Świat dziś zajmuje się wojnami – wojną w Izraelu i wojną w Ukrainie. O tym się mówi i pisze, i to są tematy godne uwagi, w każdym razie na pewno dla nas, w Europie. Wojna w Ukrainie dosłownie ociera się o Polskę, która zaangażowała się w nią ogromnie, co jest zresztą zrozumiałe. Wojna w Izraelu i Gazie jest sprawą nie tak wcale daleką i bardziej skomplikowaną. Siłą rzeczy to, co tam się dzieje, jest punktem wyjścia do różnych komentarzy.
Można się wdawać w te dyskusje, zwłaszcza wtedy, gdy się jest daleko. Nie ma wątpliwości, że w krajach arabskich sen o unicestwieniu Izraela nadal jest obecny. O unicestwieniu samodzielnej Ukrainy nawet nie warto wspominać, nie wiem, komu mogłoby to przyjść do głowy, chyba nawet Putinowi już to minęło. Skomplikowana sytuacja nakazuje powściągliwość w komentarzach.
Piszemy o tym nie szczędząc czytelnikom strasznych detali i jednocześnie mając świadomość, że wiedza naocznych świadków oraz choćby nie wiem jak wierne relacje są siłą rzeczy fragmentami większej całości, której w swym okropieństwie po prostu opisać się nie da.
Tymczasem Kościół katolicki odbywa synod, czy raczej kolejną część synodu biskupów, który zdążył już stracić w jakiejś mierze charakter episkopalny (to synod nie tylko biskupów) i został przez papieża Franciszka pomyślany jako jedno z ważnych narzędzi wprowadzanej reformy. Ta zaś polegać ma najpierw na wysłuchaniu wszystkich głosów, jakie rozbrzmiewają w Kościele. W tym numerze rozmowa Zuzanny Radzik (pilnej obserwatorki synodu) z kardynałem Grzegorzem Rysiem (uczestnikiem tegoż) z grubsza pokazuje, na czym obecnie polega praca tego zgromadzenia. Czym niektórzy obserwatorzy, a chyba także uczestnicy, są rozczarowani, co zaś budzi zachwyt. Szczególnie interesujące w tej lekturze jest zderzenie oczekiwań (Zuzanny) z tym, co rzeczywiście (według relacji kard. Rysia) tam się działo.
„Doszliśmy do wniosku, że niektóre tematy nie tyle nas różnią, co po prostu wymagają głębszego zastanowienia”, powiedział kard. Mario Grech, sekretarz synodu. Edward Augustyn, który na miejscu w Rzymie śledził przebieg obrad, zauważa, że to kobiety – jak mogło się wydawać – są pierwszymi zwyciężczyniami synodu. „Mogło się wydawać”, bo nasz wysłannik ostatecznie stwierdza, że zwyciężyła sama synodalność. Jednak pozostaje faktem, że wprowadzone przez Franciszka na pełnych prawach uczestnictwo kobiet jest jedną z charakterystycznych cech tego synodu. Co ważniejsze, „biskupi się przekonali, że panie mogą być dla nich partnerkami w teologicznej dyskusji i kompetentnie prowadzonym duszpasterstwie”.
Ta część synodu, mimo obaw, przebiegła – jak się zdaje – bardzo dobrze. Kolejna będzie bardziej skomplikowana. Ma rację Edward Augustyn, gdy stwierdza, że „z pewnością kluczowa – i dużo trudniejsza – będzie przyszłoroczna sesja synodu, gdzie trzeba będzie (…) przygotować dokument rozstrzygający w kwestiach, które teraz zostały tylko rozpoznane, a w ciągu roku mają być rozeznane”.
Relacja z Watykanu: Synod zagłosował, że Kościół się zmieni
Trzeba pogodzić się z faktem, że w naszych czasach, na naszych oczach dokonują się w Kościele zmiany, które co chwila wprowadzają nas to w zachwyt, to w osłupienie. Są wśród nich takie, które witamy z ulgą, i takie, które dla wielu ludzi okazały się równoznaczne z nakazem odejścia. Ci, którzy odchodzą, nie chcą uczestniczyć w organizacji, która była używana jako narzędzie przemocy wobec słabszych, jako schronienie dla wykorzystujących swoją pozycję, jako zasłona dla nadużyć. I wiemy dziś, że pretensje te są słuszne. Jeśli ktoś został poraniony wtedy, nie pomoże mu teraz odwoływanie się do tego, co w Kościele było (i jest) dobre.