Spacer po schodach

Joanna Pawlik mówi, że z niepełnosprawnością pogodzić się nie da. Można ją tylko oswajać. Na przykład przez sztukę.

06.09.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Kamil Kowalczyk siedzi zamyślony w rogu sali wystawowej w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Na kilkudziesięciometrowej białej ścianie od dwóch tygodni pieczołowicie rysuje grafitem widziane z góry poplątane chodniki, połączenia drogowe i studzienki kanalizacyjne. Pod ścianą stoi ledwie widoczny z daleka wzór muralu – rysunek zrobiony ołówkiem, oprawiony w białą ramę, przedstawia topograficzny plan wyobrażonego miasta.


Kamil jest słabowidzący, od dziesięciu lat chodzi na warsztaty terapii zajęciowej Fundacji Artes. Wrześniowa wystawa „Myślę, że jesteś dziwny, i bardzo cię lubię” jest jego pierwszą. Dla Joanny Pawlik, krakowskiej artystki, która w Fundacji od trzynastu lat prowadzi arteterapię, to wystawa kolejna z wielu. Ale wyjątkowa.


– Chciałam zrobić coś z osobami z Fundacji, z niektórymi znamy się bardzo długo, inspirują mnie. Jesteśmy tu wszyscy na równi jako autorzy, moje są tylko dwa obrazy, na plakacie nie ma żadnego nazwiska. Ta wystawa ma rozpracowywać normę społeczną, mówić o społecznych mechanizmach wykluczenia, które nas dotykają – mówi Joanna, popijając kawę z papierowego kubka. Na stole, na pokreślonej, wymiętej kartce, ma plan ekspozycji. Obok, obłożona gazetą, leży książka „Estetyka relacyjna”, gęsto poprzetykana żółtymi zakładkami. I jeszcze życiorys, który przygotowała do aplikacji na studia doktoranckie.


Energiczna czterdziestolatka co chwilę zmienia wątek, nieprzerwanie gestykuluje. Na pierwszy rzut oka nie widać, że jest niepełnosprawna. Długa nogawka wzorzystego kombinezonu zasłania protezę.
– Wiedziałam od początku, że któryś z rysunków Kamila powiększymy. One są coraz bardziej zaawansowane plastycznie. Kiedyś wrzuciłam jego pracę na Facebooka i znajomi pytali, czy to moja – Joanna uśmiecha się, patrząc w kierunku skupionego chłopaka.


Artystów-amatorów jest jedenastu. Różnią ich niepełnosprawności: ruchowe, intelektualne. Jest kilka osób z zaburzeniami mowy i wzroku, kilka pozbawionych kończyn. Prezentują rysunki węglem, obrazy na płótnie, wideo, pracę z wielobarwnych plastelinowych kulek, tkaninę artystyczną.


Joanna zaznacza, że chciała pokazać nie tylko tych, którzy tworzą, ale też tych, którzy na zajęciach po prostu są. – Oni dają atmosferę. Jak Daniel Dec, który porusza się na wózku i ma niepełnosprawność intelektualną. Ale jest bardzo otwarty, prawi wszystkim komplementy. Niesamowicie się śmieje, co widać na jednym z filmów.
Filmy są surowe, wręcz ascetyczne. Na czarnym tle, z jednym mocnym punktem świetlnym.

Strata do oswojenia

Joanna uczy się w czwartej klasie sportowej podstawówki, kiedy ulega wypadkowi. Konieczna jest amputacja prawej nogi w połowie uda. Na rok trafia do sanatorium, tam powoli uczy się chodzić. Kiedy dojrzewa, przed nowo poznanymi ludźmi stara się ukryć: maskuje ubraniami, dobrze dobraną protezą, wycofaniem.


Tak jak mama, zdaje na ASP (artystyczna rodzina, ojciec jest jazzmanem). Po dyplomie z malarstwa tworzy obrazy „bezpieczne”: pejzażowe tło, ona z pierwszym synem i mężem, Bartkiem Materką, również malarzem. Sceny nostalgiczne, kolory intensywne.


– Moje prace opowiadały o życiu wewnętrznym, o moich bliskich. Dużo robiłam portretów. W cyklu „Bez śladu” one są zanikające, pokazują niepełne relacje, słabe emocjonalnie związki. Wtedy w moim małżeństwie się komplikowało, potem się rozwiedliśmy – opowiada, szukając wygodniejszego ułożenia w fotelu. – Już wtedy myślałam o poruszeniu tematu niepełnosprawności, ale to była ciągła ucieczka przed samą sobą, przed swoją innością.


Temat poruszy dopiero w 2007 r. – Swoje doświadczenia mogłam przenieść na obszar bardziej ogólny. Dostrzegłam, że człowiek jest integralny i jeśli jest coś, co determinuje twoje życie, to musisz o tym mówić. W 2010 r. przygotowuje projekt „Balans”. Wraz z innymi niepełnosprawnymi dziewczynami chce obalać współczesny kanon piękna. – To było o kobiecości, cielesności. Szukanie wspólnoty z innymi kobietami.


Czy sama czuje się kobieco? – To zależy od dnia i nastroju. Jak u każdego – uśmiecha się. Ma dwóch synów, Tytusa i Tomka. – Nie myślałam nigdy, że przez moją niepełnosprawność nie dam sobie rady jako matka. Teraz jestem znów zaręczona i to jest wspaniałe, ale fizycznie nie czuję się na siłach być znowu mamą. I niestety jest to powiązane z moją niepełnosprawnością. Czy się wstydzę? Pewnie, że tak, ale już coraz mniej. Bo nie da się na sto procent zaakceptować tego rodzaju straty. Można ją tylko oswajać.


Kolejny projekt, „Ekonomia utraty”, jest pierwszym w Polsce dotyczącym związku sztuki z niepełnosprawnością. Sylwia Chutnik pisze opowiadanie do wystawy, Pawlik z Małgorzatą Rejmer wspólnie tworzą książkę dla dzieci „Dziewczynka ze światła”.


– Wydawało mi się, że materiał, którym jestem ja sama, już przerobiłam. Zapraszałam inne niepełnosprawne osoby, jak Aldona, modelka z jedną kończyną, kobieta o niesamowitej konstrukcji psychicznej.


Film z cyklu „Spacer” kręci nad Bałtykiem. Na wideo słychać szum fal, Joanna w powiewającej czarnej sukience idzie plażą, lekko kuśtykając. Zatrzymuje się tuż nad brzegiem, odpina protezę i zamaszystym ruchem odrzuca ją na piasek. Potem zastyga i wyprostowana jak struna patrzy w kierunku morza.


– Ludzie odwracali się, szli tyłem. Gdyby to była ulica, to pewnie wpadaliby na jakieś słupy – Joanna śmieje się głośno, zaraźliwie. – Poruszamy się po wytartych szlakach swojej ustalonej normalności. To miało ich z nich wybić, skłonić do zastanowienia się nad tym, że są osoby funkcjonujące inaczej i właśnie ten „inny” sposób jest dla nich naturalny.
Podobnie jest z cyklem „Schody”. Joanna kręci filmy, na których bez protezy, na jednej nodze, wspomagając się rękami, wchodzi po schodach – skrzypiących drewnianych w kamienicy, ażurowych z metalu w starej kopalni, kamiennych w krakowskim parku Bednarskiego.


– Mówiono mi, że umęczam się na pokaz. A gdybym stała bez żadnych wspomagań, taka, jaka jestem, to właśnie w ten sposób bym pokonywała schody. I przy tym cyklu pomyślałam, że trzeba się przełamać i zrobić to na żywo.
Pierwszy performance robi w 2014 r. na Przeglądzie Sztuki we Wrocławiu. Krakowska artystka Monika Drożyńska [pisaliśmy o niej w „TP” 12/2015] projektuje jej granatowy bandażowy strój do wspinaczki, a ona wchodzi na rękach po schodach w budynku starej farmacji.


Cykl „Pocztówki”. Najbardziej efektowne zdjęcie: kalifornijskie skały, czerwony Golden Gate i Joanna w czarnej krótkiej spódniczce, odwrócona plecami, na jednej nodze. – Podróżując, fotografuję się na tle znanych zabytków i miejsc. Bez protezy stoję jak przecinek, zaburzam sielankę z widokówki.

Starość na starcie

Arteterapię w siedzibie Fundacji Artes, skromnym mieszkaniu na parterze kamienicy na Kazimierzu, prowadzi raz w tygodniu.


– Przy pracy z niepełnosprawnymi trzeba być ostrożnym. Staram się podążać za każdym indywidualnie – tłumaczy. – Nie można się narzucać, być nieproszonym gościem. Takie projekty dużo im dają, jeśli są zrobione mądrze, nie przemocowo. Nie można oczekiwać, że ktoś zacznie malować realistyczne obrazy. A zdarzają się takie oczekiwania: często w domach pomocy czy świetlicach są prowadzone programy, w których trzeba osiągnąć wytyczony cel.
Która bariera jest najtrudniejsza do sforsowania? Joanna zastanawia się chwilę. – Nie podejmowałam wcześniej tematu osób z upośledzeniem mowy. To potworna bariera. Niektórzy nie mówią wcale, inni artykułują jedynie pojedyncze głoski. Oni pokazani są w wideo „Rozmowa”. Na wideo jest też Wiktor Okrój, on ma dziecięce porażenie, mówi jak bohater filmu „Chce się żyć”. Jest niesamowicie inteligentny, pisze wiersze, piosenki, muzykę. Ale przez to, jak mówi, wiele osób błędnie odczytuje jego poziom intelektualny. W filmie Wiktor recytuje swoją piosenkę „Jak kiedyś poznam”. Siedzi na wprost kamery, w błękitnej koszuli w prążki czyta list do przyszłej ukochanej. 
„Jak kiedyś poznam swoją kobietę / to zawsze będę mówił kochanie / jak Tobie dobrze w tej sukience / nie będę się kłócił o łazienkę / wiem dobrze że bym nie miał żadnych szans / wiem dobrze że bym nie miał żadnych szans”.


Joanna: – Z niepełnosprawnością jest jak ze starością. Trzeba zaakceptować wizualne niedoskonałości, braki, zmarszczki. Jeśli popatrzymy na naszych dziadków, nie w pełni już sprawnych fizycznie i samodzielnych, i na osoby z naszej fundacji, to widać podobieństwa. Niektórzy starość mają już od dzieciństwa, rodzą się z tymi ograniczeniami. Nas też, jeśli dożyjemy, starość ograniczy. Nie przygotujemy się na to, możemy się tylko otworzyć.


Po chwili dodaje: – Mnie samej fizycznie jest coraz ciężej. Brakuje mi sportu, bardzo chciałabym go uprawiać z moimi synami. O mojej niepełnosprawności rozmawiamy cały czas. Młodszy mówi, że bardzo kocha tę mniejszą nóżkę. ©

Wystawa „Myślę, że jesteś dziwny, i bardzo cię lubię” w Małopolskim Ogrodzie Sztuki potrwa do 28 września 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego, szefowa serwisu TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem Powszechnym” związana od 2014 roku jako autorka reportaży, rozmów i artykułów o tematyce społecznej. Po dołączeniu do zespołu w 2015 roku pracowała jako… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2015