Wszystkie błędy w sprawie Joanny

Gdzie popełniono błąd, w wyniku którego kobieta potrzebująca psychicznego wsparcia została straumatyzowana i mogła stracić resztki zaufania nie tylko do państwa, systemu, ale przede wszystkim – profesjonalistów medycznych?

21.07.2023

Czyta się kilka minut

Konferencja prasowa policji w sprawie Joanny, 20 lipca 2023 r. / Materiały policji

Performerka queerowa, lecząca się psychiatrycznie, pijąca alkohol – tak kobietę, której historia z pigułką poronną w tle wzburzyła opinię publiczną, chce przedstawiać część mediów, zwłaszcza tych sprzyjających obecnej władzy. Tylko czy jakiekolwiek z tych, prawdziwych zresztą, okoliczności mają w tej sprawie znaczenie?

Pani Joanna leczy się psychiatrycznie. To fakt. Będąc w trakcie farmakoterapii zaszła w nieplanowaną ciążę, którą – ze względu na obawy o wpływ leków na płód – zdecydowała się przerwać farmakologicznie na wczesnym etapie (7. tydzień), zażywając tabletkę poronną. To fakt.

Reszta pozostaje nie tyle w sferze domysłów, co interpretacji. Kobieta, jak relacjonuje, „mając gorszy dzień” (już po upływie dobrych kilku dni od zażycia tabletki), dzwoni do psychiatry, szukając pomocy w wyciszeniu stanów lękowych. Nie wiemy, jak przebiegała ta rozmowa. Lekarka (doświadczona specjalistka, z dużym stażem) jest przekonana (przeczy temu zainteresowana), że kobieta jest na granicy próby samobójczej. Decyduje się zadzwonić pod numer 112 i przekazuje w rozmowie z dyspozytorem, że kobieta sama dokonała aborcji i ma myśli samobójcze. 


ZOBACZ TAKŻE:

Prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta: Trzeba wskazać, kto popełnił błąd, kto przestępstwo, a kto zaniedbanie. I nie robić tego na skróty bez wniknięcia w istotę problemu >>>>


Rusza lawina. W mieszkaniu pani Joanny zjawiają się nie tylko ratownicy ale i policja; patrol towarzyszy jej też w dwóch szpitalach, do których trafia (najpierw na SOR, potem na oddział ginekologiczno-położniczy). Policja – sąd uzna to za bezprawne – rekwiruje laptop i telefon. Powód? Jak twierdzi komendant główny policji, to rutynowe postępowanie, gdy w grę wchodzi popełnienie przestępstwa.

Gdzie popełniono błąd, w wyniku którego kobieta w kryzysie psychicznym, a na pewno potrzebująca psychicznego wsparcia, została dodatkowo straumatyzowana i mogła stracić resztki zaufania nie tylko do państwa, systemu, ale przede wszystkim – profesjonalistów medycznych? W sprawie postępowania policji wypowiedział się już sąd – uznając działania podjęte przy interwencji za niezasadne. Można się spodziewać ciągu dalszego, w tym procesu o odszkodowanie. Być może nie tylko za to, co spotkało panią Joannę w kwietniu, ale też np. za publikację nagrania rozmowy lekarki z operatorem numeru alarmowego. Jednak na kluczowe w tej sprawie pytania odpowiedzieć będą musieli m.in. Rzecznik Praw Pacjenta, ale też rzecznik odpowiedzialności zawodowej właściwej izby lekarskiej. 

Jedno z tych pytań brzmi: czy lekarka, z którą rozmawiała pacjentka, dzwoniąc pod numer 112 powinna ujawnić, że kobieta wykonała aborcję w domu? Lekarka tłumaczy, że nie naruszyła tajemnicy, ponieważ występowało zagrożenie zdrowia oraz życia pacjentki i musiała przekazać wszystkie istotne w tej sprawie informacje. To czy rzeczywiście ograniczyła się do informacji istotnych, być może rozstrzygną biegli – w tej sprawie pojawiły się różne opinie specjalistów, część twierdzi, że wystarczyło przekazać informację, że pomocy potrzebuje kobieta, u której wcześniej wystąpiło poronienie. Zresztą sama lekarka w rozmowach z dziennikarzami przyznaje, że nie wzięła pod uwagę opresyjnego działania policji. 

To jednak pociąga za sobą kolejne pytanie: czy dzwoniąc pod numer 112 musimy mieć z tyłu głowy – jako obywatele, ale też profesjonaliści medyczni  – że wszystko co powiemy, może być użyte przeciw nam (lub naszym pacjentom)?


Zuzanna Radzik: Jeśli spojrzeć na całość doświadczenia bycia kobietą w Polsce – kraju urządzonym jakby nie dla nas, lecz przeciw nam – aż dziw, że nie jesteśmy wszystkie na ulicach.


Dyspozytor, wysyłając karetkę do kobiety, która zdaniem lekarki mogła chcieć się targnąć na swoje życie, miał prawo zadysponować asystę policji – choćby na wypadek konieczności siłowego otwarcia mieszkania. Tu błędu nie popełniono. Jednak ewidentnie funkcjonariusze dowiedzieli się więcej, niż wiedzieć powinni. Gdyby ich obecność ograniczyła się tylko do technicznej asysty, cała sprawa nie nabrałaby takiego rozmiaru. Konfiskowanie laptopa, telefonu, asystowanie przy badaniu i chęć osobistego przeszukania pacjentki (nie podejrzanej!) – nie da się tych czynności wyjaśnić inaczej niż zamiarem ustalenia, jak kobieta weszła w posiadanie środka poronnego. Bo żyjemy w kraju, w którym kobieta ma prawo taką tabletkę przyjąć i nikt nie może postawić jej z tego tytułu zarzutu, natomiast podmiot, który jej tę tabletkę udostępni (sprzeda), naraża się na odpowiedzialność karną.

Na dziś można zaryzykować twierdzenie, że słowo „aborcja” uruchomiło lawinę zdarzeń, która wymknęła się spod kontroli. W skali mikro, a być może również w skali makro. Prawo i Sprawiedliwość tematu aborcji boi się jak ognia: wewnętrzne sondaże partii już od wielu tygodni (na długo przed nagłośnioną w czerwcu sprawą pacjentki, która zmarła z powodu sepsy w nowotarskim szpitalu, gdzie nie przerwano ciąży mimo ewidentnych wskazań medycznych) pokazują, że w nadchodzących wyborach Zjednoczona Prawica może mieć potężny problem z kobietami.

Gra nie idzie teraz o to, by przekonać kobiety do głosowania na PiS, ale by utrzymać kobiety, szczególnie w wieku 18-45 lat, w domu. By nie poszły do urn. To dlatego politycy PiS potrafią w oczy powiedzieć, że polskie przepisy antyaborcyjne są jednymi z najbardziej liberalnych w Europie (Marek Suski), albo że w każdym szpitalu publicznym ciężarna, której życie lub zdrowie (również psychiczne) jest zagrożone, może liczyć na przeprowadzenie aborcji (Adam Niedzielski). Ewidentne kłamstwa? Oczywiście. Nie ma jednak takiej ceny, której politycy by nie zapłacili, żeby nie spotkać się z Polkami w październiku. Nie, nie 1 października na marszu miliona serc. Przy urnach.

Artykuł został aktualizowany 24 lipca.


Dlaczego boimy się rodzić: W centrum stoją embrion i płód, wymagające bezwzględnej obrony przed zagrażającym światem, w tym... przed matką. To zwycięstwo narracyjne zabija i okalecza kobiety.


 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce medycznej. Studiowała nauki polityczne i socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1997 roku rozpoczęła przygodę z dziennikarstwem, która trwa do dziś. Pracowała m.in. w „Życiu”, Polskiej Agencji Prasowej i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2023