Noe, słaby nawigator

Oddzielona od pozostałej części kraju Nachiczewańska Republika Autonomiczna to miejsce, którego życiem, oprócz bieżących kłopotów – w tym sporu z Armenią – rządzą głównie legendy.
z Nachiczewanu (Azerbejdżan)

24.06.2019

Czyta się kilka minut

Góra Ilandag (2415 m n.p.m.), symbol regionu / MINISTRY OF CULTURE AND TOURISM OF AZERBAIJAN REPUBLIC
Góra Ilandag (2415 m n.p.m.), symbol regionu / MINISTRY OF CULTURE AND TOURISM OF AZERBAIJAN REPUBLIC

Na pierwszy rzut oka bar Nuh jurdu urządzony na sztucznej barce w Nachiczewanie, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ot, maszt z żaglem, krzesła oplecione powrozami, koła ratunkowe wraz z piaskiem i muszlami wbudowane w blaty stołów – i wszechobecne miniaturki kotwic. Podobnych lokali jest wiele w nadmorskich miejscowościach państw byłego Związku Sowieckiego.

Mimo wszystko ten nachiczewański jest wyjątkowy. Piwo i dziki karp nazywany „sazanem z rzeki Araks” serwowane na atrapie statku mogą smakować inaczej, gdy gość uświadomi sobie symbolikę miejsca. „Nuh jurdu” w języku azerskim oznacza „Dom Noego”. Lokal zaś powstał u podnóży wzniesienia, gdzie według miejscowej legendy pochowano biblijnego patriarchę. Noe po potopie miał opuścić swoją arkę i właśnie w tych okolicach przeżyć swoje ostatnie lata.

Skłócone narody

Nachiczewan to nieduże miasto na południowych rubieżach Zakaukazia, tuż przy granicy z Iranem. Mieszka tu ok. 75 tys. ludzi. Ośrodek jest centrum gospodarczym i kulturalnym regionu, a także stolicą Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej, która jako eksklawa wchodzi w skład Azerbejdżanu.

Republikę można porównać do Obwodu Kaliningradzkiego. Oba miejsca charakteryzuje nie tylko oddzielenie od pozostałej części państwa i bycie terytorium o nieco odmiennym statusie, ale też dziedzictwo historyczne. Zarówno Nachiczewan, jak i Kaliningrad przez siedem dekad XX wieku wchodziły w skład Związku Sowieckiego i w obu miejscach, w dużym stopniu za sprawą polityki Kremla, nastąpiła wymiana ludności. Regiony te czują silny związek z macierzami, które poczuwają się do znacznego – także w obawie przed próbą uniezależnienia – wspierania swoich eksklaw.

Historia Nachiczewanu jest jednak znacznie dłuższa niż rosyjskiej części dawnych Prus Wschodnich. Ziemie te były zasiedlone już kilka tysięcy lat temu, leżały na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Wchodziły w skład starożytnych państw Urartu, potem Medów, następnie podbijali je Grecy, Rzymianie, Ormianie, Arabowie i Persowie. W XIX wieku Nachiczewan wcielono do carskiej Rosji, a po rewolucji bolszewickiej stał się obiektem rywalizacji między Azerami a Ormianami. Obie nacje uważały te ziemie za ważne dla swojej tożsamości i obie dążyły do posiadania ich w granicach swoich państw.

Po upadku Związku Sowieckiego wybuchła wojna azersko-ormiańska o ­Górski Karabach – najbardziej sporny teren między tymi narodami. Wojnę, mimo znacznie mniejszego potencjału demograficznego i militarnego, wygrała przy wsparciu Moskwy Armenia. Wtedy wielu Ormian zdecydowało się wyjechać z Nachiczewanu. Obecnie tereny te są zamieszkiwane wyłącznie przez Azerów.

Nur-Sultan w wersji mini

Granica między państwami jest zamknięta. Z Azerbejdżanu do Nachiczewanu podróżuje się zazwyczaj samolotem. Bilet na lot z Baku, oferowany tylko przez Azerbaijan Airlines, kosztuje około 100 dolarów, przy czym obywatele Azerbejdżanu płacą połowę. Możliwa jest także podróż drogą lądową. Ta jednak biegnie przez Iran, co często oznacza oczekiwanie w kolejkach na granicy.

Po niespełna godzinnym locie, podczas którego samolot omija terytorium wrogiej Armenii i leci nad Iranem, ląduję w Nachiczewanie. Małe, ale nowoczesne lotnisko nie nosi (o dziwo!) imienia Hejdara Alijewa – pochodzącego stąd dawnego przywódcy państwa, a prywatnie ojca obecnego prezydenta. Nazwisko tego polityka nosi większość azerbejdżańskich lotnisk, placów, ulic, szkół i parków.

Miasto rozciąga się w górzystym rejonie, nad brzegami rzeki, której środkiem biegnie granica z Iranem. Araks obok Eufratu, Tygrysu i Choroku uważany był według Starego Testamentu za święte wody Edenu. Nie czuje się tu jednak wieku miasta, mimo że uchodzi ono za jedno z najstarszych na świecie. Wielkie osiedla czteropiętrowych chruszczowek zdominowały krajobraz i przesłoniły wielowiekowe budowle. Dziś sowieckie bloki przechodzą gruntowny remont. Niestarannie zabudowane tanimi materiałami balkony, tarasy i przybudówki powstałe w ramach samowoli budowlanej ustępują miejsca nowym elewacjom, które pokrywa się marmurem. Nowoczesne zabudowania uniwersytetu, toporny, choć zwracający uwagę gmach muzeum Alijewa i przytłaczające budynki lokalnej administracji są dowodem rosnącego bogactwa Azerbejdżanu.

W dodatku absurdalnie szerokie, wielopasmowe ulice z małym ruchem, puste chodniki i sfinansowane przez państwo, oświetlone w nocy mury, które oddzielają prywatne posesje od drogi, wyglądają bardzo pompatycznie. Miasto przypomina kazachski Nur-Sultan (do niedawna Astana) czy Naypyidaw, stolicę Birmy. Władze stołecznego Baku, łożąc wysokie kwoty w przebudowę Nachiczewanu, chcą podkreślić wagę miasta, w którym urodził się bohater narodu. Mają również nadzieję, że inwestycje przyciągną turystów, którzy dzisiaj omijają eksklawę.

Nowe stare mauzoleum

Najważniejsze zabytki, świadkowie dawnej świetności miasta, znajdują się w południowej jego części. Tam między odbudowanym niedawno zamkiem Yezidabad a powstającym meczetem, który może pomieścić cztery tysiące wiernych, znajduje się grobowiec Noego.

– Grecki geograf Ptolemeusz pisał o naszym mieście w swoim kompendium kartografii, nazywając je Naxuaną, co nawiązywało do zejścia patriarchy ze swojej arki – wypowiada z przejęciem wyuczoną regułkę 20-letnia Mehriban. Kobieta oprowadza po wystawie urządzonej w mauzoleum Noego, a zarazem pilnuje obiektu. Widać, że jest trochę zmieszana wizytą obcokrajowców. To nie dziwi, bo w marcu turystów praktycznie tutaj nie ma.

Niewielka wieża w postaci graniastosłupa o charakterystycznej dla regionu architekturze nie wygląda, jakby miała kryć prochy jednego z biblijnych bohaterów. Zwraca uwagę równa cegła na murach, niezniszczone mozaiki na ścianach, mieniący się złotem dach i niedawno ułożona kostka betonowa wokół obiektu. W rzeczywistości jest to rekonstrukcja grobowca wzniesiona w 2006 r. Do jego odbudowy użyto elementów, które były częścią budowli uważanej od wieków za grobowiec patriarchy. Kształtem nawiązuje do innych mauzoleów, których w okolicy znajduje się bardzo wiele.

– Miejscem, do którego przybił okręt Noego, była góra Gemiqaya, co po azerbejdżańsku oznacza „kamienny statek” – kontynuuje Mehriban, wskazując zdjęcia ośnieżonego szczytu umieszczone na ścianach grobowca. – Wcześniej jednak arka uderzyła o szczyt innego wzgórza, tworząc charakterystyczną przełęcz między dwoma wierzchołkami góry – dodaje. Na kolejnym zdjęciu pokazuje Ilandag, liczącą ponad 2400 metrów górę, która jest symbolem regionu. Na środku mauzoleum stoi stara kamienna kolumna, jeden z nielicznych elementów pierwotnego wyposażenia grobowca. – Dokładnie tam zostało złożone ciało Noego – mówi przewodniczka.

Na koniec dodaje: – Przyjeżdżają do nas pielgrzymi z całego świata, a wśród nich znakomici goście, tacy jak na przykład pani wiceprezydent – Mahriban wskazuje na złotą ramkę z fotografią pierwszej damy Azerbejdżanu, która zarazem sprawuje niespotykany w innych państwach urząd zastępcy swojego męża. – Mamy takie same imiona – mówi z dumą, uśmiechnięta.

Tęcza znakiem zgody

Najwięcej informacji na temat Noego i jego arki można znaleźć w biblijnej Księdze Rodzaju. Temu 600-letniemu starcowi Bóg miał obiecać przetrwanie wielkiego kataklizmu. Dlatego Noe, który wyróżniał się „nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi”, zbudował statek, na którym schronił się wraz ze swoją żoną i synami. Dodatkowo na polecenie Boga zabrał ze sobą wszystkie zwierzęta – po siedem samców i samic zwierząt czystych oraz po samcu i samicy zwierząt nieczystych. Gdy starzec zbudował już ogromną łódź, Bóg sprowadził na Ziemię potop. Ogromne deszcze podniosły poziom oceanów tak, że woda zakryła szczyty najwyższych gór. Deszcz przestał padać dopiero po czterdziestu dniach, a kiedy woda opadła, Noe wraz z rodziną zeszli na ląd. Patriarcha złożył ofiarę z ptactwa i bydła, a Bóg na znak przymierza z ludźmi rozciągnął na niebie łuk – tęczę.

Opowieść ta była i jest tematem wielu opracowań i rozważań zarówno w chrześcijaństwie, judaizmie, jak islamie. Odnoszą się do niej również wyznawcy bahaizmu, Kurdowie, Jazydzi i mandaici. Przedmiotem badań są zarówno dosłowne, jak też metaforyczne interpretacje opowieści. Kwestia, czy arka, której kubaturę według Biblii szacuje się na 40 tys. metrów sześciennych, a powierzchnię podłóg na nieco ponad 9 tys. metrów kwadratowych, mogłaby zmieścić po parze przedstawicieli wszystkich gatunków zwierząt, włączając w to obecnie wymarłe, a także żywność i wodę – jest przedmiotem nieustających sporów...

Emerytura patriarchy

Dzisiaj, mimo wielu wątpliwości, jest sporo badaczy, którzy wierzą w dosłowność przekazu Księgi Rodzaju i próbują udowodnić fakt istnienia arki. Przyjeżdżają do Turcji w okolice słynnej góry Ararat, którą wielu naukowców uważa za miejsce, gdzie miała osiąść łódź, a także do Iranu, Armenii i Azerbejdżanu, gdzie przeczesują pasmo gór Zangezur, w którym leżą wspomniane Ilandag i Gemiqaya.

Badaczy interesują również miejsca, w których patriarcha mógł dożyć swoich ostatnich lat. Według Biblii, po potopie Noe miał żyć jeszcze przez 350 lat, dożywając sędziwego wieku 950 lat. Takim właśnie miejscem miałaby być jaskinia Ashabi-Kahf, położona w wąwozie pomiędzy górami Ilandag i Nahajir, kilkanaście kilometrów za miastem Nachiczewan.

Miejsce jest tajemnicze, wręcz magiczne. Wiosną pogoda nie zachęca do zwiedzania tego regionu. Jest wietrznie i często pada deszcz. Na szlaku nie spotykam żadnego zwiedzającego. Ciszę co pewien czas przerywają krople ściekającej ze zboczy gór wody i odłamki skał zsuwające się żlebami. Wśród omszonych przysadzistych bloków skalnych droga prowadzi wąskimi kamiennymi schodami do częściowo zamkniętej przestrzeni. Wewnątrz jest niewielki meczet, przed którym pod srebrną kopułką wstawiono meteoryt. Po metalowych drabinach można wejść jeszcze wyżej, do pieczary. To tutaj miał mieszkać Noe i spędzić swoją emeryturę.

– Jak ci się podobało w jaskini śpiących? – pyta po rosyjsku 60-letni właściciel małej czajchany, kiedy zamawiam herbatę po wyjściu z wąwozu. – Wielu Arabów przyjeżdża specjalnie do Nachiczewanu, by ją zobaczyć – dodaje Azer, nalewając do szklanki ziołowy napar prosto z emaliowanego czajniczka, stojącego na mocno już przystarzałym samowarze.

– Dlaczego pytasz o jaskinię śpiących? To nie jest grota Noego? – dopytuję od niechcenia, trochę już przytłoczony ilością legend i mitycznymi opowieściami. Azer rozkłada ręce, po czym dodaje: – Ashabi-Kahf w naszym języku oznacza „Ludzi jaskini”, którzy tutaj się kiedyś schronili. Najpierw mieszkał tutaj Noe, a potem przyszli ci młodzieńcy.

Dwieście lat snu

Właściciel czajchany nawiązał do innej historii związanej z tym miejscem, opisanej w Koranie, w 18. rozdziale Sury. Mówi ona o grupie młodych ludzi, torturowanych za swoje przekonania religijne. Pod opieką Allaha schronili się w pieczarze, gdzie zasnęli na kilkaset lat. Miał im towarzyszyć pies, którego zadaniem było czuwanie nad śpiącymi. Po przebudzeniu odkryli, że okoliczna ludność stała się wierząca i prześladowania przestały im grozić.

Podobna opowieść występuje też w tradycji chrześcijańskiej, gdzie nosi nazwę historii o siedmiu śpiących. W tej wersji siedmiu młodych mężczyzn miało się schować w pieczarze przed cesarzem Decjuszem, który słynął z prześladowań chrześcijan. Maksymian, Malchus, Martynian, Dionizy, Jan, Serapion i Konstanty zapadli w trwający dwieście lat sen. Kiedy się obudzili, okazało się, że chrześcijaństwo stało się religią dominującą na Półwyspie Anatolijskim i już nie muszą obawiać się prześladowań.

Historia, spopularyzowana przez Grzegorza z Tours, była szczególnie znana w średniowieczu. W okresie wypraw krzyżowych szczątki grobów w pobliżu Efezu zidentyfikowano jako relikwie siedmiu śpiących i następnie przewieziono do Marsylii. Dzisiaj w 33 miejscach na świecie (głównie na Bliskim Wschodzie) uważa się, że to tam mogli schronić się młodzieńcy. Jednym z nich jest właśnie nachiczewański wąwóz.

Nachiczewan to mało znany fragment świata. Z racji trudnego, kontynentalnego klimatu w lecie jest spalony słońcem, a zimą skuty lodem. Historię czuć tutaj na każdym kroku. I to zarówno tę lepiej zbadaną, jak i mityczną, legendarną, którą trzeba traktować z pewnym dystansem, tak jak to robi większość mieszkańców regionu, którzy patrząc na charakterystyczną górę Ilandag z przełęczą na szczycie, często żartują sobie, że Noe był lepszym patriarchą niż nawigatorem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2019