Nowe szaty Cracovii. Czy kultowy hotel zamieni się w nowoczesne muzeum

Po sześciu latach od zakupu przez państwo dawnego hotelu Cracovia wybrano projekt jego przebudowy, zgodny z przyszłą muzealną funkcją. Pytanie, jak długo przyjdzie teraz czekać na realizację.

29.11.2023

Czyta się kilka minut

Budynek byłego hotelu Cracovia, 2018 r. / Fot. Paweł Ulatowski / Forum
Budynek byłego hotelu Cracovia, 2018 r. / Fot. Paweł Ulatowski / Forum

Ma być tak: w przyziemiu dawnego hotelu przestrzenie do wspólnej pracy i lokale dla twórców, ulokowane po wschodniej stronie poprzecznego pasażu biegnącego przez środek gmachu. Po zachodniej: plac zabaw, kawiarnia i pomieszczenia do obsługi zwiedzających. Na górze, w dawnym reprezentacyjnym hallu, kasy biletowe i hale wystawowe Muzeum Architektury i Designu. Nad dawną częścią restauracyjną, w nadbudowie – magazyn muzealny. A co na zewnątrz? Po północnej, ruchliwej stronie budynku – plac z miejscem dla plenerowych ekspozycji, a po południowej – kameralny, wyciszony ogród, oba połączone pasażem. Na ostatniej kondygnacji pawilon restauracyjny z widokiem na panoramę Błoń, Półwsia Zwierzynieckiego, wzgórza świętego Salwatora i kopca Kościuszki. Powyżej – na poziomie dachu – taras widokowy. 

To wizja przyszłości Cracovii i jej najbliższego otoczenia, jaką przedstawił zespół Biura Projektów Lewicki Łatak, zdobywcy pierwszej nagrody w konkursie zorganizowanym przez Muzeum Narodowe w Krakowie przy wsparciu Stowarzyszenia Architektów Polskich. Zadaniem było zaproponowanie pomysłów na przebudowę i dostosowanie budynku do potrzeb nowej instytucji. O ulokowaniu tu Muzeum Architektury i Designu mówiono od 2017 r., kiedy resort kultury odkupił Cracovię za 29 mln zł od dotychczasowego właściciela, firmy Echo Investment, i przekazał ją na rzecz sąsiedniego Muzeum Narodowego. Od tamtego czasu toczyła się, zainicjowana przez dyrekcję muzeum, kilkuletnia debata publiczna na temat przyszłości miejsca. Uczestniczył w niej sam główny autor projektu budynku, Witold Cęckiewicz, wówczas już ponad 95-letni – taka sytuacja to ewenement w przypadku dzieł architektury projektowanych przez twórców z przedwojennym rodowodem i tak znaczącym dorobkiem. Świadom zalet i wad Cracovii Cęckiewicz był wyczulony na punkcie jej dalszych losów. Konkurs ogłoszono wiosną 2023 r., raptem kilka miesięcy po śmierci architekta.

– Trudno dla nas, jako byłych studentów prof. Cęckiewicza, architektów krakowskich i mieszkańców Krakowa, mieć do tego obiektu stosunek obojętny – mówi Piotr Lewicki, współautor zwycięskiej koncepcji, nagrodzonej „za największą atrakcyjność przedstawionych rozwiązań architektonicznych i zagospodarowania terenu” (z werdyktu jury). – Nasza pracownia znajduje się w odległości 500 metrów od Cracovii, mijamy ją średnio dwa razy dziennie i każdy z nas ma z nią bliskie związki różnego rodzaju. Dlatego w naszym zespole pracował również Dariusz Herman, który pochodzi z Koszalina i ma inne spojrzenie. Jego wypowiedzi służyły często podczas dyskusji projektowych jako kontrapunkty dla grupy krakowskiej – dodaje Lewicki. – Ten projekt to nasze credo, podsumowanie i manifest. Prowadzimy w nim pewnego rodzaju dialog z Cęckiewiczem, naszym nauczycielem.

Cacko rodem z Zachodu

„Łatwo to było pomyśleć, ale trudniej to będzie zrobić” – tę frazę słyszał wielokrotnie Cęckiewicz podczas prac nad projektem Cracovii. Padała, ilekroć jakiś element wychodził poza powszechnie przyjęte, zgeometryzowane formy. W latach 60. polscy architekci nie korzystali przecież z komputerów. Każda krzywa linia wymagała precyzyjnych obrysów, uzupełnionych przekrojami i gęstą siecią współrzędnych. A powstawaniu rysunków towarzyszyły obawy, czy aby na pewno wykonawca dopilnuje, by rezultat przypominał ten widniejący na papierze.

A jednak się opłacało. Pierwsza bogato przeszklona kurtynowa ściana w Polsce, żelbetowa, wsparta na słupach i ścianach poprzecznych konstrukcja, wykorzystanie gotowych prefabrykatów – nowatorskie rozwiązania, wyraźnie nawiązujące do zachodnich wzorców, zgodne z wytycznymi Le Corbusiera. Po latach socrealizmu Cracovia, tworząca zespół wraz z sąsiednim kinem Kijów, była niczym objawienie i dziś uchodzi za symbol odwilży w polskiej architekturze po październiku 1956 r. Nikt dotąd nie budował tak odważnie, z takim rozmachem. Proste, kubiczne bryły, uwolnienie ścian zewnętrznych budynków od funkcji nośnej, umożliwiające dowolne kształtowanie fasad, powtarzalne, nadające się do masowej produkcji moduły i duże przeszklone powierzchnie to cechy modernizmu międzynarodowego, który dzięki Cęckiewiczowi i jego współpracownikom wkroczył do centrum Krakowa.

Budowa hotelu w tym punkcie miasta – naprzeciw Muzeum Narodowego, obok Błoń, z osią widokową na kopiec Kościuszki i zalesione wzgórza Sikornika nie była przejawem wizjonerskiego myślenia ówczesnych krakowskich władz, jak można by dzisiaj przypuszczać. W 1956 r. przy Błoniach, w miejscu, gdzie później wyrosła Cracovia, stał szkielet ogromnej, niedokończonej konstrukcji, długiej na ponad sto metrów, z gotowym parterem i pierwszym piętrem – niedoszłej siedziby związków zawodowych, której budowa ruszyła pięć lat wcześniej. A że w międzyczasie rola związków zawodowych w Polsce Ludowej zmalała, wzrosło zaś znaczenie partii, władze zmieniły koncepcję, planując, że w tym eksponowanym miejscu znajdzie się gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

Hotel Cracovia w 1968 r. / Fot. Stanisław Dąbrowiecki / PAP

Ale przyszedł Październik, a potem w Krakowie pojawił się przedstawiciel Orbisu, który chciał w tym mieście zbudować hotel i zastanawiał się nad lokalizacją. Przedsiębiorstwo na poodwilżowej fali nawiązywało relacje z zagranicą i potrzebowało reprezentacyjnej bazy dla gości. Zwróciło się do Witolda Cęckiewicza, wówczas głównego architekta miasta, cieszącego się już sporą sławą jako projektant. Ten zaproponował najpierw działkę przy rondzie Mogilskim, a jako alternatywę – miejsce przy Błoniach, gdzie stała rozpoczęta konstrukcja. Orbisowi przypadło do gustu miejsce, ale uznał, że najpierw trzeba wyburzyć istniejący szkielet. Na to nie zgodziły się władze. Architekci zostali więc zmuszeni do jego częściowego wykorzystania – tak, by jednocześnie spełnić wymagania biura podróży. 

Inwestorowi tak zależało na inwestycji, że sfinansował zespołowi architektów wyprawę studyjną, dzięki której mogli zobaczyć Paryż i Włochy, przywożąc stamtąd inspiracje. Miały sprawić, że hotel będzie pod każdym względem „naj”. Najdłuższy, największy, najnowocześniejszy. Nie tylko w Krakowie, ale w całej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zespół wywiązał się z zadania popisowo. Jednocześnie Naczelny Zarząd Kinematografii zgłosił się do Cęckiewicza z propozycją zaprojektowania najnowocześniejszego w Polsce kina do obsługi międzynarodowych festiwali filmowych – przyszłego Kijowa, więc za jednym zamachem powstał projekt całego kompleksu.

Prasa ogłosiła konkurs na nazwę hotelu. Ze względu na szachownicową kompozycję ściany kurtynowej triumfy święciło „Domino”. – Ale w końcu stanęło na „Cracovii”, bo skoro „Kijów” (a ta nazwa była narzucona od samego początku), to niech będą dwa zaprzyjaźnione miasta – Kraków i Kijów – wspominał Cęckiewicz w rozmowie z Dorotą Leśniak-Rychlak.

Otwarcie Cracovii było wydarzeniem. Mieszkańcy, którzy dotąd zatrzymywali się przy ogrodzeniu budowy, oglądając wywieszone tam gabloty z makietami budynku, „wchodzili do wnętrz i rozdziawiali dzioby z zachwytu” – jak ujął to sam architekt. I to wszystko mimo nieustających zderzeń z ówczesną PRL-owską rzeczywistością gospodarczą, wobec których kapitulowali nawet inwestorzy, najzagorzalsi wszak orędownicy nowoczesności powstających budynków. 

Kiedy przedstawiciel Orbisu usłyszał, że w Cracovii ma powstać przeszklona ściana kurtynowa ze stolarką aluminiową, załamał ręce: „Przecież premier zabronił stosowania aluminium”. Cęckiewicz jednak postawił na swoim – aluminium dostarczyła na jego ryzyko huta w Bielsku-Białej, wysyłająca większość produkcji do ZSRR. Dzięki temu Cracovia i Kijów bronią się też pod względem jakości wykonania, co bynajmniej nie było standardem dla większości polskich inwestycji z tego okresu.

Krakowski Piazza del Campo

Przy okazji Cęckiewiczowi udało się zrealizować plany znacznie wcześniejsze – bo już projekt Wielkiego Krakowa z 1912 r. zakładał przekształcenie tej części miasta w reprezentacyjne założenie o skali europejskiej. Wskazano wówczas miejsce pod przyszłe Muzeum Narodowe, a naprzeciwko wyznaczono linię przeciwległej budowli. Hotel wskazał perspektywę na kopiec Kościuszki i domknął plac, kino zaś stało się swoistą witryną sztuki, widoczną od strony Alei Trzech Wieszczów. I do tego myślenia odwołują się zwycięzcy obecnego konkursu.

– Ten budynek powstał w połowie lat 60., zgodnie z regułami i możliwościami, jakie definiowały ówczesną architekturę, więc nie odczuwaliśmy potrzeby, aby poprawiać po Cęckiewiczu, bo potrzebna byłaby np. ładniejsza elewacja albo obcięcie bocznych słupów. Traktujemy to przedsięwzięcie bardziej jako urbanistyczne – mówi Piotr Lewicki i podaje jako analogię Neue Nationalgalerie w Berlinie projektu Miesa van der Rohego, którą niedawno zajmował się David Chipperfield. Naprawił techniczne kwestie, odświeżył budynek i nie miał potrzeby odciskania nań swego piętna. – Bardziej interesuje nas, jak Cracovia ma funkcjonować w szerszym, ogólnomiejskim kontekście, odczytywanym w skali od rejonu Młynówki Królewskiej po Wawel. I doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, gdy przed nią znajdzie się miejski plac, z tyłu ogród, a parking pod spodem.

W zamierzeniu Cęckiewicza cały plac między Cracovią a Muzeum Narodowym, po odpowiednim przekształceniu układu komunikacyjnego i ulokowaniu pod nim podziemnych parkingów, miał być wykorzystywany na zmienną ekspozycję różnych dziedzin sztuki. I to było od początku jedno z największych wyzwań. Przebudowa całego kompleksu urbanistycznego oznaczałaby gigantyczną inwestycję wymagającą sprawnego współdziałania władz centralnych i samorządowych, kosztowną zarówno pod względem finansowym, jak i społecznym, bo wiązałaby się z przełożeniem linii tramwajowej lub przekierowaniem ruchu samochodowego tak, by na placu został tylko tramwaj. Świadomi tego, autorzy zwycięskiej propozycji przekierowali środek ciężkości gdzie indziej.

Makieta zwycięskiego projektu przebudowy budynku byłego hotelu Cracovia autorstwa Biura Projektów Lewicki i Łatak / materiały prasowe

– Plac przed Muzeum Narodowym to część szerszej sekwencji urbanistycznej w linii północ–południe, na którą składają się plac Inwalidów, park Krakowski i park Jordana – mówi współautor pracy, Kazimierz Łatak. – Tymczasem właściwym placem muzealnym będzie nowy plac przed Cracovią i kinem Kijów, z pasażem i dziedzińcem, który przybliża cały ten układ w stronę Wisły. Obecnie ten kwartał ma wewnątrz ogród obniżony o jeden poziom, z czego nikt nie korzysta.

– Dostrzegliśmy w nim jedno z takich miejsc w Krakowie, które mają ogromny potencjał, a są niewykorzystane – podobnie było z dziedzińcem Muzeum Czartoryskich, obecnie oddanym mieszkańcom i turystom. Nadajemy mu charakter publiczny, ale odmienny od placu zewnętrznego, tworząc dziedziniec miasta: wewnętrzny ogród – dodaje Lewicki. Projekt obejmuje też budynek mieszkalny zamykający perspektywę ulicy Smoleńsk, który pełni w tym założeniu funkcję campanili – świadomie, zważywszy na związki Cęckiewicza z architekturą włoską. Przestrzeń wokół trzech brył i placu między nimi otwiera się na osi południe–północ aż do bulwarów wiślanych, co będzie stanowić rozwinięcie myśli Cęckiewicza.

Podobne podejście do Cracovii – jako szerszego założenia, łączącego przeszłość z przyszłością, przyjęli też inni uczestnicy konkursu, jak śląsko-brytyjsko-urugwajski zespół z udziałem Wojciecha Fudali i Justyny Boduch. W ich projekcie, który zdobył wyróżnienie, też główną rolę odgrywa miejska oś, wytyczona dzięki podziemnej promenadzie przez nowy miejski ogród i kino Kijów aż do Wisły. 

Za inspirację do zwycięskiej propozycji Biura Projektów Lewicki Łatak posłużyły trzy rozwiązania z Europy, dobrze odbierane zarówno przez mieszkańców, jak i turystów: wieżowiec Pirelli w Mediolanie naprzeciwko dworca centralnego, również z lat 60., któremu przywrócono dawny blask; a w kontekście wnętrz urbanistycznych – plac przed Centrum Pompidou w Paryżu nachylony w kierunku wejścia, oraz Piazza del Campo w Sienie. Nachylenie terenu pozwala na odcięcie się od ruchliwych ulic dookoła i przekierowuje uwagę na fasadę budynku.

Potrzeby epoki

Kompozycja elewacji Cracovii nawiązywała do abstrakcji geometrycznych, malarstwa Mondriana i reliefów Stażewskiego. We wnętrzu, projektowanym przy pomocy wybitnych plastyków, co było rozwiązaniem precedensowym, znalazły się złota mozaika, serpentynowe schody i posadzki z marmuru. Niektóre spośród zastosowanych wówczas pomysłów wróciły dopiero dekadę później podczas budowy warszawskiego Supersamu. Analogie można prześledzić na zdjęciach, bo Supersam z krajobrazu stolicy zniknął na zawsze – wbrew protestom miłośników architektury zburzono go już w kapitalistycznej Polsce.

Mało brakowało, a podobny los spotkałby również opustoszałą Cracovię, po zamknięciu hotelu służącą latami za wieszak dla wielkoformatowych reklam. Choć ze względu na walory architektoniczne wpisana była do ewidencji dóbr kultury, Echo Investment chciał ją wyburzyć, zastępując galerią handlową lub zespołem biurowców. Do jego uratowania najbardziej przyczynili się społecznicy z Fundacji Instytut Architektury i Stowarzyszenia Przestrzeń-Ludzie-Miasto (jak Cecylia Malik i Mateusz Okoński), którzy organizowali protesty i pisali petycje w obronie budynku. 

– Sprawa dalszych losów Cracovii budzi we mnie dużo mieszanych emocji – przyznaje Dorota Leśniak-Rychlak, prezeska Instytutu Architektury i jedna z organizatorek akcji, która pozwoliła ocalić budynek. Mówi, że dziś – podobnie jak jej współpracownicy – znajduje się w zgoła innym punkcie niż wówczas, gdy najważniejszym tematem była ochrona zabytków modernistycznej architektury. – Katastrofa klimatyczna, wojna w Ukrainie, pandemia: te wszystkie czynniki sprawiły, że stawiamy sobie pytania, czy jest sens powoływać nowe instytucje kultury, jeśli miałoby to wiązać się z marnowaniem tego, co już istnieje, i wykorzystywaniem nowych materiałów, których produkcja nie jest obojętna dla środowiska.    

Cracovia składa się bowiem z dwóch wyraźnie rozdzielonych części: o ile dolna, dwupoziomowa, dziś mieszcząca sklepy, miejsce po restauracji, halle komunikacyjne i zabudowane dawne patio zmienione w główną salę kasyna, aż prosiła się o dostosowanie do potrzeb powstającego muzeum, to z górną, pięciokondygnacyjną częścią hotelową rzecz miała się zgoła inaczej. Ponad trzysta niewielkich pomieszczeń, wszystkie wyposażone w podobnej wielkości łazienki z węzłami sanitarnymi, ze względu na swój standard byłyby trudne do adaptacji na cele wystawiennicze, a nawet na zaplecze biurowe czy konserwatorskie. Poza tym ściany i płyty stropowe części hotelowej zbudowano z wielkowymiarowych prefabrykatów, co wymusza przebudowę poszczególnych pięter w całości. I to drugie główne wyzwanie, z jakim musieli zmierzyć się dziś architekci.  

– Zagospodarowanie przestrzeni od strony kina Kijów na ogród oceniam na plus. Pytanie, czy plac przed Cracovią będzie wybetonowany, jak sugerowałyby wizualizacje, czy pojawi się tam zieleń, na którą byłoby miejsce. Kluczowe jest to, jaka część oryginalnej struktury, w tym również elewacji, ostatecznie ocaleje, a jaką obejmie rekonstrukcja – mówi Leśniak-Rychlak.

Autorzy wybranej propozycji zapewniają, że wartość budynku Cracovii będzie tym większa, im więcej z niego zostanie, mimo zmiany funkcji z hotelowej na muzealną. Dlatego starali się odpowiedzieć na to zapotrzebowanie z poszanowaniem istniejącej struktury. – Paradoksalnie okazało się, że ograniczenie do ram budynku daje niezwykłe możliwości przestrzenne: długie perspektywy, niskie wnętrza, dodatkowe, a nieoczywiste przestrzenie wystawiennicze, jak stary hall windowy – mówi Piotr Lewicki. – Jednocześnie budynek otwiera się na plac, gdzie też znajdzie się miejsce na ekspozycję. Funkcja hotelowa zostanie jako eksponat: jeden lub kilka pokoi hotelowych, natomiast pierwszym i najważniejszym eksponatem tego Muzeum Architektury będzie sam budynek, który ogląda się jako obiekt, z zewnątrz.

Kazimierz Łatak dodaje, że ich celem jest naprawianie, a nie odrzucanie. Porównują to podejście do japońskiej techniki kintsugi, gdzie łączenie kawałków ceramiki złotą laką tworzy nową jakość.

Czynnik polityczny

Walka o zachowanie dawnego hotelu jako części bezcennego kompleksu urbanistycznego trwała kilkanaście lat. Ostatecznie rozstrzygnęło ją państwo. Kolejnych sześć lat zajęły dyskusje i ustalenia w szerokim gronie poprzedzające konkurs, którego wyniki ogłoszono tuż po wyborach. Pytanie, na ile nowa władza, zapowiadająca przegląd projektów już rozpoczętych lub planowanych przez odchodzącą rządową ekipę, będzie podzielać zasadność nowej muzealnej inwestycji. Przyjmując, że przedsięwzięcie potoczy się dalej w miarę gładko, trzeba liczyć co najmniej półtora do dwóch lat do rozpoczęcia prac nad przebudową i mniej więcej drugie tyle do chwili, w której do odnowionych wnętrz dawnej Cracovii wejdą pierwsi zwiedzający. W mniej optymistycznym scenariuszu wszystko może przeciągnąć się o kolejną dekadę. A im dłużej zamrożony w dotychczasowej formie, choć ogołocony z funkcji gmach będzie poddawać się działaniu czasu, tym mniejsza szansa, że bez zwielokrotnienia kosztów uda się go dostosować do wyzwań kolejnej epoki, które – jak widać na przykładzie obecnej – mogą być przecież zupełnie nowe. 

Długiej historii Cracovii towarzyszyła od początku wielka polityka: stalinizm, polski Październik, potem przemiany ustrojowe i próba dominacji interesu prywatnego nad publicznym. I to ona będzie teraz trzecim, największym wyzwaniem dla planów ponownego udostępnienia budynku publiczności – już w nowej funkcji.

Przy pisaniu artykułu korzystałam z fragmentów własnych archiwalnych rozmów i korespondencji z prof. Witoldem Cęckiewiczem, a także z jego publikacji „Twórczość” (Politechnika Krakowska, 2016) i dwutomowej monografii „Witold Cęckiewicz” pod red. Marty Karpińskiej, Doroty Leśniak-Rychlak i Michała Wiśniewskiego (Instytut Architektury, 2015). 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nowe szaty Cracovii