Bez „błękitnych hełmów”, czyli dżihadyści kontra wagnerowcy

Po francuskich spadochroniarzach i żołnierzach afrykańskich sąsiadów wojskowa junta wyprosiła z Mali wojska pokojowe ONZ. Odtąd w wojnie z panoszącymi się na Sahelu dżihadystami pomagać Malijczykom mają rosyjscy najemnicy z Grupy Wagnera.
w cyklu STRONA ŚWIATA

07.07.2023

Czyta się kilka minut

Żołnierze sił pokojowych ONZ z wodzem społeczności w So, w regionie Dogon w środkowym Mali. Lipiec 2019 r. MARCO LONGARI / AFP / EAST NEWS /
Żołnierze sił pokojowych ONZ z wodzem społeczności w So, w regionie Dogon w środkowym Mali. Lipiec 2019 r. MARCO LONGARI / AFP / EAST NEWS /

W połowie czerwca minister dyplomacji Mali Abdoulaye Diop zwrócił się do Rady Bezpieczeństwa, by nie przedłużała mandatu wojsk pokojowych ONZ w Mali, ale co prędzej zabrała je z kraju i rozwiązała. „Zamiast pomóc nam w rozwiązywaniu naszych problemów, wojska ONZ same stały się problemem” – skarżył się malijski minister, przekonując, by wbrew życzeniu sekretarza generalnego António Guterresa nie przedłużać na kolejny rok upływającej z końcem czerwca misji „błękitnych hełmów”. „Nie ma z nich żadnego pożytku i nie mamy już do nich zaufania” – tłumaczył. Ostatniego dnia czerwca Rada Bezpieczeństwa jednomyślnie przychyliła się do prośby Malijczyka i nakazała wojskom pokojowym z Mali odwrót.

Pożegnanie z Mali

Do końca września „błękitne hełmy” mają zwinąć lub przekazać miejscowym wszystkie programy pomocowe i misje humanitarne, a z końcem roku wojsk pokojowych ONZ w Mali ma już nie być. Do tego jednak czasu będą strzegły bezpieczeństwa cywilnych i mundurowych pracowników ONZ i organizacji dobroczynnych w Mali, a jeśli zajdzie taka potrzeba, chwycą za broń, by ratować ich z opresji.


WOJCIECH JAGIELSKI: STRONA ŚWIATA

TYLKO NA TYGODNIKPOWSZECHNY.PL: jeden z najwybitniejszych europejskich reporterów co tydzień pisze o punktach zapalnych świata, a co dwa tygodnie opowiada o nich w podkaście >>>>


Malijczycy od dawna uważają, że wojska pokojowe ONZ w ich kraju pilnują wyłącznie własnego bezpieczeństwa, więc jeśli wyjadą, niewiele się tak naprawdę zmieni. Z jednego z przeprowadzonych wiosną sondaży wynikało, że trzy czwarte z 20 milionów mieszkańców Mali nie ufa żołnierzom w „błękitnych hełmach”, przybyłym im na ratunek, i uważa ich misję pokojową za całkowitą klapę.

„Błękitne hełmy” w Timbuktu

Oddziały ONZ przybyły do Mali dziesięć lat temu, żeby ratować ten równie stary (dawno, dawno temu, między XIII a XVI wiekiem, nazwę Mali nosiło potężne imperium, rozciągające się od Sahary po Atlantyk) i rozległy, co ubogi kraj przed wojną. Wywołali ją miejscowi Tuaregowie, którzy od lat upominają się o własne państwo, Azawad, wykrojone z pustynnej północy kraju.

Przez całe lata malijscy Tuaregowie zaciągali się na służbę w libijskim wojsku Muammara Kadafiego, który nie ufając braciom-Arabom, brał do swojej straży przybocznej synów Sahary – Tuaregów, Berberów, Maurów. Kiedy wskutek Arabskiej Wiosny, która nadeszła zimą 2011 r., w Libii wybuchła wojna domowa, a Kaddafi został obalony i zabity, malijscy Tuaregowie uzbrojeni po zęby w splądrowanych arsenałach pułkownika ruszyli do ojczyzny, by upomnieć się o Azawad siłą.

Błyskawicznie rozbili malijskie wojsko, które próbowało ich zatrzymać (a przy okazji dokonało zamachu stanu i przejęło władzę w kraju), i wiosną 2012 r. ogłosili na Saharze niepodległość Azawadu. Nie cieszyli się długo własnym, samozwańczym państwem, bo na początku lata, po krótkiej, bratobójczej wojnie, odebrali im je saharyjscy dżihadyści z tamtejszej filii Al-Kaidy i przemienili Azawad w nowy kalifat. Wkrótce ruszyli z pustynnej północy na południe, zajęli Gao, Timbuktu i Mopti. Kiedy na początku stycznia 2013 r. podeszli pod bramy stołecznego Bamako, oblężone w stolicy wojskowe władze wezwały na pomoc Francję, dawną metropolię kolonialną.


WOJNY NARKOTYKOWE W SYRII

Wykrwawiona i zniszczona w dziesięcioletniej wojnie domowej Syria przepoczwarzyła się w narkotykowe królestwo, zagrażające bezpieczeństwu i zdrowiu arabskiego świata >>>>


Francuscy spadochroniarze i żołnierze Legii Cudzoziemskiej, a także wspierające ich wojska z nieodległego Czadu, najwierniejszego sojusznika Francji, powstrzymały natarcie dżihadystów i rozbiły ich armię. Partyzanci poszli w rozsypkę, schronili się w górskich kryjówkach na Saharze i sawannach Sahelu, a ONZ, żeby pomóc Francuzom i rządowi z Bamako, posłała do Mali liczące prawie 18 tysięcy żołnierzy (najwięcej z Egiptu, Bangladeszu, Czadu, Beninu i Wybrzeża Kości Słoniowej, ale także z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Szwecji) wojsko pokojowe, które miało strzec porządku i bezpieczeństwa, wojnę zostawiając Francuzom.

Nieudana obława

Francuzom udało się zatrzymać marsz dżihadystów na Bamako, ale pościg i obława na partyzantów zakończyły się porażką. Pięć tysięcy żołnierzy, wyposażonych w samoloty i śmigłowce, nie wystarczyło, by tropić i walczyć z rebeliantami na tak rozległym i niedostępnym terenie jak Sahel.

Już w 2015 r. dżihadyści wznowili ataki w Mali, a nawet przenieśli swoją świętą wojnę przez miedzę do Burkina Faso. Niepowodzenia w walce z partyzantami sprawiły, że Malijczycy tracili cierpliwość i zaufanie do przybyłych z pomocą cudzoziemców. Zwłaszcza do Francuzów, którzy przypominali im o kolonialnej przeszłości.

Malijczycy tracili też cierpliwość do własnych przywódców, którym Francuzi i ONZ przyszli z pomocą. Najpierw wymusili na wojskowych, by oddali zawłaszczoną w zamachu władzę, a potem pilnowali wyborów, które wyłoniły cywilny rząd, prezydenta, ministrów i posłów. Demokratycznie wybrani okazali się jednak fajtłapami i złodziejami. Narastająca z każdym rokiem niechęć Malijczyków do ich przywódców przechodziła coraz bardziej na ich mecenasów, Francuzów.

Kiedy w 2020 r. młody pułkownik Assimi Goita obalił w końcu prezydenta Ibrahima Boubacara Keitę, Malijczycy wiwatowali. Za pierwszym razem niespełna 40-letni Goita oddał prezydenturę starszemu wiekiem byłemu ministrowi obrony Ba N’Daou. Rok później jego również odsunął od władzy i sam ogłosił się prezydentem.

Francuzi, którzy wzięli na siebie rolę nauczycieli demokracji w Mali, uznali Goitę za samozwańca. Żądali, by oddał władzę i zgodził się na wybory, które wyłonią nowego przywódcę. Pułkownik uważał, że wtrącają się w nieswoje sprawy, a co gorsza zupełnie nie przykładają się do walki z dżihadystami. Miał też za złe „błękitnym hełmom”, że w ogóle nie podejmują obław na partyzantów, nie tropią ani nie szturmują ich kryjówek. Zupełnie nie przekonywały go argumenty, że powierzony „błękitnym hełmom” mandat nie pozwala im na żadne działania zaczepne, a jedynie na obronę ludności cywilnej, pilnowanie porządku, przestrzeganie rozejmu zawartego w 2015 r. z Tuaregami (pokój w zamian za samorząd i autonomię), działalność dobroczynną oraz krzewienie demokracji.

Im surowiej Francuzi krytykowali Goitę, a ONZ przynaglał go do wyborów, tym malijski pułkownik coraz bardziej nieprzyjaźnie odnosił się do cudzoziemców w jego kraju. Gdy w 2021 r., zamiast oddać władzę, dokonał drugiego puczu, Francuzi uznali to za prowokację i bezczelność. Goita zaś kazał im wynosić się z Mali. Rok temu francuskie wojska zostały z Mali wycofane i dalszą walkę z dżihadystami na Sahelu i Saharze prowadzą z zaprzyjaźnionych z Paryżem Czadu, Nigru i Wybrzeża Kości Słoniowej.

Kolej na „błękitne hełmy”

Po wyjeździe Francuzów dni misji pokojowej ONZ w Mali były policzone. Wojskowe władze z Bamako zarzucały „błękitnym hełmom” niechęć do nadstawiania karku, nieskuteczność i rozrzutność. Przez dziesięć lat kilkanaście tysięcy żołnierzy nie tylko nie było w stanie stłumić rebelii dżihadystów, ale pozwoliło, by rozlała się na cały Sahel. Malijska misja zapisała się jako najkosztowniejsza (ponad miliard dolarów rocznie) i najkrwawsza (zginęło ponad 300 żołnierzy i cywilów z ONZ) operacja pokojowa w dziejach ONZ.

Obrońcy dorobku „błękitnych hełmów” w Mali wyliczają jednak, że znacznie przyczynili się do zaprowadzenia pokoju na tuareskiej północy kraju, pomogli przeprowadzić wolne i uczciwe wybory, a także czerwcowy plebiscyt w sprawie nowej konstytucji, która ma posłużyć do przeprowadzenia za rok wolnej elekcji. Dzięki żołnierzom ONZ również mieszkańcy większych miast i ich okolic mogli czuć się bezpiecznie. Misja ONZ upominała się też, by w Mali przestrzegane były wolności obywatelskie i prawa człowieka, a zbrodnie, bez względu na to, kto je popełnił – ujawniane i piętnowane.


SUDAN: WOJNA GENERAŁÓW

W miejskich walkach uczestniczą czołgi, artyleria, a nawet lotnictwo. Zginęło co najmniej stu cywilów, a ponad tysiąc zostało rannych >>>>


I właśnie raport ujawniający zbrodnię dokonaną przez malijskie wojsko okazał się wyrokiem dla misji ONZ. W maju śledczy ONZ opublikowali raport, w którym zarzucili malijskiemu wojsku, że w marcu 2022 r., podczas pacyfikacji miasteczka Moura w regionie Mopti, zamordowało ponad pół tysiąca cywilów, wywodzących się z pasterskiego ludu Fulani, wśród którego dżihadyści najchętniej werbują rekrutów na świętą wojnę. O mord w Mourze śledczy ONZ oskarżyli także rosyjskich najemników z Grupy Wagnera, których wojskowe władze z Bamako sprowadziły do Mali, by zamiast Francuzów pomagały im w wojnie z dżihadystami.

Wagner w Timbuktu

Wagnerowcy w liczbie tysiąca-dwóch pojawili się w Mali w 2021 r., wkrótce po drugim zamachu stanu pułkownika Goity. To z powodu ich przyjazdu z Mali wynieśli się Francuzi. Za usługi Rosjan rząd Mali płaci im 10 mln dolarów miesięcznie, a także przyznał koncesje na kopalnie złota.

Po ogłoszeniu przez śledczych z ONZ raportu o mordzie w Mourze władze Mali zaczęły utrudniać „błękitnym hełmom” przemieszczanie się po kraju, z opóźnieniem wydawały zezwolenia na przeloty samolotów albo w ogóle odmawiały na nie zgody. Prokuratura z Bamako oskarżyła śledczych o szpiegostwo, dywersję i podżeganie do waśni między pasterzami Fulani i rolnikami Mandingo. Rządowa telewizja chwaliła sprzeciw wojskowych władz wobec ONZ jako „walkę z wyzyskiwaczami z Zachodu”. O „nowej epoce dekolonizacji” opowiadał też szef Wagnera Jewgienij Prigożyn, choć jego firma kopiuje dziś cele i metody XIX-wiecznych zachodnich kompanii, podbijających dla surowców Afrykę i Azję.

Amerykanie są przekonani, że to właśnie Prigożyn namówił wojskowych przywódców z Mali, by pozbyli się z kraju „błękitnych hełmów”. Tydzień przed posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa, na którym podjęto decyzję o zakończeniu misji pokojowej w Mali, i na dzień, dwa przed buntem wagnerowców w Rosji, pułkownik Goita rozmawiał przez telefon z Putinem.

Przed lądowaniem w Mali wagnerowcy pojawili się w nieodległej Republice Środkowoafrykańskiej, która dziś pełni funkcję rosyjskiego protektoratu na Czarnym Lądzie. Najemnicy Wagnera obecni są także w Libii i Sudanie i przymierzają się do lądowania w Burkina Faso i Gwinei, gdzie jedne z najbogatszych na świecie złóż boksytów należą do koncernów górniczych z Rosji.

W zamian za zapłatę i górnicze koncesje (najchętniej na wydobycie złota, diamentów i uranu) wagnerowcy zapewniają ochronę goszczącym ich prezydentom, a czasami pomagają zwalczać rebeliantów i szkolą rządowe wojsko. W Mali, Gwinei, Burkina Faso i pogrążonym w wojnie domowej Sudanie rządzą wojskowi dyktatorzy, którzy przejęli władzę wskutek zamachów stanu. Na Zachodzie i w Afryce są karani ostracyzmem. Rosja zapewnia im zaś współpracę, a wagnerowcy bezpieczeństwo. W Libii najemnicy Wagnera wspierają Chalifę Haftara, watażkę ze zbuntowanej przeciwko Trypolisowi Cyrenajki. Z Cyrenajki zaś wspierają zbrojnie sudańskich buntowników z Darfuru i szykują rebelię w Czadzie, gdzie chcą usunąć z urzędu prezydenta przychylnego Francji i Zachodowi.

Czerwcowy bunt wagnerowców w Rosji przeraził ich afrykańskich gospodarzy, ale rosyjscy dyplomaci zapewnili ich natychmiast, że Kreml nie zapomni o nich i nie pozostawi bez pomocy. Nawet gdyby wagnerowców mieli zastąpić oficerowie z regularnej armii czy też kontraktowi żołnierze z jakichś innych rosyjskich firm najemniczych.


ROSJA PO BUNCIE PRIGOŻYNA. CZY PUTIN UTRZYMA SIĘ U WŁADZY?

Rosyjska elita, choć zjednoczona wokół celu, jakim jest utrzymanie się u władzy, jest zarazem bardzo podzielona. To dobra wiadomość dla Ukrainy >>>>


Kalifat Sahelu

Badacze Sahelu i ruchów dżihadystycznych uważają jednak, że po wyjeździe Francuzów i „błękitnych hełmów” z Mali miejscowe wojsko i rosyjscy najemnicy nie będą w stanie stawić czoła partyzantom spod znaku Al-Kaidy i Państwa Islamskiego, którzy z Bliskiego Wschodu i spod Hindukuszu przenieśli się właśnie do Afryki. Poza Sahelem afrykańskie filie dżihadystów działają na wybrzeżach jeziora Czad, w Somalii, a także nad równikiem – we wschodnim Kongu, na pograniczu z Ugandą, a także w północnym Mozambiku.

Wojsko wagnerowców będzie mniej liczne (przed wybuchem wojny w Ukrainie liczebność rosyjskich najemników w całej Afryce szacowano na 3-4 tysiące) niż korpus ekspedycyjny ONZ i wojska Zachodu. Nie będzie mogło też liczyć na wsparcie lotnicze i wywiadowcze, jakie zapewniali ONZ i Francuzom Amerykanie.

Pierwszy rok działalności rosyjskich najemników w Mali dał próbkę ich sposobu walki. Poza dostawami broni dla malijskiego wojska i szkoleniem jego żołnierzy niewielkie oddziały Rosjan uczestniczą w operacjach pacyfikacyjnych rządowego wojska, a w zajmowanych wioskach wykazują się brutalnością i pogardą dla ludzkiego życia znanymi z rosyjskich wojen w Afganistanie i Czeczenii czy ostatniej w Ukrainie.

Brutalność wagnerowców i rządowego wojska podczas operacji pacyfikacyjnych wiosek Fulanich w Mali sprawia, że dżihadystom łatwiej przychodzi ściągać rekruta wśród pasterzy, ich konflikt z rolnikami Mandingo zaostrza się nie tylko w Mali, ale także w Burkina Faso, a żyzne brzegi Nigru zamiast być spichlerzem Sahelu przemieniają się w pola śmierci. W ciągu roku od lądowania wagnerowców liczba zbrojnych starć zamiast się zmniejszyć, dwukrotnie wzrosła. Zginęło też dwa razy więcej ludzi. „Błękitnym hełmom” również nie udało się przerwać wojny, ale ich wyjazd rozzuchwali tylko dżihadystów i ułatwi im ekspansję. A poza Mali, którego kontrolują trzecią część, i Burkina Faso, gdzie panują prawie nad połową kraju, dżihadyści coraz odważniej spoglądają w kierunku Zatoki Gwinejskiej i podejmują ataki w Beninie, Togo, Ghanie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej.

Wyjazd „błękitnych hełmów” pozbawi zarobku tysięcy Malijczyków zatrudnionych przez ONZ i może zerwać kruchy pokój panujący od siedmiu lat między Bamako i Tuaregami. Tuaregowie nie ufają rządzącym ze stolicy, narzekają, że Bamako nie negocjuje w dobrej wierze, tylko dla pozoru, a rokowania w sprawie zakresu tuareskiej autonomii utknęły w martwym punkcie. Żołnierze rządzący dziś w Bamako nie zapomnieli zaś Tuaregom upokorzenia sprzed dziesięciu lat i chętnie wzięliby na nich odwet.


SŁUCHAJ PODKASTU TYGODNIKA POWSZECHNEGO

OD JANAJEWA DO PRIGOŻYNA: WSZYSTKIE PUCZE ROSJI [JAGIELSKI STORY #30] >>>>


Znad Zatoki Gwinejskiej przez Mali i Sahel wiodą szlaki przemytnicze, którymi przerzucane są do Europy narkotyki i wszelka kontrabanda, a także ludzie. Europa opłacała na Sahelu komendantów, możnowładców i watażków, by nie przepuszczali uciekinierów na śródziemnomorskie wybrzeża i zatrzymywali jeszcze przed Saharą. Wagnerowcy nie tylko nie będą próbowali nikogo powstrzymywać, ale – jeśli tylko dostaną stosowne rozkazy z Kremla – pomogą w przeprawie, by wykorzystać wędrówkę ludów jako oręż w wojnie, którą Rosja toczy przeciwko Zachodowi.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej