Inżynier gorszy od małpy

W Kalifornii trwa bój o przepisy zakazujące hinduskiej dyskryminacji kastowej. To walka „na noże” – tak, jakby nie toczyła się w USA, lecz podzielonych społecznie Indiach.

23.07.2023

Czyta się kilka minut

Demonstracje przeciwników i zwolenników ustawy zakazującej dyskryminacji kastowej w Seattle, luty 2023 r. / JOHN FROSCHAUER / AP / EAST NEWS
Demonstracje przeciwników i zwolenników ustawy zakazującej dyskryminacji kastowej w Seattle, luty 2023 r. / JOHN FROSCHAUER / AP / EAST NEWS

Ram Kumar, indyjski inżynier z San Francisco, nie zapomni tamtych maili. Był październik zeszłego roku, gdy dostał serię wiadomości. Przeczytał w nich, że nie ma sensu zatrudniać w Ameryce takich jak on. Anonimowy nadawca tłumaczył, że dalici, czyli osoby wykluczone z indyjskiego systemu kastowego, są mniej przydatni w pracy niż małpy z dżungli. W innym mailu nawoływano do deportacji z USA Hindusów uważanych za gorzej urodzonych i do niezaliczania egzaminów tym, którzy mimo niskiej pozycji w hierarchii kastowej dostali się na amerykańskie studia.

Adresaci takich wiadomości – indyjscy inżynierowie z Doliny Krzemowej i profesorowie z kalifornijskich uczelni – na hejt nie zareagowali publicznie. Jak mówi Ram, z pochodzenia dalit, tylko nieliczni odpowiedzieli na wiadomości, prosząc jedynie, by wyrzucić ich z listy odbiorców maili.

Pierwszy stan w USA

Do incydentu doszło kilka miesięcy przed tym, jak kalifornijski Senat – izba wyższa stanowego parlamentu – przyjął projekt ustawy zakazującej dyskryminacji o podłożu kastowym. Jeśli wejdzie ona w życie – dziś czeka ją jeszcze zatwierdzenie w izbie niższej i podpis gubernatora stanu – Kalifornia będzie pierwszym stanem w USA, który wprowadzi takie regulacje. Dotąd zakaz dyskryminacji kastowej udało się przeforsować tylko ­w Seattle, stolicy stanu Waszyngton, a także na kilku uczelniach, m.in. na 23 kampusach Uniwersytetu Stanowego Kalifornii, Uniwersytecie Harvarda i Uniwersytecie Brandeisa w Massachusetts.


MOŁDAWIA TONIE W ŚMIECIACH

W mołdawskiej ekowiosce można uczyć się, jak dbać o środowisko. Ale nawet takie projekty nie poradzą na problem nielegalnych wysypisk, których stale przybywa >>>>


Zwolennicy kalifornijskiej ustawy, w tym Ram Kumar – po godzinach szefujący organizacji Ambedkar International Center (wspiera „gorzej urodzonych” Hindusów) – uważają, że jest ona szansą na walkę z systemem kastowym.

Przeciwnicy, w tym amerykańskie stowarzyszenia powiązane z indyjską prawicą, argumentują, że przepisy stawiają w złym świetle imigrantów z Indii oraz z innych krajów Azji Południowej, a nawet, że mogą doprowadzić do ich dyskryminacji w USA.

Na dole hierarchii

Tymczasem „gorzej urodzeni” Hindusi już dziś mogą doświadczyć w USA złego traktowania. Z badania prowadzonego w 2018 r. przez kalifornijską organizację Equality Labs wynika, że co czwarty z ankietowanych dalitów (próba wynosiła 1,5 tys. osób) doznał w USA przemocy werbalnej lub fizycznej. Dwie trzecie deklarowało, że doświadczyli ­gorszego traktowania w pracy. Co trzeci badany student-dalit był dyskryminowany na uczelni.

Okazuje się, że nawet tysiące kilometrów od Indii tamtejszy podział na cztery kasty jest bezlitosny: na górze hierarchii są bramini (kapłani), uważający się za wybrańców Boga i stanowiący dziś większość żyjących w USA Hindusów. Dalej są kszatrijowie (kasta wojowników), wajśjowie (kasta kupców) i śudrowie (kasta służących). Na końcu dalitowie, bezkastowi, którzy przez wieki predystynowani byli do wykonywania najgorszych zawodów, jak rzeźnik czy śmieciarz.

Według restrykcyjnych zasad hinduizmu dalici mieszkali na obrzeżach wiosek, nie mieli prawa wstępu do świątyń ani korzystania z okolicznych studni. Członkowie wyższych kast nie powinni spożywać przygotowanych przez nich posiłków ani w jakikolwiek sposób wchodzić z nimi w interakcje.

Czy nosisz świętą nić?

Ram Kumar mówi „Tygodnikowi”, że Indie opuścił właśnie z powodu dyskryminacji kastowej. Jako dalit ze stanu Uttar Pradeś od dzieciństwa słyszał, że jest gorszy. Wiele razy wyrzucano go ze szkolnego autobusu, bo nie mógł siedzieć obok uczniów z wyższych kast. Już po tym, jak dostał się na studia w New Delhi, przez krótki czas był bezdomny – władze akademika uznały, że nie chcą dalita.

Ram miał dość upokorzeń i jako świeżo upieczony inżynier postarał się o pracę w Stanach. Zatrudnił się w firmie technologicznej w Dolinie Krzemowej – amerykańskim zagłębiu innowacyjnym w Kalifornii. Przeszedł też na buddyzm, by uwolnić się od systemu kastowego. Ale i to nie pomogło.

– Moich indyjskich kolegów z pracy nie przekonywał argument, że nie jestem już wyznawcą hinduizmu, i z uporem dopytywali, do jakiej kasty należę. Gdy nie chciałem odpowiedzieć, szukali sposobów: pytali, czy jestem wegetarianinem, z jakiej części Uttar Pradeś pochodzę, czy noszę świętą nić zarezerwowaną dla mężczyzn z kasty braminów – wspomina Ram. Jak wielu gorzej urodzonym Hindusom, nadal towarzyszy mu strach, że informacja o pochodzeniu kastowym zaszkodzi mu w karierze.

– Znam historię inżyniera, który po wyjawieniu indyjskiemu menedżerowi, że jest dalitem, został oddelegowany z powrotem do Indii. Inni dostają gorsze projekty albo zakazuje im się uczestniczenia w ważnych zebraniach. Boimy się też opinii kolegów, którzy mają wpływ na wynik okresowej oceny pracowniczej i dalsze awanse – tłumaczy Ram.

Między nami Hindusami

W trakcie ponad 20-letniej pracy w USA strategią Rama było omijanie szerokim łukiem firm, w których pracuje dużo Hindusów. – Wiem, że prędzej czy później może to prowadzić do problemów – tłumaczy dziś.

O tym, że Dolina Krzemowa nie jest wolna od dyskryminacji o podłożu kastowym, głośno zrobiło się w Stanach w 2020 r. A to za sprawą pozwu przeciw koncernowi informatycznemu Cisco, którego inżynier, będący dalitem, miał dostawać niższą pensję niż reszta zespołu i był gorzej traktowany przez przełożonych należących do wyższej kasty. Inżynier dowodził w pozwie, że gdy sprzeciwił się takim warunkom pracy, za karę przeniesiono go na niższe stanowisko, był izolowany od reszty zespołu i zarzucano go zadaniami z góry niemożliwymi do wykonania.


Paweł Bravo: Tunezja wystąpi w roli europejskiej straży granicznej. To kolejna z umów, którymi Unia chce ograniczyć imigrację przez Morze Śródziemne >>>>


Na fali burzy wokół koncernu Cisco, wobec którego trwa jeszcze proces, głos zabrała grupa 30 inżynierek-dalitek z Doliny Krzemowej. We wspólnym anonimowym oświadczeniu opublikowanym w „Washington Post” wyznały, że przynależność kastowa kandydatów miewa decydujące znaczenie w rekrutacji do firm, w których przełożonymi są Hindusi.

Kobiety pisały też o niewybrednych żartach na temat dalitów i indyjskiej polityki afirmatywnej, dzięki której bezkastowi uczniowie w Indiach od 1950 r. mogą korzystać ze stypendiów szkolnych i preferencyjnych zasad rekrutacji na uczelnie. W ramach walki z systemem kastowym, który doprowadził do przepaści rozwojowych, indyjskie uniwersytety powinny zagwarantować niemal 50 proc. miejsc dla dalitów, a także dla członków innych niższych kast i plemion. Miejsca dla gorzej urodzonych rezerwowane są także w administracji publicznej na poziomie centralnym i lokalnym.

Oficjalnie od ponad 70 lat dyskryminacja o podłożu kastowym jest w Indiach zakazana.

Dalit na Harvardzie

Kanishka Elupula mówi „Tygodnikowi” wprost, że nie zaszedłby daleko, gdyby nie indyjska polityka afirmatywna.

Dziś doktorant na Uniwersytecie ­Harvarda, jako uczeń podstawówki w rodzimym stanie Telangana wysłuchiwał od nauczycieli, że jako niedotykalny powinien pracować w polu. Ale się nie poddawał. Po zakończeniu podstawówki i liceum, do których dostał się tylko dzięki stypendium dla niedotykalnych, zdał na prestiżową uczelnię w New Delhi, a potem skorzystał z amerykańskiego stypendium dla doktorantów na Harvardzie.

Jak tłumaczy, wielu ze studiujących tu Hindusów nawet nie zakłada, że rozmawiają z dalitem. Kanishka sam nie pali się do mówienia o swoim pochodzeniu, chyba że w trakcie dyskusji pada pytanie o jego kastę.

Potem już nigdy nie jest tak samo. – Rozmowy stają się niezręczne i niektórzy zaczynają mnie unikać – tłumaczy Kanishka, podkreślając, że dyskryminacja, jakiej doświadcza, ma subtelny charakter. – Ludzie pochodzący z indyjskich elit, a tacy trafiają na Harvarda, nie powiedzą mi, że są lepsi, bo pochodzą z kasty braminów. Będą za to podkreślać, że są z dobrze wykształconej rodziny, gdzie panują nieskazitelne maniery i kultywuje się tradycję.

– Pamiętam, jak jedna ze studentek opowiadała amerykańskim znajomym, że w każdym domu w Indiach podczas świąt religijnych czyta się poezję. To pokazuje, jak odrealnieni są ci ludzie – twierdzi Kanishka.

Długi cień Indii

Kanishkę denerwuje, że większość znanych mu Hindusów na Harvardzie jest przeciwnych polityce afirmatywnej. Ich zdaniem wzmacnia ona, a nie zmniejsza podziały w indyjskim społeczeństwie.

– Doszło do takiego absurdu, że wyższe kasty są przekonane, iż to niedotykalni odbierają im przywileje i odzierają ze statusu, na który bramini rzekomo ciężko zapracowali – twierdzi Kanishka, dodając, że wśród indyjskich studentów nie brakuje zwolenników premiera Indii Narendry Modiego, za którego rządów wyjątkowo dobrze ma się ideologia hindutwy, nawołująca do zwalczania obcych religii i filozofii powstałych poza subkontynentem indyjskim.

Odkąd Modi został premierem, w siłę rosną bojówki hinduskich nacjonalistów. Atakują nie tylko muzułmanów (będących dziś w Indiach wrogiem numer jeden), ale też aktywistów wywodzących się z najniższych kast. W czerwcu głośno było o śmierci 22-letniego dalita ze stanu Maharasztra, który został zadźgany nożem za to, że publicznie świętował rocznicę urodzin Bhimrao Ambedkara, współtwórcy indyjskiej konstytucji i działacza na rzecz niedotykalnych.

Według organizacji Human Rights Watch dalitki znacznie częściej niż kobiety z wyższych kast padają ofiarą gwałtu lub są zmuszane do prostytucji. Niedotykalni są też łatwym łupem dla policji: funkcjonariusze mają nadużywać władzy, aresztując ich, bijąc, a niekiedy wyłudzając pieniądze w zamian za wypuszczenie na wolność.

„To atak na dzieci i młodzież”

Teraz, gdy w Kalifornii ważą się losy przepisów zakazujących dyskryminacji kastowej, hejt uderza w autorkę tej ustawy – senatorkę Aishę Wahab. Senatorka, która reprezentuje dystrykt zamieszkany przez liczną diasporę z Azji Południowej, dostaje telefoniczne pogróżki i nienawistne maile, a pod jej biurem senatorskim protestowali aktywiści z organizacji Coalition of Hindus of North America.

Najgłośniej przeciw ustawie występują stowarzyszenia powiązane z indyjską prawicą. Ajay Shah, lider koalicji HinduPACT USA (działającej w ramach amerykańskiego oddziału ekstremistycznej organizacji Vishwa Hindu Parishad), twierdzi, że ustawa „atakuje indyjskie dzieci i młodzież pragnącą praktykować hinduizm”.


USA: POLITYKA AFIRMATYWNA NIEKONSTYTUCYJNA

Orzeczenie Sądu Najwyższego USA kończy tzw. akcję afirmatywną – trwającą od kilkudziesięciu lat politykę wyrównywania szans mniejszości etnicznych na uczelniach >>>>


Z kolei stowarzyszenie Hindu American Foundation – znane z lobbingu przeciw amerykańskim ustawom godzącym w interesy Indii – argumentuje, że nie ma potrzeby reformowania przepisów antydyskryminacyjnych w Kalifornii. Przekonuje, że w przypadku nadużyć o podłożu kastowym wystarczy tak jak do tej pory sięgnąć po ustawę o prawach obywatelskich, która zakazuje m.in. gorszego traktowania z uwagi na pochodzenie.

Wpływy indyjskiego lobby

Na taką argumentację wścieka się Ram Kumar, który uważa, że indyjskie lobby po części dopięło już swego: na początku lipca komisja sprawiedliwości izby niższej parlamentu Kalifornii zatwierdziła projekt ustawy, ale w zmienionej wersji. Według tej nowej kasta nie będzie odrębną kategorią na liście chronionej przez ustawę o prawach obywatelskich – obok rasy, płci, religii, orientacji seksualnej czy pochodzenia – lecz subkategorią w ramach tej ostatniej. Zwolennicy reformy w pierwotnej wersji twierdzą, że taka zmiana osłabia zamierzony efekt i chcą, by zakaz dyskryminacji kastowej miał pełnoprawne miejsce w przepisach.

– Tak właśnie to się kończy, gdy politycy Partii Demokratycznej idą na ustępstwa – denerwuje się również Kshama Sawant, radna z Seattle, która kilka miesięcy wcześniej przeforsowała zakaz dyskryminacji kastowej w tym mieście. Także w jej przypadku nie obyło się bez burzliwej debaty i hejtu ze strony Hindu American ­Foundation czy HinduPACT USA.

W rozmowie z „Tygodnikiem” Kshama Sawant (polityczka z partii ­Socialist Alternative) przekonuje, że takie organizacje jak Vishwa Hindu Parishad mają w Stanach zbyt duże wpływy. – To dla mnie niepojęte, że w naszym kraju prężnie działa organizacja, której członkowie zagrzewali do pogromu muzułmanów w Gujaracie – zaznacza Sawant, odnosząc się do zamieszek z 2002 r., podczas których na oczach biernych policjantów zginęło ponad tysiąc osób, głównie muzułmanów. Do masakry doszło w indyjskim stanie rządzonym wówczas przez Narendrę Modiego.

Gdy pod koniec czerwca Modi był goszczony przez Joego Bidena w Waszyngtonie, prezydent starał się unikać trudnych tematów – znaczenie Indii w świecie rośnie i są pożądanym partnerem.

Złe nazwisko

Kshama Sawant spekuluje, że to nie przypadek, iż zmienianie projektu ustawy w części dotyczącej dyskryminacji kastowej zbiegło się z wizytą Modiego w USA. Akurat 20 czerwca, czyli w dniu, w którym indyjski premier wylądował w Stanach, kalifornijscy parlamentarzyści Evan Low i Alex Lee zaproponowali, by zawiesić prace nad legislacją i przeprowadzić najpierw głębsze badania nad skalą dyskryminacji o podłożu kastowym w Ameryce.

– Polityków nie przekonuje najwyraźniej to, że o swoich trudnych doświadczeniach w USA przed kalifornijskim Senatem zeznawało ponad stu dalitów – mówi z przekąsem Ram Kumar, odnosząc się do kwietniowych przesłuchań przed senacką komisją sprawiedliwości.

Ram był obecny na sali. Usłyszał wtedy m.in. historię indyjskiej inżynierki, która została spoliczkowana, bo nie zgadzała się ze swoim przełożonym z wyższej kasty. Inna opowiadała, jak znajomi ze studiów nie chcieli mieszkać z nią w akademiku, bo dowiedzieli się, że je mięso, co przypisywane jest Hindusom z niższych kast.

Nie trzeba zresztą daleko szukać. Nepalczyk Prem Pariyar, jeden z najbardziej znanych orędowników ustawy, po przeprowadzce do Kalifornii miał zakaz spania w tym samym pokoju co nepalscy współlokatorzy z lepszej kasty. Zła karma prześladowała go nawet na uczelni California State University East Bay – podczas imprezy studenckiej azjatyccy koledzy poprosili go, by nie nakładał sobie sam jedzenia, bo jako dalit może je zanieczyścić.

– Prem podpadł kolegom, bo już po nazwisku można było poznać, że jest dalitem – mówi Ram Kumar. – Znam wielu Hindusów, którzy po przyjeździe do Stanów zmieniali nazwisko, by uniknąć tu problemów. Nie tak powinna wyglądać amerykańska wolność. ©

Autorka jest dziennikarką „Press”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2023