W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

W cieniu wielkich obrotów domów aukcyjnych zachodzą zmiany, które będą miały duże znaczenie nie tylko dla rynku sztuki, ale też dla niej samej.

27.09.2023

Czyta się kilka minut

W Polsce rośnie  zainteresowanie sztuką
Jacek Malczewski, Rzeczywistość, 1908 r.

Polski rynek sztuki radził sobie w ostatnich latach całkiem nieźle. Według danych GUS tylko w zeszłym roku wartość sprzedanych w naszym kraju dzieł i antyków wyniosła 650,7 mln zł. Wzrosła ona w porównaniu do roku 2021 o 59,5 mln zł, czyli o ponad 10 proc. Na samym rynku aukcyjnym obroty wyniosły natomiast 590 mln zł. Te liczby, a zwłaszcza ceny pojedynczych dzieł, przyciągają uwagę publiczności i mediów.

Ubiegłoroczną sensacją była sprzedaż „Rzeczywistości” Jacka Malczewskiego z 1908 r. (Desa Unicum) za 20,4 mln zł. Dziewięć kolejnych najdroższych prac, w tym obrazy Jana Matejki, Malczewskiego oraz „Portret damy” Petera Paula Rubensa (po raz pierwszy dzieło tej klasy pojawiło się na polskiej aukcji), sprzedano łącznie za ponad 55 mln zł. Te kwoty – w porównaniu z wielkimi zagranicznymi aukcjami – są nadal dość skromne, ale od wybuchu pandemii rynek sztuki rósł globalnie.

W Polsce rośnie  zainteresowanie sztuką

JAK TYLKO ZACZĘŁO SIĘ MÓWIĆ o boomie na polskim rynku sztuki, obrót na aukcjach nieco spadł. W pierwszym półroczu tego roku wyniósł, jak podaje ­portal Arfinfo.pl, ok. 191,9 mln zł – oznacza to spadek aż o 28,5 proc. w porównaniu z I poł. 2022 r. Trudno powiedzieć, czy to zapowiedź dłuższego trendu. Już teraz można się jednak zastanawiać nad przyczynami tego spowolnienia i szukać ich m.in. w uwarunkowaniach zewnętrznych, przede wszystkim związanych z niepewnością na rynkach finansowych i coraz wyraźniejszych zapowiedziach spowolnienia gospodarczego. Te czynniki mogą okazać się dużo bardziej znaczące niż wojna w Ukrainie.

Ale powody spowolnienia mogą tkwić również w samym rynku aukcyjnym. Najważniejszym z nich jest po prostu coraz mniejsza liczba obiektów wysokiej klasy, które znacząco podbijają kwotę ogólnych obrotów.

Jest jeszcze jeden problem, na który zwraca uwagę Piotr Bazylko, prowadzący galerię Import Export: wątpliwość, czy estymacje dokonywane przez domy aukcyjne nie są zbyt wysokie, przez co do transakcji w ogóle nie dochodzi. Inna możliwa przyczyna zmniejszenia obrotów to aktywność art advisorów, którzy na rynku wtórnym bezpośrednio konkurują z domami aukcyjnymi, a dodatkowo zapewniają dyskrecję transakcji – twierdzi Bazylko.

W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

W CIENIU WIELKICH OBROTÓW i rekordów cenowych na aukcjach zaszły zmiany, które być może będą miały znaczenie nie tylko dla rynku sztuki, ale też dla niej samej. Weźmy malarstwo, które zawsze dominowało nad Wisłą. Według danych GUS w 2022 r. uzyskano za nie aż 563 mln zł, czyli 86,5 proc. łącznej kwoty sprzedaży. Udział w tej kwocie dawnego malarstwa stanowił 342,8 mln zł (52,7 proc. ogólnej kwoty sprzedaży), współczesnego zaś 220,2 mln zł (33,8 proc.). Na świecie to sztuka nowoczesna przyciąga coraz większą uwagę. Najstarszy z 10 najdrożej sprzedanych obrazów pochodził z 1888 r., ale połowa z nich powstała po 1945 r. (najnowszy, ­Jeana-Michela Basquiata, powstał w 1982 r. i został sprzedany za 85 mln dolarów).

W Polsce zainteresowanie sztuką nowoczesną daje o sobie znać bardzo powoli. Wiele prac, zwłaszcza klasyków nowoczesności, osiąga już jednak ceny przez lata zarezerwowane dla sztuki pochodzącej z XIX i początku XX w. ­Dotyczy to zarówno klasyków tamtego czasu, np. Magdaleny Abakanowicz (jej instalację „Bambini” sprzedano w 2021 r. za 13,6 mln zł), która nadal należy do rekordów na naszym rynku sztuki, Wojciecha Fangora, Tadeusza Kantora czy Andrzeja Wróblewskiego, jak i sztuki powstającej współcześnie.

W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

Ten zwrot pokazuje znaczącą zmianę: nie tylko gustów, ale też hierarchii artystycznych. Jeszcze ważniejsze jest jednak coraz większe zainteresowanie sztuką powstającą współcześnie. Nie chodzi jedynie o najgłośniejsze nazwiska i rekordy, jakie w ostatnich latach osiągają na aukcjach prace Wilhelma Sasnala (od 160 do 280 tys.) czy Ewy Juszkiewicz (od 220 do 400 tys.; w 2021 r. w Desie Unicum „Dziewczyny do wzięcia” z 2010 r. wylicytowano za ponad 1 mln zł).

WIĘCEJ MÓWIĄ NAM ceny sztuki w obiegu galeryjnym. to on bowiem – a nie zmitologizowane medialnie sławetne aukcje młodej sztuki – mają kluczowe znaczenie dla sytuacji materialnej artystek i artystów. Owszem, aukcje młodej sztuki stały się – ze względu na skalę – stałym segmentem rynku. Organizują je chętnie domy aukcyjne, łącznie z największymi, jak Agra-Art, Sopocki Dom Aukcyjny, Rempex czy Desa Unicum. Ten ostatni w 2021 r. zaoferował ok. 1000 prac młodych artystów. Ten sposób sprzedaży dla pewnej grupy stał się jednym ze źródeł dochodu, jednak nie ma znaczenia dla budowy pozycji artystek i artystów. Desa Unicum wyliczyła, że średnia cena sprzedanych na jej zeszłorocznych aukcjach prac wyniosła zaledwie 4 tys. zł. Tymczasem na odbywających się w Warszawie na początku września tego roku Hotel Warszawa Art Fair, w których uczestniczyła większość najważniejszych, nie tylko warszawskich galerii, oferowano m.in. obrazy Karoliny Jabłońskiej ­(Raster) w cenach od 22 tys. do ok. 100 tys., Jana Możdżyńskiego (Lokal_30) za 38 tys., Mikołaja Sobczaka (Polana Institute) od 18 tys. do 98 tys.

Wszyscy wymienieni, urodzeni po 1985 r. artyści reprezentują najmłodsze pokolenie w sztuce. I to z nimi związana jest kolejna z najważniejszych zmian, jakie zaszły po 2020 r.: bardzo szybko, w porównaniu z ich poprzednikami, zostali oni zauważeni przez prywatnych kolekcjonerów i galerie. Znaczące jest to, że ­niektórzy z tych artystów, mimo młodego wieku, rozpoczęli już współpracę z tymi najbardziej wpływowymi i najstarszymi instytucjami, jak Fundacja Galerii Foksal (Karol Palczak, Agata Słowak) czy Raster (Karolina Jabłońska, Emilia Kina, Dominika Olszowy). Ich prace są niejednokrotnie sprzedawane za kwoty, na które nie mogli liczyć reprezentanci wcześniejszych pokoleń.

W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

Bazylko: – 5-10 lat temu tylko kilkoro artystów miało szansę zadebiutować w galeriach komercyjnych, a pewnie i tak nie wszyscy mogli się utrzymać z tworzenia sztuki. Dziś ta grupa jest znacznie liczniejsza, choć oczywiście przede wszystkim dotyczy malarek i malarzy. Ale to też już się zmienia i coraz więcej artystek oraz artystów tworzących w innych mediach niż malarstwo będzie w stanie się utrzymać z tworzenia sztuki.

Jak zwraca uwagę Michał Woliński, prowadzący warszawski Piktogram: – Pozycja młodego pokolenia świadczy o jego rosnącej świadomości i profesjonalizacji, co powoduje też m.in. dostosowywanie się do rynku. Jednak ze wzrostem znaczenia młodych artystek i artystów związane są też zagrożenia, wynikające przede wszystkim ze zmian, jakie zaszły w Polsce w instytucjach publicznych.

Ich zanik czy automarginalizacja sprawiły, jak podkreśla Marika Zamojska z Polana Institute, że funkcje wspierające artystów przejęły prywatne podmioty i oddolne inicjatywy: – Bardzo trudno budować karierę, tzn. brać udział w wystawach, współpracować z kuratorkami, kuratorami, kiedy liczące się kiedyś muzea, poza pojedynczymi przykładami, po prostu przestały mieć znaczenie.

JEDNOCZEŚNIE TO GALERIE PRYWATNE w ostatnich latach są największymi beneficjentami zmian, jakie miały miejsce po 2020 r. W bardzo krótkim czasie udało im się poszerzyć grono kupujących. Nastąpiła też profesjonalizacja samych galerii. Nabywanie dzieł sztuki, także współcześnie powstającej, niezależnie od intencji – pasji kolekcjonerskiej bądź lokaty kapitału – przestało być zajęciem dla wąskiego grona.

Jeszcze ważniejsze jest to, że to galerie prywatne zdobyły zaufanie klientów. Wreszcie, znacząco wzrosło zainteresowanie publiczności – tegoroczne Hotel Warszawa Art Fair w ciągu trzech dni odwiedziło ponad 4 tysiące osób! Odrębną kwestią jest pytanie o to, czy galerie prywatne potrafiły wypełnić lukę, jaka powstała po upadku znaczenia zwłaszcza największych instytucji publicznych, i stały się miejscem społecznej debaty o sztuce. Tylko nielicznym to się udało.

W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

Są wreszcie inne zjawiska, które odbiły się na rynku sztuki, np. przyspieszony przez pandemię i lockdown, jak pisała krytyczka Michalina Sablik, „proces zlewania się rzeczywistości online i offline”. Dzisiaj trudno być artystą czy artystką „bez kont w mediach społecznościowych, a przede wszystkim na Instagramie, który stał się (...) ważnym miejscem czerpania informacji na temat art worldu”. Ale też – trzeba dodać – narzędziem prezentacji twórczości i jej dystrybucji. W przypadku niektórych bardzo skutecznym. Kiedyś, choć sprzedawaliśmy dużo rzadziej i mieliśmy mniej kolekcjonerów, handlowaliśmy dziełami tworzonymi w różnych mediach: fotografią, wideo, rzeźbami, obiektami, ready mades, kolażami – sztuką mniej dekoracyjną, a bardziej intelektualną – podkreśla Justyna Kowalska z BWA Warszawa.

Nie można zapominać, jak zwraca uwagę Marika Zamojska, że chociaż od malarstwa zazwyczaj zaczyna się kolekcjonować sztukę, to nowe media są kolejnym stopniem wtajemniczenia na tej drodze. Podejmowane są próby przyzwyczajania osób zbierających sztukę do mediów kojarzonych zazwyczaj z rzemiosłem, jak tkanina czy mural.

Stąd innym nowym zjawiskiem jest pojawienie się osób zajmujących się art advisory, czyli doradzaniem kolekcjonerom, jak tworzyć zbiory, co i kiedy nabywać, jakie strategie zakupowe przyjmować. I to te osoby pełnią rolę pośrednika między kolekcjonerami a galeriami i artystami.

Co znaczące, coraz częściej próby poszerzenia zainteresowania kolekcjonerów podejmują także domy aukcyjne. Znaczące wzrosty cen w ostatnich latach dotyczyły nie tylko malarstwa, czy też budzącej coraz większe zainteresowanie rzeźby, ale też chociażby prac na papierze – na niedawnej aukcji Desy Unicum poświęconej twórczości kobiet kolaż Ewy Juszkiewicz wylicytowano za 28 tys. zł. Wreszcie, podejmuje się próby zainteresowania nowymi mediami – na tej samej aukcji znalazły się prace wideo. Sprzedała się jednak tylko jedna – „Letnia opowieść”, z cyklu „W sztuce marzenia stają się rzeczywistością”, Katarzyny Kozyry z 2008 r. Osiągnęła cenę 190 tys. zł.

ZMIANY NA RYNKU SZTUKI, wręcz moda na twórczość młodych artystek i artystów – wszystko to sprawiło, że mówi się o cywilizacyjnej zmianie w naszym kraju. O społecznej dojrzałości Polek i Polaków. Jest jednak pytanie postawione niedawno przez krytyka Aleksego Wójtowicza na łamach magazynu „Szum”: „skoro jest tak dobrze, to dlaczego dla większości jest tak źle?”. Dla tych wszystkich, którzy „nie załapali się” na cenowy boom. Rynek, nawet najsilniejszy, nie rozwiąże problemów wszystkich artystek i artystów. I nie zastąpi instytucji publicznych w funkcjach, jakie pełnią dla twórców, a tym bardziej dla odbiorców sztuki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2023

W druku ukazał się pod tytułem: W Polsce rośnie zainteresowanie sztuką

Artykuł pochodzi z dodatku „Włóczykij Kulturalny 2/2023