Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mur, a także cała strefa śmierci, z drutem kolczastym, wieżami wartowniczymi i urządzeniami samostrzelającymi (...) nie miały konkretnego kształtu" - tak w eseju "Mury" Bernd Wagner, który w 1985 r. wyemigrował z NRD, opisywał - będąc już po zachodniej stronie - swój sen, w którym zdawało mu się, że krąży ponad granicą. A jednak "być może muru w ogóle nie sposób sobie wyśnić, w końcu i na jawie doświadczyć może go ten, który stoi na posterunku, i ten, którego ten pierwszy musiał zabić, gdy ten drugi chciał go przeskoczyć. (...) Był on tak niewyobrażalny, że zaraz po tym, jak powstał, stał się symbolem, symbolem zamknięcia i ekspulsji, albo, patrząc z perspektywy możliwej dopiero teraz, symbolem podziału".
Mur nie jako konkretna budowla, ale właśnie jako figura, metafora doświadczeń jednostki, jej izolacji, cierpień psychicznych i fizycznych: w minionym półwieczu powstawały powieści, opowiadania i wiersze, w których właśnie mur był kluczowym punktem odniesienia. Są tu dzieła lepsze i gorsze; są też wybitne, tworzone przez takie postaci jak Peter Huchel, Bernd Jentzsch, Bernd Wagner, Uwe Johnson, Klaus Schlesinger, Lutz Rathenow, bard Wolf Biermann czy Hans-Joachim Schädlich.
Opowiadanie tego ostatniego "Satzsuchung" można uznać za, być może, jeden z najwybitniejszych tekstów z motywem muru. Podobnie jak w powieści "Tallhover" [jej polskie wydanie ukazało się przed 1989 r. w drugim obiegu - red.], gdzie bohaterem był "wieczny" funkcjonariusz tajnej policji, przewijający się przez XIX i XX w., także tu napotykamy historyczne kulisy: bohaterem jest sparaliżowany pisarz Scarron, który jako osoba realna żył w Paryżu w XVII w. Poprzez tę postać Schädlich sugeruje, jakby rzecz działa się w przeszłości w innym kraju - aż orientujemy się, że chodzi o Berlin Wschodni lat 70.
Rzecz charakterystyczna, choć nie zaskakująca: temat muru podejmowali głównie ci autorzy z Niemiec Wschodnich, którzy prędzej lub później popadali w konflikt z reżimem, których teksty, objęte zakazem druku, nie mogły ukazywać się w NRD, i którzy, po krótszym lub dłuższym oczekiwaniu na paszport, emigrowali na Zachód, bo tylko tam mogli cokolwiek opublikować. Niektórzy, jak Ulrich Schacht, zaliczając wcześniej NRD-owskie więzienie.
Zaskakujące natomiast może wydać się, iż temat muru nie znalazł prawie odbicia w literaturze powstającej w RFN. Przyczyną mógł być nie tylko fakt, że wielu tutejszych pisarzy miało poglądy mocno lewicowe (w 1961 r. zachodnioniemiecki PEN Club nie zareagował w ogóle na budowę muru, co stało się powodem konfliktów między wieloma autorami a tą organizacją), ale też brak zainteresowania losem rodaków z NRD, który z biegiem lat stał się udziałem sporej części społeczeństwa RFN.
Z kolei twórcy z NRD lojalni wobec władz nie pisali o murze w ogóle albo, jeśli podejmowali ten wątek, przedstawiali go zgodnie z oficjalną wykładnią: jako narzędzie konieczne, którym NRD broni się przed "agresją". Takie ujęcie znalazło apogeum w publikacji z 1969 r.: w Wydawnictwie Wojskowym ukazała się antologia "Zielone race", z opowiadaniami i wierszami członków "kolektywów literackich Wojsk Ochrony Pogranicza". Czytane dziś wiersze np. majora Erharda Dixa - w których mieszkańcy obsypują kwiatami czołgi ryglujące granicę z Zachodem, a słupy podtrzymujące drut kolczasty "stoją wyprężone niczym żołnierze" - można by nawet uznać za tragikomiczne, gdyby nie dramatyczny w istocie kontekst. Jeden z wierszy nosi tytuł: "13 sierpnia 1961 r.".
DORIS LIEBERMANN (ur. 1953) jest dziennikarką. W latach 70. angażowała się w działalność opozycyjną w NRD, za co została wydalona do RFN. Autorka audycji radiowych i książek.