Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy podczas Synodu o rodzinie sekcja języka niemieckiego wypracowała wspólne stanowisko (choć pracowali w niej najważniejsi zwolennicy zmiany, kardynałowie Walter Kasper i Reinhard Marx, oraz jej główny przeciwnik prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Müller), uznano, że osiągnięto kompromis. Zresztą po opublikowaniu adhortacji „Amoris laetitia” kard. Müller długo nie zabierał głosu – jakby ustępował pola do rozwijania ostrożnych zmian. Nadzieję na nie dał zwłaszcza 305. punkt adhortacji, w którym papież zauważa: „Ze względu na uwarunkowania i czynniki łagodzące możliwe jest, że pośród pewnej obiektywnej sytuacji grzechu osoba, która nie jest subiektywnie winna albo nie jest w pełni winna, może żyć w łasce Bożej, może kochać, a także może wzrastać w życiu łaski i miłości, otrzymując w tym celu pomoc Kościoła” (zdanie to jest opatrzone słynnym już przypisem 351.: „W pewnych przypadkach mogłaby to być również pomoc sakramentów”).
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny abp Vincenzo Paglia mówi, że adhortacja otwiera proroczo nową perspektywę, i pyta: „Jeśli porzucona przez męża kobieta z dziećmi spotka mężczyznę, którego pokocha, stworzą trwały związek, być może pojawią się w nim kolejne dzieci, to jak możemy taką relację nazywać wyłącznie cudzołóstwem?”. Ale kard. Müller, promując w Hiszpanii swoją książkę o nadziei w małżeństwie, przestrzega przed takimi interpretacjami: „Nie można mówić Jezusowi »tak« w Eucharystii i »nie« w małżeństwie. Jest to obiektywna sprzeczność”. Jego zdaniem, gdyby Franciszek chciał zmienić tak ważną i głęboko zakorzenioną dyscyplinę, powiedziałby to jasno i podałby tego powody.
Szef jezuickiego pisma „La Civiltà Cattolica”, ks. Antonio Spadaro, przeczuwał, że adhortacja „wcale niczego nie kończy”. Pytanie, czy nie zaczęliśmy znów dreptać w miejscu. ©