A myśleliśmy, że frekwencja wyniesie 60 procent

Okazało się, że jest coś, co nas łączy nawet z tymi, którzy mają zupełnie odmienne poglądy.

23.10.2023

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz // Fot. Grażyna Makara

Czy to da się skleić, pytacie. Da się, odpowiadam bez wahania. Nie wszystko ze wszystkim, nie każdego z każdym, ale owszem – da się.

Wiem, obiecałem pisać o poezji. I o poezji też będzie. Teraz jednak muszę napisać o zaskoczeniu. Zaskoczeniu, nadziei i… lęku. Jak wiadomo, choćby z tych felietonów, jestem zasadniczo dobrego zdania o ludziach w ogóle, a o ludziach, wśród których żyję, w szczególności. Kiedy pytano mnie o frekwencję w nadchodzących wyborach, odpowiadałem, że pewnie wyniesie 65, może nawet 67 procent. Większość kiwała głową z politowaniem: „No to jesteś optymistą”. Przypominam ten nastrój: jeszcze kilka tygodni temu nie wierzyliśmy, że do urn pójdzie więcej osób niż podczas ostatnich wyborów prezydenckich. Już zbliżony wynik, mówiliśmy, będzie sukcesem. Ożywiły się profrekwencyjne kampanie, ale walczono tak naprawdę o kilka procent – 70 wydawało się sufitem nie do przebicia. Okazało się, że wcale siebie nie znamy, nie doceniamy własnych możliwości.

Zatem nadzieja… Mamy powody do nadziei, zresztą nie po raz pierwszy w najnowszej historii. Nawet ci z nas, którzy są zdystansowani wobec tego, co tłumne, odczuli dumę, że lokale wyborcze szturmowały tłumy. Opowieści o tym, że nie sposób poruszyć śpiącego olbrzyma, okazały się nietrafione. Olbrzym – zmęczony, zniechęcony – przebudził się jednak. Mówi się, że jesteśmy społeczeństwem generalnie nieufnym. Bywa jednak i tak, że nieufność działa jak pobudka. „Nie śpij, bo cię przegłosują” – to hasło wyświetlało mi się wielokrotnie w miesiącach poprzedzających wybory. Ale nieufność miała też inny, głębszy wymiar. Od dłuższego czasu większość z nas miała poczucie, że coraz bardziej pogrążamy się w nieprawdzie: to, co mówili rządzący, wyraźnie rozmijało się z tym, co widzieliśmy. Nawet ci, którzy rząd wspierali, przyznawali, że coś jest nie tak. Nie przypadkiem w komentarzach przywoływano lata 70. ubiegłego wieku, epokę „małej stabilizacji”, która okazała się wstępem do wielkiego kryzysu.

Nadzieja to coś rzeczywistego i kruchego jednocześnie. Zawsze podąża za nią lęk i podkłada jej nogę. Lęk nie pozwala nadziei się zapomnieć, gasi jej entuzjazm, przekonuje, że dojrzałe winogrona tak naprawdę są kwaśne. I tym razem nie jest inaczej. Czy rządzący zechcą oddać władzę? A jeśli zechcą, to czy zrobią to sprawnie, czy też będą przedłużać niezbędne procedury? I czy ci, którzy w końcu władzę przejmą, zajmą się naprawianiem tego, co popsute, czy może zajmą się sobą? Lęk także wyrasta z nieufności, którą zasiały w nas wcześniejsze doświadczenia. Jest to dla nadziei moment próby. Próba cierpliwości jest dla społeczeństw jedną z najtrudniejszych.

Co dzień rano czytam jeden, czasem dwa wiersze. Nie mają one związku z tym, co się dzieje, także z tym, o czym tu piszę. Robię to, bo lubię to robić, bo potrzebuję tego. Chodzi o inne ustawienie dnia. To bardzo ważne, żebyśmy w takich momentach, kiedy nasza cierpliwość jest poddawana próbie, potrafili oprzeć się presji czasu. Świat, w którym żyjemy, jest tak skonstruowany, żeby nas nieustannie szantażować jego upływem. To prawda, że niektóre sprawy nie mogą czekać. Niecierpliwość jest jednak złym doradcą.

Wracam do pytania, od którego zacząłem. Każdy, kto w dzieciństwie kleił modele, wie, że najgorsze było oczekiwanie, kiedy klej wreszcie zaschnie. Klejenie porozdzieranej całości będzie bardzo trudne. Trwać będzie zapewne dłużej niż polityczna transformacja. I będzie wiele sił, które nadal będą działać rozdzierająco. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Okazuje się, że jest coś, co nas łączy, nawet z tymi, którzy mają zupełnie odmienne poglądy od naszych: łączy nas wiara, że konflikty można rozwiązywać przy urnach wyborczych. Lęk podpowiada, że to zbyt mało. Nadzieja – że jest od czego zacząć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44-45/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Początek