Paweł Bravo: Wymiary umiaru

O dziesięć procent ma spaść już w trakcie trzech najbliższych lat spożycie alkoholu w Europie.

21.02.2022

Czyta się kilka minut

 / VALENTYN VOLKOV / ADOBE STOCK
/ VALENTYN VOLKOV / ADOBE STOCK

Taki przynajmniej „kamień milowy” znajduje się w założeniach nowej świetlanej strategii unijnej „Pokonać raka”. Przez kilkanaście miesięcy polityka zdrowotna kojarzyła się tylko z koronawirusem, ale nie zmienia to faktu, że Unia wyznaczyła sobie niedawno taki cel. Pokonać raka. Śmiała obietnica. Ktoś mógłby nawet pomyśleć, że to tylko takie mydlenie oczu, żeby wydębić więcej pieniędzy na projekt. A może raczej pycha, uboczny skutek bycia u władzy, ta diabelska siła zdolna wielkich rzek zawracać bieg. Dziś w Unii za dużo mają do powiedzenia Zieloni, więc zamiast przekierować Dunaj do Bałtyku, próbuje się wtłaczać rzekę ludzi w różne kanały biegnące donikąd.

Dlaczego akurat 10, a nie 8,2 albo 12 procent? Okrągła liczba lepiej wygląda na prezentacji, zobowiązania przedzjazdowe też obiecywały dodatkowe dostawy profilów dwuteowych walcowanych w pełnych setkach tysięcy ton. Wskaźnik jest wzięty z sufitu, ale sam rząd wielkości świadczy o niebywałej ambicji. Trzeba przygotować tęgie środki przymusu bezpośredniego albo nie mieć bladego pojęcia, jak powoli przebiegają zmiany obyczaju, żeby dekretować tak szybki spadek spożycia czegoś, co – w przeciwieństwie do jagód acai czy tosta z avocado – towarzyszy wszystkim kulturom europejskim od zawsze. I w każdej z nich bywa reglamentowane przez fundamentalne normy, także religijne. Ale te ograniczenia są z kompletnie innego porządku niż urzędniczy dekret, choćby i podparty autorytetem instytucji odpowiedzialnych za zdrowie publiczne.

Nauka zaś – czyli w tym przypadku szeroko zakrojone studia epidemiologiczne – twierdzi, że jest istotny związek między spożyciem alkoholu a wystąpieniem chorób nowotworowych. I że nie ma czegoś takiego, jak „bezpieczna ilość” – takie twierdzenie jest zawarte m.in. w rekomendacjach Światowej Organizacji Zdrowia. Dlatego zlecony przez Parlament Europejski raport sugerował w pierwotnej wersji, żeby (w celu szybkiej redukcji spożycia) na każdej butelce drukować ostrzeżenie podobne do tych, jakie znamy z paczek papierosów. „Pijąc wino, dostaniesz raka” czy coś w tym stylu.

Nie tylko zmasowany lobbing gorzelników, browarników i winiarzy, ale także resztki kontaktu z rzeczywistością u wielu posłów sprawiły, iż po burzliwych przepychankach końcowa wersja unijnego raportu zaleca jedynie, by na etykietach ostrzegać, iż rakotwórcze może być spożycie nadmierne oraz by wzywać pijących do umiaru. Ostateczny kształt rekomendacji dopiero się wykuwa, ale nie spodziewam się znacznej skuteczności. Bowiem umiar, podobnie jak pokrewne pojęcia „rozsądku”, „równowagi” itd., należy do tej kategorii pojęć, które winny być przezroczyste. Głośno się te słowa wypowiada dopiero wtedy, kiedy są martwe. Im więcej apeli o umiar, tym większa pewność, że dana społeczność w danej dziedzinie zjeżdża po równi pochyłej ekscesu.

Urzędnicy, a zwłaszcza lekarze na urzędniczych posadach patrzą z góry, widząc zbiorowości i ich dynamikę – zaiste, ponurą: wygląda, jakby każda poprawa losu i warunków musiała nakręcać spiralę bezmyślnego apetytu. I że im większa ta zbiorowość, tym głupsza, tym mocniej trzeba ją ściskać zakazami, bo sobie zrobi krzywdę. Amerykańskie Centrum Zapobiegania Chorób (CDC), instytucja potrzebna i poważna, w okresie pandemii nawet bardziej szanowana niż WHO, w swoich wytycznych zakazuje np. próbowania surowego ciasta, a średnio krwiste hamburgery uznaje za niedosmażone, niezdatne do spożycia.

Z drugiej zaś strony doświadczenie uczy, że obracamy się wśród ludzi, którzy w wymiarze jednostkowym, w czterech ścianach własnego żywota zachowują umiar i rozsądnie podchodzą do wszystkiego, co jest im dostępne w coraz większych ilościach. Wciąż wiemy, co to odpowiedzialność za siebie czy np. przytomne dawkowanie ryzyka. Kto nie wsadzał nigdy palca w miskę z surowym ciastem, niech ten palec teraz wysoko podniesie. Nie widzę. Ale nikt z nas przecież nie twierdzi, że będzie to jadł codziennie, prawda?

Dlaczego uogólnione, zbiorowe, statystycznie istotne zachowania są różne – i to zawsze na niekorzyść – od jednostkowych? Jaki władca i jaki ustrój potrafiłby z nas stworzyć rozsądną sumę rozsądnych, wolnych jednostek, bez uciekania się do idiotycznych zakazów i fikcyjnych procentów? Muszę jeszcze dużo – ale z umiarem – wina wypić, zanim zdołam się pogodzić z tym, że nie ma na te pytania sensownej odpowiedzi. ©℗

Brak umiaru w spalaniu węgla odesłał mroźne zimy do domeny bajek, ale cóż z tego, skoro w naszych szerokościach ciepły luty nadal gnębi skąpym światłem. Dobrym antidotum na szarość niech będzie taka sezonowa zapiekanka karczochowo-kartoflana. Szykujemy 5 karczochów (usuwamy zewnętrzne grube płatki, ścinamy czubki, zdejmujemy wierzchnią skórkę łodygi, przepoławiamy wzdłuż, wydłubujemy włoski – wszystko to warto sobie szczegółowo obejrzeć na YouTubie), kroimy na ćwiartki, odkładamy do zakwaszonej wody. Pół kilo małych ziemniaków obieramy, kroimy na ćwiartki, wrzucamy do garnka z zimną wodą, doprowadzamy do wrzenia, solimy, dorzucamy karczochy i łyżkę soku z cytryny. Gotujemy razem ok. 5 minut, aż ziemniaki lekko zmiękną. Przekładamy do naoliwionej brytfanki, posypujemy szczodrze mieszaniną bułki tartej, posiekanej natki i mięty, polewamy z wierzchu oliwą. Pieczemy ok. pół godziny w 180 stopniach, aż będzie miękkie, pod koniec można przypiec mocniej od góry.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Wymiary umiaru