Edward Augustyn: Czy papież namawia Ukrainę do poddania się?

A także o niszczeniu i budowaniu, i o tym, co Franciszek mówi do św. Piotra.
w cyklu WKOŁO WATYKANU

10.03.2024

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek, w towarzystwie kard.  Angela Comastriego, odwiedza nekropolię pod bazyliką św. Piotra, kwiecień 2013 r. // Fot. Ufficio Scavi / materiały prasowe
Papież Franciszek, w towarzystwie kard. Angela Comastriego, odwiedza nekropolię pod bazyliką św. Piotra, kwiecień 2013 r. // Fot. Ufficio Scavi / materiały prasowe

⛪ „Myślę, że silniejszy jest ten, kto widzi, jaka jest sytuacja, myśli o ludziach, ma odwagę białej flagi, ma odwagę negocjować. Kiedy widzisz, że jesteś pokonany, że sprawy nie układają się dobrze, musisz mieć odwagę negocjować. Wstydzisz się? Pomyśl, iloma ofiarami to się skończy. Negocjuj, póki czas” – mówi Franciszek w wywiadzie dla telewizji szwajcarskiej, który ukaże się 20 marca, ale którego fragmenty poznaliśmy w sobotę. 

Czy papież namawia rząd Ukrainy do poddania się? Sala Stampa szybko wyjaśniła, że chodziło o negocjacje, do których papież zawsze zachęca, a „których celem jest sprawiedliwy i trwały pokój”.

„Obraz białej flagi pojawił się – tłumaczył rzecznik prasowy Watykanu – ponieważ zaproponował go dziennikarz w pytaniu i w całej koncepcji wywiadu, zbudowanego na rozmowie o symbolice trzech kolorów: białego, czarnego i czerwonego”.

Wywiad przeprowadzono z okazji nadchodzącej rocznicy wyboru Franciszka na Piotrową stolicę. Rocznicowe dni upłyną więc znów na oburzaniu się. Już kilka chwil po opublikowaniu fragmentów rozmowy czytałem tweety moich kolegów, dziennikarzy akredytowanych przy Watykanie, jak to jednym nierozważnym zdaniem papież zniszczył dorobek watykańskiej dyplomacji, a jej wielcy przedstawiciele – kardynałowie Gasparri, Tardini i Casaroli – przewracają się w grobach. Wiem, które z tych komentarzy powstały w oparciu o telefon do zaprzyjaźnionego biskupa lub kardynała z kurii rzymskiej, czekającego tylko na okazję, by się oburzyć.

Zanim przyjdzie czas na refleksję, nad słynnym i wciąż, niestety, powracającym pytaniem Marka Edelmana, co jest ważniejsze: życie czy wolność, zanim zaczniemy szukać analogii, otwierać na nowo niedokończone dyskusje o sensie takiej czy innej walki, tego czy innego powstania, zanim usłyszymy w słowach Franciszka wyrzut – nie wobec bohaterskich żołnierzy, ale wobec rządzących i dowodzących, którzy na swoje sumienia biorą śmierć i cierpienie tysięcy ofiar cywilnych – musi przetoczyć się fala świętego oburzenia i załamywania rąk nad papieżem, który znów nie rozumie i znów burzy.

A na razie jedyne, co zburzył, to ten newsletter, który był już gotowy i musiałem go dziś rano uzupełniać o najświeższe fakty. Choć czy zburzył na pewno? Chyba jedynie wydłużył, bo w niczym nie zmienił jego wymowy.

Zatem wróćmy do rzeczy i…

…zejdźmy do podziemi

Byli Państwo w watykańskiej nekropolii, tej pod nawą główną bazyliki św. Piotra? Nie chodzi mi o Groty Watykańskie, w których pochowani są papieże, ale o starożytny cmentarz, na którym grzebano chrześcijan mordowanych w położonym tuż obok Cyrku Nerona. I na którym – według najstarszych podań – pochowano też apostoła Piotra. Jego ciało wrzucono co prawda do zwykłej fosy – grobu wspólnego – ale rzymska wspólnota chrześcijan znała to miejsce i od początku darzyła szacunkiem, w czasie prześladowań dyskretnym, gdy te ustawały – publicznym. Co zresztą nie było trudne, bo cmentarz, który przy watykańskim wzgórzu powstał, przez kolejne trzy wieki służył za zwykłe miejsce pochówku dla Rzymian, zwłaszcza dla bogatych wyzwoleńców. Wiemy, że sto lat po śmierci Apostoła nad jego grobem stał już skromny, ale murowany nagrobek, znany jako „trofeum Gajusza”, od imienia kapłana z II w., autora najstarszego znanego nam opisu tego miejsca.

Gdy dwa wieki później cesarz Konstantyn budował na Watykanie pierwszą bazylikę, teren po arenie Nerona kazał zniwelować, a cmentarz zasypać, zachowując jedynie grobowiec Piotra – centralne miejsce nowej świątyni. Podobnie jak w nowej bazylice, z XVI w., którą do dziś oglądamy: Bramante uczynił go punktem przecięcia się dwóch ramion krzyża, na jakim zaplanował swoją budowlę. Stoi tam wspaniała „konfesja Berniniego” (o jej remoncie, który właśnie się zaczął, pisałem w ostatnim newsletterze).

Ukryte odkrycie

Do zasypanego przez wieki cmentarza dotarto dopiero w 1939 r., trochę przypadkiem. Nowo wybrany papież, Pius XII, spełniając ostatnią wolę swego poprzednika (Piusa XI), który chciał spocząć „jak najbliżej św. Piotra”, nakazał przygotować odpowiednie miejsce na sarkofag w Grotach Watykańskich, niemal tuż pod konfesją. W trakcie skuwania posadzki robotnicy dokopali się do fragmentów starożytnych grobowców. Pius XII był pasjonatem nauk, zarządził więc pod bazyliką prace archeologiczne. Przebiegały w ukryciu – raz, że właśnie zaczęła się wojna, dwa – że papież nie chciał narażać się na zarzuty profanowania grobu Księcia Apostołów. Całkiem możliwe, że nie był pewien, co w tym miejscu znajdzie, więc wolał być ostrożny. Nawet większość mieszkańców Watykanu nie zdawała sobie sprawy, co dzieje się 10 metrów pod posadzką bazyliki. Ziemię i gruz wynoszono nocami, a do pracy zatrudniono ukrywających się w Watykanie Żydów, zamieszkujących przytułek św. Marty.

Wykopaliska trwały 10 lat. W ich trakcie postanowiono odkryć, zabezpieczyć i udostępnić tylko część starożytnej nekropolii – jednej alei z 22 grobowcami, prowadzącej w stronę miejsca grobu św. Piotra. Tam, dokładnie pod samą konfesją, odkryto grobowiec średniowieczny (z początku XII), w jego wnętrzu grobowiec-ołtarz z czasów Grzegorza Wielkiego (VI w.), pod nim – jeszcze wcześniejszy, zbudowany przez cesarza Konstantyna, a w nim wspomniane już „trofeum Gajusza”. Pod podłogą tego ostatniego znajdowała się niewielka piwniczka, niestety pusta.

Kości świętego znalazła dopiero kilkanaście lat później słynna włoska archeolożka, prof. Margherita Guarducci, które badała inskrypcje pokrywające ściany wokół „trofeum”. Jeden z pomagających jej robotników, pamiętający prace z czasów wojny, opowiedział jej o resztkach znalezionych nie w podłodze, ale w ściennej niszy, które spakowano do pudełka i odłożono do magazynu. Przeprowadzone badania antropologiczne wykazały, że szczątki należały do jednej osoby – mężczyzny w wieku 60-70 lat, o mocnej budowie ciała. Znaleziono w nich także fragmenty płótna ze złota nicią. Prof. Guarducci postawiła hipotezę, że cesarz Konstantyn, budując pierwszą bazylikę, kazał wyjąć kości apostoła z ziemnej piwniczki, włożyć do skrzyni wyłożonej cenną tkaniną, i wmurować w ścianę. Do swojej teorii przekonała papieża Pawła VI, który oficjalnie ogłosił, że relikwie świętego apostoła zostały odnalezione, z czym wielu archeologów i historyków do dziś nie chce się zgodzić.

To wszystko można zobaczyć i usłyszeć, zwiedzając watykańską nekropolię. Niestety, dostać się tam nie jest łatwo. Liczbę zwiedzających ograniczono do 250 osób na dzień, co oznacza, że bilety trzeba rezerwować z wielomiesięcznym wyprzedzeniem (proszę uważać na internetowe portale, które oferują zwiedzanie „tras archeologicznych Watykanu”, mając na myśli całkiem inne atrakcje – np. nekropolię pod Muzeami Watykańskimi, podziemia bazyliki Santa Maria Maggiore czy po prostu Groty Watykańskie). Bilety do nekropolii z grobem św. Piotra sprzedaje jedynie „Ufficcio Scavi”, prowadzone przez Fabrykę św. Piotra – watykańską instytucję, która administruje bazyliką.

Na starym fundamencie

Ten przydługi wstęp niech posłuży za zachętę do krótkiej refleksji o Kościele – wielowiekowej budowli, która potrzebuje nie tylko pieczołowitej konserwacji, ale też odważnego sięgania do najstarszych warstw (obarczonego ryzykiem, że to, co znajdziemy, nie będzie odpowiadało naszej wiedzy, przyzwyczajeniom, oczekiwaniom), oraz ciągłego szukania nowych rozwiązań i budowania nowych struktur.

Sięganie do starożytnych źródeł, choćby Ojców Kościoła, jeszcze nie tak dawno uważane było w Kościele katolickim za niebezpieczne nowinkarstwo. Gdy spojrzymy na przypisy i bibliografie encyklik, tak do pierwszej połowy XX w., zobaczymy, że papieże powoływali się niemal wyłącznie na wypowiedzi innych papieży, swoich poprzedników. Zmienił to dopiero Sobór Watykański II.

Franciszek lubi cofać się dalej, do tego, jak było w „pierwszym Kościele”. Swoją decyzję o diakonacie kobiet uzależnił od wyników badań komisji historycznej, która ma odpowiedzieć, czym była ta funkcja w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Lubi budować na nowo na starym fundamencie.

Jednym z najpoważniejszych zarzutów, jakie stawiają jego krytycy, jest marginalizacja nauczania poprzedników, zwłaszcza w zakresie antropologii, teologii ciała i rodziny: a to dyskredytuje encyklikę „Humanae vitae” Pawła VI, a to lekceważy adhortację „Familiaris consortio” Jana Pawła II albo jego list o święceniu mężczyzn „Ordinatio sacerdotalis”.  Nie wchodząc tu w dyskusję, czy to zarzuty słuszne, czy nie (moim zdaniem – wcale), wystarczy przypomnieć, że słynnej encyklice Pawła VI wkrótce stuknie 60 lat, a od początku pontyfikatu Jana Pawła II dzieli nas prawie pół wieku. Czy to dziwne, że papież szuka odpowiedzi na nowe pytania, stawiane przed nim przez nowe czasy?

Jak budować nie burząc?

W ostatnich dniach głośno było o rzekomym liście anonimowego kardynała, wytykającym główne błędy Franciszka i wytyczającym program dla nowego papieża. To już tradycja – gdy tylko papież zachoruje, zaczynają się spekulacje na temat jego następcy.

List rozpowszechnił, w sześciu językach, konserwatywny portal „La Nuova Busola Quotidiana”, uważnie czytany także w kurii rzymskiej (zdarzało mi się go widzieć na monitorach urzędników Sekretariatu Stanu i niektórych dykasterii). Forma i treść dokumentu nawiązuje do innego pisma, krążącego po Watykanie dwa lata temu, również anonimowego (podpisanego „Demos”). Autora udało się zidentyfikować dopiero po jakimś czasie – rękopis znaleziono w notatkach zmarłego kard. George’a Pella.

W nowym liście anonimowy autor (lub autorzy), nazywający się Demos II, zarzuca Franciszkowi, że wprowadza „nowe paradygmaty” i „nowe ścieżki”, „odbiegające od źródeł wiary, które pochodzą od Boga”. Że zdemontował instytucje, utworzone przez poprzedników i marginalizuje ich nauczanie. Słowem – niszczy Kościół.

Opowiadał mi Gian Franco Svidercoschi, że pierwsza kłótnia, jaka wybuchła w Domu św. Marty, już w pierwszych miesiącach pontyfikatu Franciszka, była właśnie o to – jeden ze starych kardynałów, który zresztą podczas konklawe miał lobbować za kandydaturą Bergoglia, krzyczał do niego: „Wybraliśmy cię, żebyś reformował, a nie rozwalał!”.

Pierwszy i ostatni

Dlaczego oni właściwie go wybrali? – zapytała mnie córka, zaglądając przez ramię w monitor mojego komputera. – Nie wiedzieli, kogo wybierają?”.

Możliwe. Za chwilę (13 marca) świętować będziemy 11. rocznicę tamtego konklawe. To dobra okazja do wspomnień, zwłaszcza że wciąż pojawiają się nowe. Wiadomo, że Jorge Bergoglio rzadko bywał w Watykanie i że znali go głównie hierarchowie z Ameryki Łacińskiej oraz kilku tych, którzy głosowali na niego w 2005 r. Tyle że na konklawe w 2013 r. większość kardynałów (67 ze 115) była nowych. W wywiadzie-rzece, udzielonym Francesce Ambroggetti i Sergio Rubinowi, Franciszek przyznaje, że w 2005 r. otrzymał „pewną liczbę głosów”, ale po ośmiu latach nie był uważany za „papabile” – wymieniano innych, młodszych, lepszych.

Podejrzewa, że decydujące mogło być jego krótkie, trzyminutowe wystąpienie, które przygotował w taksówce, jadąc na ostatnie z kardynalskich spotkań przed wyborami. Mówił w nim o konieczności otwarcia Kościoła i wyjściu na peryferie. Wspomina też, chyba po raz pierwszy, jak po rozpoczęciu konklawe z każdą chwilą gęstniała wokół niego atmosfera: a to któryś z kardynałów poprosił go o wydruk tamtego wystąpienia, a to kardynałowie z Europy Środkowej pytali przy obiedzie, niby od niechcenia, o jego stosunek do teologii wyzwolenia (Europę Środkową reprezentowało wtedy 4 kardynałów z Polski i po jednym z Czech i Węgier), a to ktoś inny zapytał o stan zdrowia, przyjmując z ulgą wyjaśnienia, że operację płuc przeszedł jeszcze w młodości…

Opowiada też o pierwszych decyzjach, które budziły sprzeciw otoczenia: odmowie założenia czerwonych butów i białych spodni („nie jestem sprzedawcą lodów”), zamieszkaniu w Domu św. Marty, a nie w Pałacu Apostolskim („mówili, że to uwłacza papieskiej godności”), umyciu w Wielki Czwartek nóg nieletnim więźniom (rok później mył nogi więźniarkom, wśród których była muzułmanka i osoba transseksualna – do tego samego kobiecego więźnia wybiera się i w tym roku). Wszyscy to pamiętamy i wiemy, że to był dopiero początek.

Franciszek opowiada także o tym, że gdy jest w Pałacu Apostolskim, ma zwyczaj wstępować na chwilę do papieskiej kaplicy. Staje wtedy przed szkatułką z kośćmi św. Piotra, chyli głowę i mówi cicho: „Ty byłeś pierwszym papieżem. Mam nadzieję, że ja nie będę ostatnim”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej