Na zdjęciu wykonanym w Nuijamaa – to przejście graniczne w Karelii, używane przez tych, którzy do Finlandii chcą wjechać z Petersburga – stoją w długich szeregach: dziesiątki rowerów, może więcej. Podobno są też hulajnogi. Kilka lat temu Finowie zgodzili się, by na przejściach przewidzianych tylko dla aut można było przekraczać granicę także rowerami; miało to ułatwić życie mieszkańcom pogranicza (np. robienie zakupów).
Choć leży już śnieg, a temperatury spadają dużo poniżej zera, w połowie listopada na fińskich przejściach nagle zjawiły się setki ludzi na rowerach i hulajnogach. Obywatele krajów Azji i Afryki chcieli bez dokumentów wjechać do Finlandii. Finowie ustalili, że imigranci są podwożeni pod granicę autami, a tylko ostatnie metry pokonują na jednośladach. Uznając, że to zorganizowana akcja Rosjan mająca wywołać kryzys migracyjny, 18 listopada zamknęli – na razie na trzy miesiące – dla ruchu osobowego większość przejść granicznych (ruch towarowy trwa normalnie). Otwarte pozostają głównie przejścia na Dalekiej Północy.
To nie pierwsza taka akcja Rosjan. Wcześniej na przełomie 2015/16 r. też uruchomili arktyczny szlak migracyjny – wówczas po to, by zniechęcić Finów do zacieśniania współpracy z NATO po aneksji Krymu. Wtedy Helsinki się ugięły.
Dziś jest inaczej. Wiosną tego roku Finlandia weszła do NATO i w zgodnej opinii fińskich polityków i mediów działania Rosji są odwetem właśnie za ten ruch. „To jednoznaczne przesłanie – pisze dziennik „Helsingin Sanomat”. – Rosja chce przypomnieć, że może stworzyć na fińskiej granicy podobny problem uchodźczy, jaki ze strony Białorusi powstał na granicy polskiej i litewskiej”.
Granica fińsko-rosyjska liczy 1340 km i do niedawna była chroniona po stronie fińskiej tylko drewnianym płotem. Wiosną 2023 r. na odcinku 200 km w jej południowej części Finowie zaczęli budowę stalowego płotu z elektroniką; jego koszt to 380 mln euro.
Za: Reuters, PAP, DPA