Wszyscy gramy w gry pozorów

Pamiętam te widoki sprzed kilku lat, kiedy odwiedzałem Kalifornię. Skały, rozłożyste drzewa, przestrzeń, ocean. Ale poza monumentalnym pięknem przyrody i architekturą najbardziej zostały mi w pamięci właśnie wszechobecna bieda, rozpacz, nieszczęście, wykluczenie.

29.11.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Karol Paciorek /
Tomasz Stawiszyński / Fot. Karol Paciorek

Że w dzisiejszym świecie najbardziej liczą się pozory – to wiadomo przynajmniej od czasów Katarzyny II i gubernatora Potiomkina, który, jak się przyjęło uważać, stosował punktowe „augmentacje” wizytowanych przez carycę okolic. Co zresztą czyni go pionierem nie tylko w dziedzinie politycznej propagandy (twórczo udoskonalanej przez XX-wiecznych ekspertów), ale i tego rozwijającego się coraz szybciej segmentu nowoczesnych technologii zwanego augmented reality.

Historycy spierają się wprawdzie, czy gubernator faktycznie zlecał stawianie jakichś emanujących bogactwem i pięknem makiet, czy po prostu lubił dekorować odwiedzaną przez władze okolicę (w czym, naturalnie, nie ma nic zdrożnego). Tak czy owak – można by w duchu potiomkinowskim powiedzieć – prawdziwość tej opowieści jest drugorzędna względem jej wartości opisowej. Bo przykładów podobnych działań mamy dookoła w bród, także w miejscach, w których byśmy się ich, teoretycznie przynajmniej, nie spodziewali. I nie mówię tu wyłącznie o mediach społecznościowych i kulturze wirtualnej, gdzie – to oczywiste – liczy się przede wszystkim umiejętność wywierania wrażenia, nie zaś realne kompetencje. Nie mówię więc o postaciach w rodzaju „oszusta z Tindera”, Anny Sorokin czy Elizabeth Holmes (jeśli ktoś o nich jeszcze nie słyszał, warto poświęcić chwilę na zapoznanie się z tymi emblematycznymi losami). Mówię o współczesnej wielkiej polityce. O sferze, w której – w sensie jak najbardziej dosłownym – wydarzają się sprawy rangi światowej, rozstrzygają albo intensyfikują lokalne i globalne konflikty.

„Ludzie mówią, że oczyszczamy to miejsce tylko dlatego, że przyjeżdżają ci wszyscy niezwykli liderzy. To prawda… Bo to prawda” – powiedział (przyznajmy: z rozbrajającą szczerością) Gavin Newsom, gubernator Kalifornii, na zorganizowanej niedawno konferencji prasowej. Wypowiedź ta wzbudziła nie mniejsze zdziwienie – tu i ówdzie zaś oburzenie – niż akcja systematycznego usuwania bezdomnych z ulic San Francisco, którą przeprowadzono przed spotkaniem prezydenta Chin Xi Jinpinga z prezydentem USA Joe Bidenem. Na filmach przedstawiających efekty tej akcji – istotnie – widzimy jakieś zupełnie inne miasto. Zniknęły brudne i obszarpane namioty, wymięte kartony, szmaty i śmiecie. Zniknęli też oczywiście ludzie, dla których było to prowizoryczne, rozpadające się miejsce zamieszkania czy raczej wegetacji. Bo przecież nie dom – domu nie mają, zdani są wyłącznie na ulice albo choćby skrawek ziemi przy wyjeździe z miasta, w parku, na skwerze. Wszędzie tam, gdzie daje się rozbić jednoosobowy namiot, a przynajmniej rozłożyć karton. A potem jeszcze – najczęściej – zażyć coś, co chociaż na chwilę pomoże zapomnieć o bólu, cierpieniu i upokorzeniu. 

Pamiętam te widoki sprzed kilku lat, kiedy odwiedzałem Kalifornię. Przejazd osławioną „jedynką” z Los Angeles do San Francisco, z przystankiem w Big Sur. Skały, rozłożyste drzewa, przestrzeń, ocean. Ale poza monumentalnym pięknem przyrody i architekturą najbardziej zostały mi w pamięci właśnie wszechobecna bieda, rozpacz, nieszczęście, wykluczenie. Wydało mi się wtedy, że radykalne kontrasty – tak charakterystyczne dla Stanów w ogóle – w Kalifornii osiągają jeszcze intensywniejszą postać. Jedna przecznica bywa literalnie granicą światów. Do skrzyżowania mija się tylko młodych, wysportowanych biegaczy, po ulicach mkną piękne samochody, uśmiechnięci, zadowoleni ludzie beztrosko rozmawiają w kawiarniach, wystawy luksusowych sklepów pysznią się bogactwem. A dziesięć, dwadzieścia metrów dalej, za skrzyżowaniem: pijani, nieprzytomni od opioidów bezdomni leżą w kartonach, nikt nie zwraca na nich uwagi, wybite szyby, obdrapane elewacje. 

Totalne rozszczepienie, sytuacja niby wyjęta z tekstów klasycznej psychoanalizy. Także w tym sensie, że pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami, pomiędzy życiorysami pięknych wysportowanych biegaczy i nieprzytomnych ludzi w kartonach, nie ma żadnej łączności. Nie spaja ich żadna opowieść, nie uwzględnia żadna narracja. No może z wyjątkiem tej standardowej, wciąż jeszcze po stronie pięknych biegaczy obowiązującej: że tamto drugie uniwersum to piekło, do którego trafiasz wyłącznie na własne życzenie, za grzechy osobistych zaniedbań, niewykorzystywania szans, niesięgania po szczęście, które przecież jest w zasięgu ręki. Państwo? To nie jego sprawa. Ono abdykuje, jest wobec tych problemów nieobecne, nie bierze za nie żadnej odpowiedzialności. Udaje po prostu, że nie widzi, odwraca wzrok, wypiera.

Kiedy jednak ulica staje się na chwilę areną rywalizacji pomiędzy „niezwykłymi liderami” – bo przecież wiemy doskonale, że uśmiechy i uściski rąk są tylko rytualną formą sublimowania zamiarów i strategii znacznie mroczniejszego autoramentu – wówczas odwracać wzroku już dłużej nie może. Żeby utrzymać rozszczepienie, usunąć ze świadomości niepokojącą podwójność, trzeba przemieścić jego emblematy poza obszar tego, co widzialne. Dzięki temu ulice na powrót osiągają jednolitość, a krajobraz wygląda niczym wyjęty z american dream. Nic nie zakłóca dobrobytu i bogactwa, nic nie budzi dysonansu. Namioty, kartony i ludzie zostają zepchnięci w cień.

A potem, kiedy „ci wszyscy niezwykli liderzy” rozjeżdżają się do domów, wszystko wraca do poprzedniej postaci. 

Z pozoru, rzecz jasna. Z pozoru.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Polityka i pozory