Franciszek do wstrzyknięcia

To szósty przypadek złamania zawartego w 2018 r. porozumienia, drugi po jego ubiegłorocznym odnowieniu. Treść umowy jest tajna, ale z wywiadu kard. Pietra Parolina, w którym tłumaczy papieską decyzję, wynika, że jej najważniejszym punktem miał być właśnie konsensus w sprawie nominacji biskupich. Przeciwnicy paktowania z komunistami triumfują. Przepowiadali, że strona chińska nie dotrzyma słowa, a porozumienie wykorzysta do podporządkowania sobie „Kościoła podziemnego”. Podpisanie umowy uznali za policzek dla biskupów i księży prześladowanych od 70 lat za wierność Rzymowi.
CENA ZBLIŻENIA. Teoretycznie Franciszek ma ostatnie słowo. Jednak w praktyce Pekin wskazuje tylko kandydatów lojalnych wobec siebie >>>>
Tyle że właśnie troską o ich los Franciszek tłumaczy starania o zbliżenie z Pekinem. Podejmuje je od samego początku: jedną z pierwszych jego depesz były gratulacje dla Xi Jinpinga, wybranego na prezydenta Chin dzień po zakończeniu konklawe w marcu 2013 r. Odpowiedź na nią była z kolei pierwszym oficjalnym kontaktem chińskiego przywódcy z głową Kościoła katolickiego od zerwania stosunków w 1951 r.
Gestów dobrej woli było więcej. Pekin zaczął mówić o Franciszku cieplej niż o jego poprzednikach, których troskę o chińskich katolików uznawał za ingerencję w swoje wewnętrzne sprawy. Co prawda żaden z papieży, od Piusa XII począwszy, nigdy nie nazwał państwowego Kościoła w Chinach schizmatyckim, nawet gdy rządowi biskupi wyświęcali następców bez zgody Watykanu, a władze obsadzały nimi diecezje, które same tworzyły – jednak Franciszek poszedł o krok dalej, zamieniając milczącą zgodę na tajne porozumienie i zatwierdzając niekanoniczne decyzje.
WYSZYŃSKI Z HONGKONGU. Krytykuje zarówno chińskie władze, jak i Watykan. Kard. Joseph Zen papieża się jednak nie wyrzeknie >>>>
Można to uznać za upokorzenie i podporządkowanie się rządowi w Pekinie. Najwyraźniej papież gotów jest płacić tę cenę za zachowanie łączności chińskich katolików z Rzymem, poprawę ich warunków życia w komunistycznym państwie, a być może też realizację swego (i poprzedników) największego marzenia – podróży do Chin, wzorem XVI-wiecznego jezuickiego misjonarza Matteo Ricciego, który został mandarynem, by głosić Ewangelię (przełożoną na chiński język i konfucjański system myślenia). A przede wszystkim za to, by – jak tłumaczy kard. Parolin, parafrazując św. Pawła – „Chrystus mógł być Chińczykiem dla Chińczyków”. ©℗
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)