W Indiach narasta fala przemocy wobec chrześcijan

Sytuacja pogorszyła się z chwią, gdy władzę przejęli nacjonaliści. Zdaniem wielu chrześcijan teraz rząd w Delhi podsyca przemoc.

19.08.2023

Czyta się kilka minut

Chrześcijanie na celowniku
Demonstracja społeczności chrześcijańskiej przeciwko przemocy wobec chrześcijan. Indie, New Delhi, 19 lutego 2023 r. / ARUN SANKAR / AFP / EAST NEWS

Gdy pewnej październikowej niedzieli w 2021 r. pastor Somu Avaradhi wszedł do swojego kościoła w mieście Hubballi w południowoindyjskim stanie Karnataka, ujrzał niecodzienny widok: w świątyni siedzieli ludzie śpiewający hinduistyczne pieśni i wykrzykujący nacjonalistyczne hasła. Duchowny natychmiast wezwał policję.

Po jej przyjeździe nieproszeni goście oskarżyli go o zmuszanie jednego z hinduskich mężczyzn do przejścia na chrześcijaństwo. W wyniku tego pastor trafił do więzienia pod zarzutem obrazy uczuć religijnych (został z niego ostatecznie zwolniony po dwunastu dniach za ­kaucją).

Nie jest to przypadek odosobniony. Raport Ewangelikalnej Wspólnoty Indii wymienia 39 przypadków gróźb lub przemocy wobec chrześcijan, które miały miejsce w stanie Karnataka tylko w jednym roku. W innych stanach zresztą nie jest lepiej. W lipcu tego roku sąd w stanie Madhia Pradeś skazał trzech chrześcijan, w tym pastora, na dwa lata więzienia za naruszenie stanowego prawa antykonwersyjnego (zostali oni ostatecznie zwolnieni za kaucją z możliwością odwołania się w ciągu miesiąca od wyroku do sądu najwyższego tego stanu).

Indie nie mają krajowego prawa ograniczającego konwersję religijną, a próby wprowadzenia takich ustaw w parlamencie w przeszłości zakończyły się niepowodzeniem. Jednak na przestrzeni lat dziewięć indyjskich stanów przyjęło przepisy regulujące kwestię religijnej konwersji. Przewidują one więzienie oraz grzywny dla osób, które zmuszają do przejścia z hinduizmu na inną religię. Co jednak dokładnie oznacza pojęcie „przymusowego nawrócenia” – tego już nie sprecyzowano.

Według indyjskiego jezuity o. Xaviera Bosco obowiązujące w tych stanach prawo antykonwersyjne stanowi w rękach hinduskich fundamentalistów potężny oręż w walce ideologicznej i politycznej. – Przecież każdą działalność religijną można interpretować jako aktywność mającą na celu nawrócenie – mówi duchowny „Tygodnikowi”. – Ustawy te są wykorzystywane przez wyznawców ideologii hindutwy do fałszywego oskarżania i prześladowania chrześcijan.

 

Jeden naród

Czym jest hindutwa? Mówiąc w skrócie, to nacjonalistyczna ideologia polityczna, stworzona przez pisarza i polityka ­Vinayaka Damodara Savarkara (w 1923 r. opublikował on książkę pt. „Hindutva: Who is a Hindu?”, czyli „Hinduizm: kto jest Hindusem?”), dążąca do konsolidacji narodu hinduskiego i przyznająca hinduizmowi supremację nad innymi wyznaniami obecnymi w Indiach. Wyznawcy hindutwy dążą do przekształcenia tego kraju, konstytucyjnie przecież świeckiego państwa, w jeden naród hinduski, określany mianem Hindu Rashtra.

Mówiąc o umocnieniu narodowej jedności, hinduscy nacjonaliści mają na myśli nie tylko jedność etniczną (wspólnotę krwi) czy terytorialną, ale przede wszystkim kulturową. I pomimo twierdzeń, że ideologia hindutwy jest otwarta i tolerancyjna, oraz określania jej mianem „kulturowego nacjonalizmu”, chodzi im rzecz jasna o jedyną akceptowaną kulturę, czyli hinduską. Istotą tej myśli ideologicznej jest więc po prostu nacjonalizm religijny.

Widać to zresztą wyraźnie w tym, kogo hindutwa określa jako wrogów narodu hinduskiego. Termin ten obejmuje wszystkich, którzy wedle hinduskich fundamentalistów nie akceptują wyższości kultury hinduskiej – czyli komunistów, muzułmanów i chrześcijan (także na USA i zachodni styl życia spoglądają oni z wyraźną niechęcią). Ideologia hindutwy, rozwijana i propagowana przez kolejne dziesięciolecia przez indyjskie organizacje nacjonalistyczne, zdobyła popularność zwłaszcza w latach 90. XX wieku.

Jej zasady i wytyczne to najważniejszy element programu politycznego skrajnie prawicowej partii Bharatiya Janata Party (BJP), czyli Indyjskiej Partii Ludowej. Objęcie z ramienia tej partii stanowiska premiera przez Narendrę Modiego w 2014 r. wiązało się w ostatnich latach ze znacznym wzrostem liczby przejawów wrogości i przemocy wobec członków społeczności chrześcijańskiej. Na gorącą linię Zjednoczonego Forum Chrześcijan (UCF) zostały w 2015 r. zgłoszone 142 wrogie wobec chrześcijan incydenty, podczas gdy w 2021 r. było ich już 505, a w 2022 – 598. Przemoc i wrogość wobec chrześcijan koncentrowały się głównie w stanach Uttar Pradeś, Dźharkhand, Ćhattisgarh i Karnataka.

Organizacja Open Doors w swoim rankingu 2023 World Watch List umieściła Indie na 11. miejscu wśród najgorszych krajów do życia dla chrześcijan. Natomiast Amerykańska Komisja ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej w 2020 r. ulokowała ten kraj na najwyższym poziomie prześladowań mniejszości wraz z takimi państwami, jak Chiny, Korea Północna, Pakistan i Arabia Saudyjska.

„Chrześcijanie są na celowniku grup hinduskich fundamentalistów, które pracują nad realizacją politycznego programu obecnego rządu” – mówi wprost Minakshi Singh, sekretarz generalna organizacji charytatywnej Unity in Compassion z siedzibą w Uttar Pradeś.

– Władze administracyjne albo przymykają oczy, albo pomagają fundamentalistycznym bojownikom hinduskim w stosowaniu przemocy wobec chrześcijan, a także muzułmanów – dodaje o. ­Xavier Bosco.

 

Przemoc od dawna

Zdecydowanie najgorzej jest w Uttar Pradeś. Ten najludniejszy stan Indii (mieszka tu 220 mln ludzi) znajduje się na szczycie listy 28 indyjskich stanów pod względem nękania chrześcijan. Według Zjednoczonego Forum Chrześcijan z siedzibą w New Delhi w ciągu ostatnich sześciu miesięcy odnotowano w tym regionie 155 przypadków przemocy wobec chrześcijan i ich instytucji. Jeden z ostatnich przykładów to aresztowanie 17 lipca przez policję stanową pastora Bajranga Rawata, którego oskarżono o rzekome nawrócenie 230 rodzin dalitów na chrześcijaństwo. Duchowny miał im obiecywać wyleczenie ich dolegliwości fizycznych (został zwolniony 7 sierpnia 2023 r.).

Bywa zresztą znacznie gorzej – hinduistyczni bojownicy wdzierają się nierzadko do kościołów lub sal modlitewnych i stosują wobec zgromadzonych wewnątrz ludzi przemoc fizyczną.

Zdaniem o. Xaviera Bosco, dzieje się tak dlatego, bo policja po prostu pomaga napastnikom. – Gdy pojawiają się fałszywe oskarżenia o nakłanianie wyznawców hinduizmu do przejścia na chrześcijaństwo, wówczas funkcjonariusze dokonują aresztowań – twierdzi duchowny. – Zjawisko to nasila się od chwili objęcia władzy w Indiach przez Indyjską Partię Ludową.

Dzieje się tak jego zdaniem pomimo faktu, że chrześcijanie ­przynieśli do ­Indii koncepcję służby. – Dopiero po przybyciu chrześcijańskich misjonarzy rdzenna ludność Indii, dalici (dawniej niedotykalni) oraz ubodzy dostali szansę na edukację, otrzymali odpowiednią pomoc medyczną i mogli stać się pełnowartościowymi istotami ludzkimi – tłumaczy duchowny. – Dlatego chrześcijaństwo przyciąga coraz więcej biednych ludzi, którzy stają się chrześcijanami z własnej woli. Wyznawcy hindutwy, choć wielu z nich również korzysta z naszych usług, nie są w stanie tego zaakceptować.

Objęcie władzy przez Indyjską Partię Ludową stanowi wyraźną cezurę w najnowszej historii Indii, ale przypadki przemocy wobec chrześcijan zdarzały się również we wcześniejszych latach.

Do jednych z najtragiczniejszych zdarzeń doszło w dniach 25-28 sierpnia 2008 r., gdy tłumy hinduskich fundamentalistów zaatakowały społeczność chrześcijańską w okręgu Kandhamal w stanie Orisa w odwecie za zabicie hinduskiego mnicha Swamiego Lakshmanandy Saraswatiego i czterech innych osób. Pomimo wyraźnych przesłanek, że za tymi zabójstwami stali maoistowscy rebelianci, wiele chrześcijańskich osad ucierpiało wówczas w wyniku podpaleń. Według rządowych raportów ponad 500 chrześcijan zabito (wielu spalono żywcem), a 50 tys. osób zostało bez dachu nad głową.

Podczas zamieszek spalono 395 kościołów i ponad 5600 domów oraz splądrowano ponad 600 wiosek. Tysiące chrześcijan zmuszono siłą do przejścia na hinduizm.

Podczas jednego z ataków katolicka zakonnica została zbiorowo zgwałcona przez tłum, który następnie wlókł ją półnagą po okolicy, krzycząc „Bharat Mata Ki Jai” („Niechaj długo żyją Indie, nasza matka”).

Promień nadziei

Podobne obrazy można było zobaczyć w filmie, który w lipcu tego roku zaczął krążyć w mediach społecznościowych. Widać na nim, jak wzburzony tłum młodych mężczyzn pędzi przed sobą dwie młode kobiety, zupełnie nagie i przerażone, w dół drogi. Mężczyźni co rusz obmacują swoje ofiary i ciągną je w kierunku nieodległego pola. Tam młodszą z ofiar zbiorowo gwałcą.

Wszystko to wydarzyło się 4 maja tego roku w Manipurze – dzień po tym, jak w tym górzystym stanie w północno-wschodnich Indiach wybuchły walki pomiędzy dwiema zamieszkującymi go społecznościami – wyznającym w większości hinduizm ludem Meitei oraz należącymi do Kościołów protestanckich ludami Kuki (obie kobiety były Kukiskami). I choć konflikt w znacznej mierze wybuchł na tle etnicznym (jego bezpośrednią przyczyną było przyznanie ludowi Meitei statusu „plemiona pokrzywdzonego”, dającemu mu dodatkowe przywileje społeczne i ekonomiczne, choć Meitei i tak już dominują w gospodarce i polityce ­Manipuru), to jednak nie sposób jednocześnie nie dostrzec elementów wrogości z powodów religijnych.

W regularnych walkach pomiędzy obiema społecznościami nie tylko zginęło co najmniej 130 osób, a ponad 60 tys. zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów, ale zniszczeniu uległy także setki kościołów, w tym również wiele należących do ludu Meitei.

– Jeśli walki toczą się istotnie na tle etnicznym pomiędzy Meitei i Kukisami, to dlaczego spalono również ponad 50 chrześcijańskich kościołów, należących do Meitei? – zastanawia się o. Xavier Bosco. Odpowiedź jego zdaniem jest prosta: przemoc w Manipurze została zaplanowana i zorganizowana przez władze stanowe i centralne, a żądania ­Meitei dotyczące statusu „plemienia pokrzywdzonego”, który dałby im prawo do ziemi, zostały przez siły hindutwy przekształcone w kwestię społeczną.

Pomimo permanentnego stanu zagrożenia, w jakim żyją dziś chrześcijanie w Indiach, pojawiają się w ostatnim czasie zwiastuny zmiany ich sytuacji. W stanie Karnataka nowo wybrany rząd stanowy ogłosił w lipcu tego roku znaczące inwestycje finansowe na rzecz społeczności chrześcijańskiej oraz obiecał uchylić prawo antykonwersyjne. Chrześcijanie w Karnatace nadal pozostają czujni, wielu jednak odzyskało nadzieję na lepsze jutro. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Chrześcijanie na celowniku