Zmieńmy nasze modlitwy

Prof. Dina Porat, główna historyk Instytutu Yad Vashem: Pół wieku po uchwaleniu Deklaracji „Nostra aetate” zaangażowanie Kościoła w dialog jest wciąż dużo większe niż strony żydowskiej.

02.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Karolina Przewrocka
/ Fot. Karolina Przewrocka

DINA PORAT: To dzisiaj, prawda? 28 października! Spotykamy się dokładnie w 50. rocznicę ogłoszenia Deklaracji „Nostra aetate”.

KAROLINA PRZEWROCKA: Chciałabym się z tego cieszyć, ale czy na pewno jest czym? Usłyszałam niedawno od pewnej oburzonej amerykańskiej Żydówki, że Kościół nie zrobił nic, by polepszyć relacje z judaizmem. To dość popularna opinia.
Ludzie nie wiedzą o istnieniu „Nostra aetate”. Nie tylko w USA czy Izraelu; przypuszczam, że gdyby zapytała pani o nią w jakiejś małej miejscowości w Polsce, odpowiedzią również byłoby zdziwienie. Zajmowałam się naukowo reakcjami papieża Piusa XII na Holokaust, uczyłam młodych Izraelczyków, którzy przychodzili na uniwersytet po ukończeniu liceum oraz służby w armii – i orientowałam się, że o zmianie stosunku Kościoła do Żydów nie wiedzą absolutnie nic. Coś trzeba było z tym zrobić.

I co Pani zrobiła?
Zaczęłam zbierać dokumenty, doczytywać. Wreszcie podjęłam się badań do szerszych publikacji. Pierwsza wyszła w minionym roku, poświęciłam ją historii Angela Giuseppa Roncallego, przyszłego papieża Jana XXIII. Efekt innych badań, które prowadziłam we współpracy z dwiema młodymi uczonymi z uniwersytetu w Tel Awiwie, ukaże się w połowie grudnia. Obejmuje historię „Nostra aetate” oraz kolejnych dokumentów Kościoła dotyczących jego relacji z judaizmem. Książka wyjdzie w języku hebrajskim, tak by mogła dotrzeć do uczniów liceów, studentów oraz wszystkich zainteresowanych tematem. Prześlemy ją również do Głównego Rabinatu Izraela. Stamtąd trafi do wszystkich rabinów w kraju.

Sadzi Pani, że będą zainteresowani?
Powinni! Polegam w każdym razie na słowie rabina Davida Rosena, prezesa Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu do Spraw Międzyreligijnych. Wiem, że będzie tę książkę promował.

Co właściwie miałoby zaciekawić rabinów w książce o tym, jak Kościół zmienił stosunek do judaizmu? Wydawałoby się, że to problem Kościoła, nie Żydów. 
Zacznijmy od początku. Od Holokaustu i pewnej niezwykłej historii. Otóż w latach 1935-44 delegatem apostolskim w Konstantynopolu był wspomniany Roncalli, późniejszy Jan XXIII. W tym samym czasie przybyli tam delegaci z jiszuwu [społeczności żydowskiej osiedlonej w Palestynie przed powstaniem państwa Izrael – red.], by działaniami dyplomatycznymi przeciwdziałać katastrofie europejskich Żydów. Chaim Barlas – szef tej delegacji – szybko zaprzyjaźnił się z Roncallim. Ten był ciepłym, empatycznym człowiekiem, wyczulonym na ludzkie cierpienie, dlatego przejął się opowieściami Barlasa. Mówił, że zawsze może liczyć na jego dobre słowo i otwarte drzwi, niezależnie od pory dnia czy nocy. Słysząc o niepokojących wieściach z Europy, Roncalli słał listy z prośbą o pomoc do Watykanu.

Otrzymywał odpowiedzi?
Rzadko. Jak pani wie, Żydzi mają do ówczesnego papieża Piusa XII wiele pretensji o to, że nie angażował się w pomoc w czasie Holokaustu. O tym wszystkim dowiadujemy się też zresztą z pamiętnika Roncallego. Nie tylko pamiętnik, ale też inne dokumenty znalezione w rodzinnym archiwum Barlasa, do którego dotarłam, przekonały mnie, że Roncalli bardzo się angażował w kontakty z Watykanem w sprawie cierpienia Żydów. Zauważał brak papieskiej reakcji i delikatnie narzekał na papieża w rozmowach z Barlasem. Po tym można wnioskować, jak bardzo byli zaprzyjaźnieni: Roncalli był przecież watykańskim urzędnikiem, a jednak ufał Barlasowi, nie bał się więc dzielić z nim tym zmartwieniem.

Minęły lata, skończyła się wojna. Roncalli wyjechał do Paryża, gdzie przez kilka lat pełnił funkcję nuncjusza apostolskiego, bardzo zresztą cenionego. W międzyczasie powstał Izrael i nuncjusz dodatkowo pomagał izraelskim dyplomatom w kontaktach z Watykanem.

Roncalli nigdy nie zapomniał o Żydach. Dlaczego więc miałby to zrobić w 1958 r., gdy zmarł Pius XII i sam został papieżem? Nie był już młody i nic nie wskazywało na to, że stanie się jakimś rewolucjonistą. A jednak to on w 1962 r. zwołał Sobór Watykański II…

…który zmienił oblicze Kościoła i dostosował go do czasów współczesnych. 
Na Sobór przybyło ponad 3 tys. kardynałów i biskupów z całego świata. Spisano 300 stron protokołu. Na jednej ze stron znalazła się Deklaracja „Nostra aetate” – dosłownie: „W naszej epoce”. Jedna z jej części dotyczyła stosunku do Żydów i mogę śmiało powiedzieć, że była w tamtym czasie teologicznie rewolucyjna.

Dlaczego?
Ponieważ stwierdzała, że Żydzi nie są odpowiedzialni za śmierć Jezusa. Że Bóg nie zrezygnował z przymierza z narodem wybranym, który będzie zbawiony na równi z chrześcijanami. I że Kościół potępia antysemityzm, w każdym miejscu i o każdym czasie. „Żydowski dokument” obalił wszystkie dotychczasowe przekonania. Był prawdziwym trzęsieniem ziemi. Deklarację opublikowano w 1965 r.

To ciekawy moment historyczny. Nieprzypadkowo?
Oczywiście. W latach 1961-62 r. trwał w Jerozolimie proces Adolfa Eichmanna. W tym samym czasie młody dramaturg Rolf Hochhuth opublikował głośną sztukę „Namiestnik. Tragedia chrześcijan”. Poświęcony Piusowi XII i bardzo wobec niego krytyczny tekst został przetłumaczony na hebrajski przez znanego poetę Jehudę Amichaja i wywołał w Izraelu ogromną dyskusję. A więc katolicka deklaracja pojawiła się w środku wielu debat. Tak jakby biskupi mówili: tamto pozostawiamy w przeszłości, a teraz mamy nową epokę, nostra aetate właśnie.

Kościół obwieścił wprawdzie swój stosunek do Żydów, ale czy przełożyło się to na konkretne działania?
Przez wiele lat nie wydarzyło się nic nowego. Drgnęło nieco później, w latach 70., gdy biskupi – głównie francuscy – naciskali, by Kościół znalazł dla Deklaracji praktyczne zastosowanie. Wypracowano dokument, w którym Kościół zachęcił do modlitw i przypominania wiernym, że Jezus i Jego uczniowie byli Żydami, że Żydzi nie są odpowiedzialni za bogobójstwo itd. A potem papieżem został Jan Paweł II. I wtedy się zaczęło!

Zaczął się jeden z największych pontyfikatów, dość znany w Izraelu, w przeciwieństwie do „Nostra aetate”.
Papież Polak uczynił to, czego nie zrobili poprzednicy. Pojechał do Auschwitz, do Jerozolimy, Yad Vashem. Odwiedził synagogę położoną nieopodal Watykanu. Ówczesny rabin Rzymu komentował: trzeba było dwóch tysięcy lat, by Kościół przekroczył te dwa tysiące metrów dzielące go od rzymskiej synagogi. Potem Izrael odwiedzali kolejni papieże: Benedykt XVI i Franciszek. Z każdej z tych pielgrzymek pozostało mnóstwo przemówień i dokumentów. Ciekawym przykładem jest „Pamiętamy: refleksje nad Szoah” – dokument wypracowany podczas pontyfikatu Jana Pawła II, podkreślający pragnienie Kościoła, by w nowe milenium wkraczać w dobrych relacjach z Żydami. Nieco wcześniej, w 1993 r., wypracowano tymczasowe porozumienie w sprawie stosunków dyplomatycznych Watykanu i Izraela. Dokument ustala własności kościelne w Ziemi Świętej, ustanawia wymianę ambasadorów.

To wszystko brzmi nieźle. 
Kościół sporo zainwestował w polepszenie relacji chrześcijańsko-żydowskich. We wprowadzeniu do naszej książki podkreśliłam nawet, że w tych relacjach zaangażowanie Kościoła jest dużo większe niż ze strony Żydów. Nie mogę podać zbyt wielu przykładów konkretnych kroków, które zostały podjęte przez nas w stosunku do Kościoła.

To samo powiedział kilka dni temu w Warszawie naczelny rabin Rzymu Riccardo di Segni. 
I miał rację! Oczywiście nie mogę powiedzieć, że w tym temacie nie dzieje się nic. Istnieją liczne komisje ds. chrześcijan i żydów, które na całym świecie działają na rzecz dialogu. Najprężniej w USA, ale i w krajach Europy, także w Izraelu. Ich aktywność polega m.in. na edukacji. Nie spotkałam się natomiast z żadnymi formalnymi deklaracjami ze strony Żydów, takimi jak ze strony Watykanu. Główny Rabinat Izraela nie wystosował dokumentu, który wychodziłby naprzeciw „Nostra aetate”. A przecież jest miejsce na zmiany, jest na to czas.

Co konkretnie chciałaby Pani zmienić?
Chodzi mi choćby o krok, na jaki zdecydowali się chrześcijanie w przypadku niektórych modlitw. Np. kontrowersja, którą opisujemy w książce, dotycząca modlitwy wielkopiątkowej. Otóż w pierwotnym brzmieniu mówiła ona o „wiarołomnych Żydach”, i kończyła się prośbą, by ten „lud zaślepiony” uznał Jezusa Chrystusa. Jan XXIII usunął z tej modlitwy łacińskie słowo „perfidis”, wróciło ono na chwilę za Benedykta XVI, po czym znów je usunięto. Katolicy byli gotowi, by tych zmian dokonać. Niestety, z tego, co wiem, żadna żydowska modlitwa się nie zmieniła.

Żadna? To znaczy, że takich modlitw mówiących o chrześcijanach jest wiele?
Zależy, o jakie pani pyta. Mówiące o chrześcijanach dobrze czy źle?

Źle.
O, tych jest mnóstwo! Od razu myślę o jednej, którą należałoby zmienić w pierwszej kolejności. Chodzi o modlitwę wypowiadaną podczas uczty sederowej w Pesach. Mówi ona: „szpoch hamatcha al hagojim aszer lo jedaucha”, czyli mniej więcej „wylej swój gniew na gojów, którzy Cię nie poznali”. Nieładnie, prawda? Najwyższy czas, by ją przeformułować!

Intryguje mnie, co sprawiło, że Pani – jedna z najważniejszych historyków w Izraelu – zajęła się właśnie relacjami Kościoła z judaizmem?
Jest w tym wątek osobisty. Urodziłam się w Buenos Aires, moja niania była chrześcijanką, z pochodzenia Indianką. Mieszkała z nami wiele lat: przez ten czas zdążyliśmy ją nauczyć jidysz, a ona nas podstaw guarani, języka Indian. Ale z tej przyjaźni zostało mi coś jeszcze. Gdy mama popołudniami urządzała sjestę, niania zabierała mnie do kościołów. Musi pani wiedzieć, że to uwielbiałam, bo kościoły w Buenos Aires są naprawdę piękne. Te śpiewy, zapachy, widoki… Niania mówiła: posłuchaj, Dino. Jeśli kiedykolwiek będziemy miały jakieś problemy, najpierw będziemy się modliły do Maryi. Ona zawsze pomaga, więc modlitwy powinny być wysłuchane od razu. Jeśli stanie się inaczej, wówczas pomodlimy do Boga żydowskiego. Przytakiwałam i robiłam, jak kazała. I proszę sobie wyobrazić, że dziś, gdy zdarza się coś złego, odruchowo szeptam: „Maria, madre mia!”.

Działa?
Zwykle tak! Czasami wymiennie stosuję jeszcze „Santa Sofia!”. Bo niania powtarzała mi: Dino, urodziłaś się w święto świętej Zofii, a więc możesz się modlić także do niej.

Mama musiała się martwić.
Dziś to dla mnie sympatyczne wspomnienie z dzieciństwa, takie, które pozostawiło we mnie dużo ciepła i serca do chrześcijaństwa.

Sądzi Pani, że jest szansa na taki właśnie stosunek między żydami i chrześcijanami? 
Oczywiście, choćby miało to zająć kilkaset lat. Myślę, że jest przestrzeń do działania, także na kroki, które mógłby wykonać nasz Główny Rabinat. A już na pewno w czasach Franciszka, którego uważam za wspaniałego, dobrego człowieka. I nie, nie ma to związku z faktem, że papież też jest z Buenos Aires. ©

O deklaracji „Nostra aetate” pisała w ubiegłym tygodniu Zuzanna Radzik.

Prof. DINA PORAT jest izraelską historyk związaną z Uniwersytetem w Tel Awiwie. Pełni również funkcję głównego historyka Instytutu Yad Vashem. Specjalizuje się w historii europejskich Żydów, historii Holokaustu i antysemityzmu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2015