Młode malarstwo ma mocną pozycję na rynku sztuki

KAMILA BONDAR, prezeska Fundacji Sztuki Polskiej ING: Przez wiele lat grono kolekcjonerek i kolekcjonerów sztuki współczesnej w naszym kraju było niewielkie – obejmowało kilkadziesiąt osób. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu miesięcy bardzo się powiększyło. Dzięki temu także galerie znalazły się w lepszej sytuacji.

27.09.2023

Czyta się kilka minut

Młode malarstwo ma mocną pozycję na rynku sztuki
Mikołaj Sobczak, The Smiths, 2019 / ZBIORY FSP ING

PIOTR KOSIEWSKI:Są, nie tylko w Polsce, dwie podstawowe grupy kolekcji prywatnych: korporacyjne oraz tworzone przez indywidualne osoby. Czym się różnią?

KAMILA BONDAR: W Polsce kolekcje korporacyjne powstają z potrzeby ­realizowania misji firm albo ze względu na chęć wypełnienia dziełami sztuki przestrzeni biurowych. Za niektórymi stoi po prostu osoba prezesa lub kogoś z ­zarządu, kto własną pasję kolekcjonerską postanawia przenieść na grunt firmowy.

Kolekcja Fundacji Sztuki Polskiej ING powstała w 2000 r. z dwóch powodów. Po pierwsze, cała grupa ING posiada kilkadziesiąt tysięcy prac, co wiąże się z tradycją kolekcjonowania sztuki w Holandii, gdzie każda instytucja, nawet szpitale publiczne, mają własne zbiory.

Drugim powodem było powstanie nowej siedziby ING w Warszawie, w której, zgodnie z praktyką firmy, pojawiły się dzieła sztuki.

Ale było jeszcze jedno wydarzenie, które poprzedziło powołanie Fundacji: w 1997 r. ING wsparło odbywającą się w Zachęcie wystawę grupy CoBrA. Od tego czasu rozpoczęła się stała współpraca z tą instytucją, która nadała kształt kolekcji.

Od samego początku powstanie kolekcji ING było częścią strategii banku w obszarze określanym niegdyś jako corporate social responsibility. Dziś jest to po prostu ­mecenat. A zadaniem Fundacji jest udzielanie wsparcia dla środowiska artystek i artystów oraz opieka nad samą kolekcją.

Potem doszły kolejne działania: prowadzenie projektu „Artysta-Zawodowiec”, program wydawniczy czy ­współpraca z Warsaw Gallery Weekend.

Państwa kolekcję wyróżniało skupienie się na sztuce powstającej aktualnie. Dopiero niedawno mBank zdecydował się na podobne sprofilowanie zbioru – sprzedał swoją dawną kolekcję i zaczął zbierać młode polskie nowe malarstwo. Jak wyglądają korporacyjne kolekcje w naszym kraju?

Decyzja mBanku jest bardzo ciekawa. Wybranie zaś malarstwa wpisuje się w jego strategię wizerunkową, wskazuje też, że tworzenie kolekcji ma potencjał inwestycyjny.

Dla nas ważna jest wartość symboliczna prac wchodzących do kolekcji, mimo że nie zawsze ich wartość rynkowa jest znacząca. Celem Fundacji ING jest tworzenie kanonu.

Wybieramy to, co jest ciekawe w polskiej sztuce, i pokazujemy, jak kolejne pokolenia artystek i artystów opowiadają o tym, co się aktualnie dzieje w kraju.

W ten sposób budowana od niemal ćwierć wieku kolekcja jest zapisem historii Polski tego czasu.

W statucie Fundacji – to w Polsce nadal rzadkie rozwiązanie – zapisano, że w przypadku zaprzestania jej działalności kolekcja zostanie przekazana do zbiorów publicznych, dostanie ją warszawska Zachęta.

To ważny zapis, bo nadał kolekcji charakter publiczny. Nikt w ING nie traktował tych dzieł jako własności banku. Przez cały czas staramy się dzielić nimi z publicznością: prace są regularnie wypożyczane na wystawy, a cała kolekcja prezentowana jest na stronie ingart.pl. Udało się nam również stworzyć ich ekspozycję publiczną w siedzibie przy pl. Unii Lubelskiej w Warszawie.

Wspomniała Pani o Warsaw Gallery Weekend, czyli przeglądzie organizowanym nie tylko przez stołeczne galerie. To obecnie największa tego typu impreza w naszej części Europy. Jak zmieniło się funkcjonowanie galerii w Polsce w ostatnich latach?

Przez wiele lat grono kolekcjonerek i kolekcjonerów sztuki współczesnej było niewielkie – obejmowało mniej więcej 60 osób. Można było dosłownie wszystkie te osoby zaprosić na spotkanie do domu. W ostatnim czasie – i pandemia na to wpłynęła – grono to bardzo się powiększyło. Sztuka współczesna stała się interesująca. Dzięki temu także galerie znalazły się w dużo lepszej sytuacji. To ważne, bo chociaż nadal jest ich niewiele, to pełnią bardzo ważną funkcję: zapewniają artystkom i artystom byt i bezpieczeństwo.

Jak rynek galeryjny w Polsce wygląda na tle Europy?

Polska scena artystyczna bardzo wyróżnia się na tle regionu. Jest to różnorodne i aktywne środowisko, z wieloma podmiotami na rynku. Nic takiego nie dzieje się ani w Pradze, ani w Budapeszcie. W porównaniu do Berlina czy Londynu mamy o wiele krótszą historię, ale rynek szybko rośnie, przybywa kolekcjonerów, w galeriach zaczynają pojawiać się także zagraniczni artyści, co znaczy, że rynek dojrzewa.

Co sami kolekcjonerzy mówią o powodach, dla których rozpoczęli zbieranie sztuki?

Często mówią, że o pierwszym zakupie decydował przypadek, a po jakimś czasie okazało się, że zbieranie sztuki ich wciągnęło. Kupowanie stało się sposobem na życie. Kolekcjonerzy coraz wyraźniej dostrzegają też rozmaite ograniczenia, wynikające chociażby z braku miejsca do eksponowania czy przechowywania zbiorów. Przede wszystkim zaczynają sobie zdawać sprawę z wartości posiadanych dzieł, a także z odpowiedzialności za ich przyszłość. Kiedyś część tych prac znajdzie się w muzeach.

Trzeba oczywiście pamiętać, że zbiory prywatne nie zastąpią kolekcji instytucjonalnych, bo instytucje mają zupełnie inne możliwości magazynowe, opiekę konserwatorską, a przede wszystkim – skalę samych zbiorów.

Kupowanie sztuki jest też traktowane po prostu jako kapitałowa inwestycja. Także w Polsce?

Na pewno potraktowanie sztuki jako lokaty bardzo często jest pierwszym impulsem. Dotyczy to wielu osób, które potem zaczynają tworzyć kolekcje i już nie myślą o sprzedawaniu posiadanych dzieł. Inni obracają częścią zbioru, by kupować nowe prace.

Z obecnym, gwałtownym wzrostem rynku sztuki wiąże się moda na malarstwo. Prace młodych twórców, niejednokrotnie świetne, mają często wysokie ceny, zbliżone do osiąganych przez artystów z mocną pozycją w kanonie polskiej sztuki.

Trzeba pamiętać, że w tym świecie jest dużo fałszywych obietnic, ale też bardzo dużo podmiotów – zarówno wśród domów aukcyjnych, jak i galerii – które działają w sposób nie do końca uczciwy. Dlatego tak ważna jest ­współpraca z tymi, którzy dają gwarancję jakości i zbudowali zaufanie ­odbiorców.

A jak Pani ocenia dzisiejszy stan kolekcji publicznych?

Są niedofinansowane, nie ma też zbyt dużych możliwości nabywania ­nowych dzieł. Środki publiczne są rozproszone. W tej sytuacji ważniejszy jest ­potencjał, jakim dysponują kolekcje prywatne.

Chętnie powtarza się, że zmiana, która zaszła na rynku sztuki, ułatwi artystom funkcjonowanie. Jednak rynek galerii wszystkich nie obejmie. W jakiej sytuacji są dziś młodzi twórcy?

Długo dominowały dwie strategie. W pierwszej, po studiach trzeba było od 3 do 5 lat budować rozpoznawalność, brać udział w wystawach koleżeńskich, by potem znaleźć się w galerii, która będzie nas reprezentowała. W drugiej – działalność artystyczna była oparta o rezydencje i projekty realizowane dla instytucji publicznych. W ten właśnie sposób funkcjonowało wielu twórców, którym udawało się utrzymywać ze sztuki. To jednak się skończyło. Instytucje stały się bardzo słabe albo zupełnie zmieniły profil. Obecnie możliwych scenariuszy jest o wiele więcej, ale wszystkie wymagają od twórców pomysłowości i przedsiębiorczości.

W Fundacji już dawno myśleliśmy o stworzeniu programu, który opowie młodym artystkom i artystom o praktycznych aspektach funkcjonowania w świecie sztuki. Stąd wziął się projekt „Artysta-Zawodowiec”. Staramy się zmienić sposób myślenia o byciu artystą i traktować go jako zawód, a nie rodzaj powołania, przywilej czy realizację pasji. Ludzie muszą utrzymać się, mieć poczucie bezpieczeństwa, prawo do odpoczynku.

Uprawianie sztuki przyjmuje różne oblicza, czasem efemeryczne albo aktywistyczne. W każdym scenariuszu artyści, żeby funkcjonować, muszą pełnić kilka ról: znaleźć sposób na dotarcie do potencjalnych odbiorców, zadbać o dalszą edukację i rozwój, zdobyć stypendium, zorganizować sobie miejsce do pracy, ubezpieczyć się, rozliczyć z księgową itd.

Nasz program podejmuje wiele tematów związanych z różnymi aspektami funkcjonowania, od kwestii bytowych po macierzyństwo czy specyfikę pracy kolektywnej. I cieszy się ogromnym zainteresowaniem. ©

Młode malarstwo ma mocną pozycję na rynku sztuki

KAMILA BONDAR – prezeska Fundacji Sztuki Polskiej ING i kuratorka jej kolekcji. Współzałożycielka Fotoklubu. Menedżerka kultury, producentka międzynarodowych festiwali sztuki współczesnej Villa Reykjavík, Villa Tokyo i Villa Toronto.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Młode malarstwo ma mocną pozycję na rynku sztuki

Artykuł pochodzi z dodatku „Włóczykij Kulturalny 2/2023