Wojna i aborcja. Dlaczego akurat teraz w Rosji ogranicza się dostęp do przerywania ciąży?

Antyaborcyjna kampania – od lat animowana przez rosyjską Cerkiew, a teraz mająca wsparcie niektórych władz lokalnych – przynosi skutki. Czy to kolejna odsłona procesu zacieśniania kontroli nad społeczeństwem i batalii ze „zgniłym Zachodem”? Jak widzą to Rosjanie?

09.01.2024

Czyta się kilka minut

zy utrudnianie dostępu do aborcji to kremlowska „nagroda” dla Cerkwi za jej wsparcie dla wojny? Na zdjęciu: patriarcha Cyryl na koncercie z okazji Dnia Literatury i Kultury Słowiańskiej. Moskwa, 24 maja 2023 r.
Czy utrudnianie dostępu do aborcji to kremlowska „nagroda” dla Cerkwi za jej wsparcie dla wojny? Na zdjęciu: patriarcha Cyryl na koncercie z okazji Dnia Literatury i Kultury Słowiańskiej. Moskwa, 24 maja 2023 r. / Fot. Sergey Vlasov / AP / East News

W Rosji nie brakuje problemów. Mimo to – a może właśnie dlatego? – od miesięcy trwa dyskusja nad ograniczeniem dostępu do przerywania ciąży. Prym wiedzie w niej, tak jak wcześniej, Cerkiew prawosławna, ale ostatnio w sukurs przychodzą jej regionalne władze.

Według obowiązującego dziś prawa Rosjanki mogą dokonać aborcji do 12. tygodnia ciąży na własne życzenie. Ponadto prawo przewiduje przesłanki umożliwiające przeprowadzenie jej później – ze względu na zagrożenie dla zdrowia matki bądź ciężką sytuację finansową.

Liberalizm tych zapisów krytykuje Cerkiew, która od lat domaga się wprowadzenia całkowitego zakazu przerywania ciąży. Aby jednak złagodzić swój przekaz, duchowni formułują, w ich przekonaniu, mniej drastyczne propozycje – np. sugerując wprowadzenie konieczności uzyskania zgody męża na aborcję bądź penalizację nakłaniania do niej.

Argumenty? Aborcja to zło, a liberalne prawo pogłębia kryzys demograficzny. Przez ostatni rok dyskusję wzbogacono też kontekstem „specjalnej operacji wojskowej”, czyli inwazji na Ukrainę. Przemawiając w parlamencie na początku 2022 r., patriarcha Cyryl, zwierzchnik Cerkwi, wzywał do wprowadzenia zakazu ze względu na aktualne wyzwania. „Uwarunkowania naszego czasu są takie, że zdecydowana rewizja demograficznej polityki stanowi warunek dla przeżycia narodów Rosji” – mówił, wskazując na aborcję jako na jedną z przyczyn niskiej dzietności Rosjanek, szczególnie bolesnej w obliczu wojny.

Ograniczenia w regionach

Mimo nacisku Cerkwi władze na Kremlu przez lata nie decydowały się na znaczące zmiany w przepisach. Ostatnią przedwojenną modyfikację stanowiła – wprowadzona ponad dekadę temu – reguła „tygodnia ciszy”. Na jej mocy kobieta decydująca się na aborcję w państwowych placówkach musi odczekać kilka dni po zwróceniu się do lekarza, zanim będzie mogła jej dokonać. Przez ten czas musi odbyć konsultacje z psychologiem, a w niektórych regionach także z duchownym.

Przez ostatni rok presja Cerkwi uległa jednak nasileniu, co doprowadziło do konkretnych kroków ze strony władz. W październiku 2023 r. ministerstwo zdrowia znacząco ograniczyło aborcję farmakologiczną, utrudniając dostęp do części preparatów w aptekach. Ponadto na przestrzeni kilku miesięcy w wielu regionach – w tym na okupowanym Krymie, w Tatarstanie czy obwodzie kurskim – prywatne kliniki przestały oferować usługi aborcyjne. Według doniesień medialnych nacisk w tej sprawie miała wywierać lokalna administracja, wprowadzając też grzywny za akt niesprecyzowanego „nakłaniania” do tego zabiegu.

Co dziś dzieje się w Rosji? Czy ten kraj da się zrozumieć? Jaka przyszłość go czeka? Co czwartek zapraszamy do autorskiego serwisu Anny Łabuszewskiej, ekspertki ds. rosyjskich.

Fakt, że decyzję o ograniczeniu aborcji podjęto na poziomie regionalnym, ukazuje specyfikę wytworzonego przez Putina systemu: lokalni włodarze chcą w ten sposób zapunktować na Kremlu, a Kreml może w ten sposób sondować nastroje.

„Zwiększenie kontroli”

– Sposób, w jaki Putin podkreśla wagę „rodzinnych” i „tradycyjnych” wartości, to sygnał polityczny dla lokalnych elit. Jeśli jakiś gubernator bądź mer pragnie wspiąć się szczebel wyżej bądź chce zostać zauważony, robi to, co w jego percepcji spodoba się w administracji prezydenta – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem” Anna Jiefimowa, dziennikarka i badaczka zajmująca się historią płci w Rosji i Związku Sowieckim (dziś żyjąca na emigracji). – Regionalny zakaz aborcji w prywatnych klinikach to wykazanie się inicjatywą. Udowodnienie, że dany polityk jest dobrym gospodarzem. Próba politycznego wybicia się.

Jiefimowa zaznacza, że aborcje w prywatnych placówkach odpowiadają za jedną piątą takich zabiegów w Rosji. Dokonuje się tam zwykle aborcji farmakologicznych. Kliniki komercyjne mają tę przewagę, że aborcje przeprowadza się tam niejako poza systemem. Państwo jej nie odnotowuje, nie ingeruje też w sam proces przez obowiązkowe konsultacje.

– Wiele osób, chcąc uniknąć „tygodnia ciszy”, decyduje się na aborcję prywatnie – mówi Jiefimowa. – Ograniczenie tej możliwości to próba wprowadzenia większej kontroli nad społeczeństwem, w tym przypadku nad ciałami kobiet. Podczas całej procedury w państwowych placówkach można wykorzystać więcej zasobów, by utrudnić kobiecie terminację, choćby nakłaniając ją do odstąpienia od jej decyzji w trakcie konsultacji.

Najpierw dziecko, potem studia

Działania władz regionalnych – i przyzwolenie Kremla na nie – zdaje się przeczyć politycznej logice. Większość Rosjan nie popiera bowiem diametralnej zmiany przepisów. W badaniu z grudnia 2023 r., prowadzonym przez prywatną sondażownię Russian Field, 67 proc. respondentów nie poparło idei zakazu aborcji; odmienne zdanie miało 25 procent.

Z drugiej jednak strony trend zmian zdaje się opowiadać po stronie zwolenników zaostrzenia prawa. Opublikowany we wrześniu 2023 r. sondaż publicznego ośrodka WCIOM wykazał wzrost odsetka tych, którzy opowiadają się za większą interwencją państwa w kontekście przeciwdziałania aborcji. Grupa ta powiększyła się o 11 punktów procentowych względem roku 2022, z 36 proc. do 47 procent.

Sasza Talawer, doktorka gender studies na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim (obecnie działa w Budapeszcie i Wiedniu), uważa, że ta tendencja jest efektem intensywnych kampanii społecznych promujących tradycyjne wartości. Twórców takich inicjatyw Talawer nazywa „genderowymi przedsiębiorcami”. Finansowani z państwowych grantów bądź pieniędzmi konserwatywnych oligarchów, spieniężają oni tradycjonalistyczną narrację dotyczącą seksualności: sprzedają kursy popularyzujące konserwatywny model rodziny bądź rozpowszechniają broszury informujące o szkodliwości aborcji. W ten sposób poszerzają istniejący dyskurs o to, co wcześniej stanowiło jego margines.

– Te kampanie odnoszą sukces i trafiają do szerokiego grona odbiorców. Na ich tle pojawia się coraz więcej polityków, którzy tłumaczą, co kobieta powinna robić, a czego nie – mówi Talawer w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Choćby pomysł, aby kobiety mogły zdobywać wykształcenie dopiero po urodzeniu dziecka. Jeszcze 10 lat temu takie opinie były marginalne, teraz stanowią punkt odniesienia.

Problem z dzietnością

Do tego dochodzi kwestia dezinformacji, której rolę potwierdzają obie rozmówczynie „Tygodnika”. Chodzi o promowany przez środowiska okołocerkiewne przekaz o setkach tysięcy przerwanych ciąży rocznie i forsowanie teorii, według której Rosja zajmuje światową czołówkę pod względem liczby dokonywanych aborcji.

– Tego problemu już nie ma. Statystyka świadczy o tym, że liczba terminacji uległa znaczącemu zmniejszeniu w ciągu ostatnich lat. Obecnie Rosjanki decydują się na zabieg o wiele rzadziej, co plasuje kraj gdzieś w połowie stawki, jeśli chodzi o średnią liczbę aborcji na mieszkańca – mówi Anna Jiefimowa.

– Jest za to problem z dzietnością – przyznaje Jiefimowa. – Jednak to bierze się z poczucia niskiego bezpieczeństwa socjalnego, a także tego, że społeczeństwo się modernizuje i nadaje niższy priorytet kwestiom rodzinnym. Zakaz aborcji w tej kwestii niewiele zmieni.

Demografia ponad wszystko

Przedstawianie zakazu aborcji jako remedium na kryzys demograficzny spełnia głównie funkcję polityczną, z czego zdają sobie sprawę politycy.

Po pierwsze przerywanie ciąży w społecznej pamięci całego społeczeństwa jawi się jako coś traumatycznego. Jiefimowa przypomina, że ze względu na ograniczoną produkcję prezerwatyw i podejrzliwość władz sowieckich wobec zachodnich tabletek antykoncepcyjnych w czasach Związku Sowieckiego aborcja stanowiła często jedyny możliwy „środek” zapobiegający ciąży, co odbijało się na zdrowiu kobiet. Wcześniej zaś, zanim prawo zliberalizowano, wprowadzony przez Stalina całkowity zakaz aborcji przeniósł ją do podziemia – to nierzadko prowadziło do bezpłodności kobiet, które mimo wszystko decydowały się na nią. Niedziwne więc, że w 2023 r. Putin określił kwestię aborcji „ostrym problemem”, chcąc w ten sposób zapunktować u konserwatywnego elektoratu, prezentując się jako prezydent troskliwy wobec kobiet.

Po drugie dążenie do zmniejszenia liczby aborcji koresponduje z toczoną przez Kreml batalią z Zachodem. Rosyjska propaganda przekonuje, że państwa NATO chcą całkowitego zniszczenia Rosji wraz z jej narodami, stąd konieczność zwalczania wszystkiego, co kojarzone jest z zachodnią „zgnilizną”. Ograniczenie dostępu do aborcji i skupiona wokół tego dyskusja stanowi kolejny element z całej serii kroków, które obliczone są na mobilizację społeczeństwa.

Homoseksualiści jak terroryści

Mobilizacja ta dotyczy zresztą nie tylko kwestii aborcji.

Trwająca od ponad dekady walka w obronie – jak chce to widzieć Władimir Putin – tradycyjnych wartości doprowadziła do wyrzucenia poza społeczny i prawny nawias tych, którzy nie wpisują się w binarny podział płciowy. Od 2022 r. rosyjskie władze karzą grzywną za rozprzestrzenianie informacji o „nietradycyjnych relacjach seksualnych”, w ramach czego zrównuje się pedofilię z homoseksualizmem bądź transpłciowością.

W 2023 r. rosyjski Sąd Najwyższy uznał „międzynarodowy ruch LGBT+” za organizację ekstremistyczną, na równi z chociażby ugrupowaniami islamskich terrorystów. Zakazano także operacji korekty płci, pozbawiając wielu transpłciowych Rosjan i Rosjanek części ich praw, zabraniając m.in. formalnego wystąpienia o zmianę identyfikacji płciowej w dokumentach.

Oprócz aspektu wewnętrznego wszystkie te decyzje mają także wymiar zagraniczny: troszcząc się w ich mniemaniu o tradycyjne wartości, rosyjskie władze przedstawiają się jako ostaniec konserwatyzmu i „normalności” w Europie. Jest to część kremlowskiego soft power, który okazuje się atrakcyjny dla niektórych ruchów prawicowych poza granicami Rosji.

Dyktator feruje wyroki

Myli się jednak ten, kto chciałby postrzegać rosyjskiego dyktatora jako zbawcę światowego ruchu pro-life, szczerze zdeterminowanego, by zaostrzyć prawo aborcyjne.

Dyskusję o aborcji Kreml rozgrywa pragmatycznie, oddalając potencjalne niezadowolenie społeczne, gdyby zdecydowano się na zaostrzenie prawa ogólnokrajowo. W chwili gdy propozycja o ograniczeniu dostępu do aborcji w prywatnych klinikach trafiła pod obrady parlamentu – czyli na poziom federalny – Kreml postanowił ukrócić dyskusję.

Sygnał do tego dał sam Putin. Kwestię aborcji poruszono w trakcie niedawnej „Bezpośredniej Linii” – medialnej ustawki, podczas której dyktator na oczach telewidzów odpowiada na pytania rodaków. Putin odniósł się do tematu w jednoznaczny sposób: pozycja Cerkwi jest „zrozumiała”, ale zakazu aborcji nie ma, a prawa kobiet powinny być przestrzegane. Przypomniał przy tym antyalkoholową kampanię z czasów pierestrojki: w jego interpretacji tamta próba ustawowego ograniczenia spożycia była przeciwskuteczna, bo doprowadziła do sytuacji, w której mieszkańcy Związku Sowieckiego truli się chałupniczo produkowanymi trunkami.

Zdaniem rozmówczyń „Tygodnika” poruszenie tego tematu podczas „Bezpośredniej Linii” było wyreżyserowaną próbą wyciszenia nastrojów. Odwołanie się przez Putina do kwestii praw kobiet jest też istotne z perspektywy pseudowyborów prezydenckich, zaplanowanych na marzec. Na tle wypowiedzi duchownych i polityków niższego szczebla Putin odgrywa ulubioną rolę: mądrego sędziego, który feruje salomonowe wyroki.

Nagroda dla Cerkwi?

Jednak mimo wypowiedzi Putina decyzje regionalnych władz i coraz większa obecność antyaborcyjnego przekazu wśród elit władzy wytyczają trend.

Sasza Talawer przypomina, że w sprawie aborcji to Cerkiew i konserwatywne organizacje są aktywne, naciskając na Kreml, który pozostaje wobec tej kwestii w dużej mierze reaktywny. W rozmowie z „Tygodnikiem” Talawer przywołuje krążącą wśród rosyjskich dziennikarzy teorię, jakoby doszło do kompromisu na linii duchowni – Kreml: wspierająca wojenny wysiłek Cerkiew miała zostać „nagrodzona” właśnie tym, że częściowo utrudniono dostęp do aborcji. Kreml miał uczynić tak w nadziei, że oczekiwania patriarchy Cyryla zostaną na jakiś czas zaspokojone.

– Całkowity zakaz nie wpisuje się jednak w putinowską narrację, która podkreśla szkodliwość tego rodzaju obostrzeń – niuansuje Talawer tę teorię. – Problem w tym, że organizacje promujące antyaborcyjny przekaz nie znikną. Będą dalej dotowane przez państwo, promując swój pogląd.

Konkurencyjnym narracjom natomiast – prezentowanym choćby przez rosyjskie feministki – trudno się przebić. Kreml nie znosi jakiejkolwiek działalności, której nie byłby w stanie kontrolować. Ponadto idee feminizmu władza traktuje w najlepszym wypadku podejrzliwie. Przykładem może być decyzja administracji Kaliningradu, która w grudniu 2023 r. unieważniła wydaną wcześniej zgodę na demonstrację przeciw zakazowi aborcji (powołała się na zagrożenie epidemiologiczne, choć podobne pikiety odbyły się w innych miastach).

Z perspektywy frontowej

Sytuację pogarsza wojna. W obliczu konfrontacji z Ukrainą i Zachodem – która w optyce kremlowskiej propagandy stanowi dla Rosji konflikt o charakterze egzystencjalnym – również kobiety muszą odgrywać konkretne role: dobrych matek i żon żołnierzy.

Rzutując na całość społecznego życia, wojna nadaje ważność jedynie tym działaniom, które przynoszą korzyść z perspektywy frontowej. Przy takim postawieniu sprawy narracja emancypacyjna jest spychana na margines. To zły prognostyk, gdy idzie w ogóle o prawa kobiet.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 2/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Rosyjska kobieta na czas wojny