Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zdarzają się w życiu i krzepiące przygody (a dzielenie się takimi uważam za pożyteczne), więc z przyjemnością informuję, że niedawno byłam świadkiem ściągania z drzewa przez ekipę strażaków bardzo małego, bardzo durnego kotka. Przedsięwzięcie zakończyło się powodzeniem, cały i zdrowy wolno żyjący malec dał nogę, a gdy grono obserwatorów odetchnęło z ulgą, rozpoczęły się rozmowy. Oprócz debat praktycznych nad tym, kto i w jaki sposób złapie i zabezpieczy puchatego ryzykanta i jego rodzeństwo, ludzie nieśmiało podjęli świeży temat – tajemniczej nowej choroby kotów. Dosłownie dzień czy dwa wcześniej zaczęły bowiem krążyć, na razie szczątkowe, wiadomości o mogącym im zagrażać wirusie.
– Jestem kociarzem i zawsze zatrzymuję się, żeby pogłaskać. No, ale ostatnio nie pogłaskałem.
– Trzeba zachować zdrowy rozsądek, myć ręce. Umiar przede wszystkim.
– Z koronawirusem też jeden mówił jedno, inny drugie. Trzeba zaczekać i nie dać się zwariować.
DRENDA: NIECH TO GĘŚ Z TIKTOKA KOPNIE, CZYLI SEZON OGÓRKOWY
Nadchodzi lato, a z nim sezon ogórkowy z bukietem wiadomości okolicznościowych. Nie są to zwykle informacje przełomowe, a jednak warto je notować, bo wpływają na koloryt swoich czasów. Bieżący rok wyraźnie należy do gęsi >>>>
Byłam bardzo ciekawa, jakie pojawią się głosy w tej rozmowie, i przyznaję, że trochę się obawiałam na zapas. Oczywiście wirusa też, wszak mam koty, ale chyba najbardziej obawiam się masowych panik. Paniki takie wybuchają często wtedy, kiedy w krótkim czasie pojawia się mnóstwo wzajemnie wykluczających się i niesprawdzonych informacji na jakiś temat. Wtedy nasze umysły klecą z nich naprędce teorie przypominające dzieło doktora Frankensteina, gdzie każda część pochodzi z innego zestawu, ale względnie trzymają się w całości. Takie odpowiedzi pomagają sobie doraźnie radzić, ale nie ułatwiają znajdowania rozwiązań, a na dłuższą metę potęgują strach. Kiedy pierwszy raz natknęłam się na wiadomość o wirusie, przez myśl przemknęło mi, że być może ludzie nie będą bać się tylko o koty, ale również samych kotów – właśnie przez niejasne i sprzeczne informacje. Nikt z nas w końcu nie jest na te mechanizmy całkowicie odporny, a kto uważa się za mądrzejszego, nie powinien być zaskoczony, gdy i jemu zdarzy się brnąć w błędy.
Nic nie pozwala lepiej zweryfikować takich podejrzeń niż osobisty kontakt i przekonanie się nausznie, co myślą inni. Przypadkowe spotkanie pozwoliło mi się uspokoić, ale przede wszystkim kazało zweryfikować swoje sądy: być może w sytuacjach kryzysowych częściej, niż sądziłam, włącza się tryb arystotelejskiego wręcz umiaru. Moi przygodni rozmówcy mieli na podorędziu system zapobiegający przegrzewaniu się procesorów i w porę decydowali: nie mnóżmy teorii ponad potrzebę.
Jako względna technooptymistka nie uważam, że internet zmienia nas w obłąkane małpy (a może m@łpy!). Nie wierzę w malownicze obrazki przedstawiające nas jako jaskiniowców ze smartfonami. Przypuszczam, że ludzki mózg potrafi szybko dostosować się do innowacji. Jednocześnie trzeba zapewne liczyć się z tym, że adaptacje mogą pójść w niespodziewanym kierunku. Może być to automatyczna brzytwa Ockhama, w jaką uzbroili się uczestnicy kociej dyskusji. Ale może być to również jeszcze mocniejsze podkręcenie tempa.
Już teraz obserwuję, że rozpędzona maszyna poznawcza domaga się błyskawicznych rozstrzygnięć, żeby nie zatrzymywać się i na bieżąco zwalniać miejsce na nowe dane. Trochę jak w kreskówkach, w których po odczytaniu wiadomość ulega samozniszczeniu. Chcemy wiedzieć od razu, kiedy Prigożyn dotrze do Moskwy i co się wtedy stanie, w końcu transmisja wiadomości ma tempo filmu sensacyjnego. A skoro już wiemy, że nie dotarł – musimy natychmiast dowiedzieć się, czy jest na Białorusi, bo inaczej cały temat spadnie z radaru i zajmiemy się czymś nowym. Ponieważ ukazał się nowy sondaż poparcia dla partii, chcemy od razu wiedzieć, kto wygra wybory, żeby nie zastanawiać się zbyt długo i zredukować wątpliwości. Ale być może ten sam mechanizm ma zbawczy potencjał i pomoże zwalczyć w zarodku potencjał masowej paniki, bo zanim wywołujące niepewność informacje zdążą eskalować, uwaga rozproszy się i przeniesie w inne miejsce?
A że przetwarzamy dane widocznie coraz prędzej, to zaczynamy wyobrażać sobie, że cały świat nadąża za nami. Tak zapewne musiał myśleć zniecierpliwiony człowiek, który napisał na tablicy przy budowanej właśnie nowej linii tramwajowej:
„Gdzie ten tramwaj? To już trzy miesiące!”. ©