Namibia: Cena zbrodni

Niemcy przyznają się do ludobójstwa afrykańskich ludów Herero oraz Nama i w geście przeprosin chcą zapłacić prawie półtora miliarda dolarów. Potomkowie tych, którzy przeżyli pierwszą w XX stuleciu ludobójczą rzeź, nie chcą jednak podarków, lecz odszkodowania.
w cyklu STRONA ŚWIATA

01.06.2021

Czyta się kilka minut

Niemcy przyznają się do ludobójstwa w Namibii podczas okupacji kolonialnej. Na zdjęciu minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas na konferencji prasowej w Berlinie, 28 maja 2021 r. / FOT. TOBIAS SCHWARZ/AFP/East News /
Niemcy przyznają się do ludobójstwa w Namibii podczas okupacji kolonialnej. Na zdjęciu minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas na konferencji prasowej w Berlinie, 28 maja 2021 r. / FOT. TOBIAS SCHWARZ/AFP/East News /

Do ludobójczej zbrodni doszło na początku XX stulecia w dzisiejszej Namibii, nazywanej wówczas po prostu Afryką Południowo-Zachodnią. Podczas rozbioru kontynentu dokonanego przez europejskie mocarstwa w 1884 roku na kongresie w Berlinie, Afryka Południowo-Zachodnia została przyznana Niemcom.

Tysiące niemieckich osadników ściągnęło tu skuszonych obietnicą bezkresnych farm, przebogatych łowisk i diamentowych pól. Na potrzeby osadnictwa przybyli z Niemiec kolonialni zarządcy odbierali najlepsze grunty, pastwiska i stada tubylczym ludom. W 1904 roku obrabowani z własności i pozbawieni środków do życia pasterze Herero, a po nich także myśliwi Namowie, przezywani przez białych Buszmenami lub Hotentotami, podnieśli przeciwko przybyszom zbrojny bunt. Do stłumienia rebelii Niemcy posłali specjalny korpus ekspedycyjny pod dowództwem generała Lothara von Trothy, który utopił właśnie we krwi powstanie zbrojne w innej niemieckiej kolonii, Tanganice, stanowiącej dziś lądową część Tanzanii. „Znam ja ich dobrze! Rozumieją tylko siłę. Stosuję więc wobec nich wyłącznie siłę, terror, okrucieństwo – powiadał generał. – Przeleję morze krwi, ale zniszczę buntowników”.

W sierpniu 1904 roku Niemcy rozgromili powstańców w bitwie pod Waterbergiem, górą Wodną, świętym miejscem Hererów. Liczniejsi, a przede wszystkim lepiej uzbrojeni w szybkostrzelne karabiny i artylerię, nie dali Hererom żadnych szans. Ci, którzy nie zginęli w bitwie, rzucili się do ucieczki przez pustynię Kalahari do należącej do Brytyjczyków Beczuany (dzisiejszej Botswany). Ścigającym ich niemieckim żołnierzom generał von Trotha przykazał, by „zabijali każdego Herero, z bronią lub bez broni”, mężczyzn, kobiety i dzieci. Niemcy wybijali też stada należące do Hererów, palili ich wioski, zasypywali i truli studnie i wodopoje. Podczas tułaczki przez pustynię uciekinierzy ginęli też od upału, z pragnienia, głodu i wycieńczenia. Z 60 tysięcy Hererów z obozowiska pod górą Wodną do Beczuany dotarło niewiele ponad tysiąc.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Pozostałych w kraju Hererów zamknięto w obozach koncentracyjnych. Trafili tam też Namowie, których rebelię stłumiono równie okrutnie i krwawo. Szacuje się, że między 1904 a 1908 rokiem, kiedy bunty Hererów i Namów zostały ostatecznie stłumione, zginęło ponad trzy czwarte ze 100 tysięcy Hererów i połowa z 20 tysięcy Namów.

Odrąbane głowy kilkuset zabitych Hererów i Namów wywieziono do Niemiec do badań naukowych, które miały dowieść wyższości białej rasy i konieczności zachowania czystości rasowej, a wkrótce stać się ideologicznym uzasadnieniem zagłady Żydów podczas II wojny światowej.

Niemcy nie miały już wówczas kolonii w Afryce. Straciły je po przegranej poprzedniej wojnie światowej. Brytyjczycy zabrali im Tanganikę, a razem z Francuzami – Togo i Kamerun. Burundi i Rwandę przejęła Liga Narodów i powierzyła zarząd nad nimi Belgii, a nad Afryką Południowo-Zachodnią – Unii Południowej Afryki. Unia przepoczwarzyła się w Republikę Południowej Afryki, która w 1948 roku wprowadziła ustrój segregacji rasowej, apartheidu, a rok później anektowała Afrykę Południowo-Zachodnią.

Dopiero po upadku apartheidu w 1990 roku i trwającej ponad ćwierć wieku partyzanckiej wojnie Afryka Południowo-Zachodnia ogłosiła niepodległość i przyjęła imię Namibii. Władzę w młodym państwie przejęli Ovambowie, najliczniejsi w kraju, stanowiący ponad jedną trzecią z 2,5 miliona jego mieszkańców. Herero (dwukrotnie liczniejsi) i Namowie, stanowiący razem jedną dziesiątą, zostali w niepodległej Namibii zepchnięci na margines i klepali biedę gnieżdżąc się na nędznych przedmieściach dawnych białych miast i obrzeżach wspaniałych farm, powstałych na odebranych im ziemiach i należących do potomków niemieckich osadników oraz przybyłych z Południowej Afryki Afrykanerów/Burów.

Dochodzenie krzywd

Póki Afryką Południowo-Zachodnią rządzili Niemcy, a po nich Afrykanerzy/Burowie, Herero i Namowie nie mogli nawet pomyśleć, by upomnieć się o sprawiedliwość za dawne krzywdy. Nawet w niepodległej Namibii rządzący Ovambowie niechętnie słuchali ich skarg i żądań, by dochodzili u Niemców rozliczeń z mroczną przeszłością i zadośćuczynienia. Niemcy byli i wciąż pozostają jednym z najważniejszych partnerów handlowych swojej dawnej kolonii, a bez udzielanej przez nich pomocy i pożyczek nie przetrwałaby ani gospodarka, ani  Namibii, ani rządzący nią przywódcy Ovambów.

Niemcy nie wypierali się zbrodni z czasów kolonialnych, ale tłumaczyli, że właśnie dlatego pomagają tak szczodrze Namibii, żeby zmazać dawne winy. Wodzowie Hererów i Namów nie przyjmowali tych argumentów. Niemieckie pieniądze – mówili – trafiają do rządu Namibii, zagarniają je Ovambowie, a Hererom i Namom, ofiarom niemieckiego kolonializmu, dostają się grosze.

Nie mogąc liczyć na własny rząd, sami, za pośrednictwem nowojorskich kancelarii adwokackich, próbowali dochodzić sprawiedliwości w amerykańskich sądach i odszkodowań od niemieckiego rządu i Deutsche Banku, który finansował akcję kolonizacyjną w Afryce. Także bez powodzenia.

Dopiero w setną rocznicę ludobójczego pogromu Hererów i Namów przybyła specjalnie na uroczystości niemiecka minister od współpracy gospodarczej i rozwojowej Heidemarie Wieczorek-Zeul uznała w imieniu Niemiec winę za dawną zbrodnię i przeprosiła za zadane cierpienia i krzywdy. Trzy lata później za zbrodnie przodka przeprosili także potomkowie generała von Trothy zaproszeni specjalnie na kolejne rocznicowe uroczystości.

W 2016 roku niemiecki rząd po raz pierwszy nazwał pogromy Hererów i Namów zbrodnią ludobójstwa i podjął rozmowy z rządem Namibii w sprawie formy oficjalnych przeprosin i zadośćuczynienia, które ostatecznie zamknęłyby sprawę rozliczeń z przeszłością. W 2018 roku, w kolejnym geście dobrej woli, Niemcy przekazały Namibii szczątki zamordowanych, okaleczonych Hererów i Namów, wywiezionych do badań naukowych i muzeów, a minister od współpracy kulturalnej z zagranicą pani Michelle Muentefering poprosiła w imieniu Niemiec o przebaczenie.

Natomiast w zeszły piątek, po dziewięciu rundach międzyrządowych rozmów, szef niemieckiej dyplomacji Heiko Mass obwieścił, że od tego dnia Niemcy uznają mordy Hererów i Namów za zbrodnię ludobójstwa i że w przyszłym miesiącu pojedzie specjalnie do Windhuku, by podpisać stosowną deklarację. Pod koniec zaś roku niemiecki prezydent Frank-Walter Steinmeier wybierze się z oficjalną wizytą do Namibii, by w tamtejszym parlamencie złożyć w imieniu Niemiec oficjalne przeprosiny i prosić o wybaczenie. 

Dodatkowo, mając nadzieję, że choć w jakimś stopniu złagodzi to cierpienia potomków ofiar ludobójstwa, Niemcy zamierzają wypłacić w ciągu najbliższych 30 lat namibijskiemu rządowi prawie półtora miliarda dolarów „na odbudowę i rozwój Namibii”, głównie na projekty związane z zapewnieniem dostępu do wody, energetyką, szkolnictwem, przede wszystkim w regionach, gdzie mieszkają Herero i Namowie. Minister Mass podkreślił jednak, że pieniądze te nie są w żadnym wypadku odszkodowaniem ani zadośćuczynieniem, a fakt wypłacenia ich wynika z poczucia moralnego obowiązku i nie może nikomu posłużyć jako precedens, by dochodzić u rządu niemieckiego reparacji za doznane krzywdy.

Dbałość o słowa

Niemcy twierdzą, że w czasie, gdy generał von Trotha wycinał w pień wioski Hererów i Namów, nie istniał termin prawny na określenie ludobójstwa, a stosowną konwencję przyjęła dopiero ONZ po II wojnie światowej. Prawo nie działa jednak wstecz i choć poczuwają się do winy oraz moralnego obowiązku, by wynagrodzić krzywdy Hererom i Namom, Berlin uważa, że nie ma żadnych podstaw prawnych, by z tego tytułu kierować pod jego adresem jakiekolwiek roszczenia prawne.

Układając się z namibijskim rządem niemieccy dyplomaci mniej targowali się o sumę należnego, a dbali przede wszystkim o to, by uchowaj Boże, w dokumentach nie znalazły się jakiekolwiek sformułowania, które pozwalałyby interpretować je jako uznanie prawa do reparacji i zachęcić innych do procesowania z Niemcami. Dlatego też woleli od samego początku rozmawiać z rządem Namibii o rozmiarach udzielanej jej niemieckiej pomocy gospodarczej niż z potomkami Hererów i Namów o odszkodowaniach za ludobójstwo.

Niemcy obawiali się, że w ślady Namibii, Hererów i Namów może pójść – i już próbuje  – Tanzania, dziedziczka Tanganiki, gdzie topiąc we krwi antykolonialne powstanie Maji-Maji na początku wieku Niemcy wymordowali ponad ćwierć miliona Afrykanów. Inne dawne, niemieckie kolonie, Togo, Kamerun czy Burundi również z łatwością znalazłyby w swojej kolonialnej przeszłości krzywdy, za które mogłyby się domagać zadośćuczynienia. A dodatkowo Polska i Grecja podnoszą sprawy odszkodowań za straty i zniszczenia podczas II wojny światowej.

Wszystkie inne, dawne mocarstwa kolonialne, które na zamorskich podbojach dorobiły się dzisiejszego bogactwa i potęgi, Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Portugalia, Belgia czy Holandia, z niepokojem przyglądały się, jak Niemcy targują się ze swoją byłą kolonią o warunki rozliczenia z przeszłością. Wszystkie dawne metropolie kolonialne mają w swojej historii karty równie mroczne jak Niemcy, a ich dawne ofiary równie dobre co Herero i Namowie powody, by dochodzić swoich krzywd przed sądem. Tym bardziej że obawiając się roszczeń, żadna inna poza Niemcami metropolia nie podjęła nawet próby rozrachunku z kolonialną przeszłością. Dopiero pod przywództwem prezydenta Emmanuela Macrona Francja rozlicza się ze zbrodni w Algierii, a dzień przed przyznaniem się przez Niemcy do winy za ludobójstwo Hererów i Namów, Paryż przyznał, że przyczynił się do zbrodni ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku.

Powodem większej niż dotąd gotowości europejskich mocarstw do rozrachunku z kolonialną przeszłością są nie tyle wyrzuty sumienia, co troska o czystą hipotekę i przyszłe zyski z handlu z Afryką. Chiny i Rosja, konkurujące z Francją czy Wielką Brytanią, na każdym kroku wypominają im kolonialną przeszłość i przypominają Afrykanom, że z ich strony kolonialnego wyzysku nigdy nie doświadczyli.

Jałmużna i zadośćuczynienie

Prezydent Namibii Hage Geingob uznał niemiecką deklarację uznającą dawną zbrodnię za ludobójstwo i obietnicę zapłaty półtora miliarda dolarów za „dobry pierwszy krok we właściwym kierunku”. „Następnym powinny być oficjalne przeprosiny, a następnie zgoda na zadośćuczynienie” – oznajmił jego sekretarz. Już w zeszłym roku targując się o sformułowania wspólnej deklaracji Geingob upierał się, że musi się w niej znaleźć słowo „odszkodowania”. Wygląda jednak na to, że ustąpił w tej sprawie Niemcom.

Starszyzna ludów Herero i Nama nie jest jednak zadowolona. Stowarzyszenia wodzów Herero i Namów oznajmiły, że ponieważ ofiarą niemieckiej zbrodni ludobójstwa padli Herero i Namowie, to z nimi, a nie z rządem Namibii Niemcy powinni się układać i im, a nie rządowi Namibii płacić. A przede wszystkim, nazywając sprawy po imieniu, przyznać, że są to odszkodowania, a nie kamuflować ich pod nazwą „pomocy rozwojowej”.

„Wymordowano naszych przodków, odebrano nam ziemię i rozdzielono ją między niemieckich osadników. Dziś nadal należy ona do potomków naszych oprawców” – oznajmili wodzowie. „Półtora miliarda dolarów nie wyrówna rachunków krzywd. Chcemy, by niemiecki rząd wykupił naszą ziemię od tych, do których dziś ona należy, i zwrócił ją nam, jej prawowitym właścicielom”. 

Dr Zed Ngavirue, szef namibijskiej delegacji, podczas rozmów z Niemcami przyznaje, że zdaje sobie sprawę, iż zawarte z Berlinem porozumienie nie zadowoli wszystkich, ale niektóre roszczenia i oczekiwania Hererów i Namów są niemożliwe do spełnienia. „Choćby to, że straciliśmy nasze ziemie nie tylko przez niemiecką kolonizację” – tłumaczy w namibijskich gazetach. „Wielu białych osadników osiadło tu i kupowało ziemię już po tym, jak Niemcy stracili kolonie w Afryce. Biali kupowali naszą ziemię, kiedy rządzili u nas Afrykanerzy z Afryki Południowej, a nawet gdy staliśmy się już niepodległym państwem”.

Dla wodzów Herero i Namów słowa namibijskiego negocjatora są tylko potwierdzeniem obaw, że Berlin i Windhuk chcą się dogadać za ich plecami i wykorzystać ich krzywdę dla swoich korzyści – Niemcy chcą ostatecznie zamknąć sprawę rozliczeń, a namibijski rząd przejąć dla siebie niemieckie pieniądze. 

„Niemcy wzięli odpowiedzialność za zagładę Żydów, ale potrzebowali aż stu lat, żeby przyznać się do ludobójstwa Afrykanów. I podjęły układy z rozmaitymi organizacjami żydowskimi nie upierając się, że o odszkodowaniach będą rozmawiać wyłącznie z rządem Izraela. Dlaczego z nami nie chcą tak rozmawiać? Czyżby chodziło o czarny kolor naszej skóry?” – pytają naczelni wodzowie Herero i Namów Vekuii Rukoro i Gaob J. Isaack. „To zniewaga, której nie zniesie żaden szanujący się Afrykanin. Niemiecki prezydent nie ma po co tu przyjeżdżać”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej