Slalom Putina. Do „wyborów” w Rosji zostały dwa miesiące

Rosyjski prezydent chce zapewnić sobie kolejną kadencję i luksus nieograniczonej władzy. Czy to mu się uda? Co może zagrozić jego rządom?

16.01.2024

Czyta się kilka minut

Rzeka Moskwa skuta lodem. Moskwa, 3 stycznia 2024 r.  / fot. VERA SAVINA / AFP / EAST NEWS
Rzeka Moskwa skuta lodem, 3 stycznia 2024 r. / Fot. Vera Savina / AFP / East News

Rok 2023 można nazwać w Rosji rokiem adaptacji. Po wstrząsie 2022 r., gdy Putin zaczął pełnoskalową agresję, i elita, i społeczeństwo stopniowo dostosowały się do nowych warunków. Nie wszyscy, ale większość – wystarczająca, by utrzymać jako taką równowagę.

Wtedy, w pierwszych miesiącach inwazji, tron pod Putinem chwiał się, na szczytach władzy panowała niepewność. Scenariusz A (wzięcie Kijowa w trzy dni i osadzenie tam marionetkowego rządu) nie wypalił, tym razem Zachód nie był skłonny do dogadywania się (do czego był gotów po aneksji Krymu w 2014 r.), trzeba więc było szybko pisać scenariusz B, częściowo improwizowany. Chodziło w nim o utrzymanie zdobyczy terytorialnych, systematyczne dewastowanie Ukrainy (z zastosowaniem terroru wobec cywili), przestawienie gospodarki Rosji na wojenne tory, znalezienie dróg obejścia sankcji, przekonanie Rosjan do konieczności prowadzenia wojny i zastraszenie tych, którzy nie dali się przekonać.

Wykonanie planu B nie szło (i nie idzie) jak po maśle, ciągle trzeba go modyfikować. W 2022 r. turbulencje związane były m.in. z kontrofensywami armii ukraińskiej (Charków i Chersoń), gdy Ukraina odzyskała część okupowanych terenów. Putin zdecydował się wtedy na niepopularny w społeczeństwie krok: częściową mobilizację. Dało mu to możliwość powstrzymania dalszych ukraińskich kontrataków, ale zasiało niepokój w Rosji.

Co dziś dzieje się w Rosji? Czy ten kraj da się zrozumieć? Jaka przyszłość go czeka? Co czwartek zapraszamy do autorskiego serwisu Anny Łabuszewskiej, ekspertki ds. rosyjskich.

Chwila strachu | Przypominam wydarzenia sprzed dwóch lat, aby pokazać, jak bardzo tamta atmosfera niepewności oraz spora liczba niewiadomych w równaniu, które miał do rozwiązania Putin, zmieniły się w 2023 r.

Najważniejszym wydarzeniem w rosyjskiej polityce był w tym roku bunt Prigożyna i jego Grupy Wagnera. Podzielił on ten rok dosłownie i symbolicznie na dwie połowy. Wcześniej przez wiele lat Prigożyn był osobą do specjalnych poruczeń. Wykonywał zadania, z którymi Putin nie chciał się afiszować, zawsze lojalny i oddany. Tymczasem pod koniec czerwca nakazał swoim ludziom, tresowanym psom wojny, marsz na Moskwę. Tego buntu, wznieconego przez zaufanego człowieka, Putin autentycznie się wystraszył. Zajrzało mu w oczy widmo nielojalności otoczenia. Cała Rosja, ba, cały świat zobaczył wtedy strach Putina.

To był czynnik, który po zakończeniu buntu (dzięki zakulisowym układom) przesądził o losie buntownika. Dwa miesiące później samolot, którym lecieli Prigożyn i jego współpracownicy, spadł pod Twerem. Putin podał nieprawdopodobną, acz poniżającą dla wagnerowców wersję: beztroska zabawa odurzonych wódką i narkotykami pasażerów miała doprowadzić do eksplozji granatu na pokładzie (wersję zamachu oficjalnie odrzucono).

To był sygnał: kto podniesie rękę na władzę, będzie wyeliminowany. Ostrzeżenie okazało się skuteczne. A Putin po tym kryzysie odetchnął i nabrał wiatru w żagle. Po niepewności z roku 2022 nic nie zostało. Wróciła buta i pewność, że tylko siła się liczy.

Pragnienie rewanżu | Zeszłoroczna adaptacja i utrzymywanie zdobytych pozycji, bez możliwości przełamania sytuacji (ani na froncie, ani na scenie międzynarodowej), nie zaspokajają apetytów Putina. Pragnie on rewanżu za wszystkie swoje niepowodzenia.

W pierwszej kolejności chce upokorzenia i upadku Ukrainy. Dlatego nie ustaje w atakowaniu jej rakietami i dronami, grając na osłabienie morale Ukraińców i autorytetu władz w Kijowie. Wszelkimi dostępnymi mu metodami gra też przeciw państwom wspierającym Ukrainę, licząc, że sympatie zachodnich społeczeństw się zmienią, że zmęczą się wojną i koniecznością finansowania walczącej Ukrainy. Putin liczy też na pomyślną dla niego zmianę w Białym Domu: że wygrana Trumpa w listopadzie 2024 r. będzie oznaczać wycofanie się USA z pomocy dla Kijowa, a może nawet osłabienie zdolności obronnych Europy, zwłaszcza wschodniej flanki NATO.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Czy tak będzie, to pieśń przyszłości. Niemniej pragnienie odwetu nie kończy się na Ukrainie: Putin chce, by po złamaniu Ukrainy i następnie zaszantażowaniu Europy użyciem siły zachodni politycy jeden po drugim przybywali do Moskwy i ściskali mu dłoń w pozie proszalnej.

To marzenia autokraty. A realia? Na razie bilans inwazji nie jest dla Putina korzystny. Jak mówi w wywiadzie dla rosyjskiego portalu „The New Times” politolog Dmitrij Orieszkin, „przestrzeń życiowa reżimu zmniejszyła się. Zdobycie Kijowa okazało się celem niemożliwym do zrealizowania, podobnie przebicie korytarza do Odessy i Naddniestrza. Putin nie był w stanie nawet podbić całego terytorium tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. NATO się rozszerza, Cerkiew prawosławna, która obsługuje interesy Putina, traci swoje kolejne przyczółki. Mimo rozkręcenia zbrojeniówki, rosyjskiej armii brakuje sprzętu i amunicji: Rosja kupuje rakiety w Korei Północnej. A to oznacza, że wyścigu zbrojeń Putin raczej nie wygrywa”.

Mantry kłamstw | Dotąd wywoływane przez Putina wojny pomagały mu w sprawowaniu władzy. Tak było z drugą wojną czeczeńską w 1999 r. (otworzyła mu drogę na Kreml), wojną w Gruzji w 2008 r. (pozwoliła na pewien czas zatrzymać proeuropejskie i pronatowskie ambicje państw obszaru postsowieckiego) i aneksją Krymu w 2014 r. (dopompowała jego spadające rankingi).

Ale tamte konflikty miały mniejszą skalę, trwały krócej i kończyły się osiągnięciem celów. W przypadku agresji na Ukrainę wszystko jest inaczej, a założenie „szybkiej zwycięskiej wojenki” rozwiało się już na początku inwazji. Mamy do czynienia z ciągnącym się konfliktem, który generuje ciągle rosnące koszty i coraz to nowe ryzyka. Jeśli odnieść się do tak lubianej przez Putina nomenklatury sportowej, uprawia on obecnie slalom: wykonuje akrobacje, aby ominąć bramki, a przy każdej takiej ewolucji może nieźle oberwać.

Jak sobie z tymi zagrożeniami radzi putinizm? Firmowe instrumentarium nadal jest przydatne: to eskalowanie konfliktu, gdy na poprzednim etapie nie udało się osiągnąć celu, zastraszanie potencjalnych wrogów, którzy dziś okazują pomoc Ukrainie (powracające potrząsanie bronią atomową czy sugestie, że Rosja zamierza rozszerzyć konflikt i uderzyć na państwa NATO) i dobrze znany, stosowany z powodzeniem blef.

Sztukę blefu Putin opanował do perfekcji. Potrafi owijać swoje potknięcia w gęsty woal kłamstw, powtarzanych przez propagandę. Na krajowym podwórku to wystarcza, by trzymać w ryzach społeczeństwo. Rzesza propagandystów i trolli powtarza kłamliwe mantry, trafiające Rosjanom do serca.

I tak, w oficjalnym przekazie rosyjska armia nie prowadzi imperialnej wojny z sąsiednim państwem, a jedynie broni ojczyzny przed najazdem obcej zachodniej cywilizacji; Zachód chce rozpadu Rosji, by dorwać się do jej surowców i unicestwić tradycyjne wartości, którym hołduje Rosja; Ukraińcy i Rosjanie to jeden naród; żołnierz rosyjski nigdy nie dopuszcza się zbrodni, realizuje jedynie szlachetne cele. Gdy się wierzy w taką ideologiczną magmę, można spać spokojnie i popierać Putina, który na pewno wie, co robi. Wszak rządzi już 24 lata.

Operacja „wybory” | Jednak 24 lata to najwyraźniej za mało. Szybki podbój Kijowa i zawrócenie Ukrainy z drogi na Zachód miały być tym bezpiecznym paliwem, które pozwoliłoby Putinowi przedłużyć rządy do końca życia. Znów chodziłby w chwale zwycięzcy, który jednoczy utracone ziemie ruskie, nic więcej nie musi udowadniać, niczego obiecywać. On sprawuje urząd, a lud go kocha za odwagę i roztropność.

Niepowodzenia ostatnich dwóch lat sprawiają, że Putin musi szukać innych sposobów zapewnienia sobie zwycięstwa. Skoro nie udaje się wygrać wojny, to może chociaż wygrać „wybory”, te zaplanowane na marzec 2024 r.

A zatem biurokratyczna machina została wprawiona w ruch, by przeprowadzić operację „Wybory Putina”. Cudzysłów jest tu niezbędny: te „wybory” nie są wyborami, nie weźmie w nich udziału żaden polityk, który mógłby stanowić alternatywę, choćby obiecując pokój. Nikt taki nie może zaistnieć. Putin ma dostać 80 proc. głosów i kwita (reszta – rywale „techniczni”, imitujący pluralizm – musi się zadowolić co najwyżej kilkoma procentami).

Urzędnicy odpowiedzialni za „wybory” wolą dmuchać na zimne i usuwać wszelkie utrudnienia. Ostatnio nawet trzymanego w łagrze po sfingowanym procesie Aleksieja Nawalnego przewieziono na daleką północ, by odizolować go od tego, co nastąpi w marcu, by nie mącił atmosfery święta.

Z „Patrików” nie biorą | Jaka jest Rosja po dwóch latach inwazji, a na dwa miesiące przed „wyborami”?

Wojna odciska swoje piętno. W 2024 r. na cele wojskowe rząd przeznaczy ponad 30 proc. budżetu. Na co dokładnie, nie wiadomo. Prawie jedną trzecią podpisanych w 2023 r. przez Putina dekretów utajniono – można sądzić, że opisano w nich cele, na które idą odebrane cywilom pieniądze. I pewnie znów nie starczy na łatanie pękających sieci ciepłowniczych, co ostatnio prowadziło do katastrofalnej sytuacji w wielu miastach.

Dla ludzi z Moskwy, Petersburga i innych wielkich miast, żyjących własnym życiem, wojna nie ma jak dotąd większego znaczenia. Nie przemeblowała im życia, nie zabrała pracy i rozrywek. Da się wytrzymać. Ci, którzy mogli, a nie chcieli trafić na front, wyjechali za granicę. Niektórzy angażują się w politykę po stronie władz, widząc w tym ścieżkę kariery. Większość jednak od polityki stroni, woli nie zauważać wojny i narastającego despotyzmu. Bardzo niewielu ma odwagę okazać swoją niezgodę – ci szybko trafiają w żarna aparatu przemocy, który skazuje niepokornych na wysokie wyroki łagru.

Dziennikarz Kiriłł Nabutow zauważa, że „z Patrików” (tak nazywa się Patriarsze Prudy, elegancką dzielnicę Moskwy) na wojnę nie biorą. „Dlatego – pisze Nabutow – na Patrikach wojny nie ma. Wojna jest w małych miasteczkach i wioskach na prowincji, ludzie stamtąd idą na wojnę, gdyż inaczej nie mają sposobu zarabiania na życie”. Dla tej biedniejszej części Rosji wojna jest więc szansą na odbicie się od dna. Zaciągają się i ryzykują życiem, licząc na poprawę bytu. Państwo zapewnia rodzinom odszkodowania w razie śmierci żołnierza.

To zresztą kolejna rubryka w budżecie, która generuje rosnące wydatki. Jak duże, nie wiadomo, informacje o stratach są utajnione. Szacunki zachodnich wywiadów, które czasem przedostają się do prasy, mówią o 300-400 tys. zabitych i rannych.

Jak długo jeszcze? | Na życie w luksusie zarabiają natomiast z powodzeniem bogacze. Majątki najzamożniejszych Rosjan w 2023 r. wzrosły o ponad 50 mld dolarów. Najbardziej wzbogaciła się pierwsza piątka: Alekpierow, Mielniczenko, Lisin, Fiedun, Michelson. Czy popierają wojnę i Putina? Retoryczne pytanie.

Na początku inwazji w światowych mediach dyskutowano o możliwości spisku w elicie przeciw Putinowi, który decyzją o wojnie podkopał prosperujące biznesy. Jednak o żadnym spisku nie ma mowy. Nastąpiła adaptacja. Nawet firmy notujące straty (jak Gazprom, który stracił rynek europejski) trwają przy Putinie. Gospodarka, choć robi bokami, daje Putinowi środki na prowadzenie wojny.

Pytanie, jak długo jeszcze? Sankcje dają się we znaki, ograniczają pole manewru. Stąd puszczane od czasu do czasu w obieg sugestie, że nastał czas, by rozmawiać o pokoju. Rosyjskie władze, jak wcześniej sowieccy poprzednicy, uwielbiają stroić się w piórka gołębi pokoju, jednocześnie dociskając militarną śrubę. Jeśli Putin mówi o pokoju, to tylko na warunkach Moskwy (co najmniej utrzymanie zdobyczy terytorialnych i zapewnienie, że Ukraina nie wejdzie do NATO; na to Kijów nie zamierza się zgadzać).

W sytuacji wojennej na znaczeniu w elitach zyskują ludzie w mundurach. To „jastrzębie” mają największy wpływ na Putina. Najważniejszą personą w tej koterii pozostaje Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa.

„Wybory” mają dać Putinowi legitymację władzy. I tu powstaje pytanie, czy będzie to ważna legitymacja. Bo była już przedłużana z pogwałceniem konstytucji. Manewr z „wyzerowaniem” wcześniejszych kadencji i zaczynaniem odliczania od nowa był nadużyciem. Nawet jeśli Centralna Komisja Wyborcza „narysuje” Putinowi 80-procentowe poparcie, stanie się on uzurpatorem, kolegą Łukaszenki. Czy świat uzna taką legitymację?

Co kiedyś, co dziś | Na koniec kilka słów o perspektywie putinizmu jako systemu. System to Putin. Tak, to zdanie jest prawdziwe, dopóki Putin żyje i jest uważany przez wiszących na nim beneficjentów „głębokiego państwa” za ścianę nośną. Jeśli system uzna, że Putin przynosi więcej szkód niż pożytku, to rywalizujący o schedę gracze mogą spróbować go zmienić. Tranzyt władzy to zawsze okno możliwości i chwila słabości systemu, jak wylinka u owadów. Jeśli tranzyt władzy – a jest on w przyszłości nieunikniony – zostanie przeprowadzony bez turbulencji, system się utrzyma i odrodzi. Jeśli będą turbulencje, np. próba oderwania się obrzeży czy rewolucja społeczna, pogrom oligarchii – to system może polec albo ulec modyfikacjom. Niekoniecznie demokratycznym.

Na razie Putin dziarsko wszedł w kampanię wyborczą. Zapewnia Rosjan, że jest zdrów i pełen energii, aby nadal sprawować władzę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Slalom Putina