Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Podwyżki dla nauczycieli, odpolitycznienie kuratoriów oświaty, uszczuplenie podstaw programowych, odejście od obowiązkowych prac domowych w szkole podstawowej – to konkretne efekty działań MEN w pierwszych stu dniach rządu” – chwali się po ponad trzech miesiącach rządów resort oświaty.
Podwyżki dla nauczycieli
Najmniej kontrowersyjne są nauczycielskie finanse: jeszcze przed świętami rząd podawał, że obiecane podwyżki – 33 proc. dla początkujących, 30 proc. dla pozostałych; dla wszystkich z wyrównaniem do stycznia – spłynęły na konta większości pedagogów. I choć trudno je potraktować jako ścisłe wypełnienie przedwyborczych obietnic (te zakładały podwyżki „nie mniejsze niż 1500 zł”, tymczasem faktyczne wzrosty wynagrodzeń zasadniczych to przedział 1167-1365, i to brutto), trudno też nie zauważyć, że to największy finansowy awans tej grupy zawodowej od wielu lat.
Pożegnanie z kuratorką Nowak
Podobnie rzecz się ma z kuratoriami: samo pożegnanie zarządczyni małopolskiej oświaty Barbary Nowak spotkało się z pozytywnym przyjęciem ze strony wielu nauczycieli. Choć warto dodać, że słowo „odpolitycznienie” nie jest – mówiąc najdelikatniej – do końca ścisłe: powołanie nowych kuratorów odbyło się przecież na takich samych zasadach, co zwykle, a więc z nadania politycznego (formalnie odbywają się konkursy, ale krytycy funkcjonującego od lat systemu wskazują, że nie chronią one od politycznych mianowań).
Brak zadania
Prawdziwy kłopot zaczyna się w kolejnych punktach bilansu, którym chwali się nowa ekipa MEN. Tu co prawda można mówić o realizacji obietnic, które miały swoje silne merytoryczne podstawy – coraz większe przemęczenie uczniów (zwłaszcza wyższych klas podstawówek). Od wczoraj, czyli od 2 kwietnia, działa rozporządzenie, zgodnie z którym w klasach I-III nie wolno zadawać prac domowych (wyjątek stanowią ćwiczenia rozwijające umiejętności ruchowe dłoni), zaś w starszych klasach podstawówek zadania będą nieobowiązkowe i nie będą podlegać ocenom. A już od 1 września mają obowiązywać okrojone podstawy programowe.
Już najbliższe tygodnie powinny jednak pokazać, czy spektakularna zmiana dotycząca zadań nie okaże się fikcją. Zwłaszcza że jeszcze w tym roku szkolnym, do którego końca pozostały niemal trzy miesiące, nauczyciele pracują wedle nieokrojonej podstawy. Już wcześniej, mogąc zadawać i oceniać prace domowe, wielu z nich nie było w stanie przerobić całego materiału. Teraz może z tym być jeszcze gorzej. Kto padnie ofiarą nowego rozporządzenia? Być może – to byłby najczarniejszy scenariusz – dzieci z domów o niższym kulturowym kapitale: obowiązkowe zadania były wspólne dla wszystkich, teraz pozalekcyjne aktywności (lektury, korepetycje, zajęcia dodatkowe) będą już tylko dla wybranych.
Zadania domowe i okrojone programy: czy rząd wie, co robi?
Ciężkie plecaki
Inne niż wymieniane w rządowych komunikatach obietnice są dalekie od realizacji. Nad opieką dentystyczną w szkołach zapadła cisza. Brak zasadniczych zmian w statusie szkolnej religii (i to nie tych radykalnych, a jedynie usprawniających działania szkół, jak nakaz organizacji tej lekcji na początku i końcu dnia) Barbara Nowacka tłumaczy oporem koalicjantów partii Donalda Tuska. Nie wiadomo, czy i kiedy wreszcie rząd – jak głosi jeden z punktów „stu konkretów” – „uwolni nasze dzieci od ciężkich plecaków”, zwłaszcza że zapowiadają to od lat wszyscy, a nikomu się jeszcze nie udało na tym polu odnieść sukcesu.
Kilka poważnych pytań
Największe wątpliwości nauczycieli i ekspertów budzi jednak brak jasno sformułowanej wizji, jaka ma być szkoła pod rządami nowej władzy – po ponad stu dniach program sprowadzający się do „deczarnkizacji” i „denowakizacji” nie robi już na nikim wrażenia. W planach jest jedna poważna reforma – w latach 2026-29 ma wejść w życie kompleksowa zmiana podstaw programowych, idąca za szykowaną obecnie drobniejszą korektą – niewiele jednak o niej na razie wiadomo. Pytań jest więcej. Czy nowa władza planuje jakieś poważne zmiany w kształceniu nauczycieli? Czy czeka nas – zapowiadany kiedyś przez ekspertów bliskich nowej koalicji – odwrót od szkoły skupionej na rywalizacji i egzaminach?
Rząd Tuska jest w sprawie świeckiej szkoły wierzący, ale niepraktykujący
Odpowiedzi na te pytania – a nie brzmienie rozporządzenia dotyczącego zadań domowych – złożą się na ocenę nowego kierownictwa MEN po latach. Na razie można powiedzieć tyle: w polskiej edukacji jest dużo więcej niż za poprzedniej władzy pieniędzy, znacznie mniej ideologii i mniej więcej tyle samo szybkich oraz średnio przemyślanych działań.