Pomniki, rasizm i ginekologia

W Stanach Zjednoczonych trwa spór o usuwanie pomników postaci historycznych ocenianych dziś jako wątpliwe etycznie. Na celowniku są także naukowcy.

17.10.2017

Czyta się kilka minut

Protesty pod pomnikiem gen. Roberta E. Lee w Richmond, USA, wrzesień 2017 r. / WIN MCNAMEE / GETTY IMAGES
Protesty pod pomnikiem gen. Roberta E. Lee w Richmond, USA, wrzesień 2017 r. / WIN MCNAMEE / GETTY IMAGES

Przez amerykańskie media przetacza się od pewnego czasu debata na temat pomnika Roberta E. Lee, generała w wojnie secesyjnej oraz – tak się składa – przeciwnika równości rasowej i prawa głosu dla czarnoskórych Amerykanów. Ścierają się dwa standardowe stanowiska: „usuwajmy pomniki” (aby przywrócić dziejową sprawiedliwość) oraz „nie usuwajmy pomników” (aby nie przekłamywać historii). Ponieważ dyskusja otarła się ostatnio również o przypadki nieetycznych zachowań naukowców, włączyło się do niej czasopismo „Nature”.

4 września w niepodpisanym z nazwiska edytorialu przytoczony został przykład „ojca współczesnej ginekologii”, amerykańskiego chirurga Jamesa Mariona Simsa. W latach 40. i 50. XIX w., a więc w czasach, gdy nowoczesna chirurgia dopiero raczkowała, Sims badał i leczył kobiety, przełamując przy tym potężne wówczas bariery niewiedzy i wstydu. Do dziś stosowane są niektóre opracowane przez niego procedury chirurgiczne (zwłaszcza metody zaszywania pękniętych ścianek pochwy przy tzw. przetokach pochwowych), a także wziernik ginekologiczny Simsa (wówczas będący po prostu dwiema cynowymi łyżkami z przymocowanymi w strategicznych miejscach lusterkami) czy pozycja Simsa (leżąca, na boku, z jedną nogą podciągniętą pod klatkę piersiową).

Problem w tym, że te pionierskie próby przeprowadzane były głównie na czarno- skórych niewolnicach, a sam Sims publicznie głosił ewidentnie rasistowskie poglądy. Uważał np., że czarni nie odczuwają bólu jak biali, a zaszywanie ścianek pochwy u czarnych pacjentek uważał za procedurę na tyle bezbolesną, że nie domaga się podania znieczulenia. Choć anestezjologia stawiała wówczas pierwsze kroki, w świecie medycznym znany był już eter, a Sims podawał go swoim białym pacjentkom. Dzisiejsi historycy nauki stoją więc w obliczu trudnego problemu interpretacyjnego. Przekonanie o głębokiej biologicznej różnicy pomiędzy rasami, np. o nieodczuwaniu bólu przez czarnoskórych, było powszechne w połowie XIX w. Czysto formalnie niewolnicy byli też własnością swojego pana; jeśli więc ten wyraził zgodę na przeprowadzenie procedury medycznej na niewolniku, to lekarzowi w zgodzie z ówczesnym prawem mogło to wystarczyć.

Redaktorzy „Nature” weszli w sam środek tej debaty, stając po stronie nieusuwania pomników. Już tytuł edytorialu brzmiał „Usuwanie pomników postaci historycznych niesie ryzyko wybielania historii”. Niezręczne słowo „wybielanie” tylko pogorszyło i tak kontrowersyjną wypowiedź. Do redakcji spłynęło morze listów, wysłanych z wszystkich chyba najważniejszych instytucji akademickich świata. Już kilka dni później redakcja zmieniła tytuł edytorialu (o 180 stopni, na: „Nauka musi przyznać się do swoich błędów i przestępstw”) i fragmenty jego treści, zamieszczając też długie, pełne skruchy przeprosiny (m.in. „Tym razem nie dochowaliśmy naszych standardów argumentacji i redakcji. Przepraszamy za to zaniedbanie”) oraz obfite wyjątki z otrzymanej korespondencji. Przez cały wrzesień na pierwszych stronach kolejnych numerów „Nature” publikowane były następne listy i artykuły.

Oto dwa reprezentatywne przykłady: „Jako naukowiec, który niedawno publikował w »Nature« i często pełni rolę recenzenta dla tego czasopisma, chciałabym wyrazić swój protest (...). Dopóki »Nature« nie ogłosi retrakcji [wycofania] tego edytorialu i nie podejmie kroków, aby zwiększyć udział osób o różnorodnej przynależności rasowej [people of colour] w gremium redakcyjnym, nie będę składać nowych artykułów ani ich recenzować dla żadnego czasopisma grupy »Nature«”.

„W ciągu 20 lat, od kiedy czytam »Nature«­, nigdy nie byłem tak zawiedziony przez decyzję jego redaktorów. Edytorial broni tezy, że pomniki są ważnym zapisem historycznym. Błąd. Historię przechowuje się w archiwach, muzeach, książkach i periodykach. (...) Podstawową funkcją pomnika nie jest rejestrowanie historii, lecz upamiętnienie i uhonorowanie danej postaci. Decyzja o postawieniu pomnika w miejscu publicznym jest decyzją polityczną”.

Problem ten występuje do pewnego stopnia i na naszym podwórku. Ot, pierwszy z brzegu przykład: jeden z pionierów polskiej chirurgii, Ludwik Rydygier, który w 1897 r. głosował przeciwko przyjmowaniu kobiet na studia medyczne i na własny koszt zamieścił w „Przeglądzie Lekarskim” ogłoszenie „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety lekarza!”. Pomnik Rydygiera stoi choćby przed Szpitalem Wojewódzkim w Toruniu. Strącamy? A może – jak zalecają teraz redaktorzy „Nature” – naprzeciwko Rydygiera postawmy „kontrpomnik”, np. ku czci pierwszej Polki z dyplomem lekarza, Anny Tomaszewicz-Dobrskiej? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2017