Edykt o wstrzemięźliwości

Przymierzając się do przejęcia rządów w Kabulu, emir afgańskich talibów mułła Hajbatullah przestrzegł ich przed wielożeństwem.
w cyklu STRONA ŚWIATA

22.01.2021

Czyta się kilka minut

Ceremonia ślubna w górach Hindukusz w środkowym Afganistanie, listopad 2017 r. Fot. Sputnik/EAST NEWS /
Ceremonia ślubna w górach Hindukusz w środkowym Afganistanie, listopad 2017 r. Fot. Sputnik/EAST NEWS /

Od dwudziestu lat talibowie prowadzą wojnę o odzyskanie władzy w Kabulu. Odebrali im ją Amerykanie, którzy najechali na Afganistan w odwecie za terrorystyczne ataki na Nowy Jork i Waszyngton dokonane przez dżihadystów z al-Kaidy, którym talibowie udzielali gościny. Rozgromieni przez Jankesów i wspieraną przez nich zbrojną opozycję zostali przegnani z Kabulu i Afganistanu. Ale wystarczyły dwa lata i kolejna amerykańska inwazja na Irak, która odwróciła uwagę Waszyngtonu od afgańskich spraw, by talibowie tuż za pakistańską miedzą wylizali się z ran, skrzyknęli w partyzancką armię i wrócili do kraju z nową wojną.

O krok od władzy

Dziś, po dwudziestu latach wojny, są o krok od powrotu do Kabulu. W lutym, w zamian za to, że talibowie nie będą się zadawać z dżihadystami i nie pozwolą, by Afganistan posłużył do nowego ataku przeciwko Zachodowi, Amerykanie zobowiązali się do końca kwietnia wycofać wszystkie wojska spod Hindukuszu. Od września zaś w katarskiej stolicy Ad-Dausze talibowie negocjują z wysłannikami ustanowionego przez Amerykanów kabulskiego rządu warunki pokoju i ich powrotu do władzy. Warunków ugody z Amerykanami talibowie pilnie przestrzegają i od lutego nie atakują zachodnich wojsk. Ale do politycznych targów z emisariuszami Kabulu już się tak nie przykładają. Już dziś kontrolują połowę kraju i wierzą, że wiosną, gdy z Afganistanu wyjadą zachodnie wojska, Zachód zapomni o Kabulu i przestanie płacić tamtejszemu rządowi. A wtedy łatwo rozprawią się z rządowym wojskiem, które – nieopłacane – szybko rozpadnie się na prywatne armie poszczególnych dowódców, a część z nich chętnie przystanie do zwycięzców, czyli talibów.


Czytaj także: Bilans dyplomatycznych osiągnięć odchodzącego prezydenta USA jest mizerny, ale i tak odwracanie porządków, jakie próbował zaprowadzać, zajmie jego następcy wiele czasu.


 

Radość z wygranej emirowi Hajbatullahowi psuje jednak frasunek, bo perspektywa bliskiego zwycięstwa i powrotu do władzy osłabia morale partyzanckich komendantów, a zwłaszcza ich politycznych przywódców, słabnie wśród nich dyscyplina, dają zły przykład podkomendnym, a także zwykłym obywatelom, którymi wkrótce przyjdzie im rządzić. Dlatego w styczniowym edykcie nakazał im wstrzemięźliwość, a przede wszystkim, by wyrzekli się wielożeństwa.

Cztery żony

Islam dopuszcza wielożeństwo, a nawet w niektórych, szczególnych wypadkach, zaleca je jako najlepszy sposób, by zapewnić opiekę potrzebującym, zaradzić biedzie, pielęgnować rodzinne życie i więzy. Mężczyźnie wolno poślubić nową żonę, jeśli z pierwszą nie mogą się doczekać potomstwa lub gdy rodzi mu same córki. Powinien także przyjmować do rodziny jako nową żonę wdowę po zmarłym bracie.

Zezwalając mężczyźnie na posiadanie czterech żon, islam stanowi, że mąż ma obowiązek jednakowo dobrze je traktować. Żony mają także równe wobec męża prawa. Nakazuje też, że mężczyźnie wolno poślubiać kolejne żony tylko wtedy, gdy potrafi zapewnić im utrzymanie i jeśli zgadzają się na to żony już poślubione. W patriarchalnym, afgańskim społeczeństwie zgoda pierwszej żony uważana bywa za czystą formalność, ale sprawa majętności panów chętnych do żeniaczki traktowana jest ze śmiertelną i nabożną powagą.

W społecznościach – nie tylko muzułmańskich – praktykujących wielożeństwo (choćby południowoafrykańscy Zulusi) obowiązuje zwyczaj, że przed poślubieniem wybranki pan młody składa jej rodzinie dary – w formie gotówki, nieruchomości, kosztowności czy bydła – mające być dla niej swoistą polisą ubezpieczeniową na wypadek śmierci współmałżonka czy też nieudanego związku i rozwodu. Pod Hindukuszem, wśród najzamożniejszych i w najbardziej wpływowych kręgach, „męskie posagi” liczą się w dziesiątkach tysięcy dolarów.

Kuszenie taliba

„Zaleca się naszym przywódcom, by wystrzegali się, zgodnie z szarijatem, pojmowania drugich żon, a także trzecich i czwartych” – napisał w edykcie emir Hajbatullah. „Gdyby wszyscy przywódcy i komendanci wyrzekli się wielożeństwa, ustrzegłoby to ich wszystkich przed pokusą zdobywania w bezprawny sposób majątków, przed przekupstwem, sprzeniewierzaniem, kradzieżą”.

Emir zastrzegł, że jest to tylko zalecenie, nie nakaz i nie dotyczy małżeństw już zawartych. To ważne zastrzeżenie, bo wszyscy najważniejsi przywódcy talibów, z emirem na czele, praktykują od lat wielożeństwo, przed którym pobożny Hajbatullah ostrzega towarzyszy. Założyciel i pierwszy emir ruchu talibów, mułła Omar (umarł w 2013 r. na pakistańskim wygnaniu) miał trzy żony. Trzy kobiety poślubił także jego następca mułła Achtar Mansur, zgładzony w 2016 r. przez Amerykanów rakietą z bezzałogowego samolotu na pakistańsko-irańskim pograniczu. Trzy żony ma również mułła Abdul „Baradar” Ghani, niegdyś „prawa ręka” mułły Omara, a dziś negocjator talibów z Amerykanami i rządem kabulskim. Obecny emir Hajbatullah ma dwie żony.


Czytaj także: Rokowania między Amerykanami, kabulskim rządem i talibami prawdopodobnie przerwą blisko 20-letnią wojnę. Afgańskie kobiety martwią się jednak, że ceną za pokój będzie utrata swobód i praw.


 

Niepokojem napawają emira mnożące się w ostatnich latach informacje i pogłoski o fortunach, jakie na posagi, śluby i wesela wydają jego komendanci i towarzysze zajmujący kierownicze stanowiska w ruchu talibów. Po kilka żon mają wszyscy przywódcy talibów, urzędujący w ich oficjalnej, wygnańczej stolicy, katarskiej Ad-Dausze, gdzie od 2013 r. działa ich „ambasada” i gdzie toczą się rozmowy z Amerykanami i emisariuszami z Kabulu. Nowe żony biorą też sobie polityczni przywódcy, przebywający od 2001 r. w pakistańskiej Kwetcie, stolicy Beludżystanu, a także talibowie zwolnieni z amerykańskiego więzienia w Guantanamo na Kubie (pieniądze na ich ożenek poszły ze służbowej kasy talibów, zasilanej zyskami z hojnych datków dobrodziejów z monarchii z Półwyspu Arabskiego, narkotykowej kontrabandy i podatków, pobieranych na terenach, gdzie panują partyzanci). Jeszcze większą troską napawa emira wystawne życie, jakie prowadzą dygnitarze talibów na wygnaniu, wydatki na mieszkania i domostwa, jakie muszą zapewniać każdej z żon i ich dzieciom.

Starsi przywódcy, weterani partyzanckich wojen jeszcze z lat 80. przeciwko Armii Radzieckiej, domowej i tej ostatniej, z Amerykanami, są dziś 60-latkami, zdążyli się pożenić, dochować rodzin, dorobić, nacieszyć przywilejami wynikającymi z władzy (rządzili Afganistanem w latach 1996-2001). Młodsi, którym życie zeszło na wojnie z Amerykanami i w partyzanckich obozowiskach w górach, widząc bliskie zwycięstwo, chcą sobie już dziś powetować wyrzeczenia, trudy i niebezpieczeństwa.


SPECJALNY CYKL WOJCIECHA JAGIELSKIEGO TYLKO W SERWISIE "TYGODNIKA" – WEŹ, CZYTAJ!


 

Zżerani przez niecierpliwość, poza oficjalną, najważniejszą wojną, toczą nierzadko wojny prywatne, grabieżcze, żeby zdobyć pieniądze na żony. Zdarza się też, że korzystając ze zbrojnej przewagi porywają po wsiach dziewczęta, by je potem wziąć za żony. Rabują także na drogach, ściągają na własną rękę haracze, przemycają na swój rachunek, podkradają z partyzanckiej, wspólnej kasy albo bez skrupułów sięgają do niej, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Budzi to niesnaski wśród szeregowych partyzantów. Walczą i narażają życie w Afganistanie i mają za złe przywódcom, że dogadzają sobie na bezpiecznym i wygodnym wygnaniu w Pakistanie, Katarze czy Dubaju. Emir martwi się, co będzie, gdy talibowie przejmą w końcu władzę, a niecierpliwi i nienasyceni młodzi dorwą się do rządowych posad w Kabulu? Martwią się tym także zwykli Afgańczycy, zaniepokojeni perspektywą powrotu talibów do władzy i porządków, jakie zaprowadzą w kraju.

Weselna woda na młyn nieprzyjaciół

Podkreślając, iż nie zakazuje wielożeństwa, emir zaznaczył, że o zgodę na ślub muszą prosić swoich przełożonych, a za „posagi” i wesela płacić z własnych pieniędzy, a nie podbieranych z partyzanckiej kasy. Nie powinni też obnosić się ze swoim wielożeństwem jako dowodem bogactwa i znaczenia.

Emir nakazał też, by z jego edyktem podlegli mu komendanci zapoznali wszystkich swoich partyzantów, szeregowych talibów. Ma to rozwiać ich wątpliwości, że wyżsi rangą talibowie cieszą się przywilejami dla nich niedostępnymi, wzmocnić bojowego ducha i partyzanckie braterstwo broni.

„Swoim brakiem wstrzemięźliwości podważamy własną wiarygodność, zniechęcamy do siebie zwyczajnych ludzi, a naszym nieprzyjaciołom dajemy do ręki broń” – napisał emir. Podczas zeszłorocznego Światowego Forum Gospodarczego w szwajcarskim Davos afgański prezydent Aszraf Ghani wyśmiewał talibów i przekonywał swoich zachodnich dobrodziejów, że obawia się partyzantów, gdyż szeregowi talibowie mają już po dziurki w nosie wojny, a jeszcze bardziej tego, że gdy oni narażają życie, ich przywódcy utrzymują na ich koszt haremy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej