Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
AGRESYWNA POLITYKA Rosji i sterowana przez Białoruś fala migrantów to oficjalne powody prac nad nową ustawą o obronie ojczyzny. Jarosław Kaczyński chce „radykalnego wzmocnienia sił zbrojnych”, ponieważ jesteśmy przedmurzem NATO i mamy obowiązek zapobiec próbom destabilizacji Europy. Dlatego potrzebujemy podwojenia liczby żołnierzy i odejścia od filozofii, wedle której armia ma być kompaktowa, ale dobrze wyszkolona i szybka w działaniu. Teraz będzie i duża, i groźna. Przynajmniej na tyle, by ewentualny agresor wiedział, że jeśli nawet nas pokona, to zapłaci wysoką cenę. Ma to działać odstraszająco, a przynajmniej pozwolić Polsce bronić się dłużej niż kilka dni, w nadziei na przybycie wojsk naszych sojuszników z NATO.
Pieniądze mają pochodzić z budżetu oraz obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Wciąż jednak nie wiadomo, jak będzie wyglądać w szczegółach reforma. Dotychczasowe doświadczenia rodzą sceptycyzm. Zwłaszcza po tym, jak Antoni Macierewicz zdemolował dowództwo armii i kontrwywiad.
Dziś wygląda na to, że rząd planuje oprzeć system – w części – na poborze, nie będzie on jednak obowiązkowy, ale dobrowolny. Ci zaś, którzy zdecydują się pozostać w armii dłużej, będą mieli szansę stać się zawodowymi żołnierzami. Mają na początek zarabiać ok. 4400 zł brutto, co nie wydaje się atrakcyjnym magnesem. Specjalną ofertę otrzymają za to studenci. Na wzór amerykański będą mogli liczyć na opłacenie nauki przez MON w zamian za „odpracowanie długu” podczas 5-letniej służby wojskowej. ©℗
