„Porwany”, nowy film Marca Bellocchia: jak ołtarz zamienił się w autorytarny tron

Film Bellocchia jawi się chwilami niczym kino wręcz familijne, tyle że w jego fałdach poukrywane są bardzo krytyczne ostrza. Dramat pewnej rodziny jest tu kostiumem dla opowieści o tym, jak ołtarz zamienił się w autorytarny tron.

15.11.2023

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Porwany", 2023 r. / materiały prasowe Best Film
Kadr z filmu "Porwany", 2023 r. / materiały prasowe Best Film

„Chrztu nie można anulować” – słyszy żydowski ojciec, któremu Święta Inkwizycja uprowadziła dziecko, wcześniej potajemnie ochrzczone. A rzecz nie dzieje się w jakichś mrokach średniowiecza, bo ledwie półtora wieku temu. I nie jest współczesną antyklerykalną fantazją stworzoną w odwecie za chrześcijańską legendę o dzieciach przerabianych na macę. Wydarzyła się naprawdę i została szczegółowo opisana w reportażu historycznym „Porwanie Edgarda Mortary. Skandal, który pogrążył Państwo Kościelne”, wydanej u nas przez Czarne.

Jej autor David I. Kertzer, laureat Pulitzera za książkę „Papież i Mussolini”, z początku nie mógł wyjść ze zdumienia, że boloński przypadek, który miał pośredni wpływ na zjednoczenie Włoch i ówczesną politykę europejską, był do niedawna tak słabo zbadany. Dostrzegał w nim wstydliwą kartę nie tylko dla Kościoła, ale też dla samych Żydów. Jak to możliwe? Odpowiedź przynosi również „Porwany”, nowy film Marca Bellocchia, powstały w oparciu także o wcześniejsze publikacje (głównie „Il caso Mortara” Daniele'a Scalise'a). Jednakże twórca, znany z ostrego temperamentu politycznego, unika ścisłej rekonstrukcji historycznej i w dużej mierze stawia na emocje. Owa melodramatyzacja stanowi słabość, jak i siłę tego filmu. Odwołuje się do miażdżących faktów, lecz zarazem do ludzkich, a tym samym powszechnie odczuwalnych aspektów głośnej niegdyś sprawy.

Już samo otwarcie jest rozdzierające. Oto pewnego czerwcowego wieczoru 1858 roku do domu kupieckiej rodziny Mortarów wparowują papiescy urzędnicy i żandarmi, by w świetle prawa kanonicznego (Bolonia była wówczas częścią Państwa Kościelnego) odebrać żydowskim rodzicom sześcioletniego Edgarda. Kropla wody i znak krzyża uczyniony sześć lat wcześniej przez katolicką służącą, która chciała uchronić chorujące niemowlę przed „otchłanią” i zapewnić mu zbawienie, był dla Kościoła podstawą do uznania dziecka za swoje. Tak rozpoczyna się mordercza walka – rodziny, lokalnej gminy, a w końcu też całej niemal społeczności żydowskiej na świecie, z udziałem koronowanych głów – o odzyskanie wywiezionego do Rzymu chłopca. Bo w rzeczywistości kryło się za tymi zabiegami coś więcej niż walka z dyskryminacją religijnej mniejszości i procederem dziecięcych przechrzczeń. Chodziło o polityczną hegemonię Stolicy Apostolskiej nad dużą częścią Półwyspu Apenińskiego. Dlatego il caso Mortara stał się aż tak ważny dla twardogłowego papieża Piusa IX, zwłaszcza w obliczu nasilających się ruchów rewolucyjnych i wizerunkowego kryzysu. Na dodatek Rothschildowie, wpływowi żydowscy bankierzy, byli wtedy wierzycielami Państwa Kościelnego.

Bellocchio nakreśla dość czytankowo ów historyczny kontekst, bardziej bowiem interesują go procesy wewnętrzne, jakie zachodzą w naznaczonej tragedią rodzinie. I przede wszystkim w samym Edgardzie, kiedy trafia do rzymskiego Domu Katechumenów, gdzie przemienia się stopniowo w gorliwego „żołnierza Chrystusa”. Dziecko nie pojmuje zrazu, kim jest ten przybity do krzyża pan, którego zabili Żydzi, i co znaczą te dziwne łacińskie słowa, chociaż brzmią podobnie do włoskich. Jeszcze przez pewien czas modli się pod kołdrą po hebrajsku, spotyka też innych zabranych z getta małych przechrztów. Widzimy, jak w białych rękawiczkach odrywa się chłopca od jego korzeni: religijnych, kulturowych, rodzinnych. Jak zwolna zapomina o domostwie naznaczonym mezuzą i odnajduje swoje miejsce w nowym watykańskim domu, pośród miłych zakonnic i księżowskich autorytetów. Wszak na pierwszy rzut oka nie dokonuje się tu na nim żaden wielki gwałt. Za to włoski reżyser pozostaje bezlitosny w obnażaniu aksamitnych mechanizmów indoktrynacji. Ich perfidia uwidacznia się najmocniej w łamiących serce scenach, kiedy chłopiec spotyka się z dawno niewidzianymi rodzicami.   

Mamy więc opowieść toczącą się na kilku torach, albowiem batalia o powrót chłopca do domu jest po drugiej stronie batalią o jego duszę, a potencjalnie o rząd kolejnych nawróconych przez niego dusz. W szerszym wymiarze odmalowuje wielkie polityczne przemiany, na poziomie głębszych intencji zaś – sprzeciwia się podszytej religijnymi dogmatami manipulacji. Pod pręgierzem stawia reżyser całą kościelną instytucję w osobie inkwizytora Piera Gaetano Felettiego, bezpośrednio odpowiedzialnego za porwanie Mortary. Z całą bezwzględnością wymierza też sprawiedliwość papieżowi, którego – ze szczyptą złośliwego humoru – karze koszmarnymi wizjami obrzezania. W pełni zresztą zasłużonymi, biorąc pod uwagę upokorzenia, jakim „król chrześcijan” poddaje tu zarówno innowierców, jak i własną trzódkę. A Bellocchio nie byłby sobą, gdyby pozostając wiernym faktom nie poszedł czasem w poetyckie licencje, cudowne zbiegi okoliczności, pikantne dwuznaczności, malownicze nadekspresje. Trzeba jednak przyznać, że twórca „Czasu religii” swój kolejny oskarżycielski obraz nakręcił środkami bardzo klasycznymi. To film „XIX-wieczny” nie tylko dlatego, że starannie odtwarza substancję tamtej epoki, z jej naturalnym oświetleniem i romantycznie podniosłą muzyką, ale także ze swym dostojnym rytmem, stopniowaniem emocji, realistycznym aktorstwem. Pod tym względem rozmiłowany w dosłownościach „Porwany” przypomina epikę z czasów Risorgimenta.

83-letni dziś buntownik nie obrósł bynajmniej mchem, wydaje się raczej, że postanowił zrobić swój film „po bożemu”, ażeby nadać mu większy zasięg. By przemówić do tych, których nie interesuje kino stricte historyczne czy zaciskanie pięści. Lecz jeśli kogoś zniechęciłaby ta nieco hollywoodzka konwencja, może sobie łatwo wyobrazić, co z historią Mortary zrobiłby Steven Spielberg – kilka lat temu przymierzał się do ekranizacji wspomnianej wyżej książki Kertzera, pod auspicjami niejakiego Harveya Weinsteina. Bo film Bellocchia jawi się chwilami niczym kino wręcz familijne, tyle że w jego fałdach poukrywane są bardzo krytyczne ostrza. Dramat pewnej rodziny jest tu kostiumem dla opowieści o tym, jak ołtarz zamienił się w autorytarny tron. I jak sto pięćdziesiąt lat temu, pod wpływem społecznego fermentu i włoskich ruchów zjednoczeniowych, ów tron zachwiał się w posadach. Oraz jak obsesyjnie próbowano utrzymać stary porządek, aczkolwiek czyjeś pojedyncze życie zostało wywrócone już na zawsze.

„PORWANY” („Rapito”) – reż. Marco Bellocchio. Prod. Włochy/Francja/Niemcy 2023. Dystryb. Best Film. W kinach.

Marco Bellocchio specjalizuje się w kinie politycznym, często antyklerykalnym. Zadebiutował w 1965 r. filmem „Pięści w kieszeni”, nakręconym dzięki wsparciu swej zamożnej rodziny i krytykowanym we Włoszech za lewicowy radykalizm. Największe uznanie przyniosły mu tytuły: „Chiny są blisko” (1967), „Dobranoc, nocy” o porwaniu Aldo Moro (2003) czy „Zdrajca” (2019).  
 

Filmy i seriale, kino polskie i zagraniczne. Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Krzyż kontra mezuza