Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ihor chce być transparentny. Gdy przychodzą kolejne paczki z pomocą, ten 50-letni starszy sierżant i zastępca dowódcy kompanii – oddział stacjonuje w Donbasie – zbiera grupę żołnierzy, by w obecności świadków otworzyć je, stwierdzić zawartość i sprawiedliwie rozdzielić. Nie chce, by ktoś zarzucił, że faworyzuje kogoś z 60 podwładnych (na wojnę poszło ich więcej, tylu zostało). Albo gorzej: że to, co dostał, sprzedał na czarnym rynku.
Paczki przysyła mu Dom Polski, organizacja mniejszości polskiej działająca w mieście na zachodniej Ukrainie, z którego pochodzi Ihor. Pomoc przychodzi też zza granicy. Kilka lat temu Ihor pracował w Polsce i gdy w lutym 2022 r. zaczęła się inwazja, a on założył mundur, wówczas Adam, jego dawny pracodawca, organizował zbiórki i przysyłał mu dla oddziału to, co potrzebne. Pomagali też czytelnicy „Tygodnika”.
Ihor należy do podoficerów, których żołnierze mogą szanować. Spokojny, dbający. Poznałem go rok temu. Odtąd widocznie posiwiał. Gdy przyszedł rozkaz, by także jego pułk posłał pluton z javelinami, amerykańskimi granatnikami, pod Bachmut, gdzie było ciężko, z 29 ludzi wróciło dziesięciu. „Co będzie? – powtarza dziś pytanie. – Wierzę, że Jezus ma swój plan. Jesteśmy w jego rękach”. Na wojnie jedni tracą wiarę (także w ludzi), innym pozwala zachować równowagę.
– Dziękujemy, że przyjechaliście – mówi Wadim, trzydziestoparoletni pułkownik ze sztabu. Sztab prosił o stację zasilania, rodzaj dużego power banku. Stacja jest lepsza niż agregat, bo nie emituje ciepła, które może wypatrzyć rosyjski dron z kamerą termowizyjną. Przyjechaliśmy tu, by przekazać dwie i pół tony pomocy – głównie materiałów medycznych oraz 16 agregatów i stacji zasilania – dla kilkunastu szpitali polowych rozrzuconych po obwodach donieckim i zaporoskim. Podarowały to słowacka fundacja Eset, firma Eset Polska i jej szef Łukasz Wojdała, Klinika Uniwersytecka w niemieckim Akwizgranie i niemiecka firma Fuhrmann.
W trzecią wojenną zimę – ta zaczęła się tu gwałtownie: na przemian burze śnieżne i roztopy; w dzień plus 10, w nocy poniżej zera – obrońcy są zdani na pomoc może nawet bardziej niż rok temu.