Walentynki i Środa Popielcowa mają ze sobą dużo wspólnego

Miłość i post – wbrew pozorom – splatają się u swoich korzeni.

13.02.2024

Czyta się kilka minut

Dworzec kolejowy w Gliwicach, luty 2022 r. // Fot. Beata Zawrzel / REPORTER
Dworzec kolejowy w Gliwicach, luty 2022 r. // Fot. Beata Zawrzel / REPORTER

Miłość jest ekstatyczna. Nie mamy co do tego wątpliwości w chwilach namiętnego zjednoczenia ciał, gdy skóra przy skórze i łączą się oddechy. Ale miłość jest ekstatyczna także wtedy, gdy jest trudno, boli głowa lub dusza i człowiek ma ochotę zwinąć się w kłębek jak embrion. A jeśli się tulić, to raczej jak dziecko, by zasnąć w spokoju, bez pobudzenia zmysłów. Tak, właśnie wtedy miłość bez ekstazy jeszcze bardziej nie jest możliwa. Choć bowiem rodzajów ekstazy może być wiele, najważniejsze jest to, co wszystkie je łączy: ek-stasis, wyjście z siebie i poza sobą pozostanie. 
Sztuka ekstazy nie jest łatwa. Niektórzy, być może, mieliby nawet ochotę powiedzieć, że jest niemożliwa. Jesteśmy, gdzie jesteśmy, zamknięci w przestrzeni otoczonej skórą; dusza, okazało się z naukowych badań, przykuta jest do mózgu. Wszelkie opowieści o tym, że ucieka i wędruje – to bajki z czasów, gdy ludzkość o sobie wiedziała znacznie mniej niż teraz.

Iluzja oddzielności

Ale to wcale nie skóra nas więzi, nie granice ciała. Tak naprawdę w sobie trzyma nas i nigdzie puścić nie chce własny nasz umysł (i wcale nie dlatego, że oplatają go, gęstą siecią, neurony). Umysł więzi nas, rozsnuwając inną sieć – iluzji. To bowiem jego pomysł, że skóra jest granicą, że oddziela przestrzeń, którą jakoby zajmuję „ja”, od otoczenia. Zafascynowany łatwością poruszania tym, a nie innym kawałkiem materii, umysł już od dziecka zaczyna budować model świata, w którym istnieje jakaś część, którą posiada na własność, którą może nazwać „moim ciałem”, o której może powiedzieć: „to ja”. Owszem, takie rozróżnienie nie jest całkiem bezpodstawne, ale przecież to nieprawda, że skóra bardziej oddziela nas od świata, aniżeli z nim łączy. To przecież wielka powierzchnia wymiany ciepła i bodźców – czujemy nią temperaturę, wilgotność, twardość i gładkość świata. Pachniemy nią i wysyłamy w przestrzeń inne sygnały.

Albo oddech. Niby nasz, jedyny, niepowtarzalny. Mój pierwszy wdech poprzedzał krzyk moich strun głosowych zwiastujący moje narodziny. Moje ostatnie tchnienie zakończy tę właśnie historię życia, nazwaną moim PESEL-em, imieniem i nazwiskiem. Ale przecież wdycham i wydycham powietrze, to samo, które wdychają i wydychają wszyscy inni. Oddechy połączyły nas pandemicznym losem. Będąc razem z bliską osobą, spróbujcie zsynchronizować oddechy – poczujcie, co się stanie.

Albo zmysły. Na granicy ciała umieszczone mosty łączące nas ze światem. Jestem sobą, ale przecież jestem tu i teraz – a ten czas i to miejsce dokładnie określone jest przez wszystko, co mnie otacza. Niezbyt dobrze powiedziane: „co mnie otacza”. Jakby „ja” dało się oddzielić od wszystkiego, co widzę, pamiętam i pojmuję z tej tu o to perspektywy. „Ja” to przecież historia tego, co się działo, z pewnego punktu widzenia – punktu, który określony jest (był i będzie) przez to, co postrzega.

A nawet myślenie. Niby tylko moje, nikt inny nie wie – próżne dotąd wszystkie wysiłki skanujących mózgi – którędy wędruje, dopóki sam jej lub jemu nie opowiem. Ale przecież myślenia uczyłem się jednocześnie z przyswajaniem mowy. Myślenia uczony byłem przez rodziców, ludzi bliskich i dalszych – oni wszyscy wprowadzali mnie w ogromny, wspólny, trwający od pokoleń gmach słów, pojęć, twierdzeń, sposobów sądzenia: to jest tym, tamto z tamtym nie za wiele ma wspólnego, tak ma być, a tak nie, to z tego (nie) wynika…

Realne skutki iluzji

Urodzony i utrzymany przy życiu nie przez siebie. Nie przez siebie nauczony postrzegać, myśleć, jeść. Przed zimnem chroniący się w nie przez siebie zbudowanym domu, z nie dzięki sobie zbudowanym (albo niezbudowanym) poczuciem bezpieczeństwa i obrazem świata. A jednak tak mam, że najbliższy jestem sam sobie, narzuca mi się jeden, mój własny, punkt widzenia, przesłaniając inne. Umysł tka iluzję.

Potrzebna askesis, czyli wysiłek, ćwiczenie, by zobaczyć pracę mentalnego krosna. Na przykład: ktoś, nawet ci bliski mówi do ciebie, opowiada swoją historię. Ciekawi cię ona z początku, ale co rusz pojawia się w niej moment, który wzbudza w tobie twoje wspomnienia, pobudza uczucia i łączy je z myślami o tobie. W historię słuchaną, która jest historią tej lub tego, kto mówi do ciebie, wplata się opowieść inna, twoja. I – jakoś tak się dzieje samo – twoja historia coraz głośniej daje znać o sobie, woła o uwagę w twojej głowie. Słuchasz jeszcze tej pierwszej, ale coraz bardziej roztargniona(-ny). Własna opowieść zajmuje coraz więcej miejsca, angażuje z chwili na chwilę coraz więcej zasobów uwagi, aż coraz bardziej przesłania opowieść słuchaną. Dochodzi do punktu, że odnajdujesz ze snajperską precyzją miejsce pomiędzy słyszanymi słowami, w którym możesz przerwać jej/jemu i przejąć rozmowę: co tam twój problem, posłuchaj teraz, jaki ja miałam(-łem)… (a sposób, w jaki mówisz, między słowami dopowiada: wielkość i znaczenie mojego jest bez porównania większa).

Albo inna sytuacja: masz swój pogląd, hierarchię wartości, reguły działania, wypracowany poziom emocjonalnych reakcji. System, który działa, pozwolił ustabilizować życie, unikać bolesnych niespodzianek. Jest w tym systemie miejsce zrobione – przez ciebie – dla bliskiej osoby. Jest to jednak miejsce określone przez ciebie, na twoich warunkach: jaka ona ma być, co robić, jak odczuwać. Jeśli drugi człowiek nie mieści się w ustalonej przez ciebie przestrzeni, burząc budowany latami porządek i spokój, swoim poglądem kwestionując pewność twojego poglądu, swoimi wyborami podając w wątpliwość oczywistość twojej hierarchii wartości, uczuciami innymi niż twoje podważając adekwatność reakcji twoich emocji – wówczas łatwo rodzi się osąd: Nie masz racji! Jak możesz! Przesadzasz.

Wyzwolenie

Nie powinno cię zdziwić, jeśli rozpoznajesz w sobie sposoby funkcjonowania i mechanizmy podobne do tych opisanych wyżej – tacy już jesteśmy: ludzie, istoty społeczne, ale i egocentryczne. Rozpoznanie tych mechanizmów zapewne nie jest przyjemne – burzy pielęgnowany obraz siebie: człowieka otwartego na ludzi, których kocha. Ale właśnie dlatego często trwamy w złudzeniu. Dlatego już samo rozpoznanie iluzji wymaga ascezy. Wysiłku uważności i trudu porzucenia zadowolenia z siebie. Rozpoznanie tego to pierwszy krok na długiej drodze.

Rozpoznawszy zaś, jak umysł próbuje zamknąć się (i nas) w sobie, można podjąć dalsze ćwiczenie. Na przykład, słuchając opowieści drugiej osoby, zauważać momenty, które prowokują nas do rozwijania własnej narracji – a zauważywszy taki moment i powstające w nas skojarzenia, emocje, impulsy, pozostawiać to, co „moje”, bez walki z nim, ale i bez aktywnego rozwijania mojej historii i wracać uwagą do opowieści tego, kto do mnie mówi, wracać delikatnie, ale cierpliwie, ile razy będzie potrzeba (a potrzeba będzie, zapewne, pojawiać się raz za razem).

Ascezy – ćwiczenia – wymaga także wysiłek wyzwolenia się z uwikłania w perspektywę własnych poglądów, wyborów, emocji i zdolność spojrzenia na świat oczami, myślami i uczuciami drugiego – uznając je za zrozumiałe i uprawnione, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Świat staje się wtedy mniej bezpieczny dla naszej pieczołowicie budowanej tożsamości. Jednak nagrodą za ascetyczne wydobywanie się z tej dobrze znanej skorupy jest zdolność do bycia poza sobą – doświadczania świata na wiele różnorodnych sposobów i budowania prawdziwych, głębokich relacji z tymi, którzy czują świat inaczej niż my – zdolność do ekstatycznej miłości. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Asceza i ekstaza