Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tuż przed siedemnastą siedli na jezdni skrzyżowania Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Złapali się pod ramiona, w dłoniach trzymali białe róże i transparent „Tu jest granica przyzwoitości”. Ktoś przez megafon krzyczał: „No pasaran!”. I „Chodźcie do nas, siadajcie na jezdni, razem ich powstrzymamy”. Przechodnie na Trakcie Królewskim, zagraniczni turyści, szli dalej. Obok protestujących Obywateli RP zebrało się może kilkadziesiąt osób.
Policja pojawiła się od razu. Kordonem otoczyli siedzących. Nawoływali do rozejścia się.
Trzeba było zrobić miejsce. Niedługo miał tędy przemaszerować legalny, zgłoszony miastu, pochód ONR-u świętującego 83. rocznicę założenia organizacji. Ruszył o 17.00 z Ronda Dmowskiego, ale obchody zaczęły się wcześniej, na zamkniętej konferencji poświęconej Obozowi.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy Świat maszeruje: jak powstrzymać tych, którzy nienawistnym skrótem tłumaczą innym świat?
Na skrzyżowaniu, gdzie odbywał się sit-in, policji przybywało. W pewnym momencie do funkcjonariuszy podeszła starsza kobieta, ubrana w czerwony płaszcz. Prosiła, żeby zostawili manifestujących w spokoju. Bez skutku. Policjanci zaczęli siłą wynosić po kolei tych, którzy siedzieli na ulicy. Za ręce, za nogi, jedną osobę po drugiej.
Na chodniku, pod butami policjantów, leżały połamane, białe róże.
Grupa topniała. W pewnym momencie podzieliła się na dwie części. Jedna to odprowadzani pod wóz policyjny zaparkowany przy Warszawskim Szpitalu dla Dzieci, druga – ci, którzy nie zostali siłą ściągnięci z ulicy. Najpierw ustawili się w szpaler w poprzek Nowego Światu. Dołączyła do nich część przechodniów. Policjanci przesuwali protestujących w głąb ulicy, co jakiś czas napierając na tłum, nawet na tych, którzy tylko stali na chodniku.
CZYTAJ TAKŻE: "Macie żyć tak, jak my żyjemy" - rozmowa Magdaleny Kicińskiej z Wszechpolakiem
„To może kwiaty mamy im jeszcze sypać, jak będą szli?” „Kogo bronicie?” – pytali policjantów. „Nie wstyd wam ochraniać faszystów?”.
Narodowców zablokować się nie udało. Niewiele przed osiemnastą przeszli obok dociśniętej do ściany budynków Uniwersytetu Warszawskiego przez kordon policji grupki protestujących. Wielka flaga falangi i krzyż na czele, dalej kilkaset osób, głównie młodych mężczyzn, z zielonymi, oenerowskimi flagami i biało-czerwonymi w dłoniach. Wygrażali pięściami, wołali: „Raz sierpem, raz młotem…”. „Warszawa wolna od faszyzmu”, krzyczeli do nich kontrmanifestanci. Oddzieleni od jezdni przez szeregi policji stali tam, gdzie kończy się Nowy Świat.
CZYTAJ TAKŻE: Piotr Sikora: "Nacjonalizm chrześcijański" to sprzeczność
Pochód narodowców szedł dalej, minął Uniwersytet Warszawski. W listopadzie 1936 roku ta sama organizacja go blokowała, domagając się getta ławkowego dla żydowskich studentów, w październiku ubiegłego tuż przed jego bramą rozstawiła namiot i namawiała do wstąpienia w swe szeregi.
CZYTAJ TAKŻE: Ks. Adam Boniecki komentuje list Episkopatu przeciw nacjonalizmowi