Potęga mobilnego imperium

Nabatejczycy stworzyli jedną z najbardziej tajemniczych antycznych kultur na Bliskim Wschodzie, czerpiąc z dorobku plemion koczowniczych i sąsiednich państw. Dowodem ich rozwoju jest wykuta w skale Petra.

28.10.2019

Czyta się kilka minut

Skalny korytarz prowadzący do ruin Petry, dawnej stolicy państwa Nabatejczyków, położonej na terenie dzisiejszej Jordanii. / GRAŻYNA MAKARA
Skalny korytarz prowadzący do ruin Petry, dawnej stolicy państwa Nabatejczyków, położonej na terenie dzisiejszej Jordanii. / GRAŻYNA MAKARA

Rozrastające się państwo starożytnych Rzymian zajmowało stopniowo coraz większe terytoria Europy, Afryki i Azji. Niosąc „kaganek oświaty” (najczęściej na ostrzu miecza) w dalekie zakątki znanego sobie świata, Rzymianie poznawali jednocześnie kulturę duchową i materialną innych ludów, często adaptując ją do własnych potrzeb. Nie mogli zatem nie dostrzec potencjału drzemiącego w orientalnych żywicach i przyprawach, które do dzisiaj wabią zapachami i smakami odwiedzających Bliski lub Daleki Wschód.

Ich uwagę musiał przykuć Szlak Kadzidlany, czyli drugi po Szlaku Jedwabnym pomost handlowy i kulturowy łączący w starożytności Orient z Okcydentem. Przemierzały go karawany transportujące z głębi Półwyspu Arabskiego drogocenne w tamtym czasie towary: kadzidło, balsam arabski, mirrę czy szafran. Przez kilkaset lat szlak ten kontrolowany był przez tajemniczy lud Nabatejczyków, czerpiący z tego niemałe korzyści. Widać to w niezwykłym przepychu stolicy ich pustynnego państwa, którą zwiedzają dziś miliony turystów rocznie.

Petra – nabatejska stolica, zwana też Czerwonym Miastem – zlokalizowana była na skrzyżowaniu starożytnych szlaków handlowych, w górskich dolinach Pustyni Południowej na wysokości od 900 do 1500 m n.p.m. Czerwonawe piaskowcowe i wapienne skały tych gór dały jej nazwę. W języku greckim ℗έτρα (petra) oznacza skałę i pod takim przydomkiem miasto to znane jest dziś, choć sami jego starożytni mieszkańcy nazywali je Raqmu. Dziś to jedno z największych na świecie stanowisk archeologicznych, zajmujące kilkaset hektarów, i jedna z największych atrakcji Jordanii.

Dla człowieka patrzącego w głąb historii to jednak przede wszystkim niepodważalny dowód na gospodarność i pragmatyczność tego ludu. Nabatejczykom udało się bowiem nie tylko zmonopolizować na długi czas handel pachnidłami i przyprawami, ale także stworzyć rzadko spotykany kulturowy patchwork. Najlepiej widać to w ich politeistycznej religii, gdzie lokalnie czczone duchy i bóstwa sprawują władzę nad światem obok tych „zaimportowanych” z mitów egipskich, mezopotamskich czy grecko-rzymskich.

Nabatejczycy nie pozostawili zbyt wielu źródeł pisanych. Znajdujemy je dziś przede wszystkim w Petrze i jej okolicach, w formie inskrypcji nagrobnych lub napisów na monetach czy lampkach oliwnych. Trudno zatem dziś powiedzieć, czy ta światopoglądowa konstrukcja miała pomagać w kontaktach z sąsiadami i kontrahentami, czy raczej była ich skutkiem. Jedno wiemy jednak na pewno: ten pierwotnie wędrowny semicki lud, uważany za poprzedników arabskich plemion mieszkających tam do dziś, podjął próbę stworzenia na północno-zachodnich terenach Półwyspu Arabskiego osiadłego państwa, które przetrwało cztery stulecia i zniknęło w równie tajemniczych okolicznościach, w jakich się pojawiło.

Między Biblią i archeologią

W górskich rejonach południowej Jordanii, czyli tam, gdzie znajduje się Petra, archeolodzy znajdują dziś na szczytach wzniesień wycięte w skałach ołtarze, schody i półki, jeszcze dawniejsze od tego skalnego miasta. To ślady rytuałów i misteriów sprawowanych w tych miejscach przez poprzedników Nabatejczyków – Edomitów. Lud ten wymieniany w Biblii (np. w Księdze Królewskiej czy Księdze Kronik) i zajadle atakowany przez biblijnych proroków (np. w Księdze Amosa czy Księdze Ezechiela) budował swoją kulturę na tym obszarze w epoce żelaza, między XII a VIII w. p.n.e. Choć historyczna wartość tekstów biblijnych jest bardzo wątpliwa, to trudno polemizować z odkryciami archeologicznymi dokonywanymi tu od dziesięcioleci.

Edomici – krewniacy Izraelitów, zwani też czasem Idumejczykami, tradycyjnie uważani za potomków biblijnego Ezawa – stworzyli na tym obszarze państwo oparte na nowym, półkoczowniczym schemacie, kultywujące po raz pierwszy zwyczaje religijne i społeczne, których część przejmą później stopniowo Nabatejczycy. Stolicę edomickiego państwa zlokalizowano w Bosrze (dzisiejsza Buseira) w południowej Jordanii. Zbudowane z kamienia miasto położone na trudnej do zdobycia skalnej ostrodze zamieszkiwało, jak się uważa, kilka tysięcy ludzi. Znamy dziś już co najmniej kilkadziesiąt innych osad pochodzących z tamtego okresu, w których znajdowana jest ceramika, figurki, pieczęcie i inne zabytki łączone z Edomitami.

Jednymi z najciekawszych są skalne refugia Sela i Umm el-Bijara. Na szczyty tych kilkusetmetrowych wzniesień prowadzą wąskie, łatwe do zatarasowania ścieżki. Na górze znajdują się spore wypłaszczenia, na których setki osób mogły znaleźć schronienie. Przygotowano tam nawet wykute w skale zbiorniki na wodę deszczową. Technologia gromadzenia wody sięga zresztą na tym obszarze okresu neolitu.

Nie wiemy, czy miejsca te wykorzystano kiedykolwiek do ratowania się przed najazdem wrogich plemion. Choć Biblia wspomina o wielkiej bitwie w rejonie Seli i śmierci tysięcy Edomitów, to archeolodzy nie znaleźli w tym miejscu żadnego śladu po takim wydarzeniu.

Między VIII a V w. p.n.e. następuje płynne przejście tradycji i kultury edomickiej w nowy, nabatejski wzorzec. Przybysze z głębi Półwyspu Arabskiego osiedlali się tam zapewne już od jakiegoś czasu, a gdy na znajdowanych przez archeologów pieczęciach pojawiają się północnoarabskie imiona, jest jasne, że rozpoczyna się nowy rozdział w dziejach Transjordanii.

Kara za utracony majątek

Gdy już skatalogujemy pozostałości po danej kulturze, zawsze pojawiają się te same pytania: skąd wzięły się jej rysy charakterystycznie i kiedy się wyłoniły. Odpowiedź na nie nigdy nie jest prosta. Ogromną rolę w kształtowaniu się tożsamości materialnej i duchowej odgrywają choćby uwarunkowania środowiskowe: w jaki sposób pozyskiwano pożywienie czy skąd pochodziły materiały do produkcji przedmiotów codziennego użytku. O kształcie kultury decydują też przybywające z ościennych terenów nowinki i mody.

Nabatejczycy przejęli po edomickich poprzednikach tradycje religijne związane z misteriami sprawowanymi na szczytach gór i lokowali wiele ze swoich eklektycznych świątyń na miejscu zniszczonych edomickich przybytków.

Zamiłowanie Nabatejczyków do handlu było zapewne z kolei elementem kultury przyniesionej z południa. Od pokoleń koczownicze i wojownicze grupy zajmowały się tam grabieżą oraz handlem towarami zrabowanymi i zakupionymi od miejscowych rolników czy innych handlarzy, przybywających głównie ze wschodu. Karawany przemierzające pustkowia Półwyspu Arabskiego oddawały się pod opiekę Szai al-Kaunowi, czyli wojowniczemu bóstwu, broniącemu pustynnych wędrowców. Z tej nomadycznej tradycji semickich plemion pochodził także bez wątpienia szacunek do przodków i więzów rodzinnych, mistrzostwo w radzeniu sobie z surowymi warunkami przyrodniczymi oraz dbałość nie tylko o zachowanie, ale i pomnażanie swojego majątku, stanowiącego o pozycji i przetrwaniu rodziny.

Ślady tej gospodarczej aktywności Nabatejczyków, w postaci pieczęci, nabatejskiej ceramiki i inskrypcji, znajdujemy dziś nad Morzem Czerwonym, Morzem Śródziemnym, nad Zatoką Perską i Morzem Arabskim. To dlatego, że kupcy handlujący na wybrzeżach woleli nie zapuszczać się w głąb lądu, na trudne i niebezpieczne szlaki. Łatwiej i bezpieczniej było wynająć nabatejskich „spedytorów” – fachowców od wędrowania przez pustynie, znających szlaki i niewahających się w obronie towaru zabijać.

Żyjący na przełomie er grecki geograf, historyk i podróżnik Strabon przekazał nam frapujący obraz nabatejskiej społeczności. Nie jest on spójny i w wielu miejscach wydaje się co najmniej dyskusyjny, bo jego autor dokonał zapewne kompilacji różnych zasłyszanych opowieści. Za wiarygodne można jednak uznać te fragmenty, które wskazują na nacisk kładziony przez Nabatejczyków na pomnażanie majątku do tego stopnia, że na tych, którzy na skutek błędnych decyzji lub zaniedbań tracili rodzinne zasoby, nakładano urzędowe kary. Można było zostać wygnanym lub stracić resztę majątku.

Dość prawdopodobny wydaje się także obraz ówczesnego państwa jako struktury mocno egalitarnej. Bo choć Nabatejczycy mieli królów (wielu z nich znamy z imienia), to ich panowanie było jednak w pewien sposób uzależnione od decyzji plemiennej rady i musieli jej raportować o stanie państwa i podejmowanych decyzjach.

Być może w tym kontekście bardziej naturalnie mogą dla nas brzmieć Strabonowe opowieści o ucztach wydawanych przez władców nabatejskich. Strabon opisuje je jako wielkie pijatyki z udziałem muzyków, podczas których ze złotych naczyń wypijano znaczne ilości wina, jednak nie należało wypić więcej niż 11 kielichów. W Petrze i w jej okolicach Nabatejczycy wykuli w skałach dziesiątki trikliniów – specjalnych sal do ucztowania. Nazwa tego pomieszczenia pochodzi od greckiego słowa kline – oznaczającego sofę lub łoże. W triklinium sofy były trzy, ustawione w rodzaj podkowy. Każdy z gości miał tu swoje, półleżące miejsce, wybrane przez gospodarzy zgodnie z hierarchią zaproszonych biesiadników.

W klasycznym wydaniu na środku triklinium powinien stać kwadratowy lub okrągły stół (mensa), wykonany z marmuru lub kości słoniowej. W I w. p.n.e. pojawił się na nim obrus (mantele). Na nim ustawiano odpowiednio potrawy, wino czy pojemniki z przyprawami. Potrawy podawane w formie płynnej spożywano czymś w rodzaju łyżki (cochlear), natomiast niemal wszystkie pozostałe jedzono rękami. W użyciu były talerze: patina (płytki) oraz castinus (głęboki), a także pocula, czyli puchary do wina. Triklinia nabatejskie umieszczano często w okolicach grobowców – być może zatem miały znaczenie niemal religijne i odgrywały rolę w zwyczajach pogrzebowych.

Rozrywki musiały także dostarczać luksusowe łaźnie – wynalazek podpatrzony w świecie grecko-rzymskim – których pozostałości odkryto na wysokiej skale górującej nad Petrą. Siedząc w basenie, z podgrzewaną specjalnym systemem palenisk wodą, ze złotym kielichem w dłoni, bogaci mieszkańcy stolicy podziwiali z góry krajobraz swojego skalnego miasta. Być może tam także odbywały się uczty, podczas których król sam obsługiwał swoich gości i rozdawał drogocenne prezenty. Dla Rzymian, rozmiłowanych w niewolnictwie i luksusie zapewnianym przez zastępy sług, takie zwyczaje musiały zdawać się niezrozumiałe i barbarzyńskie. Dla mieszkańców Petry mogły być jednak oczywiste i naturalne.

I choć przez kolejne stulecia zmieniło się tak wiele, to dla współczesnych mieszkańców regionu – potomków Nabatejczyków – gościnność, więzy rodzinne i tradycje handlowe to także elementy oczywistego kodu kulturowego. Podobnie jak język arabski, którego korzeni szuka się dziś właśnie w języku, którym posługiwali się Nabatejczycy.

Zatrzymać każdą kroplę

W apogeum swojego istnienia, pomiędzy III w. p.n.e. a I w. n.e., wpływy nabatejskiego królestwa obejmowały obszar Transjordanii, palestyńskiego Negewu, Półwyspu Synaj, południowej Syrii oraz obecnej północno-zachodniej Arabii Saudyjskiej. Nabatejscy władcy i poszczególne klany kontrolowali szlaki handlowe na tym obszarze. Budowano obozowiska pozwalające karawanom na odpoczynek i komory celne do poboru należnych opłat za przemieszczanie się po terenie nabatejskiego państwa.

Na przełomie er powstały także największe dzieła nabatejskiego budownictwa i wykształcił się niepowtarzalny styl architektoniczny. Inspiracją i źródłem były kontakty z sąsiednimi państwami: diadochów (Ptolemeuszy i Seleucydów), Partów, Rzymian, Izraelitów, a także rodzima kultura koczowniczych, pustynnych plemion. Struktury architektoniczne pozostawione przez Nabatejczyków to przede wszystkim grobowce fasadowe i triklinia, wykuwane w skałach, zlokalizowane w dwóch rejonach – na obszarze Petry i jej najbliższych okolic, a także w rejonie Hegry (Madain Saleh) na terenie Półwyspu Arabskiego (dzisiejsza Arabia Saudyjska).

Górski i pustynny charakter geograficzny tego regionu zmusił Nabatejczyków do inwestowania w budowle i urządzenia o charakterze hydrotechnicznym. Ich niezwykłe, znane rzymskim dziejopisom umiejętności zatrzymywania każdej kropli wody i kierowania jej tam, gdzie była potrzebna, widoczne są dziś doskonale w pozostałościach kanałów i podziemnych zbiorników. W ostatnich latach coraz więcej odkryć archeo- logicznych potwierdza inżynieryjny geniusz tego ludu, czego koronnym dowodem są wspomniane termy zbudowane nad Petrą, wyposażone w zbiorniki na deszczówkę, uzupełniane wodą doprowadzaną z pobliskiego źródła specjalnym kanałem. Turystom przemierzającym niemal marsjański krajobraz Petry trudno wyobrazić sobie, że pałace i świątynie, których ruiny zwiedzają, otaczały niegdyś bujne ogrody i sadzawki, do których wodę doprowadzał długi na kilka kilometrów wodociąg.

Gdy obładowana karawana jucznych wielbłądów docierała do Petry, była zatrzymywana na jej obrzeżach. Tu można było zabezpieczyć towar w chronionych magazynach, nakarmić i napoić zwierzęta, by potem udać się w spokoju do miasta.

Mijały stulecia i zmieniał się świat wokół Petry. Włączenie przez cesarza Trajana państwa nabatejskiego do Cesarstwa Rzymskiego w 106 r. n.e. trudno jednak nazwać jego klęską. Kolejny raz ta niezwykła kultura dostosowała się do realiów. Petrę przebudowywano w stylu rzymskim. Bizantyjczycy budowali tu kościoły i umieścili siedzibę biskupstwa. Miasto wciąż istniało i tętniło życiem, codziennymi sprawami i troskami. Kres trwałemu osadnictwu przyniosły dopiero katastrofy naturalne – seria trzęsień ziemi między IV a VIII w. Czerwone Miasto zamieniło się w sarkofag zaginionej cywilizacji.

Zgubione-znalezione

Europejczycy uwielbiają „odkrywać” dla siebie inne kultury. Uważają, że dopóki europejska stopa nie dotknie jakiegoś miejsca, pozostaje ono nieodkryte, choćby przez stulecia żyły tam i budowały swoją kulturę inne ludy. Nabatea musiała zatem zostać przez nas „odkryta”.

Nastąpiło to w 1812 r., kiedy szwajcarski badacz Johann Burckhardt, mówiący płynnie po arabsku i przebrany w strój muzułmanina, przekonał miejscowego przewodnika, żeby ten pokazał mu grobowiec, w pobliżu którego, jak głosiła legenda, leży zapomniane miasto. Beduini poprowadzili go przez skalny korytarz (Siq), którym obecnie zwiedzający wędrują do serca Petry.

Na jego końcu znajduje się najsłynniejszy zabytek skalnego miasta – wykuty w skale budynek z fasadą 27-metrowej szerokości i 40-metrowej wysokości, czyli El-Khazneh (Skarbiec). To grobowiec największego władcy Nabatejczyków, Aretasa IV. Dekorowany mitycznymi rzeźbami wykonanymi przez aleksandryjskich artystów, stanowi monumentalny dowód na bogactwo i determinację swoich twórców. Znajdziemy tu także elementy tradycyjnej nabatejskiej estetyki w postaci charakterystycznych, geometrycznych kapiteli kolumn z rogowymi wypustkami. Dla ludzi pustyni roślinne ornamenty klasycznych mistrzów były mniej atrakcyjne niż surowe i proste symbole. Nabatejski bóg-stwórca Duszara czczony był przez nich pod postacią kamiennego bloku zwanego betylem.

Ich umiłowanie wolności – Nabatejczycy nigdy nie popadli w fizyczną niewolę! – i pragmatyzm doprowadził ich na technologiczny i gospodarczy szczyt pozwalający na ujarzmienie niegościnnej pustyni i pozostawienie w jej dolinach i wąwozach wiecznego, budzącego nasz podziw śladu. Oto kultura zbudowana na własnych warunkach, twórczo i pragmatycznie czerpiąca pełnymi garściami z dorobku ościennych społeczności, a także wykorzystująca dostępne zasoby do rozwoju i utrwalania swojej pozycji, rozmiłowana w handlu i nigdy nieprowokująca ryzykownych dla swojego przetrwania konfliktów. To dzięki tym unikalnym cechom ich państwo trwało kilkaset lat, a antyczne miasta mogły bez przeszkód sprowadzać pachnidła i przyprawy, dodające życiu ich mieszkańców aromatu, kolorytu i smaku. ©

 

PIOTR KOŁODZIEJCZYK jest archeologiem, pracownikiem Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się badaniami cywilizacji Bliskiego Wschodu oraz Starożytnego Egiptu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkie pytania na nowo #3: Kultura