Skąd się biorą rytuały

Dzięki dekadom badań antropologów dysponujemy opisem setek rytuałów występujących w rozmaitych kulturach. Nie dostarczyły one jednak spójnej teorii, która wyjaśniałaby ich pochodzenie.

09.03.2020

Czyta się kilka minut

 / ERIC LAFFORGUE / ART IN ALL OF US / GETTY IMAGES
/ ERIC LAFFORGUE / ART IN ALL OF US / GETTY IMAGES

Wyobraź sobie, że z własnej woli skaczesz w miejscu jak najwyżej. Nawet przez kilka dni, do utraty sił. Skakanie to jedyny sposób, aby uznano cię za pełnowartościowego mężczyznę i zezwolono na założenie rodziny. W trakcie takiej „skaczącej ceremonii” dowiadujesz się również, jak dbać o zwierzynę, chronić rodzinę i być dobrym wojownikiem.

To jeden z rytuałów praktykowanych do dziś przez lud Masajów, nazywany adamu. Przypomina obecny w wielu kulturach rytuał przejścia. Ich ogólny schemat jest podobny: dokonujesz wielu wyrzeczeń – czasem są to samookaleczenia, czasem odosobnienie – aby coś zyskać i zacząć pełnić nową rolę w społeczności.

Choć dla Europejczyka XXI wieku tego rodzaju zachowania mogą wydawać się egzotyczne, antropolodzy twierdzą, że takie zjawisko jak rytuały występuje we wszystkich kręgach kulturowych. Tylko dlaczego?

Narodziny bungee

Wydaje się, że Masajowie i tak mają więcej szczęścia niż młodzi mężczyźni z wioski Bunlap na południowo-wschodnim Pacyfiku. Muszą wziąć udział w rytuale nazywanym gkol. Należy obwiązać sobie kostki lianą i skoczyć w dół – z kilkunastu metrów. Na prowizorycznej drewnianej konstrukcji.

Znamy nawet początki tego rytuału. Według legendy zawdzięczamy go kłótni mężczyzny o imieniu Tamalie z żoną, która po sprzeczce wspięła się na drzewo – figowiec bengalski – i nie mogła zejść, bo zaplątała się w lianę. Tamalie wdrapał się za nią, po czym obydwoje wykonali romantyczny skok w dół. Przeżyła – dzięki lianom – tylko kobieta. Opowieść o tej małżeńskiej kłótni utrwaliła się wśród miejscowych i przyjęła formę rytuału. Gdy studenci z Uniwersytetu w Oksfordzie w 1979 r. obserwowali te dziwaczne skoki, postanowili stworzyć ich bezpieczną, zachodnią wersję. Tak powstało bungee.

Gdyby fenomen rytuałów dotyczył tylko młodych mężczyzn, sprawa byłaby o wiele prostsza. W ich przypadku brutalność rytuałów można by tłumaczyć doborem płciowym. Tą bezlitosną grą, w którą gramy wszyscy, a kto przegrywa – sypia sam. Psycholodzy ewolucyjni twierdzą, że zachowania ryzykowne mężczyzn są – w pewnych okolicznościach – cenione przez kobiety. W jednym z badań Susan Kelly i Robin Dunbar wykazali, że takie cechy mężczyzn jak odwaga czy skłonność do podejmowania ryzyka oceniane są przez kobiety jako bardziej atrakcyjne niż altruizm i awersja do zachowań ryzykownych – przynajmniej w przypadku krótkotrwałych związków.

Prawdopodobnie odległym echem tej preferencji jest to, że młodzi mężczyźni rzadziej zapinają pasy w samochodzie i dominują na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Deklarują także większy poziom zadowolenia z podejmowania takich zachowań – co może być ewolucyjną odpowiedzią na preferencje kobiet.

Rytuały to jednak nie tylko domena młodych mężczyzn. Uczestniczą w nich także kobiety, osoby młode i stare. Występują w grupach religijnych, na uniwersytetach i w korporacjach. W szkołach i na stadionach. W społecznościach zbieracko-łowieckich i tajnych organizacjach. Towarzyszą takim wydarzeniom jak śmierć, narodziny, zmiana statusu społecznego czy dołączanie do grupy. Nie wszystkie wymagają wielkich wyrzeczeń lub są bolesne, jednak nawet takie zdarzają się w nowoczesnych kulturach. Pomyślmy choćby o „chrzcinach” na koloniach dla dzieci albo w organizacjach studenckich czy fali w wojsku, którą tak trudno wyeliminować.

Koszty i korzyści

Z ewolucyjnego punktu widzenia najciekawsze są te rytuały, które wiążą się z ponoszeniem przez uczestników istotnych kosztów – np. z bólem czy narażaniem własnego zdrowia. Przypominają pod tym względem tzw. kosztowne sygnały obecne w świecie przyrody. Jednym z nich jest pawi ogon, który pełni ważną funkcję w przyciąganiu samic. Jest jak reklama stanu zdrowia osobnika, który potrafi przeżyć, pomimo utrudniającego poruszanie i przyciągającego drapieżniki ozdobnego ogona. Tego rodzaju zjawiska analizował izraelski biolog Amotz Zahavi. Jego ustalenia określa się mianem teorii kosztownych sygnałów (lub handicapu). Jak wynika z modelu, aby kosztowny sygnał mógł wyewoluować, musi być „uczciwy” – czyli musi prawdziwie świadczyć o jakości genetycznej danego osobnika (nieuczciwe sygnały – np. piękne ogony marnej jakości samców – nie przetrwają konfrontacji z brutalną ekologiczną rzeczywistością).

W takich ramach pojęciowych można analizować także rytuały. Również one wiążą się z kosztownymi dla jednostki zachowaniami – jak głodówka czy okaleczanie własnego ciała. Korzyści wynikające z posiadania przez pawia atrakcyjnego ogona są oczywiste. A o jakich zyskach z uczestnictwa w rytuałach można mówić?

Problem jest złożony, a odpowiedź zależy od specyfiki danego rytuału, ale możemy zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, psycholodzy społeczni zauważyli, że wysokie koszty przystąpienia do danej grupy (związane z uczestnictwem w trudnym czy bolesnym rytuale) przekładają się na większą motywację jednostki, by w niej pozostać.

Po drugie, rytuały zawierają w sobie element naśladowania i synchronizacji zachowań. Te dwa zjawiska wywierają zaś pozytywny wpływ na spójność grupy i współpracę między jednostkami. Także inne elementy rytuałów mogą pełnić podobną rolę. Martin Lang z Uniwersytetu Harvarda zaobserwował np., że rytm ma potencjał do wzmacniania relacji społecznych i może służyć jako mechanizm zwiększający pozytywne postawy społeczne. W jego eksperymencie pary osób słuchały dźwięku rytmicznego, nierytmicznego oraz białego szumu, a następnie uczestniczyły w różnego rodzaju wzajemnych interakcjach. Tylko w przypadku par słuchających rytmicznych dźwięków zaobserwowano zwiększenie współpracy.

Zwracano również uwagę na to, że udział w wyczerpującym rytuale rozładowuje stres – podobnie jak wielokrotnie powtarzane czynności w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych (traktowane zresztą często jako pewien rodzaj rytuału).

Rytuały ułatwiają także identyfikację członków własnej grupy. Pozwalają na odróżnianie „swoich” od „obcych”. Jak się okazuje, nawet niemowlęta oczekują, że członkowie grupy własnej będą zachowywać się podobnie do nich, i są bardziej skłonne naśladować ich niż członków innych grup. W eksperymencie przeprowadzonym przez zespół Naiqi G. Xiao, gdy osoba dorosła była tej samej rasy co niemowlę (około 7. miesiąca życia), dziecko chętniej podążało za jej oczami – samo spoglądało na obiekt, na który patrzyła osoba dorosła (oczywiście niekoniecznie świadczy to o wrodzonych preferencjach rasowych – małe dzieci mogą po prostu częściej mieć styczność z przedstawicielami własnej rasy).

Mityczny rodowód

Jeszcze w latach 60. XX w. wielu antropologów uważało, że rytuały wywodzą się wprost z mitów obecnych we wszystkich kulturach. W słynnym wykładzie wygłoszonym w 1971 r. na Uniwersytecie w Soundbite antropolog Claude Lévi-Strauss zauważył jednak, że ludzie tworzą rytuały po to, by skompensować luki i niedopowiedzenia występujące w mitologii. Jego zdaniem rytuał wcale nie wspomaga myślenia mitycznego, a wręcz je odwraca. Między mitem a rytuałem panuje taki sam kontrast jak między życiem a myślą. Przekazywanym ustnie mitom brakuje logicznej i empirycznej wierności.

Takie braki mogą mieć jednak sens. Według Ary Norenzayana niewielki stopień kontrintuicyjności mitów może sprzyjać ich zapamiętywaniu. W naszej pamięci łatwiej zapisują się opowieści, które wykraczają poza prawa fizyki – jak przemiana wody w wino. Jednocześnie w kulturach, które nie wynalazły pisma, mity są jednym z nielicznych sposobów na gromadzenie i przekazywanie wiedzy.

Dotyczy to także samych rytuałów. Antropolog Harvey Whitehouse dzieli je na dwa rodzaje. Pierwsze określane są jako „imaginacyjne” – skupiają się na wywołaniu silnych przeżyć emocjonalnych. Wysoki poziom pobudzenia ma przekładać się na transfer informacji do pamięci epizodycznej – w ten sposób zapamiętuje się dużą liczbę detali z danego wydarzenia.

Jeśli rytuał przerodzi się w czynność rutynową, Whitehouse określa go jako „doktrynalny”. Uczestnicy takiego rytuału wykonują pewne działania niemal automatycznie, a ich treść oraz szczegóły nie są zapamiętywane. Rytuały doktrynalne kodowane są w pamięci semantycznej (czyli zbiorze wiedzy o świecie).

Rytuały „doktrynalne” odnoszą się do praktyk religijnych – stanowią one, obok opowieści mitycznych, rdzeń wszystkich wierzeń religijnych. Dlatego nie sposób analizować ewolucji zjawiska rytuałów w oderwaniu od religijności i mitów – nawet mimo tego, że dzisiejsze rytuały występujące w kulturach nowoczesnych mogą wymykać się ze sfery sacrum.

Współczesne wyjaśnienia powszechności mitów i wierzeń religijnych w ­ludzkich kulturach odwołują się do kilku przyczyn – m.in. do ich pozytywnego wpływu na funkcjonowanie grupy (oraz jej szanse w rywalizacji z innymi grupami). Wnioski takie płyną m.in. z badań Richarda Sosisa i Erica R. Breslera, którzy analizowali dane historyczne ze społeczności XIX-wiecznych zamieszkujących USA.

Zwraca się także uwagę na specyficzną konstrukcję ludzkiego umysłu, który zdaje się być z natury skłonny np. do doszukiwania się ciągów przyczynowo-skutkowych pomiędzy rozmaitymi zjawiskami, także tam, gdzie one nie występują.

Doskonale obrazuje to słynny eksperyment przeprowadzony przez Fritza Heidera i Marianne Simmel w 1944 r. Osobom badanym wyświetlano na ekranie koła oraz trójkąty, które poruszały się w sposób przypominający przepychanki i wzajemną walkę o miejsce. Większość ludzi (wyjątkiem są osoby autystyczne) automatycznie przypisuje kształtom geometrycznym cechy typowo ludzkie – emocje, jak np. złość, oraz motywacje, jak chęć zajęcia miejsca.

Nasz umysł wydaje się więc dobrze przygotowany na wchłonięcie mitów i fascynację uczestnictwem w rytuałach.

Małpy i gęsi

Niektórzy antropolodzy poszukują ewolucyjnych korzeni rytuałów znacznie głębiej. Zdaniem Scotta Atrana, antropologa z Uniwersytetu w Oksfordzie, rytuały, których struktura opiera się na powtórzeniach i rytmicznej synchronizacji czynności, obecne są w całym królestwie zwierząt. Przywołuje on opisy pionierów etologii, takich jak Konrad Lorenz i Niko Tinbergen. Traktowali oni rytuały w świecie przyrody jako instynktowne wzorce motoryczne, które zaczynały pełnić funkcję komunikacyjną i odgrywać ważną rolę społeczną.

Do takich „wzorców motorycznych” możemy np. zaliczyć zachowania pojednawcze czy godowe – jak tańce rozmaitych ptaków albo niebezpieczne pojedynki jeleni. Jednym z najciekawszych zjawisk opisanych przez Lorenza był tzw. ceremoniał „triumfalnego krzyku” obecny u wielu gatunków ptaków. U gęsi gęgawej rytuał ten rozpoczyna silniejszy osobnik w parze czy grupie – zwykle samiec – który wykonuje prawdziwy lub pozorowany atak na prawdziwego lub „wyimaginowanego” wroga (jego rolę może odgrywać np. leżąca w trawie gałązka). Następnie, po prawdziwym lub pozorowanym triumfie, osobnik wydaje okrzyk służący jako powitanie z partnerem lub członkami rodziny, który dołącza się do krzyku. Zdaniem Lorenza rytuał ten odgrywa istotną rolę, ponieważ pozwala dać upust agresji (zapobiegając jej wewnątrz „wspólnoty triumfalnego krzyku”) i cementuje więzi między osobnikami.

Bardziej tajemniczych obserwacji dokonała grupa badaczy pod kierownictwem Hjalmara S. Kühla z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka. W 2016 r. udokumentowali nieznane wcześniej wśród szympansów zachowanie. Małpy wrzucały kamienie do wydrążonych drzew, wydając przy tym okrzyki. Zjawisko to nie doczekało się jeszcze satysfakcjonującego wyjaśnienia. Zdaniem niektórych badaczy otwiera nawet dyskusję o możliwości występowania złożonych rytuałów wśród naszych najbliższych krewnych.

Historyczne odseparowanie antropologii od psychologii skutkowało głównie tym, że antropolodzy zgromadzili olbrzymią ilość danych opisujących zróżnicowanie rytuałów, wśród których brakowało jednak prób naukowego wyjaśnienia istnienia tego fenomenu. Za obszernymi opisami nie stoi jedna, spójna teoria. Wydaje się, że nowe światło na zjawisko rytuałów może rzucić paradygmat ewolucyjny.

Aby w pełni zrozumieć ich znaczenie, należy uwzględnić ich różnorodność, rodowód, ewolucję kulturową, informacje, jakie niosą, oraz rolę, jaką odgrywają w cementowaniu ludzkich społeczeństw. To długa i ciekawa droga, a wiele pytań wciąż pozostaje otwartych. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2020