Jak mogła brzmieć muzyka pasterzy, gdy rodził się Jezus?

WASSIM IBRAHIM, kompozytor: Melodia Palestyny jest związana z tańcem. Radosna. Ale też ma trochę nostalgii. Niesie dobre, bliskie uczucia. I łatwo się ją gra na pasterskim flecie.
[ZDJĘCIA]

20.12.2023

Czyta się kilka minut

Wassim Ibrahim. fot. Jacek Taran
Wassim Ibrahim. fot. Jacek Taran

MICHAŁ KUŹMIŃSKI: Kawa jest z kardamonem!

WASSIM IBRAHIM: A kardamon jest prosto ze Wzgórz Golan. Kuzyn przywiózł mi niedawno całe dwa kilo. Już prawie zużyłem.

Niesamowicie pachnie.

Jak w domu.

Twój dom rodzinny jest w Damaszku. Jesteś druzem, ale Syria to przecież kolebka jednej z najstarszych gałęzi chrześcijaństwa. Chcę Cię więc najpierw zapytać o Boże Narodzenie, jakie pamiętasz z dzieciństwa.

Święta były dla mnie ważne. Sam nie jestem religijny, wychowałem się w wielokulturowej dzielnicy Damaszku. W naszej kamienicy było osiem mieszkań, nasz sąsiad, pan Jósef, był chrześcijaninem, byli też muzułmanie, druzowie, Ormianie, po drugiej stronie ulicy mieszkała Żydówka, później wyjechała z Syrii, jeszcze w latach 90. I w naszej okolicy w święta zawsze była choinka. W Syrii też jest ten zwyczaj, ostatnio nawet muzułmanie ubierają choinkę i wieszają światełka. Choinka była u pana Jósefa, do którego mówiłem „wujku”. Chodziliśmy do niego na święta, na nasze święta on przychodził do nas. Tak było w Syrii przed wojną. Szczególnie na przełomie XX i XXI wieku, do 2010 r. Czas dobrych relacji między ludźmi, dobrej sytuacji finansowej. Złoty czas.

Ale nawet dziś do dzielnicy chrześcijańskiej w Damaszku przyjeżdżają w święta ludzie z całej Syrii. Podziwiają światełka, na ulicach słychać „Talż, talż” w wykonaniu Fairuz…

To takie bliskowschodnie „Jingle bells”…

Grają ją wszystkie sklepy! A ja dzięki kolędom miałem szansę wejść w świat muzyki chóralnej. Miałem kolegę, Hussama Brimo, nie żyje już od dwóch lat, katolika z Damaszku, który stworzył wielokulturowy chór. Prowadziliśmy go razem ponad 10 lat. Śpiewaliśmy muzykę świata, a co roku także kolędy w kościołach. Tak zetknąłem się bliżej z kulturą chrześcijaństwa, ale też z muzyką wielogłosową. Bo w muzyce Bliskiego Wschodu nie ma chóru, nie ma harmonii, nie ma polifonii. Jest jeden głos, śpiewa się i gra unisono. Więc od Bożego Narodzenia 2000 r. zaczęła się moja muzyczna przygoda z chórem.

A muzykę orientalną poznawałem, gdy pracowałem z grupą śpiewającą muzykę suficką – islamską, oraz gdy uczyłem się gry na oud. Miałem też później szansę pracować z Nourim Iskandarem, aramejskim kompozytorem i muzykologiem, który stworzył kompendium muzyki aramejskiej. On zebrał wszystkie melodie liturgiczne od chyba VI wieku do dziś. Zaproponował mi, żebym stworzył orkiestrację do jego melodii. Wtedy zacząłem się zajmować akademicko muzyką aramejską – i w ogóle bliskowschodnią, już jako kompozytor. Bo na akademii muzycznej w Damaszku uczyłem się Bacha i Mozarta.

Aramejczykom, którzy między XIII a VIII wiekiem p.n.e. tworzyli na terenie dzisiejszej Syrii swoje państwa-miasta, cały Bliski Wschód sprzed ekspansji Arabów zawdzięczał wspólny język. Po aramejsku prawie na pewno mówił Jezus z Nazaretu. Ale jeśli język, to czy muzykę również?

Na Bliskim Wschodzie mieszkało wtedy wiele ludów, a ich wspólna historia ma tysiące lat. Nie da się powiedzieć, co jest aramejskie, sumeryjskie, asyryjskie, żydowskie, arabskie. Wszystko się przenikało. Np. popularny do dziś utwór „Al-bulbul Nagha” ma arabski tekst o miłości, który powstał w Aleppo, ale do znanej tam od dawna melodii aramejskiego hymnu kościelnego z VII-VIII wieku. Taki gatunek nazywa się Kudud Halabija, od arabskiego kad, co znaczy „pasuje”.

Swoją płytę zatytułowałem „Pieśni Lewantu”, bo jestem przeciwny sztucznym podziałom, kategoriom, ideologiom, nacjonalizmom. Nikt nie może pretendować do własności tej muzyki. To muzyka regionu – nie islamu, nie Syryjczyków, nie Żydów, nie Turków, nie Aramejczyków. Należy do regionu, który ma minimum 12 tys. lat. Damaszek, gdzie się urodziłem, ma 9 tys. lat. Jak można mówić, że ta muzyka należy do któregoś z państw Bliskiego Wschodu, jeśli one mają mniej niż sto lat? Nie da się też powiedzieć, że to muzyka arabska, skoro Arabowie przyszli do Lewantu w VII w. Za to muzyka sufizmu, islamskich mistyków, jest po prostu genialna. A przecież są jeszcze wpływy Szlaku Jedwabnego z jednej strony, Afryki i Andaluzji z drugiej. Uznanie, że to muzyka Lewantu, całego Lewantu, jest po prostu fair. Gdy tak mówię, niczego nie udaję.

Zobacz, jak bardzo dawna jest kultura tego regionu. Jeden z najstarszych instrumentów muzycznych, jakie znamy, odnaleziono w mieście Ur w Iraku, dawnej Mezopotamii. To lira, zwana Lirą Królowej, ma 4,6 tysiąca lat. I wiesz, co jest niesamowite? Ona ma 11 strun.

Dlaczego to niesamowite?

Bo to znaczy, że oni mieli już wtedy system muzyczny. Pryma, kwarta, kwinta, siedem pierwszych strun to była gama, z mikrotonami. Nie wiedziano jeszcze wtedy, co to jest oktawa, kolejne struny były potrzebne zależnie od skali. A muzyka jest jak szczepionka na koronawirusa, nie da się stworzyć systemu muzycznego w dwa dni. Np. pierwotnie oud, który powstał w Persji 4-5 tysięcy lat temu, miał cztery struny, teraz ma sześć, a piątą strunę dodano dopiero w IX wieku, w czasach Abbasydów. Więc przed lirą, która ma jedenaście strun, musiało być przynajmniej tysiąc lat rozwoju tego instrumentu. A może więcej.

Czyli gdy w polskiej kolędzie śpiewamy o pasterzach, że „grają skocznie dzieciąteczku na lirze”, coś jest na rzeczy, chociaż jej autorzy mieli pewnie na myśli lirę korbową. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak brzmiała muzyka z czasów Jezusa. W 1. Księdze Kronik czytamy, że król Dawid wyznaczył do służby w świątyni ludzi, „którzy prorokowali dźwiękiem harf, cytr i cymbałów” oraz śpiewaków, wiadomo, że w świątyni i synagogach muzykowano na harfach, lirach, trąbach, rogach, cymbałach, fletach, dzwonach i bębnach. Ale co mogli grać pasterze w Betlejem?

Jeśli pasterze, to na pewno grali na ney, w dialekcie – szababa. To flet wydrążony z trzciny, ma 60-70 centymetrów, sześć otworów z przodu i jeden z tyłu, nie ma ustnika. To jeden z najstarszych instrumentów świata, ma ponad 5 tysięcy lat, w Libanie i Syrii używany jest do dziś. I może jeszcze grali na daf – to bęben podobny do tamburynu, z dzwonkami po bokach. Bo przecież pasterze nie nosili ze sobą oud ani cymbałów – kanun. Za to każdy pasterz miał ney za paskiem i tak jest do dziś. Bo jeśli musisz siedzieć w górach z owcami przez wiele godzin, potrzebujesz rozrywki. Oni grali sobie na fletach, których mogli też używać do zapędzania owiec.

A jakie melodie grali? W muzyce Bliskiego Wschodu istnieje wzorzec melodii, makam, na których się improwizuje. Możemy na tej podstawie wyobrazić sobie tamtą muzykę? 

W muzyce sumeryjskiej i babilońskiej pojawiały się już skale, a Aramejczycy faktycznie stworzyli początki systemu muzycznego – makam. Opiera się on na tetrachordach, czyli czterech kolejnych dźwiękach. Tu znowu widzimy związek z lirą czterostrunową. Każdy region Bliskiego Wschodu miał swoją charakterystyczną skalę. Pustynia, dolina, miasto – muzyka ma relację z naturą, klimatem, otoczeniem. 

To Aramejczycy stworzyli najważniejsze podstawy muzyki dla całego Bliskiego Wschodu. Możemy powiedzieć, że muzyka świecka z czasów Jezusa miała korzenie w muzyce aramejskiej. Muzyka religijna grana w synagogach to były hebrajskie psalmy. Podobnie muzyka aramejska była później używana w islamie. Islam nie stworzył nowej muzyki, po prostu korzystał z tych samych fraz i wzorców melodii, ale z nową treścią.

I jeszcze jedno. Każdy makam ma relację z uczuciem. Jak w Grecji skale lidyjska, frygijska itp. Jedne wydają się smutne, inne taneczne, jeszcze inne nostalgiczne i tak dalej.

Więc jaka była charakterystyczna skala dla Palestyny tamtych czasów i jaki miała nastrój?

Makam bayati. To najbardziej charakterystyczna melodia Palestyny. Trochę jak europejskie d-moll, ale drugi dźwięk w skali jest o ćwierć tonu niższy. Często związana z tańcem. Radosna. Ale też ma trochę nostalgii. Niesie dobre, bliskie uczucia. To bardzo popularna skala w tradycji Lewantu, szczególnie w muzyce wsi, gór. Tej samej skali używa się w liturgii Kościoła syriackiego – on się wywodzi od Aramejczyków, którzy przyjęli chrześcijaństwo. To nie jest muzyka miejska, formalna. Jest tradycyjna, lekka, ma relację z ludem. I łatwo się ją gra na ney – zobacz, jak wszystko się łączy!

Powiedziałeś – „o ćwierć tonu”. Opowiedz o mikrotonach, które dla europejskiego ucha są chyba jedną z najbardziej niezwykłych cech muzyki Bliskiego Wschodu. Naprawdę słyszysz kilka razy więcej dźwięków niż ja?

Tak! W europejskim systemie, tzw. temperowanym, najmniejsza odległość między dwoma dźwiękami to półton – jak między białym a czarnym klawiszem na pianinie. W porównaniu z systemem temperowanym mikroton to odległość mniejsza niż półton. W muzyce europejskiej w oktawie mieści się 12 dźwięków. W systemie arabskim – około 50.

Właśnie mikrotony dają intonację, charakter, barwę różnym makamom. Jedne są trochę wyższe, inne trochę niższe od europejskiego półtonu, a to zależy od regionu, z którego pochodzi dana muzyka. Dzięki temu nawet jeśli nie znam utworu, potrafię powiedzieć, czy pochodzi z Turcji, czy jest kurdyjski, czy gra go osoba z Egiptu, czy z Syrii. A czasem nawet z którego miasta – w skali bayati mikroton w Damaszku będzie trochę wyższy, a w Aleppo niższy.

Jak ta olbrzymia muzyczna wspólnota, od Mezopotamii po Egipt i dalej, po Maghreb, przetrwała tyle wieków?

Można jeszcze poszerzyć zasięg na Grecję, Bułgarię i na Bałkany. Tu wzajemne wpływy były na pewno wcześniej niż islam, bo przecież kultura grecka była obecna na Bliskim Wschodzie. Później oczywiście pomógł w tym islam, Imperium Osmańskie, ale też Bizancjum.

Bardzo ważnym dziedzictwem Wschodu jest też muzyka wschodniego chrześcijaństwa. Na początku w liturgii nie wolno było grać na instrumentach – bo tradycyjna muzyka aramejska to była muzyka pogan, kojarzyła się z tańcem, z cielesnością, granie podczas nabożeństw było wielkim grzechem, haram. Dlatego chrześcijańska muzyka bizantyjska, koptyjska, prawosławna to sam śpiew, do dziś, żeby używać instrumentów w kościołach prawosławnych w Damaszku, potrzebujesz oficjalnego pozwolenia od biskupa. Z początku chrześcijanie korzystali z psalmów, mówi o tym nawet Nowy Testament.

Na przykład List do Kolosan: „Nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu”.

I były to sakralne melodie żydowskie lub świeckie – aramejskie. Dopiero później, od III-IV wieku, np. Mar Afram – święty Efrem i inni, komponują chrześcijańskie hymny i pieśni.

To Ty wybrałeś oud czy oud wybrał Ciebie?

Urodziłem się w muzykalnej rodzinie. Tata grał na oud, ten instrument, na którym teraz gram, należał do niego, przywiózł go z Bejrutu. Jest bardzo stary. To on mnie uczył, gdy jeszcze byłem za mały, żeby objąć instrument i musiałem trzymać go płasko. Profesjonalną naukę zacząłem od 15. roku życia. Ale wcześniej grałem na ney. Jak miałem cztery-pięć lat, znalazłem kawałek plastikowej rurki, wyciąłem otwory i zrobiłem flet. I on grał, chociaż miał pięć dziurek, zamiast sześciu. Zobaczył to mój tata i następnego dnia kupił mi pierwszy ney. Tata zmarł dwa lata temu, nie mogłem go pożegnać, od wyjazdu z Syrii nie widziałem się też z mamą.

Przyjechałeś do Polski na studia w krakowskiej Akademii Muzycznej w 2013 r., gdy już trwała wojna.

Była straszna zima, minus 20 stopni. Nigdy do tamtej pory nie widziałem tyle śniegu.

Nie tylko komponujesz, prowadzisz wielokulturowy chór i uczysz o muzyce Lewantu, ale też koncertujesz na oud. W tym roku zagrałeś – ile koncertów?

Osiemdziesiąt, w całej Polsce i za granicą. W sumie ponad sześćset.

Dlaczego Polacy i Europejczycy chcą słuchać muzyki Lewantu?

Polska przez ostatnie 10 lat, kiedy tu żyję, bardzo otwarła się na świat. Ludzie są spragnieni innych kultur, szczególnie szukają relacji z muzyką duchową, np. muzyką sufizmu. Tyle się mówi, że Polacy boją się migrantów z krajów arabskich, a prawda jest taka, że w całym kraju przyjmują muzykę, którą gram, z otwartymi ramionami. Wiele razy widziałem łzy w oczach słuchaczy. 

Ostatnio często śpiewam „Uskudar”. Na pewno znasz tę pieśń z repertuaru Jordiego Savalla. Powstała w XI wieku. To niesamowita pieśń, jest obecna w tradycji arabskiej, greckiej, aramejskiej, kurdyjskiej i tureckiej. Pięć języków, jedna pieśń. A kiedy śpiewam ją w Polsce, trzy tysiące kilometrów od rodzinnego domu, czuję, że nie ma granic między ludźmi.

Mam obsesję na tym punkcie: że muzyka potrafi zmieniać na lepsze to, co na świecie agresywne, obrzydliwe, co dzieli. Bo pomaga rozumieć i poznawać. Muzyka nie jest moja, nasza lub wasza, jesteśmy w niej razem.

Wassim Ibrahim. fot. Jacek Taran

WASSIM IBRAHIM (ur. 1978 r. w Damaszku) jest kompozytorem muzyki współczesnej, wykonawcą muzyki orientalnej, wirtuozem oud, krakowianinem. Jego utwory wykonywane były m.in. w Wiedniu, Hamburgu, New Jersey, Damaszku, Petrze, Bejrucie, Warszawie i Krakowie. W 2019 r. uzyskał doktorat w dziedzinie kompozycji na Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie uczy o muzyce etnicznej. Założyciel i dyrygent Chóru w Kontakcie wykonującego muzykę świata w 17 językach, uhonorowanego tytułem Krakowskiego Ambasadora Wielokulturowości A.D. 2019. Współpracuje m.in. z Joachimem Menclem i Capellą Cracoviensis, dyrygował i wykonywał muzykę Karola Nepelskiego w spektaklu „Książę Niezłomny” na deskach Starego Teatru w Krakowie (reż. Małgorzata Warsicka). Od 2020 r. członek Związku Kompozytorów Polskich, od 2022 r. obywatel Polski. Wydał płytę „Pieśni Lewantu” (2023). Oficjalna strona: www.wassimibrahim.net

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Fotoreporter i dziennikarz, fotoedytor „Tygodnika Powszechnego”. Jego prace publikowane były m.in w „Gazecie Wyborczej”, „Vogue Polska”, „Los Angeles Times”, „Reporter ohne Grenzen”, „Stuttgarter Zeitung”. Z „Tygodnikiem” współpracuje od 2008 r. Jest też… więcej
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Jasne tony Lewantu