Boże Narodzenie jest uniwersalnym świętowaniem światła, sensu i nadziei

Otrzymaliśmy z Ewangelii i Tradycji wspaniałe prawdy, ale mamy tylko mały przebłysk tego, co one naprawdę znaczą.

20.12.2023

Czyta się kilka minut

Jarmark bożonarodzeniowy w Dreźnie. Niemcy, 9 grudnia 2018 r. / Fot. Fabrizio Bensch / Reuters / Forum
Jarmark bożonarodzeniowy w Dreźnie. Niemcy, 9 grudnia 2018 r. / Fot. Fabrizio Bensch / Reuters / Forum

Zuzanna Radzik: Co się wydarzyło, gdy Jezus urodził się jako człowiek? 

O. Timothy Radcliffe OP: Bóg zbliżył się do nas i podzielił całe nasze człowieczeństwo. Izrael zawsze pragnął ujrzeć oblicze Boga, ale wierzono, że byłoby to nie do zniesienia. To jak zbytnie zbliżenie się do słońca: spłoniesz! Tylko nieliczni, jak Mojżesz, widzieli Boga twarzą w twarz. W Bożym Narodzeniu twarz Boga została objawiona w ludzkiej twarzy, którą mogła zobaczyć Jego matka i rodzina, a nawet pasterze. Bóg stał się bezbronny, a potem umarł. Zatem bez względu na to, co zrobiliśmy i kim jesteśmy, Bóg zbliża się do nas nawet w chwilach, gdy cierpimy, nawet gdy wydaje się całkowicie nieobecny. Teraz musimy być dla siebie nawzajem miłującym obliczem Boga, nosicielami Jego uśmiechu.

Śpiewamy i modlimy się podczas świąt Bożego Narodzenia, że wielkie rzeczy przydarzyły się nam i światu. W jakim sensie to dobra nowina dla świata? 

Na całym świecie jest coraz więcej przemocy i podziałów. Ludzi dzieli wojna, nieufność, wzajemne niezrozumienie. Jednak w Boże Narodzenie świętujemy, że została pokonana największa przepaść między Tym, który wszystko stworzył, a nami. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 10). Tak więc przepełnieni tą samą miłością powinniśmy starać się przekraczać wszelkie bariery – czy to nienawiści, czy uprzedzeń, czy pokoleń – i docierać do ludzi, od których jesteśmy oddzieleni.

Obchodzimy Boże Narodzenie w coraz bardziej zsekularyzowanej Europie i w rodzinach, które nie są już jednolicie chrześcijańskie. Czy w chrześcijańskim przesłaniu jest coś, czym możemy podzielić się z ateistami, chrześcijanami kulturowymi, postchrześcijanami? 

W świeckiej Wielkiej Brytanii ta pora roku jest czasami obchodzona jako Festiwal Światła. Oczywiście my świętujemy teraz narodziny Chrystusa, chociaż nie znamy faktycznej daty jego narodzin, ponieważ na półkuli północnej, na której się urodził, dni zaczynają się teraz wydłużać. Istnieje więc powszechne pragnienie świętowania powrotu światła. To przemawia do każdego z nas. Albert Camus powiedział: „W środku zimy odkryłem, że jest we mnie niezwyciężone lato”. Wierzymy, że „światłość w ciemności świeci, a ciemność jej nie ogarnęła” (J 1, 5). Możemy więc świętować z naszymi niewierzącymi przyjaciółmi, wierząc, że jakiekolwiek światło znajdują w swoim życiu, jest ono migotaniem czegoś niepokonanego. 

Mój przyjaciel, dyrektor słynnej angielskiej szkoły, zmagał się z decyzją, czy wierzyć, czy nie. Często o tym rozmawialiśmy. Ostatecznie pytał, czy miłość, którą darzył swoją żonę i dzieci, była tylko przelotną emocją, czy też była czymś transcendentnym i światłem, którego nic nie mogło ugasić. Kiedy umierał, wezwał mnie do swojego łóżka i właśnie o tym rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że wkrótce się dowie!

Jezus stał się człowiekiem w określonym czasie i kontekście: galilejskim Żydem, urodzonym na okupowanej ziemi, w późnym antyku. Czy te szczególne cechy mają uniwersalne znaczenie? 

Po pierwsze, stanie się człowiekiem, posiadanie ludzkiego ciała nie jest jak ubranie, które się zakłada, tak jakby Bóg mógł równie dobrze stać się niedźwiedziem czy psem. Miliony lat ewolucji doprowadziły do powstania ludzkiego ciała, które jest ukształtowane do miłości. Potrzeba było tysięcy lat, by twarz zmiękła na tyle, by się uśmiechać, a usta stały się elastyczne na tyle, by całować. Całe nasze ciało ewoluowało, aby wyrażać otwartość na drugą osobę. Moglibyśmy mówić o innych zwierzętach i ich darach, ale na to potrzebowalibyśmy dużo czasu! Tak więc wcielenie obejmuje naszą ludzką cielesność, dzieloną przez wszystkich.

Po drugie, Chrystus zgromadził ludzkość w jedności, ponad czasem i przestrzenią. Kiedy zapalamy świecę paschalną podczas Wigilii Paschalnej, mówimy: „Chrystus wczoraj i dziś: Początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność. Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków. Amen”. Cała ludzkość jest włączona. W Nim jesteśmy jednością z naszymi przodkami i istotami ludzkimi w czasie i przestrzeni. Dziś w Anglii ludzie często odrzucają naszych przodków, bo skompromitowani są swymi złymi czynami, takimi jak niewolnictwo. Pomniki są usuwane, a nazwy budynków zmieniane, ponieważ chcemy odciąć się od tych, którzy byli przed nami. Ale wszyscy jesteśmy objęci przebaczeniem Chrystusa i dlatego ośmielamy się zaakceptować ich jako naszych przodków.

A co ze specyfiką wcielenia się jako mężczyzna? Argument fizycznego podobieństwa do Chrystusa został użyty do uzasadnienia, dlaczego święcenia kobiet są niemożliwe. To wprowadza nierówność ochrzczonych. 

Kościół katolicki zawsze wierzył, że mężczyźni i kobiety są równi. Żaden ortodoksyjny teolog nigdy nie zaprzeczył równości kobiet. Rzymianie i Grecy w zasadzie temu zaprzeczali, więc wiara w równość jest jednym z triumfów chrześcijaństwa. Z kolei wyświęcenie na kapłana nie czyni nikogo lepszym. Kapłan odgrywa rolę we wspólnocie, ale jest to rola służebna, a nie nadrzędna. Chrześcijaństwo rozkoszuje się różnicą w równości. Prawdą jest, że nieustannie staramy się zrozumieć naturę różnicy, ponieważ łatwo ześlizguje się ona w nierówność. Kwestia natury różnicy płci jest złożona i myślę, że jesteśmy dopiero na początku prób jej zrozumienia. Co najważniejsze, kapłan nie jest na obraz Boga. Księga Rodzaju mówi: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). Nikt z nas sam w sobie nie jest obrazem Boga, jesteśmy nim w naszej relacyjności i wzajemnej miłości.

Czy możemy spekulować, gdzie dziś urodziłby się Jezus? Co jest zapomnianą prowincją naszego obecnego świata – obóz uchodźców na Lesbos, Sudan? 

Narodziny Jezusa nie były tylko narodzinami jednostki. Było to wypełnienie obietnicy danej Abrahamowi, że za sprawą jego potomstwa wszyscy będą błogosławieni. Jego narodziny były przygotowywane przez setki pokoleń. Uwielbiam genealogię, od której zaczyna się Ewangelia Mateusza! Jezus jest więc owocem wyjątkowej historii, która ciągnie się przez całą historię Izraela, co najmniej tysiąc lat. W tym sensie Jezus nie mógł po prostu urodzić się gdziekolwiek. Ale ze względu na Jego narodziny i objęcie przez Niego całej ludzkości każdy chrzest jest jak małe narodziny Jezusa, maleńkie wcielenie! Zatem Jezus rodzi się w Sudanie, Lesotho, Krakowie, a nawet w Oksfordzie za każdym razem, gdy chrzczone jest dziecko.

Czy mogły istnieć inne próby zbliżenia się Boga do ludzkości, inne wcielenia lub manifestacje miłującej bliskości, które nie były ograniczone tylko do Izraela jako narodu wybranego? 

Napięcie między uniwersalizmem a partykularyzmem istniało od samego początku. Abraham został powołany przez Boga do dania początku narodowi wybranemu, który jednak miał być błogosławieństwem dla wszystkich narodów. Tomasz z Akwinu powiedział, że każda prawda, niezależnie od tego, przez kogo jest wypowiedziana, pochodzi od Ducha Świętego. Istoty ludzkie są stworzone do prawdy i mamy do niej głęboki instynkt. Każdy, kto szuka prawdy, niezależnie od tego, czy jest wierzący, czy nie, jest naszym sprzymierzeńcem i przyjacielem Boga. W całej historii i na całym świecie były osoby, które dzięki darom świętości i inteligencji były dostrojone do boskości i które mają wiele do przekazania nam, chrześcijanom, w naszych poszukiwaniach. Kościół naucza, że łaska Boża nie ogranicza się do Kościoła, a pierwsi Ojcowie, tacy jak Justyn Męczennik w II wieku, mówili o tym, że nasiona Słowa Bożego były obecne we wszystkich kulturach. Mimo to wierzymy, że Bóg wkroczył w historię ludzkości w wyjątkowy sposób w Jezusie. Bóg nie jest jak przybysz z kosmosu, który składa okresowe wizyty!

Wcielenie nie zakończyło się wraz ze śmiercią Jezusa, wierzymy, że kontynuuje On swoją cielesną obecność. W pierwszych tysiącleciach było to postrzegane głównie jako kontynuacja wcielenia Boga w Jego Kościele. Kościół jest więc cielesną obecnością Boga. Jak dostrzec Boga w Kościele, w którym widzimy strukturalny grzech i który jest w kryzysie?

W Chrystusie Bóg przyjął nas takimi, jakimi jesteśmy, słabymi i silnymi, grzesznymi i świętymi. Pomyśl tylko: Jezus wybrał na Skałę swojego Kościoła Piotra, który się Go zaparł. Stolica Apostolska opiera się zarówno na Piotrze, jak i na Pawle, a Paweł był mordercą chrześcijan przed swoim nawróceniem. Jezus powiedział: „Przyszedłem powołać grzeszników, a nie sprawiedliwych” i nadal to czyni. Kościół zawiódł radykalnie w kryzysie nadużyć seksualnych, ale przede wszystkim starając się ukryć nasz grzech i chronić instytucję, zamiast dbać o tych, których skrzywdziliśmy. Ale Kościół od samego początku był miejscem świętych i grzeszników. Gdyby był tylko dla dobrych, byłby maleńkim klubem, do którego nikt z nas nie chciałby należeć!

Sobór Watykański II odnowił w Kościele pojęcie znaków czasu i przedstawił jako metodę niesienia Ewangelii współczesnemu światu. Jakie są znaki naszych czasów, w które musimy wnieść Ewangelię? 

Bez wątpienia są to zmiany klimatyczne. Zdaje się, że dryfujemy w kierunku katastrofy, a politykom brakuje woli, by stawić jej czoło. Jeśli będą działać tylko w perspektywie krótkoterminowej, nie będzie żadnej perspektywy długoterminowej. Papież Franciszek opublikował na początku Synodu adhortację „Laudate Deum”. Spotkaliśmy się, gdy na Ukrainie wciąż szalała wojna, a czwartego dnia Synodu Hamas dopuścił się straszliwych okrucieństw. Podczas Synodu byliśmy coraz bardziej świadomi wybuchającej przemocy – w Mjanmie, Sudanie, wielu krajach Afryki. Wzrost przemocy jest owocem wielu rzeczy, przede wszystkim nierówności. Nierówność zarówno wewnątrz narodów, jak i między nimi niszczy poczucie przynależności do tego samego gatunku, naszego wspólnego człowieczeństwa. Innym źródłem przemocy jest zanik poczucia prawdy, dryfowanie w kierunku „mojej prawdy” i „twojej prawdy”. Nasze społeczeństwo, napędzane fałszywymi wiadomościami, uproszczonymi sloganami i szalonymi teoriami spiskowymi, nieuchronnie podsyca przemoc. Dlatego zadaniem dzisiejszego Kościoła jest pielęgnowanie Tego, który jest Prawdą, nawet jeśli możemy rozumieć tę prawdę inaczej. 

Kiedy Kościół spotkał się na II Soborze Watykańskim, nadal był w przeważającej mierze europejski w swoim myśleniu, troskach i przywództwie. Teraz jesteśmy w czasie wyjątkowego procesu synodalnego Kościoła bardziej zróżnicowanego, tworzonego w dużej mierze przez mieszkańców Ameryki Południowej i Afryki. Co ta zmiana daje Kościołowi?

Na Synodzie zauważyliśmy również wzrost znaczenia Azji! Połowa ludzkości to Azjaci! Ich głos był silny i inspirujący. Wielu z nas, ludzi Zachodu, pojechało na Synod ze swoją agendą, z naszymi najważniejszymi kwestiami, w których chcieliśmy dokonać zmian. Jest to słuszne i dobre. Ale kiedy słuchaliśmy uczestników z całego świata, coraz bardziej zdawaliśmy sobie sprawę, że te kwestie są czymś innym dla ludzi z pozostałych części świata. Po upadku muru berlińskiego w 1989 r. wydawało się, że wkroczyliśmy w nową erę pokoju, a Francis Fukuyama napisał swoją książkę o „Końcu historii”. Wyglądało na to, że w tym nowym świecie wszyscy zmierzają w kierunku zachodniej liberalnej demokracji. Reprezentowaliśmy uniwersalną przyszłość. Ale myliliśmy się! 

Wkraczamy w świat wielobiegunowy, z rosnącymi w siłę Indiami i chińską Inicjatywą Pasa i Szlaku (nowego Jedwabnego Szlaku), która obejmuje ponad połowę światowej populacji. Wiele osób na Globalnym Południu uważa Zachód za upadający i słaby. Tak więc, kiedy spotykamy się na Synodzie, starając się być Kościołem jednym i katolickim, my z Zachodu musimy stracić pewną arogancję, starając się poznać Chrystusa poprzez Jego braci i siostry z całego świata i z różnych czasów. Musimy słuchać z otwartymi umysłami i sercami. Kwestie, które przynieśliśmy na Synod, są słuszne i dobre, i nie możemy ich porzucać. Jednak możemy je zrozumieć z pomocą naszych braci i sióstr, którzy widzą rzeczy zupełnie inaczej.

Współczesne społeczeństwo w wielu kwestiach różni się od tego, co jest obecnie akceptowane w Kościele. Czy powinniśmy z pokorą uczyć się o emancypacji kobiet i osób LGBTQ+, czy też walczyć w obronie naszych chrześcijańskich prawd, które do tej pory nie pozwalały im być równymi?

Jak powiedziałem wcześniej, równość kobiet i mężczyzn zawsze była nauczana przez Kościół, ale niewątpliwie prawdą jest, że musimy się jeszcze wiele nauczyć o tym, co to oznacza. Tak często jest, że otrzymujemy z Ewangelii i Tradycji wspaniałe prawdy, ale mamy tylko mały przebłysk tego, co one naprawdę oznaczają. Wierzymy, że Bóg jest miłością, ale dopiero zaczynamy rozumieć, co to znaczy. Dlatego powinniśmy być otwarci na uczenie się od każdego, kto może nas uczyć, niezależnie od tego, czy podziela naszą wiarę, czy nie. A jeśli okażemy tę pokorę, oni również mogą być otwarci na uczenie się od nas o głębokiej tajemnicy miłości, którą otrzymaliśmy w Ewangeliach. Papież Franciszek wielokrotnie podkreślał, że Kościół jest domem dla wszystkich. To sprawia, że ludzie obawiają się, że wyrzekniemy się nauk Kościoła, zwłaszcza jeśli przyjmiemy osoby LGBTQ+. To nie tak. Jeśli otworzymy nasze serca i życie na ludzi i będziemy ich kochać, wtedy lepiej zrozumiemy nauki Kościoła, ponieważ nigdy nie mogą one ograniczać naszej miłości. Jeśli tak sądzimy, to źle je zrozumieliśmy.

Krótko mówiąc, czy wcielenie się w teraźniejszość lub odczytywanie znaków czasu może sprawić, że Kościół zmieni się bardziej, niż się spodziewaliśmy? 

Tak! Kościół z pewnością zmieni się w sposób, którego nie możemy teraz przewidzieć. Tak działo się zawsze. Najpierw nastąpiło to wraz z przyjęciem pogan, o którym czytamy w Dziejach Apostolskich. Stało się to następnie wraz z nawróceniem cesarza Konstantyna, kiedy chrześcijaństwo przestało być prześladowane, a także podczas Reformacji i II Soboru Watykańskiego. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność! Ale kiedy spojrzymy wstecz, możemy dostrzec, że mimo wszystko istnieje ciągłość. Św. John Henry Newman mówił, że czasami uświadamiamy sobie działanie Bożej opatrzności w naszym życiu dużo później. To, co wyglądało na odrzucenie tradycji, okazuje się być jej głębszym zrozumieniem, rozwojem wiary. Jak w naszym życiu. Spoglądam wstecz na moje dzieciństwo – na małego, nieśmiałego chłopca, żyjącego w dużej, uprzywilejowanej rodzinie. Ten mały chłopiec wydaje się bardzo różnić od starego brata dominikanina, którym się stałem. A jednak przez cały ten czas stawałem się sobą. Owszem, popełniając błędy i dokonując złych wyborów, ale mam nadzieję z łaską Bożą, na drodze do powolnego stawania się osobą, do bycia którą wzywa mnie Bóg. Tak jest z każdym z nas i tak samo jest z Kościołem. Być może czekają nas wielkie zmiany, ale później zobaczymy, że nie są one odrzuceniem tradycji, ale raczej jej wypełnieniem. Nie musimy się martwić. Duch Święty prowadzi nas do całej prawdy!

O. Timothy Radcliffe / Fot. Yannick Coupannec / Leemage / Corbis / Getty Images

TIMOTHY RADCLIFFE jest dominikaninem, wieloletnim profesorem Nowego Testamentu na Uniwersytecie Londyńskim. Były generał zakonu dominikanów. Autor bestsellerowych książek z dziedziny duchowości. Przed obradami Synodu o synodalności poprowadził rekolekcje dla jego uczestników.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Uśmiech Boga