Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy często pytacie „Jak ugryźć Boga?”. Ja jeszcze nigdy nie pytałem, ale poznałem odpowiedź na to pytanie dzięki rozmowie z księdzem Grzegorzem Strzelczykiem. Nawet jeśli jest się starym już księdzem, to trudno się nie zatrzymać i nie zastanowić nad własną wiarą, kiedy mówi o niej tej klasy dogmatyk, zarazem tak głęboko zanurzony w potocznym życiu. Nasza wiara ewoluuje. Rozwija się, najpierw przyjmując zasłyszane treści. Potem przeciwko nim młody człowiek się buntuje, by wreszcie odkryć, że wiara to nie jest dokładnie to i nie tak sformułowane, jak to rozumiał dotychczas. Nie piszę o tym szerzej, bo każdy ma tu własną drogę do przejścia, dojścia albo i wyjścia.
Jedno zdanie, właściwie trochę poza głównym nurtem rozmowy, może być dla wielu otwarciem na nowe, może i przeczuwane horyzonty. Kiedy rozmawiający z ks. Strzelczykiem Maciej Müller pyta o twierdzenie, że „Bóg za dobre wynagradza i za złe karze”, ksiądz Strzelczyk odpowiada krótko: „Nie, tego nie ma w Ewangelii”. Dodaje: „straszny jest taki obraz Boga”, po czym konkluduje: „dlatego mówię, czytajmy Ewangelię”. Już dawno temu pisaliśmy w „Tygodniku” o tym, że ta „prawda wiary” żadną prawdą wiary nie jest. Nieustająca popularność w sieci tekstu Jaremy Piekutowskiego „Prawdy znikąd” poświęconego tej fikcji daje do myślenia.
Prawdy znikąd
Strzelczyk jest księdzem realistą. Mówi o chrześcijanach, którzy „wyśrubowali teoretyczne standardy moralne naszej kultury, po czym się okazało, że ich nie wypełniają”. Co można zrobić teraz? Odpowiedź księdza jest ogromna, ale być może jedyna: „my tak naprawdę nie musimy nic robić. Chrześcijaństwo polega na przyjęciu łaski przez wiarę i na wdzięczności. Z niej potem wynika reszta, z moralnością włącznie”.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem myśl ks. Strzelczyka. Zwłaszcza w tym, co mówi o oczyszczaniu chrześcijaństwa. „Ta kompromitacja (chrześcijaństwa) jest gigantyczna i pogłębia się przez to, że jako instytucja kościelna próbowaliśmy długo utrzymywać, że wszystko jest w porządku”. Rozmówca podchwytuje ten wątek, ale ksiądz inaczej widzi dukt historii: „Czy gdybyśmy wzięli chrześcijanina z XVIII wieku i pokazali mu współczesny katolicyzm w Polsce, to on by się w nim odnalazł? Nie. Bo formy się zmieniają (...) Inaczej trzeba było czyścić chrześcijaństwo w erze Oświecenia, inaczej w XXI wieku. Zanim skończymy ten proces, trzeba je będzie czyścić znowu, inaczej. Kościół nie będzie nigdy Królestwem Bożym”.
Ten fragment rozmowy jest dla mnie najważniejszy. Sprawa oczyszczania chrześcijaństwa. Ten proces nigdy się nie kończy... Chrześcijaństwo jest dla ludzi, więc musi być ukazane po ludzku, ale jest też rzeczywistością boską, więc nie da się zamknąć w terminach granic ludzkich. Nigdy.