Zmasowane naloty na całej Ukrainie. Czy Rosjanie szukali miejsc bazowania F-16?

Co najmniej 158 rakiet i dronów dalekiego zasięgu uderzyło nocą z czwartku na piątek, 28 na 29 grudnia 2023 roku oraz w piątek rano na terenie całej Ukrainy. Jedna z hipotez głosi, że zmasowane naloty mają związek z zachodnimi myśliwcami.

29.12.2023

Czyta się kilka minut

Zmasowany rosyjski atak rakietowy na Ukrainę. Kijów, 29 grudnia 2023 r. / Fot. Efrem Lukatsky / AP / East News
Zmasowany rosyjski atak rakietowy na Ukrainę. Kijów, 29 grudnia 2023 r. / Fot. Efrem Lukatsky / AP / East News

Przy tak zmasowanym i rozproszonym uderzeniu – przeprowadzonym w kilku falach oraz wymierzonym w cele na terenie całego kraju, od Charkowa i obwodu donieckiego na wschodzie, przez Odessę na południu aż po Ukrainę zachodnią – ukraińska obrona przeciwlotnicza nie była wprawdzie bezradna, jednak nie była też w stanie skutecznie przeciwdziałać.

„Leciało praktycznie wszystko”

Rosjanie użyli rakiet i innych pocisków bardzo wielu typów: ponaddźwiękowych rakiet kindżał, balistycznych rakiet S-300, pocisków manewrujących Ch-22 (lub Ch-32), Ch-101 oraz Ch-505, a także dronów produkcji irańskiej dalekiego zasięgu. „Leciało praktycznie wszystko, poza pociskami manewrującymi typu kalibr” – mówił w telewizji piątek przed południem Jurij Ihnat, rzecznik sił powietrznych. Rakiety zostały wystrzelone m.in. z co najmniej osiemnastu strategicznych bombowców. W podobnych kombinowanych atakach rakietowo-dronowych część wystrzelonych obiektów może służyć jako „wabiki”, które mają skupiać na sobie uwagę obrony przeciwlotniczej.

W godzinach porannych 29 grudnia źródła ukraińskie podawały, że spośród co najmniej 110 rakiet i pocisków manewrujących różnych typów, a także kilkudziesięciu dużych irańskich dronów kamikadze udało się zestrzelić 114 obiektów (w tym 87 rakiet i 27 dronów).

W porannym komunikacie ministra spraw wewnętrznych mowa była o 12 osobach zabitych i 76 rannych. Jednak finalna liczba ofiar bez wątpienia będzie większa. Kolejne informacje napływające w następnych godzinach z różnych obwodów weryfikowały ją w górę (łącznie do co najmniej 16 zabitych i 97 rannych do godziny 11). Trwały cały czas akcje ratunkowe, a wiele osób pozostawało nadal w trafionych budynkach. Po drugie, obserwacje z minionych miesięcy pokazują, że strona ukraińska ujawnia publicznie jedynie ofiary nalotów wśród osób cywilnych, natomiast konsekwentnie przemilcza ich ofiary pośród wojskowych.

W piątek przed południem naczelny dowódca armii ukraińskiej gen. Walery Załużny napisał na swoim kanale w komunikatorze Telegram, że trafienia odnotowano w „obiektach infrastruktury krytycznej, obiektach przemysłowych i wojskowych”, nie podając szczegółów.

Wiadomo, że wśród trafionych celów są obiekty infrastruktury energetycznej; w efekcie w miejscowościach w czterech obwodach (kijowskim, dniepropietrowskim, odeskim i charkowskim) odnotowano wyłączenia prądu.

„Mapa” nalotów: od Charkowa, Dniepra i Zaporoża po Lwów i polską granicę

Uderzenia były wyjątkowo intensywne – być może był to najbardziej zmasowany atak z powietrza na cele na terenie całego kraju od lutego 2022 roku. Z analizy dostępnych źródeł – źródeł ukraińskich, w tym materiałów publikowanych przez lokalne instytucje w komunikatorze Telegram oraz w mediach społecznościowych (jak Facebook czy Platforma X), a także z doniesień zachodnich agencji prasowych – wyłania się następujący obraz (stan na piątek na godzinę 12).

Z Kijowa donoszono przed południem o co najmniej kilkunastu rannych. Burmistrz Witalij Kliczko poinformował, że uszkodzona została m.in. stacja metra Łukianiwska, służąca ludności jako schron przeciwlotniczy (tutaj nie było ofiar). Także z Kijowa pojawiły się w sieci liczne nagrania pokazujące, jak rosyjski pocisk uderza spektakularnie w dach kilkunastopiętrowego wieżowca (sądząc po rozmiarach eksplozji, zapewne rakieta, a nie dron).

We Lwowie trafione zostały obiekty infrastruktury (strona ukraińska zwykle nie precyzuje, o jakie obiekty chodzi, by nie ułatwiać Rosjanom identyfikowania skuteczności ich ataków), a także budynek mieszkalny (rakietą). Zginęła co najmniej jedna osoba cywilna, 24 osoby miały zostać ranne.

Na terenie obwodu lwowskiego o uderzeniach w „obiekty infrastruktury” donoszono z Drohobycza (miejscowa administracja wojskowa twierdzi, że nie było ofiar) oraz z powiatu Stryj. Trafione zostały również nieokreślone bliżej cele w okolicy Jaworowa, gdzie mieści się jeden z największych na Ukrainie poligonów, a na nim liczne garnizony wojskowe. Nie jest tajemnicą, że m.in. na poligonie jaworowskim formowane i szkolone są nowe jednostki bojowe.

Poligon jaworowski położony jest blisko granicy z Polską. W piątek przed południem polskie Dowództwo Operacyjne podało, że „niezidentyfikowany obiekt powietrzny” wleciał także w polską przestrzeń powietrzną. Miał spaść w okolicy Zamościa.

Na terenie obwodu odeskiego zginęły co najmniej trzy osoby cywilne, a 15 zostało rannych. Trafiony został tam m.in. trzypiętrowy budynek (pod gruzami mogą znajdować się nadal ludzie). W samej Odessie uszkodzone zostały także co najmniej dwa kolejne domy.

W obwodzie dniepropietrowskim (na wschodniej Ukrainie) trafione zostały m.in. centrum handlowe i sześciopiętrowy budynek mieszkalny w mieście Dniepr. Zginęło co najmniej 5 osób, a 15 zostało rannych. Trafiony został także szpital położniczy (tutaj nie było ofiar).

W obwodzie charkowskim doliczono się co najmniej 22 uderzeń, m.in. rakietami typu S-300. Zginęły tutaj co najmniej trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych. Trafione zostały „obiekty przemysłowe” (nie podano, jakie konkretnie), poczta, budynki mieszkalne i szpital onkologiczny.

W obwodzie zaporoskim, w tym w samym mieście Zaporoże, Rosjanie zaatakowali obiekty infrastruktury. Zginęły co najmniej cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych.

W obwodzie sumskim (na północnym wschodzie kraju) rakieta spadła w mieście Konotop. Ranne zostały trzy osoby cywilne w uszkodzonym budynku mieszkalnym.

Według niektórych źródeł eksplozje miały być odnotowane także w obwodach chmielnickim i tarnopolskim na zachodzie kraju, a także w obwodzie czerkaskim na centralnej Ukrainie.

W natłoku kolejnych komunikatów o nalotach i ich ofiarach, a także weryfikujących wcześniejsze doniesienia, poniekąd w cień zeszły informacje z różnych miejscowości w strefie przyfrontowej, skąd o ostrzałach i ofiarach informuje się w zasadzie codziennie. Odnotujmy więc na przykład, że w piątek rano pod ogniem był m.in. Berysław, powiatowe miasto w obwodzie chersońskim, położone na prawym brzegu Dniepru. Mimo że miasto leży na linii frontu – przeciwnik obsadza lewy brzeg – pozostaje w nim wielu cywilów. Chersońska administracja podaje, że w Berysławiu ranny został 70-letni mieszkaniec, który jechał ulicą na hulajnodze – zaatakował go rosyjski dron, zrzucając na niego prawdopodobnie granat.

Łącznie w ciągu doby – od godziny szóstej rano w czwartek 28 grudnia  do szóstej rano w piątek 29 grudnia – na miejscowości w obwodzie chersońskim spadło, wedle wyliczeń tutejszej administracji, co najmniej 632 pocisków różnych typów (artyleryjskich, moździerzowych, rakiet Grad, z dronów itd.).

Co mówią Rosjanie

Do piątkowego przedpołudnia po stronie rosyjskiej nie pojawił się osobny komunikat, w którym skomentowano by przeprowadzone naloty. Na swoim profilu w komunikatorze Telegram państwowa agencja TASS referowała kolejne ukraińskie komunikaty o trafieniach.

Z kolei podczas codziennego briefingu rosyjskiego Ministerstwa Obrony (jego streszczenie zamieściła TASS) poinformowano jedynie ogólnie, że „broń precyzyjna i statki bezzałogowe uderzyły w obiekty ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, lotniska, arsenały, miejsca przebywania jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy i najemników” (tym ostatnim pojęciem rosyjska propaganda określa zagranicznych ochotników walczących w ukraińskich szeregach). Informacja ta została podana jako jedna z wielu innych dotyczących sytuacji na różnych odcinkach frontu.

Co Rosjanie chcą osiągnąć

Czym kieruje się Rosja, przeprowadzając tak zmasowane – chciałoby się powiedzieć: spektakularne – uderzenia na terenie całej Ukrainy? W tym momencie trudno o jakąś przesądzającą odpowiedź – można co najwyżej postawić pytania bądź też hipotezy.

Może być to zatem wstęp do kolejnej zimowej kampanii systematycznych uderzeń z powietrza – tak jak miało to miejsce na początku października 2022 r., gdy rozpoczęły się zmasowane ataki wymierzone w ukraińską energetykę, które trwały przez kolejne miesiące jesienne i zimowe, aż do marca 2023 r. Możliwe także, że Rosjanie chcieli uderzyć (także) w cele wojskowe – np. w magazyny z zachodnim sprzętem czy amunicją – a zmasowany charakter nalotów, włączający w nie także cele cywilne, miał w zamierzeniu rozproszyć uwagę ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, ułatwiając agresorom osiągnięcie ich celów. Możliwe wreszcie, że cel uderzeń był „klasycznie” terrorystyczny – atak w morale ludności cywilnej w środku zimy, w okresie świąteczno-noworocznym. Jedna hipoteza nie wyklucza tu zresztą innych.

Ale może być to również swoista rosyjska „odpowiedź” na serię bolesnych i zarazem spektakularnych ciosów, które w ciągu minionych kilkunastu dni ukraińska armia zadała Rosjanom. A do których, nie mając innego wyjścia, strona rosyjska zmuszona była się przyznać. Mowa o zatopieniu okrętu wielozadaniowego „Nowoczerkask” w porcie Teodozja na Krymie (prawdopodobnie został on trafiony pociskiem manewrującym typu storm shadow, dostarczonym przez Zachód), a także o zniszczeniu jednego dnia, 22 grudnia, trzech bombowców frontowych typu Su-34; miało to miejsce na południowym odcinku frontu (strona ukraińska twierdzi, że dwa dni później zniszczyła kolejne dwa samoloty, Su-34 i Su-30, ale w tym przypadku nie ma potwierdzenia tej informacji).

Zachodnie myśliwce F-16 są już na Ukrainie?

Tak duże straty w lotnictwie, poniesione w tak krótkim czasie, dały pożywkę do spekulacji, czy rosyjskie samoloty zostały zestrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą (mowa była o zestawie typu patriot), czy też może jednak przez myśliwce F-16, które miałyby znaleźć się już na Ukrainie i włączyć się do walki.

W środę 27 grudnia amerykański tygodnik „Newsweek” podał, powołując się na źródło w amerykańskiej administracji, że pierwsza partia samolotów F-16 jest już na terenie Ukrainy. Spekulacje takie zdementował rzecznik ukraińskich sił powietrznych. Kilka dni wcześniej rosyjskie media twierdziły, że pierwsze F-16 są już na Ukrainie (a nawet, że kilka z nich miało zostać już zniszczonych w wyniku rosyjskich uderzeń na ukraińskie lotniska, na których miały bazować, co wydaje się typową „wrzutką” rosyjskiej propagandy – doniesienia takie miały prawdopodobnie zrównoważyć wówczas wiadomość o zniszczeniu „Nowoczerkaska”).

Wiele krajów zachodnich już jakiś czas temu albo w ogóle zaprzestało informowania opinii publicznej o konkretnej zawartości swoich dostaw militarnych dla Ukrainy, albo też czyni to celowo z opóźnieniem – tak że informacja o dostawie nowego sprzętu trafia do obiegu publicznego na długo po tym, jak ten sprzęt już tam jest. Można to tłumaczyć wymogami bezpieczeństwa – satelity rosyjskie (a zapewne także chińskie czy północnokoreańskie) starają się śledzić nie tylko trasy transportów idących na Ukrainę, ale zwłaszcza ich punkty docelowe i miejsca składowania materiałów wojennych, tak aby mogły być one celem uderzeń lotniczych, zanim jeszcze dotrą na front.

Niewykluczone więc, że przeprowadzając zmasowane uderzenia z powietrza na terenie całej Ukrainy Rosjanie postanowili „odpowiedzieć” na ostatnie ukraińskie sukcesy frontowe, namierzając także miejsca, które – w ich rozeznaniu – mogą mieć znaczenie dla ukraińskiej wojennej logistyki i infrastruktury, w tym tej związanej z dostawami i użytkowaniem samolotów F-16.

(Dez)informacja rzecznika

Kolejny materiał do takich właśnie spekulacji podał zresztą nie kto inny, tylko wspomniany już rzecznik sił powietrznych: występując w piątkowe południe w telewizji, Jurij Ihnat powiedział, że ostatnie naloty były jednymi z największych od czasu rozpoczęcia pełnoskalowej wojny, a także, że jego zdaniem nie należy interpretować ich jako „poszukiwania F-16”, gdyż, jak to ujął, „Rosja będzie doskonale wiedzieć, kiedy one się pojawią, ich wywiad działa”. Dwuznaczność tej wypowiedzi raczej nie była niezamierzona.

Tekst ukończono w piątek 29 grudnia 2023 r. o godzinie 13.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej