Tu też jest Ukraina

Łukasz Wenerski i Andriy Korniychuk, autorzy raportu na temat społecznego zaangażowania Ukraińców za granicą: Warto, by kapitał społeczny, który zbudowali Ukraińcy w Polsce, nie został zmarnowany. Dzięki działalności społecznej łatwiej się integrują.
Od lewej: Łukasz Wenerski, Andriy Korniychuk / Fot. Archiwum prywatne x2
Od lewej: Łukasz Wenerski, Andriy Korniychuk / Fot. Archiwum prywatne x2

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Najlepiej zapamiętane historie?

ŁUKASZ WENERSKI: Opowiem o kobiecie z Warmińsko-Mazurskiego. Do Polski przyjechała kilkanaście lat temu. Z wyższym wykształceniem, ale nawet u siebie miała problemy z pracą. Szybko wyszła za mąż, później pierwsze, drugie dziecko, jakieś problemy finansowe. Przyjechała tu, by podjąć pracę. Najprostszą – sprzątaczki. Krążyła między Polską a Ukrainą, gdzie wracała, by sfinansować dzieciom szkołę i studia. Potem było jej jeszcze trudniej, bo zmarł mąż. Musiała sama utrzymywać rodzinę.

 

Dzisiaj pracuje w Polsce jako opiekunka – od lat tej samej starszej osoby. Dla niej to nie tylko praca. Mówi, że stała się częścią rodziny, dla której pracuje. Ale najważniejsze jest to, że kilka lat temu zaczęła charytatywnie pomagać przyjeżdżającym do nas Ukraińcom. Wspierała ich w znalezieniu pracy, mieszkania, komuś doradzała w sprawie założenia restauracji. W międzyczasie została członkinią organizacji działającej przy Kościele grekokatolickim. Stała się kimś w rodzaju regionalnego lidera.

ANDRIY KORNIYCHUK: Ja pamiętam kobietę, która przyjechała do Polski w latach 90. Pochodzącą ze wschodniej Ukrainy, ale świetnie mówiącą po ukraińsku i – wbrew stereotypowi – nastawioną proukraińsko. Już w szkole przysparzało jej to problemów. Później – na początku pobytu w Polsce – też, bo tutejsza mniejszość lepiej była nastawiona do rodaków z zachodu. W dodatku musiała podejmować prace poniżej swoich kwalifikacji.

Ta kobieta angażuje się dziś w pomoc w ramach Związku Ukraińców, ale też pomaga indywidualnie. Wspierała Euromajdan, przyjmując np. u siebie w domu osoby poszkodowane podczas zamieszek. Później pomagała też poszkodowanym w konflikcie rosyjsko-ukraińskim.

To dwie spośród kilkudziesięciu historii opisanych w ogłoszonym tydzień temu raporcie Instytutu Spraw Publicznych, poświęconym społecznemu zaangażowaniu Ukraińców w Polsce i Niemczech.

 

ŁW: –Przeprowadzaliśmy – na przestrzeni 2015 r. – wywiady tak z imigrantami, jak i przedstawicielami mniejszości w Polsce. Z tej pierwszej grupy w pomoc angażują się głównie osoby przed 35. rokiem życia. Większość przyjechała tu już w XXI wieku, zwykle po wstąpieniu Polski do UE. Wielu na studia. Jeśli chodzi o mniejszość, angażują się z reguły osoby powyżej 50. roku życia. To często dzieci przedstawicieli pokolenia, które zostało zmuszone do emigracji po II wojnie światowej – osoby urodzone już w Polsce.

Ale są wyjątki od tych reguł, czego przykładem są opisane przez nas historie.

Jaka aktywność dominowała wśród badanych?

AK: Podzieliliśmy to sobie na wsparcie, nazwijmy: społeczno-polityczne, powiązane z ostatnimi wydarzeniami za wschodnią granicą, a także kulturalne, związane z popularyzowaniem w Polsce tradycji czy kultury ukraińskiej. Przy okazji wszystkie niemal pytane przez nas osoby świadczyły też codzienną pomoc ludzką, głównie wspierając przybyłych do Polski cudzoziemców.

Co się zmieniło po 2013 r.?

AK: Wcześniej dominowała działalność kulturalna i pomoc dla nowo przybyłych migrantów. A po Majdanie zaczęto się zastanawiać, jak ta działalność powinna ewoluować. Efekt jest taki, że ukraińskie społeczeństwo obywatelskie przejęło w ostatnich latach funkcje państwa: wspiera przecież wojsko, żołnierzy oraz ich rodziny. Brakuje nadal zaufania do państwa, więc ludzie wzięli sprawy w swoje ręce.

Wpływ na to miały też zresztą zmieniające się technologie, a w głównej mierze media społecznościowe. Ukraińcy w Polsce szybko angażowali się w pomoc, bo na bieżąco mogli śledzić tragedie, które miały miejsce wieleset kilometrów stąd. Można było w telefonie komórkowym zobaczyć, jak wyglądają zamieszki i gdzie potrzebna jest pomoc. Ci ludzie dowiedzieli się dzięki temu o swoim istnieniu, mogli „się policzyć”, a czasami – wyrwać się ze stanu pewnej izolacji, w której tkwili wcześniej jako imigranci w Polsce.

ŁW: Za zaangażowaniem obywatelskim Ukraińców w Polsce stoi najczęściej poczucie „nowoczesnego” patriotyzmu – takiego, który promuje wartości demokratyczne jako główny budulec współczesnego narodu i państwa. Dobrze pamiętamy, że gdy zaczęły się pierwsze protesty w ramach Euromajdanu, angażowała się Warszawa i inne części Polski. Być może nie wszyscy wiedzą, że w dużej mierze działo się tak dzięki aktywności ukraińskiej migracji, jak i przebywającej tu mniejszości.

Wiele zbiórek środków – również tych przeznaczonych dla poszkodowanych w walce z separatystami – było koordynowanych przez mniejszość ukraińską. Jedna osoba opowiada nam, że gdy wyjechała na tereny, gdzie toczyły się walki, żołnierze „biegali w dresach i klapkach”. Więc pieniądze szły na to, by skompletować sprzęt dla wojska. Z tym się też wiązały problemy, bo pomagający kupowali np. hełmy i kamizelki kuloodporne, a okazywało się, że zgodnie z polskim prawem nie można ot, tak sobie, wysyłać na Ukrainę dowolnej ilości takiego sprzętu. Na własnych błędach uczyli się, jak efektywnie pomagać.

Kolejna rzecz opisana w raporcie to pomoc dla rodzin, w których mężczyźni zginęli na wojnie albo walczą, w związku z czym ich krewni nie są w stanie się utrzymać. A zatem zbiórki, żywność, podręczniki dla dzieci, wsparcie na Boże Narodzenie, wycieczki do Polski dla matek z dziećmi.

Z raportu wyłania się obraz Ukraińca, który w Polsce radzi już sobie na tyle dobrze, by pomagać innym. Na jakim etapie pobytu opisywani decydowali się zwykle zaangażować non profit?

ŁW: Część przyznawała, że w działalność pozarządową angażowali się jeszcze na Ukrainie. Inni zaczęli pomagać dopiero na miejscu, zobaczywszy, z jakimi problemami borykają się w Polsce ich rodacy.

AK: Stawiamy w raporcie tezę: pobyt Ukraińców na terenie państwa, które jest bardziej zaawansowane w procesach demokratycznych, sprzyja budowaniu ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego. A więc można się spodziewać, że to będzie pewien kapitał, że ci ludzie być może będą w przyszłości wspierali proces zmian we własnym kraju.

ŁW: Niektórzy decydowali się zaangażować, gdy zobaczyli, że w Polsce łatwiej założyć organizację i znaleźć ludzi skłonnych do działania.

Co nie znaczy, że jest u nas idealnie.

AK: Największe bariery wiążą się z niestałością finansowania. O ile dzięki Euromajdanowi polskie władze i organizacje były sprawami ukraińskimi bardzo zainteresowanie, to przed i po tym wydarzeniu – kiedy zainteresowanie opadło – podstawowym źródłem finansowania stały się fundusze unijne, mające to do siebie, że się w którymś momencie kończą.

Rzecz druga to polska polityka imigracyjna, która nie różnicuje organizacji pozarządowych typowo imigranckich. Efekt? Organizacja X tworzona przez Ukraińców będzie w konkursie stawać do rywalizacji z tą „polską”, mając mniejsze szanse, bo jest mniej w polskich realiach zakorzeniona (często po prostu mniej doświadczona i niewystarczająco profesjonalna). Polski rząd powinien rozpoznać wartość dodaną wspomnianych organizacji.

Rzecz kolejna: wraz ze spadkiem zainteresowania Ukrainą spada gotowość ludzi do pomagania. Często więc wydatki się nie zmniejszają, bo wojna cały czas trwa, a zapał darczyńców słabnie.

Warto, by ten kapitał społeczny, który w ostatnich latach zbudowali Ukraińcy w Polsce, nie został zmarnowany. Pamiętajmy, że leży to również w interesie Polski: ci ludzie dzięki swojej działalności społecznej łatwiej się integrują. Żeby się za parę lat nie okazało, że jest imigracja, ale imigranci zostali pozostawieni sami sobie i stanowią, nie daj Boże, getta, o których wszyscy zapomnieli.

Czy wydarzenia na Ukrainie z ostatnich lat zmieniły postrzeganie Ukraińców w Polsce?

AK: Rozmawialiśmy też z Polakami. Przez długi czas Ukraińcy byli postrzegani jako grupa zainteresowana tylko pracami sezonowymi. To się powoli zmienia. Euromajdan osłabił też stereotyp Ukraińca jako kogoś zakompleksionego. „Ukraińcy wyszli z cienia” – mówili nasi rozmówcy. Niby wiedzieliśmy, że tożsamość ukraińska istnieje, ale stereotyp „pomocy domowej” i „pracy sezonowej” był silniejszy.

Kolejny stereotyp, który ostatnimi czasy traci na sile: Ukrainiec przyjeżdża tutaj i zapomina o Ukrainie. Może są i tacy, którzy zapominają, ale dla większości tożsamość jest bardzo ważna. I wreszcie: rynek pracy. Polacy zaczynają widzieć w Ukraińcach nie tylko tanią siłę roboczą, ale też osoby wykwalifikowane, wykształcone.

ŁW: To rodzaj sprzężenia zwrotnego: przed 2013 r. samoocena Ukraińców w Polsce napędzała stereotypy. Jeden z rozmówców mówił, że przed tą datą miał opory, by publicznie mówić po ukraińsku. A gdy zauważył, że są też inni tacy jak on – wyznający podobne wartości, gotowi się angażować – poczuł się znacznie pewniej.

Wśród stereotypów jest też ten wynikający ze wspólnej, trudnej historii. Pamiętam opowieść znajomego studenta z Ukrainy, który mieszkał z młodym Polakiem w krakowskim akademiku i nie mógł się opędzić od jego agresywnych uwag na temat Wołynia i UPA.

AK: Na tym przykładzie widać, jak ważne jest pokazywanie innej niż ta stereotypowa twarzy Ukraińców. A co do Wołynia, w sondażach mających pokazać postrzeganie Ukraińców w Polsce wszystko wygląda nie najgorzej. Ale jak się wejdzie na fora, te stereotypy widać. Czegokolwiek by dotyczyła dyskusja, zawsze znajdzie się ktoś, kto wspomni o Wołyniu.

ŁW: I pewnie części naszych rodaków nie da się przekonać, że dawne zdarzenia nie muszą się przekładać na współczesne poglądy. Trzeba pokazywać przebywających w Polsce Ukraińców. I – co równie ważne – oddzielać kwestię ukraińskich władz, które nadal nie są tak efektywne, jak byśmy sobie życzyli, od społeczeństwa. To społeczeństwo, a więc również ludzie, którzy przebywają w Polsce, to jest też prawdziwa Ukraina. ©℗



​„#EngagEUkraine. Zaangażowanie społeczne Ukraińców w Polsce i w Niemczech” to wspólny raport Instytutu Spraw Publicznych i Instytutu Polityki Europejskiej w Berlinie. Dokument bazuje na konkluzjach z 88 wywiadów przeprowadzonych w Polsce i w Niemczech. Chodziło o sprawdzenie, jak Ukraińcy angażują się na rzecz swojego kraju przebywając za granicą, i jaki wpływ na poziom zaangażowania miały Euromajdan oraz wojna. Raport powstał dzięki wsparciu Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016