Fałsz rodzi fałsz

Polski autor podszywa się pod niemieckiego anarchistę, by uwiarygodnić mord rytualny i dać odpór wyrokowi ze Szwajcarii. Oto opowieść o antysemickiej publikacji sprzed 85 lat.

16.09.2019

Czyta się kilka minut

 / ARCHIWUM AUTORKI
/ ARCHIWUM AUTORKI

Gdy wyszło na jaw, że biskup tarnowski Andrzej Jeż podczas homilii cytował fałszywy antysemicki tekst, wybuchł skandal. Biskup w oświadczeniu napisał, że zlecił kwerendę, która ma sprawdzić, czy przedwojenne katolickie gazety – jak tygodnik „Nasza Sprawa”, z którego zaczerpnął cytowany fragment – posługiwały się antyżydowską propagandą.

Nie potrzeba kwerendy: ponad 80 lat temu katolickie tytuły związane z Narodową Demokracją chętnie sięgały do antysemickich publikacji. To historia odkrycia jednej z nich – fałszywki, drukowanej w odcinkach w „Słowie Pomorskim” w maju 1935 r. i opowiadającej o mordzie rytualnym w Chojnicach, do którego miało dojść w 1900 r.

Żydzi wrogami wszystkich

Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa. To na tej platformie, w domenie publicznej, można znaleźć zdigitalizowaną książkę zatytułowaną „Mord rytualny w Chojnicach”. Autor: „W. Marr”. Rok i miejsce wydania: 1935, Toruń. Pierwotnie książka drukowana była w odcinkach od 8 do 26 maja 1935 r. w „Słowie Pomorskim”. Dziennik ten, będący lokalnym organem Narodowej Demokracji, miał 10 tys. egzemplarzy nakładu.

„Toczący się ostatnio proces berneński odsłania coraz więcej duszę »narodu wybranego«. Proces ten toczył się około autentyczności »Protokołów Mędrców Syjonu«. Żydzi na tle tego procesu w zeznaniach świadków i rzeczoznawców ujawniają się jako groźna potęga, która cały cywilizowany świat spycha w przepaść, która rządzi wielu państwami, a za pomocą prasy urabia opinję świata” – tak zaczyna się sensacyjna opowieść o zabójstwie, do jakiego doszło 11 marca 1900 r. w niewielkich Chojnicach (wtedy niemieckim Konitz) na Pomorzu.

Dalej czytamy (pisownia oryginalna): „Nie będziemy tu powtarzali, że losami Europy doby ostatniej kierowali żydzi, że oni to kształtowali jej mapę po rozejmie 11 listopada 1918 r., że dzięki ich machinacjom ginęły organizmy państwowe, że wreszcie oni kierują siłami odśrodkowemi, rozsadzającemi państwa i społeczeństwa. Żydzi są wrogami wszystkich i wszystkiego co nie-żydowskie. Wolno im oszukiwać, mordować i niszczyć nieżydów – jest to nawet pewną zasługą, którą im Jehowa zapisze na ich dobro. Bezsprzecznie największą hańbą jaka okrywa żydostwo są mordy rytualne”.

Rozruchy w Konitz

Do zabójstwa faktycznie doszło. 18-letni uczeń gimnazjum Ernest Winter wyszedł po niedzielnym obiedzie z domu i zaginął. Jego szczątki zaczęto odnajdywać, stopniowo, dwa dni później. Wraz z kolejnymi makabrycznymi odkryciami pojawiły się oskarżenia, że za zabójstwem stoją Żydzi. Sprawą natychmiast zainteresowały się gazety, również berlińskie. „Staatsbürger-Zeitung” wysłała nawet do Chojnic korespondenta Wilhelma Bruhna.

Tymczasem niejaki Max Heyn, miejscowy fotograf i wydawca kartek pocztowych, miesiąc po odnalezieniu pierwszych fragmentów ciała Ernesta w witrynie swego zakładu fotograficznego wystawił na tle czarnej draperii zdjęcie chłopca. Potem codziennie dołączał do portretu zdjęcia miejsc, w których znaleziono kolejne części szczątków. Równocześnie po domach wraz z antysemickimi ulotkami roznoszono „Staatsbürger-­Zeitung”, pełną oskarżeń wobec Żydów. Atmosfera była coraz gęstsza. Zdesperowani przedstawiciele społeczności żydowskiej w Chojnicach poprosili burmistrza o pomoc. Ich sytuacji to nie poprawiło.

Pierwsze antysemickie rozruchy wybuchły 21 kwietnia. Do ataków na domy, sklepy i warsztaty dochodziło co kilka dni. 10 czerwca nastąpiło apogeum: kilkuset mężczyzn wdarło się do synagogi: wybili szyby, połamali ławy, zniszczyli bimę i świeczniki, podarli Torę. Budynki wokół synagogi stanęły w płomieniach.

Do Chojnic ruszyły posiłki – piechota z garnizonu w Grudziądzu. Aresztowano najbardziej agresywnych bojówkarzy. Władze zdecydowały, że 600 żołnierzy zostanie w mieście tak długo, jak będzie trzeba.

Szwajcarski proces

Wszystko wskazuje na to, że trzy i pół dekady później pomorski dziennik związany z endecją zdecydował się wydrukować w odcinkach opowieść o rzekomym zabójstwie rytualnym z 1900 r. – reagując w ten sposób na proces, który w 1935 r. zaczął się w szwajcarskim Bernie.

Zrzeszenie Wspólnot Żydowskich Szwajcarii i Wspólnota Izraelicka z Berna podały wtedy do sądu zwolenników faszyzmu, Theodora Fischera i ­Silvia Schnella, którzy w wystąpieniach odwoływali się do „Protokołów Mędrców Syjonu” – wydanego po raz pierwszy w 1903 r. pamfletu, przygotowanego na zlecenie rosyjskiej tajnej policji i mającego dowodzić globalnego żydowskiego spisku.

Oskarżyciele zarzucili tej dwójce promowanie i propagowanie „literatury pornograficznej”, jak nazwano w pozwie najsłynniejszą chyba fałszywkę w dziejach.

Taki sam pozew skierowano do sądu w Berlinie; już po II wojnie światowej okazało się, że ministerstwo propagandy Josepha Goebbelsa wydało na wsparcie oskarżonych 30 tys. marek. Na darmo – w książce nieżyjącego już historyka prof. Janusza Tazbira „Protokoły mędrców Syjonu. Autentyk czy falsyfikat” czytamy, że Fischer i Schnell nie przedstawili wiarygodnych świadków ani dowodów, świadczących o autentyczności antysemickiej książki.

Odwołali się jednak od wyroku do Sądu Najwyższego berneńskiego kantonu, a ten – nie podważając orzeczenia poprzedniej instancji – uznał, że mylnie określono w nim przedmiot sporu mianem Schundliteratur. Słowem tym określa się bowiem jedynie dzieła uznane za brukowe, do których antysemicka fałszywka, choć szerząca nienawiść do Żydów, nie należy. Sąd potępił natomiast działania oskarżonych, obarczając ich kosztami procesu.

Książka z Torunia

Proces toczący się w Szwajcarii był uważnie śledzony również w Polsce. W II Rzeczypospolitej „Protokoły” wydano co najmniej dziewięć razy. Po raz pierwszy w 1920 r., ostatni raz – w 1938 r. W żadnym z wydań nie podano nazwiska tłumacza ani informacji, na której z obcojęzycznych edycji zostało ono oparte.

Znanym obrońcą teorii o autentyczności „Protokołów” – wbrew oficjalnemu stanowisku Kościoła katolickiego, wydanemu ostatecznie w 1938 r. – był ks. Stanisław Trzeciak, jedna z kluczowych postaci polskiego przedwojennego anty­semityzmu. W drugiej połowie lat 30. Trzeciak był związany z Obozem Narodowo-Radykalnym i Stronnictwem Narodowym. Startował w wyborach samorządowych pod hasłem „odżydzenia Warszawy”. W marcu 1939 r. na łamach „Małego Dziennika”, którego był publicystą, chwalił Adolfa Hitlera za wprowadzenie antyżydowskiego ustawodawstwa.

Wydana w Toruniu w 1935 r. książeczka, opisująca – z wykorzystaniem całego tabloidowego arsenału – rzekomy spisek żydowski i mord rytualny w Chojnicach, miała w gruncie rzeczy jeden cel: uwiarygodnić „Protokoły” i uświadomić Polakom, jak groźni są Żydzi.

Niemiecki anarchista...

Książkę „Mord rytualny w Chojnicach” zdigitalizowała Wojewódzka Biblioteka Publiczna – Książnica Kopernikańska w Toruniu. Nie ma w niej nazwiska tłumacza, informacji o pierwszym (niemieckim) wydaniu ani o oficynie, która pierwotnie wypuściła je na rynek. Podana jest natomiast informacja o polskiej drukarni – tej samej, która drukowała „Słowo Pomorskie”.

Kim więc jest autor widniejący na okładce i stronie tytułowej? „W. Marr” oznaczać może tylko Wilhelma Marra. Ten niemiecki dziennikarz i anarchista stał się jedną z czołowych postaci europejskiego antysemityzmu w drugiej połowie XIX w.

W wydanej w 1879 r. pracy Marr pisał, że „zwycięstwo żydostwa jest faktem i nie da się już tego odwrócić. Winni są Niemcy, gdyż dopuścili Żydów do polityki, sądownictwa, wyższego kształcenia, do prasy i sfery finansowej”. Twierdził też, że Żydzi nie są w stanie się zmienić nawet w wyniku chrztu, gdyż ich cechy są determinowane biologicznie, a wszelkie próby ich asymilacji stanowią śmiertelne zagrożenie dla kultury niemieckiej, zwiastując „judaizację”.

Dlaczego jednak Marr miałby pisać książkę o zbrodni, do jakiej doszło w 1900 r. w Chojnicach? Dlaczego miałby nie podawać pełnego imienia, lecz występować jedynie pod inicjałem („W.”). I dlaczego z intelektualisty – nawet jeśli o takich poglądach – nagle miałby stać się autorem o stylu sensacyjnym, wręcz ociekającym krwią? Dlaczego wreszcie polski wydawca w 1935 r. nie ujawnił żadnych informacji o pierwszym wydaniu rzekomo jego książki, poświęconej mordowi rytualnemu?

...i polski autor

Odpowiedź na te pytania jest jedna: historia – drukowana w „Słowie Pomorskim” w maju 1935 r. w odcinkach, a potem wydana w postaci książki – to antysemicka fałszywka produkcji rodzimej, polskiej.

– Wszystko wskazuje na to, że jej autorem jest Stanisław Rzyski, który dwa lata później wydał już pod własnym nazwiskiem książkę „Mord rytualny. Prawdziwe zdarzenie w pomorskim miasteczku”. To praktycznie ten sam tekst, te same ilustracje. W ciągu tych dwóch lat sytuacja w Polsce uległa takiej zmianie, że Rzyski już nie musiał podszywać się pod Marra. Mógł się ujawnić – tłumaczy dr hab. Jolanta Żyndul z Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Marr w 1935 r. już nie żył. Zmarł w 1904 r., a więc wkrótce po zbrodni w Chojnicach, w wieku 85 lat. Książeczki pt. „Mord rytualny w Chojnicach” nie ma w spisie jego publikacji. Ponadto: w jego biogramach na angielskich i niemieckich stronach internetowych można znaleźć informację, że pod koniec życia Marr wyrzekł się anty­semityzmu, twierdząc, że przewrót społeczny w Niemczech był wynikiem rewolucji przemysłowej i konfliktu między ruchami politycznymi, a nie skutkiem spisku żydowskiego.

Według historyka Moshe Zimmermanna, Marr otwarcie poprosił Żydów o wybaczenie za swoje wcześniejsze publikacje. W eseju zatytułowanym „Testament antysemityzmu” wyjaśnił historię swojej ewolucji politycznej, twierdząc, że początkowo był „filosemitą”, odrzucając „nędzne, romantyczne szaleństwo germanizmu”. Skarżył się, że współczesny antysemityzm łączy się z niemieckim mistycyzmem i nacjonalizmem. I potępił „przywódców-piwoszy”, uprzedzonych wobec żydowskich pisarzy i myślicieli.

Słowa te pisał w 1891 r., na dziewięć lat przed zabójstwem Ernesta Wintera.

Rozmnażanie przez pączkowanie

Jolanta Żyndul jest pewna: zarówno pierwsza publikacja, wydana pod pseudonimem „W. Marr”, jak również ta z 1937 r. (już sygnowana przez Rzyskiego) wyraźnie odwołują się do publikacji Maksa Liebermanna von Sonnenberga – jednego z czołowych niemieckich działaczy antysemickich z końca wieku XIX i początku XX. A konkretnie: do jego książki z 1900 r. pt. „Blutmord in Konitz” („Krwawy mord w Chojnicach”). Układ tekstu pokazuje, że w istocie jest to skrócona wersja publikacji Liebermanna von Sonnenberga.

– Przypadków podszywania się pod konkretnego autora jest bardzo mało. Te fałszywki kompilowane były z różnych tekstów, można powiedzieć, że karmiły się sobą nawzajem, ale zwykle publikowano je jako anonimy – mówi dr Grzegorz Krzywiec z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk.

To swoiste rozmnażanie przez pączkowanie podkreśla też Jolanta Żyndul, dodając, że już choćby to utrudnia zwykle ustalenie autorów poszczególnych fałszywek.

Jednak w przypadku książki „Mord rytualny w Chojnicach” sytuacja jest prostsza: jeszcze w 1935 r. Stanisław Rzyski chciał pozostać anonimowy, ale już dwa lata później postanowił nie ukrywać swojego autorstwa antysemickiej publikacji. Wolno sądzić, że stało się tak za sprawą zaostrzającego się klimatu społecznego w Polsce.

Endek z Wielkopolski

Kim był Rzyski? Najprawdopodobniej to jego biogram można znaleźć w drugim tomie „Biogramów uczestników Powstania Wielkopolskiego”. Urodził się w 1878 r. w wiosce Krąpiewo (dziś w powiecie bydgoskim), a zmarł w 1942 r. W czasie powstania był członkiem polskiego oddziału sformowanego w Dopiewie pod Poznaniem, który walczył z Niemcami m.in. o poznańskie lotnisko Ławica. W Dopiewie powstały zręby jednego z ważniejszych pułków Wojska Polskiego: 10. Pułku Strzelców Wielkopolskich, późniejszego 68. Pułku Piechoty.

W międzywojennej Wielkopolsce endecja miała ogromne poparcie – skutecznie zwyciężała tutaj z obozem piłsudczyków.

Grzegorz Krzywiec uważa, że podszycie się przez Rzyskiego pod Marra nie było przypadkowe. To celowy zabieg: podparcie się autorytetem intelektualisty (już nieżyjącego) miało uwiarygodnić publikację. Skoro Marr był znany jako ideolog nowoczesnego antysemityzmu, kto by dociekał, czy na pewno napisał także i tę książeczkę?

– Moim zdaniem znaczenie ma też data publikacji tej fałszywki. Rok 1935 to czas, kiedy zaczyna się fala antysemickich wystąpień, a dwa lata później w Polsce zaczyna się wprowadzanie de facto ustaw norymberskich na poziomie samorządów zawodowych, szczególnie lekarskich i adwokackich – uważa Krzywiec.

Dla historyka szokujące jest nawet nie to, że kilkadziesiąt stowarzyszeń podjęło uchwały wykluczające ze swego grona Żydów, lecz to, że państwo po cichu wspierało te działania. – Oczywiście samorządy zawodowe czy stowarzyszenia nie były podporządkowane państwu, ale władze centralne patrzyły przychylnym okiem na te wykluczające zapisy – mówi Krzywiec.

Antysemicki klimat

Pierwsza fala antysemickiej przemocy wybuchła w Polsce w latach 1931-33 i była ściśle związana z Wielkim Kryzysem. Kolejna zaczęła się w 1935 r. i – jak podkreśla Krzywiec – służyła mobilizacji politycznej.

– Jeśli fałszywkę o rzekomym mordzie rytualnym w Chojnicach drukuje największy organ endecki na Pomorzu, w dodatku zaangażowany w walkę z Niemcami i ochronę żywiołu polskiego, jak wtedy mówiono, to z jednej strony ta publikacja odpowiada na pewne społeczne zapotrzebowanie, ale z drugiej jest inspiracją do konkretnych działań – mówi Krzywiec.

Te działania to antysemickie ataki prowadzone według schematu: najpierw w miasteczku pojawiały się bojówki, które agitowały za bojkotem żydowskich sklepów (poparł go w 1936 r. prymas August Hlond). Równolegle pojawiały się w prasie antysemickie artykuły.

– Akcje bojkotowe, które znamy z Galicji czy Lubelszczyzny, stopniowo przybierają agresywne formy. Bojówkarze zaczepiają ludzi na ulicach, prowokują bójki, niszczą żydowskie mienie, podpalają sklepy czy domy, wreszcie podkładają bomby. Moim zdaniem trudno mówić tu o pogromach, bo z takimi mamy do czynienia, gdy jakaś część społeczności napada pod wpływem jakiegoś zdarzenia na inną. W latach 1935-37 nie mamy pogromów, ale zaplanowaną akcję polityczną, pełną sterowanej przemocy – podkreśla Krzywiec. I dodaje: – Wracając do tej świeżo odkrytej fałszywki, tego rodzaju publikacje często pisali ludzie mający lokalny kapitał kulturowy albo wręcz cieszący się powszechnym szacunkiem.

Zbeletryzowane formy „Protokołów Mędrców Syjonu” można znaleźć w ogromnej ilości w całej przedwojennej prasie. W 1938 r. w Pelplinie wydana została powieść z gatunku political fiction autorstwa niejakiego Mariańskiego (to pseudonim; napisał ją Jędrzej Giertych), a opowiadała o żydowskim zamachu stanu, którego celem jest wykrojenie z części Polski państwa żydowskiego. Powieść najpierw drukowano w prasie w odcinkach, później Giertych wydał ją własnym sumptem w formie książki.

Informacja korygująca

„Mord rytualny w Chojnicach”, fałszywie przypisany Marrowi, może znaleźć każdy, kto wpisze odpowiednie hasło do internetowej wyszukiwarki. Fragmenty książki widnieją na stronie internetowej o nazwie Święta Tradycja (która jest „poświęcona Najświętszej Ofierze Mszy Świętej Wszechczasów, Wierze, Tradycji i kulturze katolickiej”).

Dr Grzegorz Krzywiec nie ma wątpliwości, że biblioteka cyfrowa, odpowiadająca za zdigitalizowane zbiory, powinna uzupełnić opis bibliograficzny tej książki, jasno informując, że jest to fałszywka polskiego autora.

Kiedy zadzwoniliśmy do Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu z informacją o naszym odkryciu, sprawę szybko załatwiono. Po trzech latach od digitalizacji, na polecenie dyrektor Danetty Ryszkowskiej-Mirowskiej, wpis uzupełniono o informację, że publikacja „Mord rytualny w Chojnicach” to polska fałszywka antysemicka. Przekazano informacje o zmianach do katalogu bibliotek akademickich.

Jolanta Klauza z Pracowni Digitalizacji Zbiorów w Książnicy Kopernikańskiej przyznała, dziękując: – Pierwszy raz spotkaliśmy się z taką sytuacją. Dobrze, że fałszerstwo zostało odkryte. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2019