Ukraińcy w Polsce: dziewięć miesięcy później

Czy rzeczywiście zapomnieliśmy o uchodźcach, którzy uciekali do nas wiosną, a dziś niechętnie patrzymy na „bogatych Ukraińców” jeżdżących drogimi samochodami?

28.11.2022

Czyta się kilka minut

Demonstracja solidarności po ataku rosyjskich rakiet na miasta ukraińskie. Rynek Główny w Krakowie, 10 października 2022 r. / BEATA ZAWRZEL / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Demonstracja solidarności po ataku rosyjskich rakiet na miasta ukraińskie. Rynek Główny w Krakowie, 10 października 2022 r. / BEATA ZAWRZEL / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Ilu Ukraińców jest obecnie w P­olsce? Odpowiedź jest trudna, jeśli nie niemożliwa. Według Unii Metropolii Polskich wiosną mieszkało u nas 3,85 mln uchodźców zza Dniepru, co stanowiło 8 proc. ogółu ludności kraju. Niektórzy przyjeżdżali do Polski tylko na chwilę i wyruszali w dalszą drogę na zachód Europy, niektórzy przeczekali tu kilka miesięcy i wrócili do ojczyzny.

Od tego czasu sytuacja się jednak zmieniła: wielu Ukraińców opuściło nasz kraj, inni – zdecydowali się pozostać tu na stałe. Dziewięć miesięcy po ponownej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która wywołała największą w historii współczesnej Polski falę spontanicznej pomocy, coraz częściej słychać zaś pytanie: „Czy nie jesteśmy tą pomocą zmęczeni?”.

Na to właśnie miałyby wskazywać niektóre ogłaszane ostatnio publikacje. Na pogorszenie stosunku Polaków do Ukraińców mogłaby także wpłynąć niedawna eksplozja ukraińskiej rakiety w Przewodowie. Tego jednak nie potwierdzają na razie żadne sondaże.

Moi rozmówcy przestrzegają przed wyciąganiem pochopnych wniosków. W rozważaniach na temat tego, jak Polacy odbierają uchodźców z Ukrainy, mogą oczywiście pomóc sondaże opinii publicznej. Ale także – opowieści samych Ukraińców.

„Powinnaś się już przyzwyczaić”

Oksana przyjechała do Polski w pierwszych dniach marca. Do jej miasteczka, leżącego w środkowej Ukrainie, wojna dotarła już nocą 24 lutego.

Z Oksaną rozmawiam regularnie, ostatni raz kilka dni temu. Nie potrafi wypowiedzieć zdania bez słów: „Gdyby nie Polacy, gdyby nie pani Joanna i nie pan Krzysztof...”. Do opuszczenia kraju namówiła ją matka. „My z tatą jesteśmy już starzy, możemy tu zostać. Ale ty musisz ratować córkę” – powiedziała. Oksana z nastoletnią Olgą stanęły na krakowskim dworcu kolejowym z jedną walizką ubrań. Koleżanka z Ukrainy, która kilka lat temu przyjechała do Krakowa za pracą, powiedziała jej: „Znam Polaków, którzy nie odmówią ci pomocy”. Tak Oksana trafiła pod opiekę młodego małżeństwa, Joanny i Krzysztofa.

– Ludzie, którzy mnie i moją córkę widzieli po raz pierwszy na oczy, oddali nam największy pokój w mieszkaniu, które wynajmują studentom. Do tej pory nie pobierają od nas opłat. Pomogli mi znaleźć pracę i dodatkowe zlecenia, które ułatwiają mi spięcie budżetu. Dzięki nim stanęłam na nogi – mówi Oksana. Olga dostała się na studia, w weekendy wspólnie z mamą uczy się języka polskiego.

Jeśli Oksana chce się na coś pożalić, mówi: „Polacy nie do końca rozumieją, czym jest wojna, znają ją tylko z telewizji”. W telefonie nie wyłączyła powiadomień o alarmach bombowych. Kiedy słyszy, że jej miasteczko jest pod ostrzałem, natychmiast dzwoni do rodziców.

– Kiedyś przyszłam do pracy spóźniona i rozedrgana. Od progu przepraszałam koleżanki, tłumacząc im, że moi bliscy nie dają znaku życia. Usłyszałam: „Oksanka, ale wojna trwa tak długo, że powinnaś się już do niej przyzwyczaić”.

Także Lubie pomogli nieznajomi Polacy. Kiedy z córką wysiadła z przepełnionego pociągu na warszawskim dworcu, młody mężczyzna zapytał, czy potrzebuje pomocy w znalezieniu noclegu. Wraz z żoną udzielił im gościny i pomógł dostać pierwszą pracę (opieka nad dziećmi i sprzątanie mieszkań). Luba skończyła dwa kierunki studiów, w Ukrainie pracowała na wysokim stanowisku w branży przemysłowej.

– W Polsce jestem sprzątaczką i nianią, ale jestem wdzięczna za każdą pracę – mówi. – Wojna każdego emigranta stawia pod ścianą. Nie zastanawiam się nad tym, czym się zajmuję, doceniam fakt, że moje dziecko jest bezpieczne.

Tę opinię podziela wiele Ukrainek – bo to przede wszystkim kobiety przybyły do Polski. Nawet lekarkom zdarza się sprzątać mieszkania. Do swoich stałych klientów zabierają stetoskop. Kiedy już umyją okna, podłogi, wyczyszczą toalety, w progu osłuchują dzieci.

Mniej pieniędzy

Opowieści Oksany i Olgi są spójne z wynikami badań prowadzonych pod merytoryczną opieką prof. Michała Bilewicza, kierownika Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW. Polski Sondaż Uprzedzeń – bo o nim mowa – realizowany był cyklicznie od 2009 r. W 2014 r. wybuchła wojna na wschodzie Ukrainy. W tym okresie w Polsce pojawili się pierwsi uchodźcy – z Donbasu i Krymu. Szacuje się, że przed wybuchem „wielkiej wojny” w lutym 2022 r. ich liczba wynosiła ok. 2 mln. Wtedy właśnie polskie ulice zaczęły „mówić” po rosyjsku i ukraińsku.

– W Polakach zaczęła dokonywać się istotna zmiana – zaznacza prof. Bilewicz. – Ukraińcy powoli przestawali być dla nas „zbrodniarzami z Wołynia”. Stali się sąsiadami, znajomymi z pracy, rodzicami uczniów uczęszczających z naszymi dziećmi do tego samego przedszkola czy szkoły. W badaniach obserwowaliśmy, że z każdym rokiem nasz stosunek do przybyszów znad Dniepru stawał się coraz pozytywniejszy.

Największy wybuch solidarności wobec Ukraińców obserwowaliśmy wiosną, kiedy Rosja wypowiedziała Kijowowi pełno­zakresową wojnę. Aż 15 proc. Polaków zaangażowało się w wolontariat, 6 proc. przyjęło ukraińskie rodziny pod swój dach.

Czy teraz, 9 miesięcy po ponownej inwazji rosyjskiej, rzeczywiście jesteśmy „zmęczeni uchodźcami”? Prof. Bilewicz zapewnia, że w realizowanych przez Centrum badaniach nie daje się zaobserwować nawet subtelna zmiana stosunku Polaków wobec Ukraińców. Zmienia się jedno: Polacy podkreślają, że mają coraz mniej zasobów materialnych pomagających im wspierać uchodźców.

Bez żalu

Odczuła to Olga. Przyjechała do Polski z Chersonia. Uciekała przed bombami z dwiema córkami, dorosłą i nastoletnią. Wkrótce to one musiały zaopiekować się pogrążoną w depresji matką. Olga przestała spać w nocy i nie widziała dalszego sensu życia. Pomogła wizyta u psychiatry, świadczącego za darmo usługi na rzecz uchodźców, i leki antydepresyjne. W marcu Olga codziennie dzwoniła do męża. W każdej rozmowie mówiła o wsparciu, które otrzymuje od Polaków. Tym materialnym i symbolicznym. Opowiadała o ukraińskich flagach wywieszonych w prywatnych mieszkaniach i na budynkach użyteczności publicznej.

Pierwsze mieszkanie Olga i jej córki otrzymały od Polaków nieodpłatnie, z zastrzeżeniem, że mogą zatrzymać się w nim tylko na trzy miesiące. Młodsza córka Olgi została przyjęta do prywatnego liceum (czesne opłacili rodzice uczniów, skompletowali też dla dziewczyny wyprawkę). Starsza znalazła pracę w restauracji. Przepracowała miesiąc jako kelnerka, zwolniono ją dzień przed wypłatą. Nie zobaczyła ani złotówki. Olga zatrudniła się w piekarni. Praca na zmiany, bardzo ciężka i niskopłatna.

Olga: – Najtrudniejszy moment przyszedł, kiedy musiałyśmy same się o siebie zatroszczyć: znaleźć mieszkanie, zapłacić za jego wynajem, opłacić rachunki z własnej kieszeni. Były chwile, gdy myślałam, że sobie nie poradzimy. Ale rozumiałyśmy, że musimy stać się samowystarczalne, nie miałyśmy żalu do Polaków, nikt przecież nie mógł utrzymywać nas miesiącami.

Olga nie zmieniła zdania o Polakach, choć jej córka została oszukana. Podkreśla, że nie można wyciągać ogólnych wniosków na podstawie jednej smutnej historii.

Sondaże przeprowadzane przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych co kwartał potwierdzają: duża część Polaków nie jest w stanie dłużej nieść materialnej pomocy Ukraińcom. W czerwcowych badaniach ankietowani twierdzili, że są tym już „wyczerpani emocjonalnie i finansowo”. Dotykają ich przecież inflacja i masowe zwolnienia.

– W naszych sondażach daje się odnotować pewien dualizm – zaznacza Marcin Duma, prezes IBRiS. – Aż 80 proc. ankietowanych deklaruje, że są gotowi wciąż ponosić pewne straty na rzecz zwycięstwa Ukrainy i nie chcą, by Kijów zawarł pokój z Moskwą kosztem ustępstw terytorialnych. Ale jednocześnie 63 proc. z nas podkreśla, że Polska udziela pomocy uchodźcom w zbyt szerokim zakresie.

Duma zaznacza, że poglądy Polaków różnią się od opinii wyrażanych w zachodniej Europie, gdzie społeczeństwa są częściej zdania (w ok. 50 proc.), że Ukraina powinna zawrzeć z Rosją pokój, nawet za cenę cesji terytorialnych.

Dane zbliżone do pochodzących z ankiet Polskiego Sondażu Uprzedzeń i IBRiS-u prezentuje CBOS. W badaniu z października 76 proc. respondentów uznało, że należy wspierać uchodźców z Ukrainy.

Dobry los, dobry człowiek

Niektórzy Polacy nie wyobrażają sobie powrotu do kraju „ich Ukrainek” – jak nazywają kobiety, którym pomogli w początkowej fazie wojny. Tak jest w przypadku pani Anny, która spontanicznie wsparła całą grupę uchodźczyń. Oddała im swój niezamieszkany dom. Dziś Anna jest właścicielką bardzo dobrze prosperującego salonu kosmetycznego.

– Zdaję sobie sprawę, że moja opowieść to historia sukcesu – zaznacza Ilona, która znalazła się w grupie kobiet wspieranych przez Annę. Ilona, wraz z córką i siostrzeńcem, przyjechała do Polski w pierwszych dniach wojny, kiedy na jej rodzinny Krzywy Róg spadły bomby. Zamieszkała w Skawinie pod Krakowem w domu pani Anny. Zajęli jeden pokój.

– Przypomniały mi się czasy radzieckie, bo żyliśmy jak w mieszkaniu komunalnym, dzieląc łazienkę i kuchnię z obcymi ludźmi. Ale pomoc, która została nam udzielona, okazała się nieoceniona – opowiada Ilona.

Któregoś dnia pani Anna w rozmowie z Iloną wspomniała, że posiada w samym centrum miasta duże pomieszczenie. Lokal służył za skład niepotrzebnych rzeczy. Ilona, która z zawodu jest kosmetyczką, odparła: „Wspaniale, otworzymy w nim salon”. Remont trwał miesiąc. Pani Anna znalazła fundusze na zakup niezbędnego sprzętu. Salon prosperuje bardzo dobrze, pracują w nim wyłącznie Ukrainki. W planach jest otwarcie drugiego lokalu.

Teraz Ilona nie narzeka na brak pieniędzy. Udało jej się wynająć mieszkanie w Krakowie, dzieci nareszcie mają swój pokój. Stać ich na drobne przyjemności, jak wycieczka statkiem po Wiśle czy weekendowy wyjazd za miasto. – Dziękuję losowi, że postawił na mojej drodze panią Anię – mówi Ilona.

Sondaże tak złe, że nieopublikowane?

Oczywiście, nie każda historia ukraińskich uchodźców w Polsce kończy się dobrze. Wielu nie potrafiło odnaleźć się na rynku pracy, znaleźć mieszkania. Woleli (często z dziećmi) wrócić do Ukrainy. Wielu zetknęło się także z nieprzychylnym stosunkiem Polaków, a nawet zostało przez nich oszukanych. W internecie powstały fora, na których ukraińscy uchodźcy wzajemnie przestrzegają się przed nieuczciwymi pracodawcami czy osobami oferującymi wynajem starego mieszkania za wygórowaną cenę. Postów jest dużo.

Nieuczciwych Polaków spotkała np. Swietłana. Przyjechała do Polski ze wschodu Ukrainy. Młoda, bardzo dobrze sytuowana rodzina obiecała jej pracę w charakterze pomocy domowej. Jej zatrudnienie miało polegać na wykonywaniu „drobnych prac”, a zmieniło się w harówkę. Kazano jej ciężko pracować fizycznie, płacono jedynie część uzgodnionego wynagrodzenia. Podobnie było w jednej z miejscowości na Podhalu. Właściciel agroturystyki obiecywał uchodźczyniom „zakwaterowanie i dobre zarobki”, tymczasem upchnął kobiety z dziećmi w kilku małych pokojach. Kazał im pracować od świtu do nocy, płacił grosze.

Tyle o oszustach. A czy w szerszym kontekście społecznym faktycznie widać oznaki zmęczenia i zniecierpliwienia obecnością Ukraińców wśród nas? Niektóre media alarmują w ostatnich tygodniach, że zmienia się stosunek Polaków do uchodźców z Ukrainy: zaczynają dominować niechęć i zmęczenie pomaganiem, budzą się antypatia i nastroje antyimigranckie. Wspieramy Ukrainę w jej walce z Rosją (którą definiujemy jako wspólnego wroga), ale jesteśmy „przeciwko Ukraińcom”. Portal OKO.press (powołując się na przeprowadzone przez Związek Ukraińców w Polsce badania opinii wyrażonych w internecie) pisze: „Zbiór inwektyw. Antyukraińskość szerzy się przy milczącym wsparciu rządzących. Polski internet pełen jest negatywnych i stereotypowych wypowiedzi o Ukraińcach, od kilku lat wzrasta też liczba popełnianych wobec nich przestępstw”.

Oliwy do ognia dolała wydana przez „Krytykę Polityczną” publikacja pt. „Polacy za Ukrainą, ale przeciw Ukraińcom. Raport z badań socjologicznych” prof. Przemysława Sadury i redaktora naczelnego „Krytyki” Sławomira Sierakowskiego. Jej tytuł sugeruje, że jest poświęcona naszemu stosunkowi do uchodźców zza wschodniej granicy. Tak jednak nie jest: raport opowiada o Polsce po doświadczeniu pandemii i wojny, tylko jeden rozdział, zatytułowany „Łączy nas niechęć do uchodźców”, dotyczy sygnalizowanego problemu.

Czytamy w nim: „Tym, co połączyło narracje badanych z klasy średniej i z klas ludowych, okazała się silna niechęć spontanicznie wyrażana we wszystkich grupach fokusowych wobec Ukraińców. Pobrzmiewa w nich niepokój o utratę pierwszeństwa w dostępie do świadczeń i do usług publicznych (służba zdrowia, edukacja, opieka)”.

Profesor Sadura w radiu Tok FM powiedział nawet: „Nie twierdzę, że znajdujemy się w przededniu eksplozji antyukraińskich nastrojów, ale na pewno widać systematyczną zmianę emocji na gorsze. Są już sondaże tak złe, że zleceniodawcy nie zdecydowali się na ich publikowanie”.

Co będzie dalej

Jest aż tak źle? Moi rozmówcy podkreślają, że odpowiedź na pytanie o stosunek Polaków do uchodźców z Ukrainy jest trudna. Mogą w niej pomóc badania opinii publicznej. Powinny jednak spełniać „wymóg reprezentatywności” – należy je przeprowadzać na odpowiednio dużej grupie badanych, a także systematycznie. Analizując wyniki, socjolodzy muszą bowiem porównywać je z wcześniejszymi danymi uzyskanymi w podobnej grupie badanych. Także stawiane respondentom pytanie powinno brzmieć podobnie.

Prof. Michał Bilewicz uważa, że wiele nieporozumień wynika z niezrozumienia przez dziennikarzy mechanizmów badań. – Z jednego z niedawnych sondaży miało wynikać, że młode Polki nie a­­kceptują mieszkających w naszym kraju Ukrainek. W badaniu wzięła udział grupa reprezentatywna dla Polski, bo licząca tysiąc Polaków, ale niereprezentatywna dla młodych Polek. Sami autorzy badania twierdzą, że Polacy są pozytywnie nastawieni do Ukraińców, niezależnie od płci i wieku – wyjaśnia prof. Bilewicz.

Podobnie jest z raportem przygotowanym przez „Krytykę Polityczną”. Było to badanie jakościowe, opierające się na wywiadach grupowych przeprowadzonych z niewielką grupą ludzi. – Dlatego też na jego podstawie nie możemy wysnuć uogólniającego wniosku, że „Polacy są zmęczeni uchodźcami”. Szczególnie że inne badania, prowadzone na próbach reprezentatywnych, tego nie potwierdzają – dodaje Bilewicz.

W internecie oczywiście można znaleźć wiele niechętnych opinii wygłaszanych pod adresem uchodźców (na nie właśnie powołuje się w swoim raporcie Związek Ukraińców w Polsce). „Dostali już nasze pesele, a teraz może jeszcze im przyznają 500+”, „Nie łudźmy się, polska szkoła jest już szkołą ukraińską, katastrofa”, „Mają czas chodzić po galeriach handlowych. Ja się pytam, za co robią te zakupy?” – czytam anonimowe wpisy.

Zdaniem Marcina Dumy część Polaków zapomniała już o uchodźcach, którzy przybyli do naszego kraju stłoczeni w pociągach z kilkoma tobołkami w ręce. Dziś patrzymy na „bogatych Ukraińców”, którzy jeżdżą drogimi samochodami i ubierają się w markowych sklepach. Duma uważa, że te opinie, odpowiednio wykorzystane przez niechętnych uchodźcom polityków, rzeczywiście mogą doprowadzić do wybuchu nastrojów antyukraińskich. Polacy mają coraz gorszy dostęp do opieki zdrowotnej, pogarsza się jakość nauczania w publicznych szkołach. Za pewien czas zechcemy, by ktoś poniósł za to odpowiedzialność, i niekoniecznie będą to rządzący. Takie próby są już zresztą podejmowane. Kilka dni temu w Krakowie działacze Młodzieży Wszechpolskiej zerwali spotkanie z ukraińską pisarką Oksaną Zabużko. Twórczynię nazwano nacjonalistką i wypominano jej sympatię do Bandery. Jestem jednak pewna, że nikt z biorących udział w demonstracji nie przeczytał ani jednej jej książki.

W sondażach zauważa się także, że Polacy niechętnie dzielą się z Ukraińcami swoimi przywilejami.

Prof. Bilewicz podkreśla: – Ponad połowa Polaków uważa, że ukraińskie dzieci powinny uczyć się w polskich szkołach. Podobne dane dotyczą objęcia uchodźców opieką publicznej ochrony zdrowia. Ale udzielanie ukraińskim rodzinom świadczenia 500 plus i dostęp do bezpłatnych lokali socjalnych popiera jedynie trzecia część polskiego społeczeństwa.

Dr Marta Jaroszewicz z Ośrodka Badań nad Migracjami UW uważa, że sondaże opinii publicznej nie pozwalają postawić tezy, że stosunek Polaków do Ukraińców się pogorszył. Jaroszewicz badała m.in. poziom satysfakcji Ukraińców przebywających w naszym kraju. – Zajmowałam się naukowcami, czyli grupą uprzywilejowaną z racji wykształcenia i statusu materialnego. Ankietowani podkreślali wdzięczność wobec Polaków, zwracali jednak uwagę, że otrzymana pomoc miała charakter krótkoterminowy – mówi.

Zdaniem badaczki, do Polski nie dotrze już kolejna duża grupa uchodźców, podobna do tej, którą obserwowaliśmy na przełomie zimy i wiosny. – Ukraińcy nie podejmują już decyzji o wyjeździe z kraju z dnia na dzień – tłumaczy Jaroszewicz. – Starają się dobrze przygotować do opuszczenia swoich domów. W pierwszej kolejności myślą o tym, aby udać się na zachód kraju, gdzie jest bezpieczniej niż we wschodnich i centralnych jego rejonach. Jeśli decydują się na wyjazd za granicę, zwykle najpierw upewniają się, że znajdą mieszkanie i pierwszą pracę. ©

ZIMĄ PRZYBĘDZIE ­UCHODŹCÓW, CHOĆ JUŻ ­GŁÓWNIE NIE W POLSCE

Statystyki są rekordowe: od końca lutego państwa Unii Europejskiej objęły tymczasową ochroną niecałe 5 mln uchodźców z Ukrainy; najwięcej w Polsce (1,5 mln) i Niemczech (1 mln). Do 2024 r. mają oni dostęp do rynku pracy, ochrony zdrowia i edukacji. Po masowych wyjazdach na przełomie wiosny i lata ruch na zachodnich granicach Ukrainy zmalał, jednak od października – początku intensywnych rosyjskich bombardowań infrastruktury cywilnej – wskaźniki znów idą w górę. Na przejściu w węgierskim Záhony notuje się dziesięciokrotnie więcej przekroczeń niż we wrześniu; rząd Słowacji szykuje się nawet na 700 tys. osób (głównie podróżujących tranzytem) w ciągu trzech zimowych miesięcy; Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że zimą swoje domy opuści 2-3 mln Ukraińców, choć większość prawdopodobnie pozostanie w kraju.

Doświadczenia z przeszłości pokazują, że okresem największego ruchu uchodźców jest zawsze czas tuż po wybuchu konfliktu. Jednak od dekad nie mieliśmy do czynienia z wojną tej skali toczoną w strefie klimatu umiarkowanego, podczas mroźnej, siarczystej zimy. Anitta Hipper, unijna komisarz ds. wewnętrznych, zapewnia, że Wspólnota „jest przygotowana na każdy scenariusz”. Ale system jest już przeciążony. Czeski minister spraw wewnętrznych zapowiedział w ostatni weekend, że ze względu na brak mieszkań i obciążenie ochrony zdrowia kraj ten jest w stanie zapewnić ochronę nie więcej niż kilkudziesięciu tysiącom nowych uchodźców (jak dotąd Czechy przyjęły najwięcej Ukraińców w przeliczeniu na mieszkańca). Polska na razie nie zgłasza takich zastrzeżeń.

Scenariusz najbardziej prawdopodobny zakłada, że zimą w Ukrainie znacząco wzrośnie liczba tzw. uchodźców wewnętrznych (obecnie jest ich 7 mln); niektóre państwa Unii, np. Polska i Finlandia, z myślą o nich finansowały już budowę tymczasowych domów. Ruch na granicach zewnętrznych Ukrainy znacząco się zwiększy, nie osiągnie jednak takiej skali jak wiosną. Choć to – ostatecznie – zależy od rosyjskich bombardowań i dalszych kroków Putina. ©(P) ŻyM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2022

W druku ukazał się pod tytułem: ocalić, kolejno, życie, kończyny i wzrok”