„Zausz firmę”, czyli podatki według Konfederacji

Wkrótce mogą być trzecią siłą w polskim parlamencie, więc propozycje podatkowe Konfederacji należy traktować poważnie. Nawet jeśli sami autorzy widzą w nich jedynie tanie slogany.

13.06.2023

Czyta się kilka minut

Sławomir Mentzen i figura Mateusza Morawieckiego z miską ryżu. Gdańsk, 3 czerwca 2023 r. / fot. Wojciech Stróżyk / REPORTER /
Sławomir Mentzen i figura Mateusza Morawieckiego z miską ryżu. Gdańsk, 3 czerwca 2023 r. / fot. Wojciech Stróżyk / REPORTER /

Wizja ugrupowania, które ze świata tiktokowych relacji sprawnie przechodzi do polityki, zaczyna nabierać realnych kształtów. Wskaźniki poparcia w sondażach to oczywiście jeszcze nie mandat wyborczy, ale sama tendencja rosnąca jest faktem. Co zatem proponuje nam Konfederacja? Przyjrzyjmy się kwestiom podatkowym.

Prościej nie znaczy prościej

Polski system podatkowy jest nazbyt skomplikowany  to w retoryce liderów Konfederacji przekaz, który wraca równie często, co słynne „Balcerowicz musi odejść” w wystąpieniach nieżyjącego Andrzeja Leppera. Konfederacja kusi wizją systemu podatkowego opisanego już nie na 500 stronach różnych ustaw, lecz w jednej ordynacji, która zmieści się na dosłownie 50 stronach druku. Ma być czytelniej i łatwiej. Problem w tym, że Sławomir Mentzen i jego ludzie odchudzają korpus polskich ustaw podatkowych, przenosząc część ich przepisów do rozporządzeń, które minister finansów może zmienić jedną decyzją. Rozporządzenia miałyby wskazać nawet przychody zwolnione z podatku PIT, czyli wchodzić w prerogatywę, którą polska konstytucja jednoznacznie każe regulować w drodze ustawy. Potencjalnemu kandydatowi na szefa resortu finansów, za jakiego uważa się Mentzena, z pewnością może się podobać wizja, w której minister może jednym podpisem obdarowywać ulgami i umorzeniami dosłownie każdego  rodzinę, kolegów ze studiów, zaprzyjaźnionych przedsiębiorców czy posłów, których głosów potrzeba akurat do uciułania brakującej parlamentarnej większości. Niekoniecznie przypadnie to jednak do gustu podatnikom, bo zwiększy uznaniowość działania polskiej administracji skarbowej.

Mniej znaczy lepiej

Istotą propozycji fiskalnych Konfederacji jest jednak rezygnacja z progresji podatkowej na rzecz jednej stawki 12 proc. dla wszystkich. Zdaniem jej autorów, drugi próg w wysokości 32 proc. istnieje w polskim systemie podatkowym tylko teoretycznie, bo większość osób, którym grozi rozliczenie podług tej stawki, ucieka przed nią choćby w podatek liniowy albo ryczałt. Ujednolicony PIT zdaniem konfederatów pozwoli więc zerwać w końcu z fikcją progresywnego opodatkowania. Jak większość neoliberałów, politycy tego ugrupowania uważają, że liczy się jedynie progresja wyrażana w liczbach, i po raz kolejny powtarzają znany argument, że 12 proc. od pięćdziesięciu i pięciuset tysięcy da zgoła inne stawki należnego podatku. W tym miejscu można by wysunąć kontrargument, na którym bazują progresywne systemy podatkowe większości krajów łupiących milionerów stawkami sięgającymi nawet 40 proc.  mianowicie taki, że w obu przypadkach, po zapłaceniu fiskusowi, podatnikom zostają też zupełnie inne kwoty i dlatego zamożniejsi mogą płacić wyższe podatki, nie okupując tego spadkiem poziomu życia. Rzecz w tym, że twórcy programu Konfederacji najpewniej zdają sobie z tego sprawę. W ich narracji problemem nie jest stawka podatku czy rozłożenie progów, ale sam fiskalizm państwa. Kancelaria Mentzena wręcz szczyci się tym, że pomaga swoim klientom żyć de facto na koszt reszty podatników, pokazując, jak „optymalizować” stawki podatku.


MŁODSI PANOWIE U BRAM. SKĄD SIĘ BIORĄ SUKCESY KONFEDERACJI

JACEK GĄDEK: Schowali starych liderów, postawili na nowych. Już za jedno pokolenie mogą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej.


Opowieść o rozrzutnym państwie, które zdziera z obywateli ostatni grosz, znajduje jednak poklask u elektoratu konfederatów. Nieważne, że wedle kolejnych wyliczeń OECD Polska jest krajem o apetycie podatkowym, który można nazwać najwyżej umiarkowanym w porównaniu z częścią państw Europy Zachodniej. Program Konfederacji nie kłania się faktom, a czasem wręcz sobie z nich drwi. Tak jest choćby w przypadku daniny solidarnościowej, czyli specjalnego podatku w wysokości 4 proc. od każdej złotówki dochodu przekraczającego milion złotych. Tylko za 2021 rok podatnicy wpłacili z tego tytułu fiskusowi 2,6 mld zł, ale zdaniem ekspertóMentzena danina to martwy przepis i trzeba go zlikwidować  podobnie jak niemal wszystkie ulgi podatkowe. Ich miejsce miałaby zająć nowa kwota wolna od podatku, skorelowana na stałe z wysokością pensji minimalnej. Aktualnie to 42 tys. zł rocznie, czyli aż 12 tysięcy powyżej progu, który w zeszłym roku wprowadziły zmiany Polskiego Ładu. Na pierwszy rzut oka wygląda to zabójczo dla budżetu, ale w połączeniu z innymi postulatami  na czele z likwidacją 500 plus, które po podwyżce do 800 zł miesięcznie ma kosztować rocznie 64,2 mld zł  może się okazać, że fiskus zaoszczędziłby na takich zmianach. Oczywiście po kieszeni dostaliby najmocniej najbiedniejsi, zwłaszcza rodziny wielodzietne, bo wzrost kwoty wolnej nie zawsze pokryłby utratę ulgi na dzieci, nie mówiąc o zabranym 500 plus.

Wzmocnić budżet, tylko po co?

Wszystko to prowadzi do kluczowego pytania o cel zmian  poza oczywistym sygnałem dla twardego elektoratu Konfederacji, któremu podoba się taki leseferyzm w ekstremalnej odmianie. Ludzie Mentzena rzucają publicznie pomysły, które osobom niezaznajomionym z kuchnią podatkową mogą wyglądać na obniżkę podatków, podczas gdy w rzeczywistości do czynienia mamy z ich podwyżką  i to dla większości podatników. Zyskają zaś najzamożniejsi. W tym sensie fiskalne propozycje Mentzena brzmią niemal jak reklama jego kancelarii i nie wiadomo nawet, czy Konfederacja, po ewentualnym wejściu w koalicję z PiS, chciałaby wcielać je w życie. Zwiększenie dochodów podatkowych państwa przy jednoczesnej redukcji programów socjalnych niemal do minimum byłoby przecież polityczną sztuką dla sztuki.


JAK ROZKUĆ POLITYCZNY BETON

JAROSŁAW FLIS: Ramy naszego życia politycznego są jak budynki na terenach sejsmicznych. Nawet jeśli się chwieją, są w stanie przetrwać solidne trzęsienie ziemi. A jednak ten rok może się okazać zaskakujący.


Zabawy PIT-em każdej władzy przychodzą jednak o wiele łatwiej od zmian w VAT, bo ten pierwszy stanowi po prostu znacznie mniej istotną pozycję w budżecie. W zeszłym roku PIT przyniósł państwu 68,1 mld zł, podczas gdy wpływy z VAT wyniosły 230,4 mld zł. Dysproporcja między obydwiema daninami rośnie w dodatku z roku na rok, ostatnio głównie wskutek inflacji. Drożyzna winduje także podstawę dla VAT. W rezultacie w 2022 roku przychody budżetowe z podatku od towarów i usług wzrosły rok do roku o 6,8 proc.  czyli o 14,7 mld zł. W poborze podatku PIT mieliśmy natomiast regres spowodowany zmianami Polskiego Ładu: w zeszłym roku budżet zebrał w ten sposób o 5,5 mld zł mniej niż rok wcześniej. W kolejnych latach sytuacja się zapewne ustabilizuje, ale wątpliwe, by w warunkach wciąż wysokiej inflacji dynamika płac będących podstawą opodatkowania PIT szybko zrównała się z tempem, w jakim rosną ceny.


NBP NIE OBNIŻYŁ STÓP. ALE WSZYSCY WIEDZĄ, ŻE I TAK SPADNĄ

MAREK RABIJ: Przewidywalna polityka pieniężna bywa dla konsumentów gorsza od jej braku. Najbliższe miesiące mogą nam to udowodnić.


VAT jest dla polityków wygodniejszym narzędziem fiskalnej opresji wobec obywateli także dlatego, że jest bardziej dyskretny. W przeciwieństwie do na przykład USA, gdzie ceny towarów nie zawierają stanowych podatków, w Polsce konsument widzi na półce kwoty już z VAT i często nie zdaje sobie nawet sprawy, czy odprowadza od zakupu stawkę 8, czy 23 proc. 

O obniżkach VAT, włącznie z cofnięciem „tymczasowej” podwyżki z 21 na 23 proc., którą rząd PO-PSL zarządził jeszcze w 2011 roku, program Konfederacji milczy.  

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej