Najszybciej pisze się o polityce

Zasnąłem, jeszcze zanim zaczęła się debata. Obudziłem się, kiedy jeden z kandydatów wręczał drugiemu do podpisu konstytucję i - będąc ciągle w półśnie - pomyślałem albo nawet się wystraszyłem, że się dogadali i teraz będzie nowe państwo i nowe porządki.

06.07.2010

Czyta się kilka minut

Potem jednak dotarło do mnie, że jest to konstytucja przeznaczona dla powodzian i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a ponieważ przy okazji kandydaci powiedzieli kilka ciepłych słów na temat samej akcji, pomyślałem odruchowo, kto na tym zyska, a kto straci. I popatrzcie - tak nas właśnie programują, że już nie musimy czekać na komentarze na stojąco lub siedząco (na stojąco w TVN 24, na siedząco w TVP Info), sami dokonujemy natychmiastowej analizy, co się komu opłaci. No więc wiadomo z grubsza, że chwaląc Orkiestrę, jeden z kandydatów ryzykował więcej niż drugi. Chociaż...

Wszyscy się uczymy, że kampania wyborcza polega na tym, żeby mówić to, co ludzie chcą usłyszeć. A ściślej - nie mówić tego, czego usłyszeć nie chcą. Tegoroczna kampania prezydencka była pod tym względem wzorcowa, na zajęciach z politologii będzie ją można analizować ze studentami, w sztabach politycznych przyszłych partii (będą jeszcze jakieś inne partie?) będzie się ją dawało za przykład. Celowo piszę ten felieton 4 lipca o świcie, żeby spojrzenie moje pozostało czyste, niezmącone. Owszem, ludzie chcieliby usłyszeć na przykład coś więcej o gospodarce i finansach publicznych, o systemie ubezpieczeń czy służbie zdrowia, ale trzeba by ich zmartwić, a w kampanii wyborczej nikogo martwić nie wolno. Straszyć tak, ale martwić - broń Boże.

Wysłuchałem w radiowej Trójce interesującej rozmowy z jednym z ekonomistów. "Czego pan osobiście oczekiwałby od kandydata na prezydenta? Jakiej deklaracji?", zapytał dziennikarz. "Wie pan, przed wojną, kiedy nie było komputerów i internetu, i wszystkie dokumenty trzeba było pisać na maszynie, prezydent Mościcki zatrudniał 70 osób, a pozycja jego była znacznie mocniejsza niż dzisiejszych prezydentów. Więc ja bym oczekiwał od jednego czy drugiego kandydata, żeby zadeklarował, że rozładuje Pałac Prezydencki i że, powiedzmy, w ciągu pięciu lat liczba jego pracowników zbliży się do tej z czasów prezydenta Mościckiego...". Przy okazji dowiedziałem się, że liczba urzędników w Polsce od 1990 r. pomnożyła się niemal trzykrotnie - i po raz kolejny zmówiłem modlitwę za wielki, przedsiębiorczy i cierpliwy naród polski, który mimo tak ogromnych obciążeń pcha swoje sprawy do przodu. Potem jednak przyszło mi do głowy, że być może ta armia państwowych urzędników jest mu do czegoś potrzebna, w końcu przecież ona także jest narodem... Tak, tak, zmówiłem po prostu modlitwę za naród, bez przymiotników.

Kilka miesięcy temu przyjechał do Krakowa szwedzki dziennikarz, który chciał porozmawiać z kimś z "Tygodnika" na temat bieżącej polskiej polityki. Padło na mnie i poszliśmy razem na kolację. Zresztą kto w młodości czytał Jerzego Pilcha, ten nie może nie pałać sympatią do szwedzkich dziennikarzy. No więc zdałem mu, jak umiałem, relację z tego, co się w polskiej polityce dzieje, a potem zapytałem, czy u nich też tak jest, że w wyborach parlamentarnych na szczytach partyjnych list przeważają działacze, a nie profesjonaliści. "What do you mean?" "Mam na myśli ludzi, którzy przede wszystkim pracują na wyborczy sukces partii, natomiast nie mają konkretnych osiągnięć w innych dziedzinach". "It’s exactly the same", powiedział wolno Szwed. I dodał, że jest to nieuchronne, że demokracja w całej Europie tak właśnie wygląda i że jedynym ogranicznikiem są media. "No future", zauważyłem smutno, jak człowiek, który czytając Pilcha, równocześnie słuchał zespołu Siekiera. Mój Szwed uśmiechnął się krzywo i skinął głową.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2010