Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poeta, który kilka miesięcy temu otrzymał prestiżową nagrodę poetycką (Silesiusa) za całokształt twórczości, przez blisko godzinę czytał wiersze w Muzeum Galicja. Jeden ze swych szkiców o autorze "Dni i nocy" Piotr Śliwiński zatytułował "Sommerland", sugerując, że jego poezja to wyjątkowe terytorium języka, którego geografii nie da się przedstawić za pomocą dwuwymiarowej mapy, a to przez wzgląd na niezwykłą różnorodność tonacji, rytmów i rejestrów poetyckich. Słowa, które tę krainę zasiedlają, pozostają w ciągłym ruchu, co jest widomym świadectwem ich żywotności, ale też - co warte podkreślenia - nigdy nie tracą czujności. W sobotni wieczór granice tej krainy zostały przez poetę uchylone.
Ci, którzy widzieli kiedykolwiek Sommera w akcji, wiedzą, że często przeplata czytanie komentarzami, których celem nie jest wyjaśnienie znaczeń poszczególnych tekstów, lecz raczej umieszczenie ich w konwersacyjnej ramie, dzięki czemu spotkanie autorskie zmienia się w "rozmowę" między poetą a publicznością. Nie inaczej było tym razem. Poeta zaczął od tekstów z ostatniego tomu "Dni i noce". Doskonała akustyka Muzeum sprawiła, że wiersze - zakorzenione w namacalnych kontekstach, wyrastające z konkretnych zdarzeń, z detalu, szczegółu, pojedynczego słowa, emocji, przejęzyczenia czy miejsca - brzmiały niezwykle sugestywnie. W "Dniach i nocach" ważną rolę pełni czas - wszystko obraca się tutaj wokół czasowości rozgrywającej się w zmiennych przebiegach słów - nie tylko jako temat, ale także jako pewna dyspozycja języka. Słuchając kolejnych wierszy Sommera, miałem wrażenie, że każdy z nich ma swój własny czas, toczy się w rytmie zdarzeń, o których opowiada.
W drugiej - równie intensywnej - części wieczoru poeta czytał rzeczy dawniejsze, z opublikowanego w ubiegłym roku wyboru "Rano na ziemi". Wpadł mi w ucho zwłaszcza jeden wiersz - "Pamiątka z bierzmowania" (rzadko czytany przez autora podczas spotkań autorskich). Publiczność trzykrotnie prosiła o bis. Potem pojawiły się pytania: o Kennetha Rexrotha (któremu dedykowany był jeden z prezentowanych utworów), o potencjalne konsekwencje błędów (literackich i nie tylko; Sommer podał przykład związany z angielskim tłumaczeniem swojego wiersza "Żagary w sierpniu" - tłumacz przeczytał "zegary", co wprowadziło dodatkowy wątek i nowe znaczenia), o poezję tworzoną przez kobiety, a także o związek między pracą poetycką i translatorską.
Niezapomniany wieczór autorski, który - trudno w to uwierzyć - był debiutem Piotra Sommera przed krakowską publicznością.