dodawał sformułowania w stylu „słusznie podkreśla Autor”. Jeśli natomiast chodzi o „kunszt metodologiczny”, Dziekoński przypomniał, że rozprawa i książka Michalaka były recenzowane przez „wybitnych profesorów”, i wyraził przekonanie, że jego opinia „wpisuje się w stanowisko najbardziej elitarnej części środowiska pedagogicznego”.

Rzecznik prasowy APS Piotr Toczyski po zapoznaniu się z zestawieniem fragmentów recenzji i doktoratu napisał, że „Akademia nie komentuje konkretnych spraw ponad to, co zawierają publicznie dostępne uchwały”, a od siebie dodał, że „gdyby recenzja była lakoniczna, mało użyteczna, komisja [doktorska] mogłaby wnioskować o zmiany w niej lub o stworzenie nowej recenzji. W tym przypadku najwyraźniej takich potrzeb nie było”.

W imię Korczaka

Doktorat Michalaka został wydany w 2020 r. przez stowarzyszenie Międzynarodowa Kapituła Orderu Uśmiechu dzięki wsparciu fundacji żony autora i firmy jego brata. Wydawca zajmuje się też jego dystrybucją i informuje, że „Całkowity dochód ze sprzedaży książki Autor (zrzekając się ew. honorariów autorskich) przeznaczył na działalność Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu”.

Publikacja została objęta honorowym patronatem Międzynarodowego Stowarzyszenia im. Janusza Korczaka i Instytutu Praw Dziecka im. Janusza Korczaka. Na stronie instytutu czytamy, że jest to „podmiot powołany przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Janusza Korczaka i Międzynarodową Kapitułę Orderu Uśmiechu w grudniu 2018 r., aby szerzyć ideę podmiotowości dziecka i promować prawa dziecka”. Obu tym stowarzyszeniom przewodniczy Marek Michalak, który jest również inicjatorem i dyrektorem instytutu oraz członkiem jego rady naukowej.

Michalak pisał w swojej książce, że w instytucie tym przechowywana jest dokumentacja stowarzyszenia przyznającego Order Uśmiechu. Początkowo instytut miał lokal w Warszawie, obecnie jednak nie ma ani siedziby, ani osobowości prawnej, i nie wiadomo, czym w ogóle jest. Jego sekretarz, Magdalena Bogdańska-Maciak pisze, że to „projekt społeczny”, a Michalak nie odpowiada mi na pytanie, na czym polega jego podmiotowość. Nie odpowiedział zresztą na żadne moje pytanie, a jego pełnomocnik prawny, Grzegorz Nowicki „uprzejmie przypomina o obowiązku ograniczenia publikacji do prawdziwych, zweryfikowanych informacji”.

******

Najwyższy stopień tzw. drabiny partycypacji społecznej dzieci autorstwa Rogera Harta oznacza projekty inicjowane przez dzieci i realizowane w partnerstwie z dorosłymi. Najniższy stopień, czyli manipulacja, polega na tym, że dorośli wykorzystują dzieci do wsparcia swoich projektów i udają, że są one inspirowane przez dzieci. Gdzie umieścilibyście Order Uśmiechu?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”, specjalizuje się w tematyce praw dziecka. Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Doktorat o udziale dzieci w programach reality show obroniony w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Zabawki Kanclerza