Śmierć poborowego nie będzie bohaterska w znaczeniu takim, o jakim słyszał na ćwiczeniach, a wcześniej w szkole czy przedszkolu. Tak zresztą zaczyna się film „Niewinność” – kilkuletnie dzieci, które kiedyś zasilą szeregi izraelskiej armii, z zapałem malują czołgi i walczących żołnierzy, opowiadają o ekscytujących wycieczkach do baz wojskowych, z dumą mówią o śmierci dziadka na froncie. Tylko wielkooki Zohar jest jakiś nieswój. Czyżby przeczuwał, że jego los, podobnie jak wielu tamtejszych chłopców i dziewczynek, został już przy narodzinach brutalnie przesądzony?
- „NIEWINNOŚĆ” – reż. Guy Davidi. Izrael/Dania/Finlandia/Islandia 2022. vod.mdag.pl
W swoim najnowszym dokumencie Guy Davidi, znany u nas z „5 rozbitych kamer” (2011), zderza ze sobą portrety maluchów, które na razie bawią się w wojnę, i „starszaków”, które zaraz dostaną do ręki prawdziwy karabin. Wielu spośród odbywających służbę w siłach zbrojnych nie powróciło do domu.
Zostawili po sobie listy czy dzienniki, a reżyser skomponował z nich narrację swego filmu. Stąd jego rozpoetyzowany, chwilami wręcz hipnotyzujący klimat. Dołóżmy do tego jeszcze specyficzną kalejdoskopową strukturę, w której przenikają się obrazy militarnej edukacji od najmłodszych lat, z domowymi filmikami i surowymi materiałami kręconymi na poligonach. Odczytywany zza kadru pośmiertny wielogłos spina wszystko w opowieść o tym, jak hartuje się stal, i o tym, jak panujący w Izraelu kult militarnej siły łamie co bardziej wrażliwe jednostki.
Składają się na to rozmaite pojedyncze historie. Na przykład chłopca, któremu wcale nie uśmiechało się pójście w kamasze, lecz nie chciał urazić dziadka ocalałego z Zagłady. Zresztą ukazana w filmie indoktrynacja czasami okazuje się bardzo powierzchowna. W cytowanych zapiskach słychać strach, wstyd, rozczarowanie, a nawet poczucie, że zostało się oszukanym.

W konfrontacji z żołnierską rzeczywistością zaczyna razić instrumentalizowanie Holocaustu, zarządzanie zbiorowym lękiem i nienawiścią czy mitologizowanie „towarzyszy broni”. Wszyscy bohaterowie tego dokumentu czują się potwornie samotni, schwytani w ideologiczny potrzask, niepasujący do systemu, którego częścią mimowolnie się stali. Wielu rozważa ucieczkę na pustynię.
Tytuł filmu wydaje się oczywistością. Kiedy w tym samym kadrze widzimy beztroskie buzie przedszkolaków i oglądamy pranie ich mózgów, słowo „niewinność” brzmi nader ironicznie – izraelskie dzieciństwo wydaje się ulotne niczym bańka mydlana. Równocześnie pytania, jakie malcy zadają odwiedzającym przedszkola weteranom, czasami dają do myślenia. Nasuwa się też inna, bardziej paradoksalna interpretacja: ci, którzy nie zdążyli nawet poznać smaku pocałunków, bo brzydząc się zabijaniem odebrali sobie życie ledwie u progu dorosłości, pozostaną już na zawsze niewinnymi dziećmi. Jest w owym tytule wielopoziomowe oskarżenie, ale sformułowane nie wprost, bowiem Davidi w całości oddaje głos swoim bohaterom. Małym i dużym, podpisanym i bezimiennym, żywym i martwym.

Zamiast interwencyjnego raportu o samobójstwach w izraelskiej armii, dostajemy więc intymny esej. Nie chodzi w nim jednak o naiwny pacyfizm, ale o niezgodę na politykę, która ma na celu trzymanie społeczeństwa w stanie permanentnej traumy, zagrożenia i pogardy dla słabości. Pokazany w filmie Izrael to nie jest kraj dla młodych ludzi i widzimy, jak dzieciaki zaczynają buntować się przeciwko byciu mięsem armatnim czy zmanipulowaną biomasą. Ktoś powie: przewrażliwiona, nieświadoma rzeczywistych zagrożeń generacja „płatków śniegu”. Wielkie ponadpokoleniowe protesty z ostatnich miesięcy pozwalają zobaczyć ich problemy w dużo szerszej perspektywie.