Jak żyją polscy emigranci LGBT+? Dlaczego wyjechali? Co daje im prawna ochrona ich związków? Zapytaliśmy o to trzy pary mieszkające we Francji

W rozmowach z polskimi „gejmigrantami” co chwila słyszymy o pragnieniu normalnego życia. O wspólnym mieszkaniu, zakupach, spacerach. Bez ukrywania się i udawania. Tylko tyle i aż tyle.
z Paryża i Lille

02.04.2024

Czyta się kilka minut

Marcin, Paryż, listopad 2023 r. // Idhir Baha dla „TP”
Marcin, Paryż, listopad 2023 r. // Idhir Baha dla „TP”

Różni ich prawie wszystko: zainteresowania, gusty, światopogląd, sposób ubierania się, zawód. 

Łączy orientacja seksualna. Oraz to, że wyemigrowali z Polski do Francji, aby tutaj żyć i kochać na swoich warunkach. Można ich nazwać „gejmigrantami”.

Marcin i Alex: ciepło, przyjaźń, optymizm

Z Marcinem, lat 41, oraz jego młodszym o sześć lat brazylijskim partnerem Aleksem spotykam się w ich paryskim mieszkaniu. Zielono od roślin doniczkowych (Marcin ma rękę do kwiatów), dużo książek. Alex jest naukowcem na Sorbonie, Marcin, po pedagogice specjalnej w Krakowie, pracuje w prywatnym ośrodku dla osób z niepełnosprawnością umysłową. Są razem od siedmiu lat.

Poznali się przez portal randkowy dla gejów, choć byli prawie sąsiadami.

Marcin: – Konto na tej stronie założył mi kumpel, bo sam byłem w depresji po rozstaniu z poprzednim partnerem, zamknąłem się w sobie. Z Aleksem od razu zaiskrzyło. Zero czatowania, tylko szybkie „Salut, ça va?” i od razu się spotkaliśmy w realu. Miał w sobie tyle ciepła, przyjaznej energii, optymizmu. Wszystko, czego potrzebowałem w tamtej chwili.

Po chwili Marcin dodaje: – Francuzi na co dzień bardzo się kontrolują, mają ścisłe kody zachowania w towarzystwie. Z Aleksem jest inaczej: spontan na całego. Dzięki niemu uświadomiłem sobie, że ludzie z Ameryki Południowej są nam bliscy właśnie przez tę swoją spontaniczność. Obaj jesteśmy we Francji imigrantami, bez rodzin w tym kraju. To też nas scala.

Awantura o Depardieu: dlaczego prezydent Francji i śmietanka francuskiej kultury bronią aktora oskarżonego o przemoc seksualną?

To kolejna znana postać, która spada z piedestału wskutek takich oskarżeń. Gorący spór o Gérarda Depardieu, w który angażuje się nawet Emmanuel Macron, pokazuje, że wciąż z trudem przebija się prawda, iż „bogów ekranu” obowiązują te same zasady co wszystkich.

Przy wszystkich różnicach łączy ich pragnienie swobody. Gdy pytam, czy trzymają się publicznie za ręce, Marcin ripostuje pół żartem, pół serio: – Nie lubię tego, to mi krępuje ruchy.

Często spędzają wakacje osobno, bo mają różne pasje. Marcin: – Lubię długie wędrówki po górach, Alex nie. W dodatku jako przybysz z Brazylii nie przywykł do chodzenia po śniegu. Boję się więc, że jeszcze coś mu się stanie, nie chcę go mieć na sumieniu.

Dość uciekania

Jak to się stało, że znalazł swój dom we Francji?

Marcin spędził młodość w wiosce w Beskidzie Niskim. Mówi, że już wcześniej jakaś siła pchała go w świat. Szukał swojego miejsca. Najpierw były studia w Krakowie, potem podróże do Hiszpanii, pobyt w Irlandii Północnej. I wreszcie, 14 lat temu, Francja, gdzie w Limoges na południowym zachodzie, a potem w Paryżu znalazł pracę w swoim zawodzie.

Mówi, że trudna sytuacja osób LGBT+ w Polsce nie była głównym powodem jego emigracji. Ale za granicą szybko zagustował w nieznanej wcześniej swobodzie.

– Zaraz po przyjeździe do Francji chodziłem na manifestacje na rzecz legalizacji małżeństw homoseksualnych. Znalazłem się w oku cyklonu. To był dla mnie przełom – wspomina. – Przecież chodzi o to, żeby prowadzić normalne życie: mieć prawo zawrzeć formalny związek, wspólnie jako para wynająć mieszkanie, dbać o siebie wzajemnie. W Polsce nie miałem takiej możliwości. Wcześniej wszystkie moje związki były krótkie, ucinałem je, nie pozwalałem sobie na taką psychologiczną inwestycję. Teraz powiedziałem sobie: też chcę tak żyć. Dosyć już miałem uciekania od siebie.

LGBT+ na prowincji

Na początku Marcin poznał życie tęczowej społeczności także od innej strony.

Wspomina: – Kiedy mieszkałem w Limoges, wtedy wielkiej pustyni dla osób LGBT+, nawet w porównaniu z Krakowem, mój przyszywany wujek z Paryża zabierał mnie na weekendy w nocne tournée po barach gejowskich. „Idź się wyszaleć” – mówił mi. Ciągnęło mnie to, ale i odpychało. Wszystko kręciło się tam wokół seksu i alkoholu. Dopiero gdy po przeprowadzce do Paryża zacząłem żyć w stałym związku, udało mi się odnaleźć wewnętrzną równowagę.

Gdy porównujemy sytuację gejów i lesbijek nad Wisłą oraz nad Sekwaną, Marcin zauważa: – Czy w pracy, czy w domu albo w urzędzie, polski gej czy polska lesbijka wciąż biją się z myślami: mówić czy nie mówić? W mniejszych miastach, jeśli nie chcesz być dyskryminowany jako gej, lesbijka czy osoba transseksualna, musisz być znany, mieć pozycję i pieniądze. We Francji nawet na zahukanej prowincji nie musisz się z niczym kryć, czy to pójdziesz do bistra, czy wynajmujesz z partnerem tej samej płci Airbnb u starszej pani. Wiele razy nas to spotkało.

Nieco później Marcin niuansuje: – Oczywiście nie zawsze jest tak różowo. Zdarza się wciąż i we Francji, że młode lesbijki i geje są wyrzucani z rodzinnych domów na bruk. Dlatego są tu dla nich specjalne schroniska LGBT+. Nie tylko w stolicy, także w średnich miastach.

Inna twarz chrześcijaństwa

Marcin mówi, że jest wierzący, ale „bardzo uwiera” go Kościół jako instytucja. Pociąga go wszystko, co dotyka duchowości (przez wiele lat prenumerował „Tygodnik Powszechny”, już mieszkając we Francji). Co najmniej raz na rok zaszywa się na kilka dni we francuskich klasztorach. Zwykle katolickich, czasem buddyjskich. Szuka ciszy, spokoju do przemyśleń.

Paradoksalnie, medytować w klasztorach zaczął dopiero w laickiej Francji.

– Jako chłopiec byłem bardzo wierzącym katolikiem. Wśród Francuzów zabrakło mi potrzeby sacrum – wspomina. – Aż w końcu, trochę jak nałogowy alkoholik, który długo nie zaglądał do butelki, chciałem się napić – żartuje.

W czasie pobytu w klasztorze zaprzyjaźnił się z mnichem, bratem Maximilienem, który okazał się gay-friendly. – Dużo rozmawialiśmy, to trwa do dziś. Dzięki niemu dowiedziałem się, że we Francji są zakonnicy, którzy mówią otwarcie, iż są homoseksualistami, i nie ma z tym większego problemu. Niektóre zakony organizują nawet dni religijnego skupienia dla osób LGBT+.

Wcześniej, już dekadę temu, za namową poprzedniego partnera Marcin brał udział w spotkaniach francuskiego stowarzyszenia gejów-chrześcijan pod nazwą „David i Jonathan”.

– Poznałem w ten sposób inną twarz chrześcijaństwa, bardziej otwartego. Choć przyznaję, że czułem się tam trochę obco, na spotkaniach wspólnoty przeważali rodowici Francuzi z mieszczańskich zamożnych domów.

Pod ochroną prawa

Alex i Marcin nie sformalizowali dotąd swojego związku. Marcin jest pragmatyczny: – Szczerze mówiąc, ślub wydaje mi się czymś przestarzałym, o religijnym charakterze. Wolałbym związek partnerski PACS. Możliwe, że będziemy go potrzebować. Na przykład żeby łatwiej dostać kredyt do wspólnego zakupu mieszkania. Samo prawo do zawierania legalnych związków jest ważne, bo daje społeczności LGBT+ poczucie bezpieczeństwa. Nawet jeśli nie wszystkie pary chcą z niego korzystać.

Francja była jednym z pierwszych krajów Unii Europejskiej, który w 1999 r. przyjął ustawę o rejestrowanych związkach partnerskich, zwanych tu PACS (to francuski skrót od ustawowego określenia: „cywilny pakt solidarności”). We Francji mogą je zawierać zarówno pary hetero-, jak i homoseksualne.

Umowę spisuje się w urzędzie gminy (merostwie) lub u notariusza. „Spacsowani” partnerzy muszą mieszkać razem, wspólnie rozliczać się podatkowo, zobowiązują się do wzajemnej troski i pomocy materialnej. W przeciwieństwie do małżeństw homoseksualnych, które we Francji wprowadzono w 2013 r., PACS nie reguluje kwestii dziedziczenia ani adopcji dzieci.

Związek partnerski można rozwiązać prościej niż małżeński: wystarczy pisemna deklaracja jednej ze stron. Zdecydowana większość krajów Unii uznaje rejestrowane związki partnerskie, choć w części z nich (np. w Danii czy Niemczech) mogą je zawierać tylko pary jednopłciowe.

Piotrek (z lewej) i Bartek, Lille, luty 2024 r. // Fot. Idhir Baha dla „TP”

Piotr i Bartek: „spacsowani”

Noszą metalowe obrączki. Nie są małżeństwem, ale „spacsowali” się dwa lata temu. W sumie Piotr i Bartek żyją razem 16 lat, z tego we Francji – w Lille, na północy kraju – prawie trzy. Bartek jest rodowitym łodzianinem, Piotr pochodzi z Warszawy. Poznali się podczas wycieczki do Egiptu, gdzie obaj byli opiekunami grup turystycznych.

Potem, dla swojego partnera, Piotr przeprowadził się do Łodzi, skąd dojeżdżał codziennie do pracy w stolicy. Mówi, że jego najbliższa rodzina nie miała problemu z jego orientacją. Choć niektórzy krewni nie śmieli nazwać ich parą, mówili: „Piotrek i jego bliski kolega”.

Mama Piotra, już nieżyjąca, stała się nawet pod koniec życia sojuszniczką osób LGBT+. – Kiedy Bartek miał przyjechać do mnie do Warszawy, pytała: „O której Bartuś będzie?” – opowiada Piotr. – I zawsze na niego czekały żeberka.

Swojego coming outu wobec rodziny Bartek dokonał w wieku 35 lat. Najpierw jego ojciec był rozczarowany, bo czekał na wnuka. Ale z czasem, jak mówi Bartek, bardzo polubił Piotra.

– W Polsce ukrywałem się przed kolegami i koleżankami z pracy – opowiada Bartek. – Jak pokazywałem im zdjęcia z wakacji, to te, na których nie było Piotrka. We Francji, gdzie pracuję jako menadżer w dużej francuskiej sieci handlowej, na imprezę firmową zapraszają mnie razem z nim. A z okazji naszego PACS-u dostałem prezent od szefostwa.

– Najważniejsze, że mogę być sobą – dodaje. – Że nie muszę ściemniać. To mnie podbudowało.

Polska rozczarowuje...

Mówią, że na co dzień się uzupełniają. W czasie naszej rozmowy – w ich jasnym i przestronnym mieszkaniu w Lille – Piotr przygotowuje ciasto na pizzę. To on rządzi niepodzielnie w kuchni, Bartek raczej ucieka „przed garami”. Ma za to, w odróżnieniu od Piotra, duszę aktywisty. Choć w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy angażują się obaj – ostatnio organizowali zbiórkę na WOŚP wśród Polonii w Lille.

Wcześniej, jeszcze w Polsce za rządów PiS-u, Bartek uczestniczył w protestach Komitetu Obrony Demokracji, współorganizował marsze równości w całej Polsce. Ale, jak mówi, szybko przyszło rozczarowanie.

– Byłem sfrustrowany tym, że tak wielu ludzi w Polsce nie dostrzegało tej wszechobecnej rządowej propagandy – wspomina barczysty brodacz. – Już po drugim zwycięstwie PiS-u w 2019 r. chciałem wyjechać, więc w firmie poprosiłem o przeniesienie do pracy na podobnym stanowisku we Francji, jednak z powodu pandemii to się odwlekło. Namówiłem Piotra.

Decyzja o wspólnym wyjeździe nie była łatwa: nie znali francuskiego, a Piotr musiał zostawić pracę w kraju.

Piotr: – Cały czas tęsknię za Polską. Ale żebyśmy wrócili, dużo rzeczy w polskiej mentalności musiałoby się zmienić. Nie wystarczy więcej tolerancji dla gejów i lesbijek.

...a Francja nie czaruje

Piotr jest też zawiedziony przeprowadzką. Może dlatego, że przed emigracją marzyła mu się, jak mówi, Francja-elegancja. Nie podoba mu się – wylicza – brud („W Polsce jest dużo czyściej”), niebezpieczne zakątki Lille („Pełno dilerów z prochami”), „naćpani” (widać ich na ulicach). A także bardzo długo – wcale tego nie ukrywa – przyzwyczajał się do tego, że widzi tak dużo osób o śniadym czy czarnym kolorze skóry.

Bartek dostrzega raczej plusy ich emigracji: – W Lille możemy na ulicy trzymać się za ręce. Nie ma z tym problemu.

Piotr mu przerywa: – No skąd, homofobia jest wszędzie! Pamiętasz, jak przechodził ulicą ktoś o męskiej sylwetce w szpilkach. I jakiś gość splunął w jego stronę.

– Prawda, tylko ludzie wokół od razu się oburzyli i powstrzymali tego plującego. I o to chodzi, żeby reagować – ripostuje Bartek.

Jego partner nie daje za wygraną: – A ja uważam, że normalni ludzie w Warszawie też by tak zareagowali!

Rozdwojeni

W mieszkaniu Piotrka i Bartka stoi ich wspólna fotografia, na pamiątkę PACS-u zawartego przez nich w styczniu 2022 r. Zdjęcie zrobione już post factum, bo podpisanie umowy o związkach partnerskich odbywa się na mocy francuskiego prawa bez uroczystej ceremonii.

Umowę PACS łatwo zawrzeć i równie łatwo rozwiązać. Stąd popularność tych związków we Francji także wśród osób heteroseksualnych.

Bartek: – Mam kilka znajomych „spacsowanych” par heteroseksualnych. Tłumaczą mi, że nie potrzebują małżeństwa, że to nakład czasu i pieniędzy. Że co innego PACS: idziesz do merostwa, w pięć minut podpisujesz i już.

Jak wiele polskich par homoseksualnych za granicą, moi rozmówcy z Lille borykają się na co dzień ze swego rodzaju rozdwojeniem jaźni, o charakterze prawnym. – Gdy nas pytają w formularzach o stan cywilny, we Francji piszemy „w związku partnerskim”, a w Polsce „stanu wolnego” – mówi Bartek.

Tę sytuację, jak mówią, może zmienić prawne uznanie przez Polskę związków jednopłciowych.

Jacek i Adam, Paryż, luty 2024 r. // Idhir Baha dla „TP”

Jacek i Adam: sztuka wiązania krawatów

Na witrynie kameralnej szkoły języka francuskiego – szkoła mieści się w kamienicy na paryskim Montmartrze, u stóp kościoła Sacré-Coeur – kusi szyld po angielsku: „Ucz się francuskiego lepiej niż Emily”. To nawiązanie do bohaterki znanego amerykańskiego serialu, który rozgrywa się w Paryżu.

We wnętrzu: fiolet neonów, meble w pastelowych barwach i wielkie lustro, od dołu do góry pokryte karteczkami z francuskimi zwrotami.

Właściciel tej szkoły, Jacek Mulczyk-Skarżyński, znany jest polskim internautom jako „Pan od francuskiego”. Jest autorem wielu zabawnych filmików na YouTubie do nauki języka.

Nie zamierzam jednak pytać go o francuskie koniugacje ani przysłówki.

– Jak poznaliśmy się z Adamem? – Jacek jest rozbawiony moim pytaniem. – Najpierw zobaczyliśmy się przypadkiem w warszawskim teatrze. Potem śledziliśmy się w social mediach. Aż w końcu połączyły nas krawaty.

Do rozmowy wtrąca się Adam Chowański. Z zawodu stylista i personal shopper, czyli osobisty doradca do spraw zakupu odzieży. – Prowadziłem warsztaty wiązania krawatów – wspomina ich spotkanie. – Miałem ich za mało w szafie, więc dałem ogłoszenie. Zgłosił się Jacek z pękiem krawatów. W momencie, gdy go zobaczyłem, zapomniałem, jak się je wiąże... – krztusi się ze śmiechu.

– A mnie się wtedy zrobiło bardzo gorąco – wtrąca Jacek. – Po dwóch miesiącach Adam zaprosił mnie na kolację. Wtedy to już była krótka piłka, bardzo szybko zamieszkaliśmy razem.

Są razem od sześciu lat. Żeby uczcić to wydarzenie, zrobili sobie obrączki. Ze spinaczy do papieru.

Byle się przemknąć

Do stolicy Francji Jacek i Adam przeprowadzili się trzy lata temu.

Wcześniej byli warszawiakami z wyboru – przyjechali tam na studia. Jacek, rocznik 1987, pochodzi z Koszalina. Jego partner, siedem lat starszy, dorastał w Jastrzębiu-Zdroju.

Adam: – Nasza przeprowadzka do Paryża nie była w żadnym razie emigracją zarobkową. Obaj mieliśmy dobrą sytuację finansową w Warszawie. Jacek swoją szkołę językową na Mariensztacie, ja radziłem sobie świetnie jako stylista. Chodziło o nasz stan psychiczny. Miałem chwile, że bałem się wyjść z domu i wciąż myślałem, jak się ubrać, żeby nie zwracać uwagi i przemknąć się niezauważonym po bułki.

Mówią, że na własnej skórze odczuli falę niechęci czy wręcz nienawiści do osób LGBT+.

Adam: – Bardzo się to nasiliło w trakcie kampanii PiS-u w roku 2019, przed wyborami parlamentarnymi. Za rządów Kaczyńskiego można było usłyszeć, że LGBT to nie są ludzie, to ideologia. Albo ta „tęczowa zaraza” – Adam przywołuje słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. – To było przyzwolenie z góry, że można nękać innych, ubliżać im bezkarnie.

Decyzja

Adam: – W końcu doszło do tego, że na bulwarach wiślanych mnie opluto, kiedy sobie spacerowałem. Umięśniony facet zwyzywał mnie od pedałów, a jego towarzyszka wtórowała mu śmiechem. Ta ślina, że tak powiem, przelała czarę goryczy. Powiedziałem sobie: ja tu, kurwa, nie chcę mieszkać. Byłem u kresu sił.

Jacek, miłośnik teatru, studiował wcześniej aktorstwo w Paryżu. W swoich filmikach do nauki francuskiego chętnie przebiera się w różne stroje, także kobiece. Za to spotkała go fala hejtu w internecie. – Z początku bardzo to przeżywałem. Wpisy w rodzaju: „O jaki tam zniewieściały, przebiera się za baby, pedał” i podobne. Na jakiś czas zupełnie zawiesiłem social media.

Nie skończyło się na internecie. Jacek: – Ktoś narysował swastykę na szybie mojej szkoły, obok tęczowej flagi, którą wywiesiłem.

Mówi, że z czasem się uodpornił: – Ale nie powinno być tak, że cierpiąca mniejszość musi obudować się w pancerz i zabijać w sobie  emocje.

Decyzję o wyjeździe z Polski podjęli, kiedy Andrzej Duda został po raz drugi prezydentem. Jacek: – Mieliśmy dość szczucia. Adam myślał, że tak sobie gadam. Zrozumiał, kiedy przyniosłem do domu kartony z rzeczami z mojej szkoły.

Na pełen gwizdek

Jak im się wiedzie nad Sekwaną?

Adam: – Nie czuję już na sobie negatywnego wzroku innych ludzi. Widzimy pary męskie czy damskie trzymające się za ręce. Jacek też by chciał tak ze mną spacerować, ale ja czuję się z tym wciąż nieswojo. No i te pary jednopłciowe z dziećmi. Dwóch tatusiów z wózkiem to w Paryżu nic dziwnego. Jakże to dalekie od stereotypu geja jako faceta z piórami w dupie na paradach równości! (śmiech)

Jacek: – To, co mi się podoba we Francji: że jesteś, kim jesteś i już. Oczywiście homofobia też istnieje, ale są tu prawa i instytucje, które ciebie chronią. Tak, jakbym miał parasol. Mogę go otworzyć, kiedy potrzebuję. Jeśli ktoś mnie pobije tylko za to, że idę za rękę z moim chłopakiem, nie będę się wstydzić zgłosić tego na policję. W Polsce gej czy lesbijka żyją jak w areszcie domowym. Na pół gwizdka.

Argumentem za ich przeprowadzką do Paryża było też to, że Francja jest krajem laickim. Jacek: – Cieszy mnie francuski rozdział Kościoła od państwa. Każda religia ma wolność kultu, ale żadna nie ma wpływu na ustawodawstwo.

Adam za granicą odkrył nową pasję: tworzy autorskie przewodniki po Paryżu (jako e-booki).

Jacek mówi, że jest tu mniej zapracowany niż w Warszawie. Może się cieszyć prostymi rzeczami: poranną kawą, spacerami z mopsem Hektorem, chodzeniem do teatru. – Czuję wreszcie, że żyję. Może też dlatego, że dla Francuzów praca nie jest esencją życia?

PACS czy małżeństwo?

Jacek i Adam chcą zalegalizować swoje wspólne życie. Czy zawrą związek partnerski PACS, czy może małżeństwo? Mówią, że to kwestia otwarta.

Adam: – Przed przyjazdem do Francji myśleliśmy o zawarciu PACS. Ale odłożyliśmy decyzję, bo wiemy, że możemy to zrobić w każdej chwili. Choć osobiście mam taki lęk, że umrę i Jacek nie będzie miał prawa do mojego majątku czy mieszkania. Może więc jednak od razu ślub, a nie PACS? Bo związki partnerskie nie rozstrzygają o dziedziczeniu.

W rozmowach z polskimi „gejmigrantami” często słychać o normalnym życiu. O wspólnym mieszkaniu, zakupach, spacerach. Pod osłoną prawa, bez ukrywania się. Tylko tyle i aż tyle.

OD AUTORA:

Czytelnicy zechcą przyjąć pewne wyjaśnienie. Po pierwsze, w artykule miały wystąpić także Polki-lesbijki. Niestety mimo wielu starań nie udało mi się namówić bohaterek na publikację wraz ze zdjęciami, a takie przyjęliśmy założenie. Dlatego występują tu wyłącznie męscy bohaterowie. Po drugie, wiele problemów moich rozmówców znam osobiście. Autor tego tekstu mógłby być jednym z jego bohaterów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Gejmigranci