Choć trwa jeszcze zima, wiele regionów Hiszpanii ma już problem z suszą. Odwiedziliśmy miasteczko Pozoblanco, które pozbawione jest bieżącej wody pitnej

Kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Andaluzji od 10 miesięcy nie ma dostępu do pitnej wody z kranów. Reír para no llorar – śmiać się, żeby nie płakać: 33-letnia África Villén przywołuje znane hiszpańskie powiedzenia, które dobrze się tu sprawdza.
z Pozoblanco (Hiszpania)

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Maria, África i Miguel mieszkańcy Pozoblanco przed cysterną z wodą pitną. 10 lutego 2024 r.
María, África i Miguel mieszkańcy Pozoblanco przed cysterną z wodą pitną. 10 lutego 2024 r.

Daj nam lepiej piwo niż wodę – śmieją się ludzie, którzy wchodzą do restauracji La Taberna. Jest sobota po południu, więc należący do Joségo lokal wypełnia się mieszkańcami.

Klientów restauracji nie opuszcza dobry humor. Zwłaszcza w weekend, kiedy po całym tygodniu pracy spotykają się z przyjaciółmi.

Reír para no llorar – śmiać się, żeby nie płakać: 33-letnia África Villén mówi mi, że to takie hiszpańskie powiedzenie, które dobrze się tutaj sprawdza.

Miasteczko Pozoblanco, liczące 17 tys. mieszkańców, leży 76 km na północ od Kordoby. W lutym spadło na tym obszarze kilkadziesiąt centymetrów deszczu. Tyle co nic.

Wiosną ubiegłego roku wysechł tu zbiornik Sierra Boyera, który zaopatrywał w wodę 80 tys. mieszkańców andaluzyjskich regionów los Pedroches i el Guadiato. Od tego momentu do ich domów zaczęła płynąć zanieczyszczona woda ze zbiornika La Colada, do którego wcześniej spuszczano również ścieki. Decyzją lokalnych władz od 17 kwietnia woda w tutejszych kranach przestała być zdatna do picia, bo nie spełnia parametrów bezpieczeństwa.

Nie dziwi więc, że w sobotę, tuż po obiedzie, kolejka mieszkańców ustawia się przed cysterną z wodą pitną wzdłuż ulicy Hollanda. Każdy ma ze sobą kilka pustych butelek i pojemników. Bez tej wody w niedzielę nie mogliby umyć zębów, ugotować obiadu czy nawet umyć jabłka.

Ta woda, którą mają w kranie, zgodnie z rekomendacją władz sanitarnych nadaje się wciąż tylko do mycia podłogi i ewentualnie kąpieli. Choć w przypadku dzieci nawet do kąpieli nie jest zalecana.

Rozmowy w kolejce

Kiedy tak czekamy, aby móc zaczerpnąć z cysterny, África Villén pokazuje mi nagranie wideo z pięciomiesięcznym dzieckiem z czerwonymi krostami na całym ciele.

– Wysłała mi to mama tego chłopca. Mówi, że on budzi się w nocy, bo go swędzi skóra. Jej zdaniem to wszystko przez wodę w kranie, choć oczywiście nie ma dowodów – mówi África.

Jej słowom przysłuchuje się María Reina, niebieskooka blondynka z kręconymi włosami. – Mieszkamy na wsi, w okolicy Pozoblanco – włącza się do rozmowy. – Dawaliśmy wodę z kranu naszym psom, bo według władz sanitarnych można ją podawać zwierzętom. Ale zauważyliśmy, że wolą pić brudną deszczówkę ze starej patelni, którą mieliśmy na podwórzu, niż tę, którą mamy w kranie.

Cysterny z wodą to teraz centralne punkty w miasteczku i miejsca spotkań mieszkańców. Wszyscy się tu znają, więc kiedy pojawia się nowa osoba w kolejce po wodę, od razu budzi zainteresowanie pozostałych.

Tak jest w przypadku kobiety pochodzącej z afrykańskiej Sahary, imigrantki, która cztery miesiące temu przeprowadziła się do Pozoblanco wraz z trójką małych dzieci i siostrą z niepełnosprawnościami. – Jak to, nie wiedziałaś, że nie mamy wody? – pytają ją z niedowierzaniem. W końcu przez brak wody pitnej w ostatnim czasie w Pozoblanco raczej ubywa, niż przybywa mieszkańców.

Kiedy kobieta z Sahary zwierza się czekającym w kolejce, że nie ma pracy i płaci za wynajmem mieszkania 400 euro, ci wymieniają się z nią numerami telefonów i obiecują pomoc.

Przez cały ten czas kierowca cysterny nalewa wodę do butelek i pojemników. Żartuje przy tym, że gdyby płacono mu od każdej nalanej butelki, byłby już milionerem.

Skąd się wzięła susza

Cysterny zaopatrują w wodę pitną Pozoblanco i pozostałe prawie trzydzieści okolicznych wsi nieustająco od 17 kwietnia 2023 r., kiedy to władze Andaluzji ogłosiły, że ta w kranie nie nadaje się do spożycia.

Jednak regiony los Pedroches i el Guadiato to niejedyne części Hiszpanii, które już teraz, zimą, zmagają się z suszą.

W styczniu stan nadzwyczajny ze względu na suszę ogłosiła Katalonia. Ograniczenia związane z użyciem wody nałożono na 6 milionów mieszkańców Barcelony i otaczających ją miasteczek. Nie mogą myć samochodów ani napełniać basenów. Wody nie ma też w fontannach miejskich i prysznicach na plaży, a maksymalny dzienny limit na mieszkańca to 200 litrów.

Stan nadzwyczajny wprowadzono w Katalonii, kiedy poziom wody w tutejszych zbiornikach spadł do zaledwie 16 proc. ich pojemności. To konsekwencja trzech wyjątkowo suchych lat, z niskimi opadami deszczu i wysokimi temperaturami.

Ponadto, zdaniem ekspertów, co roku w Katalonii jedną trzecią zasobów wody ze zbiorników zużywa rolnictwo. Choć dominują tam małe i średnie gospodarstwa rolne, to istnieje też prawie 900 tzw. makrofarm. Katalonia jest regionem z największą w całej Hiszpanii liczbą świń przypadających na kilometr kwadratowy.

Pozoblanco to także region rolniczy, słynący z licznych farm hodowlanych.

– Jeśli wody pitnej zabrakłoby w Madrycie albo w Sewilli, lokalne władze rozwiązałyby problem w ciągu kilku dni czy tygodni. Ale nasz region ich nie interesuje, nie mamy przecież turystyki, a większość ludzi żyje z rolnictwa i hodowli zwierząt. To Mordor. Brakuje stąd nawet połączenia do Madrytu – mówi mi África.

Naukowcy z Uniwersytetu w Kordobie zgadzają się, że nie tylko susza doprowadziła do tak trudnej sytuacji z wodą w Pozoblanco i sąsiednich miejscowościach. Wpływ na to mógł mieć także rozwój ekonomiczny regionu. Z hodowli zwierząt żyje co siódmy mieszkaniec regionów los Pedroches i el Guadiato, a taki model gospodarczy prowadzi do zwiększonego zużycia wody.

Marzenie: pić znowu z fontanny

– Cały czas musimy regulować opłaty za wodę, której nie mamy. To nie ma sensu – mówi María Cabrera, krawcowa z Pozoblanco.

Rozmawiamy w restauracji. María wspomina, że do niedawna władze planowały podnieść opłaty za wodę mieszkańcom całej prowincji, w tym także w Pozoblanco. Ostatecznie po protestach opłaty podniesiono z wyłączeniem regionów los Pedroches i el Guadiato – do czasu, aż nie powróci tam woda zdatna do picia.

Mieszkańcy Pozoblanco mobilizują się na wiele sposobów. W kilku szkołach w regionie Kordoby przed ostatnim Bożym Narodzeniem uczniowie z pomocą nauczycieli nakręcili film, w którym czytają swoje listy do Trzech Króli (w Hiszpanii zgodnie z tradycją to oni przynoszą prezenty).

Dzięki mediom społecznościowym film szybko stał się popularny. „Drodzy Trzej Królowie, w tym roku nie chcę skutera ani nowego telefonu, chciałbym jedynie odkręcić kran i mieć czystą wodę” – mówi na nagraniu jedno z dzieci. Kolejne dodaje: „Chcę wziąć prysznic tak, żeby skóra mnie nie swędziała”. Grupa dzieci mówi: „Chcemy pić wodę z fontanny w naszej szkole”.

Film najwyraźniej nie spodobał się lokalnym władzom. Wkrótce po tym, jak został opublikowany w internecie, w tych szkołach, które brały udział w jego powstaniu, przeprowadzono kontrole. W Pozoblanco mówią, że to „próba cenzury”.

Codzienne życie mieszkańców Pozoblanco w mediach społecznościowych pokazała też África. Widać na nim dom dziewczyny wypełniony butelkami z wodą przyniesioną z cysterny. África pokazuje na nagraniu, jak przygotowuje codziennie herbatę i obiad, jak myje zęby. Bez dostępu do bieżącej wody wszystko to staje się wyzwaniem.

W ciągu pięciu pierwszych dni jej wideo obejrzało ponad 130 tys. osób.

Zapomniany region

Historie tych 80 tys. mieszkańców Andaluzji rzadko jednak przebijają się do mediów ogólnokrajowych. – Jesteśmy na północy Kordoby. Zauważ, że jest autostrada na południu, na wschodzie i na zachodzie Kordoby, ale nie u nas. Mała populacja na tak rozległym terenie oznacza dla polityków mało głosów, a więc i brak zainteresowania z ich strony – uważa África.

Gdy spaceruje się po Pozoblanco, widać fioletowe flagi w oknach i na balonach niektórych mieszkań i domów. Agua ya (Woda natychmiast) – głosi napis na nich.

Flagi przygotowała obywatelska organizacja Unidos por el Agua, działająca od lata ubiegłego roku. Przewodniczy jej Miguel Aparicio. Wspólnie z partnerką Maríą Reiną zajmują się agroturystyką. Albo raczej – zajmowali.

Zwykle odwiedzały ich rodziny z dziećmi. – Kto teraz do nas przyjedzie, skoro nie mamy wody pitnej, a ta, którą mamy w kranie, jest zanieczyszczona? Ludzie chcą odpocząć na łonie natury, a nie martwić się o wodę. Chciałam być uczciwa wobec turystów i stworzyłam długą listę z restrykcjami związanymi z wodą. Teraz już prawie nikt nas nie odwiedza – mówi mi María.

Także hotele w Pozoblanco świecą pustkami. Jeśli ktoś decyduje się już przyjechać, od razu w recepcji zostaje ostrzeżony, żeby nie pił z kranu. Otrzymuje też butelkę z wodą do mycia zębów czy twarzy.

– Byłam niedawno na weekend w Madrycie – opowiada mi Eufania, mama dwójki nastolatków. – Nie mogłam nacieszyć się jakością wody w kranie. Wzięłam wtedy nawet dodatkowy prysznic. Jakbym mogła, umyłabym włosy na zapas. Nasza zanieczyszczona woda bardzo wysusza skórę i włosy.

Eufania wspomina, że w szkole nauczyciele proszą rodziców, aby dawali dzieciom codziennie, obok drugiego śniadania, także butelki z wodą.

– Już jakiś czas przed tym, jak oficjalnie zabronili nam pić wody z kranu, wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Woda zaczęła mieć nie tylko dziwny kolor, ale też zapach – twierdzi Eufania.

Tylko się nie zapomnij

Po Pozoblanco oprowadza mnie Elena, dawniej lokalna dziennikarka, obecnie farmaceutka. Kiedy wchodzimy do restauracji Joségo, ten obsługuje klientów jako kelner. Mężczyzna prowadzi swoją La Taberna przy głównej alei w Pozoblanco. Jego lokal powstał zaledwie półtora roku temu, a już po sześciu miesiącach przestali mieć wodę pitną w kranie.

To oznacza, że José pracuje teraz już nie tylko jako właściciel, kucharz i kelner w jednej osobie, ale też jako dostarczyciel wody. – Dziennie potrzebujemy przynajmniej 12 litrów do gotowania i mycia pomidorów, sałaty czy ekspresu do kawy. Musieliśmy go zresztą dostosować, tak aby nie pobierał wody z kranu – mówi José.

Trochę lepiej jest w miejscowym szpitalu. Pielęgniarka Charo Blanco mówi, że jej szpital ma zmagazynowane zapasy wody, więc nie zależy od dostaw z cystern.

Charo podkreśla, że brak wodny pitnej może być szczególnie niebezpieczny dla niektórych: – Mówimy osobom starszym oraz z Alzheimerem, aby nie piły wody z kranu, ale często i tak o tym zapominają. Jeśli zdarzy się to raz czy dwa, to nic się nie stanie. Ale w dłuższej perspektywie mogą mieć problemy.

Butelki z wodą pitną w restauracji Joségo. „Dziennie potrzebujemy przynajmniej 12 litrów do gotowania i mycia pomidorów, sałaty czy ekspresu do kawy. Musieliśmy go zresztą dostosować, tak aby nie pobierał wody z kranu” – mówi José. Pozoblanco, 10 lutego 2024 r. / Fot. Agnieszka Zielińska

Walka o oczyszczalnie

Lokalne władze twierdzą, że problem dostępu do wody pitnej uda się rozwiązać w marcu. Kończą się prace nad stacją uzdatniającą w zbiorniku Sierra Boyera, a także prace nad połączeniem go ze zbiornikiem Puente Nuevo. Ma to łącznie kosztować 15 mln euro.

W organizacji Unidos por el Agua sceptycznie podchodzi się do tych obietnic. Można usłyszeć, że projekt władz prowadzi jedynie do zmieszania czystej i zanieczyszczonej wody i transportowania jej brudnymi rurami. – To tylko tymczasowe rozwiązanie. Nasz zbiornik wysechł, to prawda, ale są regiony Hiszpanii, które bardziej odczuwają skutki suszy. W naszym regionie mamy zasoby wody na trzy lata, ale są zanieczyszczone. Potrzebujemy więc inwestycji w oczyszczalnie ścieków – przekonuje Elena, członkini Unidos por el Agua.

Organizacja przedstawiła tę propozycję władzom, lecz te twierdzą, że jest zbyt droga.

– Mieszanie czystej i brudnej wody, czy to ma być rozwiązanie? – pyta África.

I dodaje: – Jako obywatelka czuję się pozostawiona sama sobie. To trochę tak, jakby oni chcieli, żebyśmy się stąd wynieśli.

Nie tylko ona obawia się, że gdy prace przy zbiornikach się zakończą, cysterny znikną z ulic Pozoblanco i okolicznych miejscowości. A jeśli wtedy jakość wody w kranach znacząco się nie poprawi, będą zmuszeni kupować ją w sklepach.

Upór

W przeszłości ludzie z Pozoblanco nie raz już demonstrowali swój sprzeciw wobec różnych decyzji władz. Tak było w 2000 r., kiedy pojawiły się plany wybudowania w okolicy miasteczka magazynu na radioaktywne śmieci. Wtedy wyszli na ulice i plan władz udało się zatrzymać.

Teraz też liczą, że ich upór w końcu przyniesie rezultaty. Organizacja Unidos por el Agua regularnie organizuje demonstracje i marsze do wyschniętego zbiornika Sierra Boyera i zamierza kontynuować je aż do rozwiązania problemu.

Elena: – Ludzie, którzy nie żyją tutaj, nie zrozumieją, jak to jest przez prawie rok brać prysznic w wodzie, która mieszana jest ze ściekami, kąpać w niej dzieci, dawać tę wodę psom do picia. My chcemy mieć wreszcie wodę dobrej jakości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka mieszkająca w Andaluzji, specjalizująca się w tematyce hiszpańskiej. Absolwentka dziennikarstwa, stosunków międzynarodowych i filologii hiszpańskiej. Od 2019 roku współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W przeszłości pracowała m.in. w telewizji… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Życie wokół cysterny