Kościół to nie muzeum

Niektórzy się irytują: dlaczego ci, którzy nie zakładają rodzin, debatują o rodzinie? Odpowiadam im: spokojnie, poczytajcie relacje, a zrozumiecie, że oni rozmawiają o tym, jak Kościół może pomóc rodzinie, a nie, jak utrudniać jej i tak trudne życie.

12.10.2015

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy świat zdaje się dygotać z niepokoju, kiedy analitycy sytuacji międzynarodowej przebąkują o możliwości III wojny światowej, a miliony emigrantów i uchodźców stawiają Europę przed nieznanym dotychczas wyzwaniem, kiedy media codziennie donoszą o zamachach na Bogu ducha winnych ludzi – w Rzymie Synod Biskupów obraduje nad powołaniem i misją rodziny w Kościele i świecie współczesnym. Pasterze wspólnoty liczącej 1,254 mld wiernych rozsianych po całym globie, jakby oderwani od tego, co się dzieje wokół, zgłębiają naukę Ewangelii o małżeństwie i rodzinie, konfrontując z nią znaki czasu, którymi – jak powiedział jeden z nich – niekoniecznie są krążące dziś w powietrzu problemy. Świat od Synodu oczekuje przynajmniej sensacji. Lecz oni...?

Jeden z trzech przewodniczących delegatów Synodu, kard. André Vingt-Trois, mówi: „Jeżeli przyjechaliście do Rzymu z ideą spektakularnych zmian doktrynalnych, wyjedziecie rozczarowani”. Sekretarz specjalny Synodu abp Bruno Forte uzupełnia, że „Synod nie po to się zgromadził, by niczego nie powiedzieć”, i że zamierza szukać sposobów „zbliżenia Kościoła do mężczyzn i kobiet naszego czasu”. „Jesteśmy tu po to – wyjaśnia – aby pozostając wierni nauce Kościoła, być pasterzami, którzy towarzyszą wiernym”.


WIĘCEJ O SYNODZIE BISKUPÓW NA NASZEJ SPECJALNJE PODSTRONIE:

  • W związku z trwającym Synodem jedni pytają z nadzieją, inni z niepokojem: czy stoimy u progu największej od Soboru Watykańskiego II rewolucji w katolicyzmie?

I choć na Synodzie często się mówi o „nowych wyzwaniach”, o „aktualnych problemach rodziny” itp., to wrażenie dystansu wobec aktualnych wydarzeń na świecie pozostaje: oto 270 przedstawicieli przybyłych z całego świata do Rzymu debatuje o... drodze do zbawienia ludzi żyjących w rodzinach. Bo przecież ostatecznie o to w tych wszystkich synodalnych debatach i sporach chodzi.

Niektórzy się irytują: dlaczego ci, którzy nie zakładają rodzin, debatują o rodzinie? Odpowiadam im: spokojnie, poczytajcie relacje z pracy grup językowych (zob. tekst Zuzanny Radzik), a zrozumiecie, że oni rozmawiają o tym, jak Kościół może pomóc rodzinie, a nie, jak czasem bywało, utrudniać jej i tak trudne życie. Są ludźmi wierzącymi w Boga, w Ewangelię Jezusa Chrystusa i tam szukają wskazań, nawet wtedy, kiedy się spierają co do proponowanych odpowiedzi. Kościół, przy wszystkich swych ludzkich mankamentach, jest instytucją opartą na wierze i stąd jego zdolność do naprawiania własnych błędów, samooczyszczenia i reform, niekiedy zaskakujących.

Kto patrzy na Synod jak na mecz piłki nożnej, a nie w optyce wiary, nie rozumie Kościoła i nic dziwnego, jeśli będzie go podejrzewał o skryte knowania, zmierzające do utrzymania i poszerzenia swej władzy. Niestety, zdarzało się, że ludzie Kościoła dawali do takich podejrzeń podstawy. Ale to ludzie Kościoła – nie Kościół, nie papież, nie Synod.
Wielkość mojego Kościoła widzę m.in. w tym, że w rozdygotanym, często przerażającym świecie żyje swoim rytmem, że chce i potrafi skupić swe najlepsze siły po to, by zajmować się sprawami pozornie tak oderwanymi od życia jak wieczne zbawienie, dobro, prawda, szczęście i relacja człowieka z Bogiem. Zajmuje się tym nie po to, żeby korygować innych, ale siebie. Krytycznie rewiduje własne nauczanie, własną praktykę duszpasterską, własną przeszłość. Relacje z dyskusji w synodalnych grupach językowych pokazują, że ich uczestnicy nie są – jak niektórzy chętnie sugerują – gronem sklerotyków, oderwanych od rzeczywistości fanatyków czy też cynicznych graczy. Może to się komuś wydać dziwne, ale z tej lektury niedwuznacznie wynika, że im chodzi o to, by rzeczywiście dobrze służyć ludziom.

Na niedawnym zjeździe Klubów „Tygodnika” obecny tam teolog wyraził wątpliwość, czy ten Synod i związany z nim wysiłek w ogóle na coś się przydadzą. Otóż Kościołowi przyda się na pewno, przynajmniej jako wielka lekcja myślenia o świecie i ludziach, wśród których żyje. Tak, żyje – bowiem „Kościół to nie muzeum”, jak zauważył papież Franciszek otwierając prace Synodu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2015